Capitolo 5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 💋💋










Wcisnęłam się w czarne jeansy z wysokim stanem i chwyciłam czarne szpilki. Zerknęłam w lustro i mimowolnie się uśmiechnęłam. Wyglądałam naprawdę nieźle. Biała koszula, która lekko odsłaniała brzuch, czarne jeansy i tego samego koloru klasyczne szpilki.

Tym razem wstałam na czas i nie było opcji, abyśmy się spóźnili. Musiałam tylko obudzić zespół i sprawdzić, czy byli gotowi do działania.

Chwyciłam za torebkę i szybko opuściłam pokój, zamykając za sobą drzwi. Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić, która godzina. Było piętnaście minut po dziewiątej. Teoretycznie próbę mieli mieć o jedenastej, ale dla pewności powinni być wcześniej.

Zapukałam w drzwi, prowadzące do pokoju Victorii i czekałam aż otworzy.

-Właź, Rebeca! - usłyszałam wrzask gitarzystki. Zaśmiałam się pod nosem, kręcąc głową.

-Nie mam klucza. - parsknęłam na tyle głośno, aby mnie usłyszała.

-Chłopaki wczoraj zepsuli zamek. Nie potrzebujesz klucza, złotko. - zaskoczona nacisnęłam na klamkę i ku mojemu zaskoczeniu drzwi ustąpiły.

-Wow. - mruknęłam patrząc na zamek od wewnątrznej strony drzwi - Faktycznie zepsuty. - mruknęłam, zamykając za sobą drzwi.

-Co ty nie powiesz? - parsknęła. Odwróciłam się w stronę blondynki, aby ujrzeć dziewczynę ubraną jedynie w czarną bieliznę.

-Wow. - uśmiechnęłam się, kiwając głową z uznaniem - Bez żadnych podtekstów, ale figury to ci można pozazdrościć. - puściłam jej oczko.

Zaśmiała się, zakrywając policzki włosami.

W takich momentach zaczynałam kwestionować swoją orientację. Byłam hetero, ale ta dziewczyna była w stanie mnie przekonać do spróbowania czegoś innego...

-Słuchaj, żeby nie było. Lepiej żebyś dowiedziała się ode mnie niż...

-Wiem, że jesteś bi. - przerwałam jej - Jeśli o tym chciałaś pogadać. - dodałam, widząc jej zaskoczoną minę.

-A-ale... skąd? Ja przecież...

-W papierach, które dostałam było wszystko. - zaśmiałam się - Od waszej orientacji po alergie, aż po plan zajęć, datę i miejsce urodzenia. Wszystko. - przewróciłam oczami.

-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię poznałam. - wyznała. Uśmiechnąłem się do dziewczyny. - Ostatnio dużo się dzieje, bałam się, że trafimy na kogoś...

-Nieodpowiedniego? - podsunęłam.

-Fałszywego. Obłudnego. Kłamliwego. - zaśmiałam się. Ta dziewczyna nie dała sobie w kasze dmuchać - Muzyka to też czasem trudny biznes. Przez większość czasu to po prostu spełnienie marzeń, ale bywają momenty zwątpienia. Nie wiemy, kto chce nam pomóc, kto wykorzystać. - dodała, wzruszając ramionami.

-Ja nie zamierzam między wami mieszać ani was wykorