Capitolo 47.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wesołych Świąt Wielkanocnych, kochani! 🖤🐣











Rano obudziłam się wtulona w Damiano i była to jedna z najcudowniejszych chwil w moim życiu. Nie potrzebowałam niczego więcej, ale wiedziałam, że musiałam przerwać ten jakże wspaniały moment. Włoch miał przed sobą bardzo ważny dzień i mnóstwo rzeczy do zrobienia. Dlatego, gdy tylko udało mi się go dobudzić ruszyliśmy na śniadanie, które mieliśmy zjeść z całym zespołem.

Nie obyło się oczywiście bez niewygodnych pytań ze strony Vic, ale to nie było nic nowego. Blondynka uparcie starała się dowiedzieć, co konkretnie łączyło mnie i wokalistę ich zespołu. Natomiast ja i Damiano skutecznie ignorowaliśmy niewygodne dla nas pytania i zbywaliśmy ją.

Owszem, byliśmy w oficjalnym związku. Nie zamierzaliśmy tego ukrywać długo, tylko do czasu, gdy Eurowizja się skończy. Dziś po ich występie, zamierzaliśmy powiedzieć prawdę. Najpierw zespołowi, następnie całej reszcie.

Jednak priorytetem miał być ich koncert. Mieli zająć jak najlepsze miejsce. Wierzyłam, że mogli wygrać. Naprawdę byli bezkonkurencyjni.

-Vic, siadaj na fotel. Ja lecę po Ethana, jego kolej na makijaż. - mruknęłam, mijając się z blondynką, która szła do fryzjera. Szybko zbiegłam z kilka stopni i rozejrzałam się wokół, aby znaleźć Torchio. Wypatrzyłam go w tłumie, rozmawiającego z Francuzką. Chcąc nie chcąc musiałam im przerwać. - Ethan twoja kolej! - wrzasnęłam, układając dłonie wokół ust. Długowłosy szybko zakończył swój podryw i czym prędzej ruszył w moją stronę.

-Jestem. - oznajmił i razem ruszyliśmy do kosmetyczki, która już na niego czekała.

-I jak wam s...

-Nawet nie zaczynaj. - przerwał mi, piorunując spojrzeniem. Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. - Damiano już od kilku dni nie daje mi spokoju i wciąż muszę słuchać jego złotych rad odnośnie randek. - zacisnęłam usta, aby nie parsknąć śmiechem.

-Czyli zamierzasz się z nią umówić? - konspiracyjnie uniosłam prawą brew wpatrując się we Włocha. Przewrócił oczami i delikatnie pokiwał głową.

-Owszem. Po Eurowizji. Chciałbym ją gdzieś zaprosić. Całkiem nieźle się dogadujemy, ale nie wiem, czy mowa tu o jakiejkolwiek głębszej relacji, kiedy dzieli nas tak ogromna ilość kilometrów. - mówił o sobie, ale poczułam, że sprawa dotyczyła również mnie. Ja i Damiano byliśmy w identycznej sytuacji, a mimo to zgodziłam się na związek. Choć mogło się to skończyć szybciej niż w ogóle się zaczęło. Przecież gdyby wygrali Damiano mógłby mieć praktycznie każdą dziewczynę na ziemi, a ja...

O matko boska. W co ja się wpakowałam? Przecież to była relacja bez przyszłości i... i...

-Ale z tobą i Damiano jest inaczej. - Ethan szybko się zreflektował - Nie miałem na myśli...

-Przecież ty masz rację. - stwierdziłam - Jaki jest sens, gdy dzieli nas tak wiele kilometrów? Co to za związek, kiedy... - nagle dotarło do mnie, co właśnie powiedziałam.

-Związek? - zdziwił się, ale po chwili na jego usta zaczęły formować się w uśmiech - Jesteście razem? - niemal pisnął. Wpatrywał się we mnie z uśmiechem od ucha do ucha i czekał na odpowiedź, której tak naprawdę nie potrzebował. Już i tak znał prawdę.

-Tak. - westchnęłam - To wyszło dość spontanicznie i... chcieliśmy wam powiedzieć, ale stwierdziliśmy, że lepiej będzie to zrobić już po waszym występie. - wyznałam - Proszę cię, nie mów nikomu. Nawet Vic i Thomasowi. Narazie... - wzięłam głęboki - Chyba dotarło do mnie, że to wszystko może być bez sensu i...

-Beca, ja nie mówiłem o was. Miałem na myśli relacje moją i Barbary. Jestem inny od Damiano i po prostu nie wyobrażam sobie związku na odległość. U was może to zadziałać i... Nie skreślaj was. Proszę cię, nie rób tego. Będziesz żałować. - patrząc mu prosto w oczy, wiedziałam, że nie kłamał. Był pewny tego, że związek mój i Damiano miał sens. Ja jednak znów zaczęłam wątpić...

-Pomyślę o tym później. - otrząsnęłam się - Teraz najważniejsi jesteście wy. - uśmiechnęłam się - Za czterdzieści minut musicie być na scenie. Trzeba was przygotować. - zarządziłam. Odzyskałam rezon i szybko spoważniałam. - Na krzesło, ale już. Mamy mało czasu, Torchio. - Chłopak jedynie się zaśmiał i grzecznie spełnił moją prośbę. Wycofał się zmierzając zmierzające garderoby, jednak w ostatniej chwili odwrócił się w moją stronę i szybko cmoknął mnie w policzek.

-Cieszę się, że jesteście razem. - oznajmił - Życzę wam szczęścia. Dawno nie widziałem Damiano tak szczęśliwego, jak teraz przy tobie. - dodał. Nie dając mi czasu na jakąkolwiek odpowiedź po prostu zniknął mi z oczu.

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na zegarek. Niecałe czterdzieści minut. Thomas był już gotowy. Vic u fryzjera, Ethan u kosmetyczki. Damiano powinien właśnie kończyć przymiarki.

Czym prędzej ruszyłam do odpowiedniego pomieszczenia, aby sprawdzić, czy wszystko szło zgodnie z planem. Stanęłam przed drzwiami jego garderoby i niepewnie zapukałam, aby mieć pewność, że w niczym nie przeszkodzę.

Usłyszłam ciche "wejść" i tak też zrobiłam. Szatyn kończył wiązanie butów. Zszokowana wpatrywałam się w koturny, które wyjątkowo dobrze prezentowały się na jego nogach.

-Jaja sobie robisz to dziadostwo ma chyba z piętnaście centymetrów. - jęknęłam, wpatrując się w buty. David jedynie się zaśmiał.

-Spokojnie. Chodziłem w wyższych i nie zgubiłem zębów. Dziś nie będzie inaczej. - puścił mi oczko - Zamknij buzię, bo ci mucha wleci. - parsknął.

-Ja mam problem w szpilkach, które mają dziesięć centymetrów, a ty jakby nigdy nic potrafisz chodzić w tym? - wskazałam na buty - Gdzie tu niby jest sprawiedliwość? - zirytowałam się - Masz ponad metr osiemdziesiąt, a ja lekko ponad metr sześćdziesiąt. Mi bardziej przydałaby się umiejętność chodzenia na wysokim obcasie! - wybuchł śmiechem.

-Odwiedzisz nas po Eurowizji w Rzymie to nauczę cię chodzić w butach na obcasie. - puścił mi oczko.

-Nie wiem, skąd miałabym wziąć pieniądze na bilet. - parsknęłam. Szatyn wstał z krzesła. Ostatni raz spojrzał w lustro na ścianie i przesunął dłońmi po spodniach, aby je rozprostować. Uśmiechnął się i odwrócił w moją stronę.

Podszedł bliżej, nawet na sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. Sięgnął do torby i podał mi kopertę. Zdziwona niepewnie chwyciłam ją w dłonie i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

-Co to? - zapytałam.

-Prezent od twojej ciotki. Kazała przekazać, że chwilę po evencie ma wizytę u lekarza. Mówiła, że zapewne będziesz chciała jej towarzyszyć, ale ona nie zamierza marnować twojego czasu. Kazała Ci powiedzieć, że Philip się nią zaopiekuje, a ty masz skorzystać z prezentu. - wskazał na kopertę. Niepewnie ją rozchyliłam, aby sprawdzić zawartość.

-Nie wierzę... - wyszeptałam, podnosząc wzrok znad biletów do Włoch, na Damiano - Ale przecież...

-Powiedziałem jej, że jesteśmy razem. - wyznał - Zaczęła mi dziś zadawać pytania i spanikowałem. - podrapał się po karku - Wygadałem się pod wpływem emocji... Wybacz. - mruknął zażenowany.

-Nie mogę być na ciebie zła... - westchnęłam.

-Możesz. - zaoponował - Wspólnie zgodziliśmy się, że powiemy wszystkim po Eurowizji, a ja...

-Jakieś pięć minut temu wygadałam się Ethanowi. - przerwałam - To był wypadek. Po prostu rozmawialiśmy, ja źle dobrałam słowa i... - wzruszyłam ramionami - Stało się. Wybacz. - parsknął.

-Jednak nieźle się dobraliśmy. - stwierdził roześmiany, obejmując mnie w talii - Mam nadzieję, że prezent wykorzystasz. - skinęłam głową.

-Jeszcze nie masz mnie dość? - lekko przygryzłam dolną wargę.

-Nie. - pokręcił głową - Jeszcze nie. - schylił się i złożył na moich ustach krótki pocałunek.

-W takim razie, zaraz sprawdzę najblizszy hotel i...

-I zostaniesz na ten czas u mnie. - wciął się - Nie ma mowy o żadnych hotelu... No chyba, że to jakiś fetysz i... - zasłoniłam mu usta dłonią.

-Nawet nie kończ. Wolę nie wiedzieć nic o twoich fantazjach, dewiancie. - zaśmiał się i ściągnął moją dłoń z ust.

-Jak wolisz, bella. - ponownie pochylił się w moją stronę, tym razem nie skończyło się na krótkim całusie. Jednak musiałam być ostrożna, aby nie zepsuć mu fryzury, ani makijażu, ani ubioru...

Za pół godziny miał wyjść na scenę. Miał wyjść na scenę i odmienić swoje życie...











Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro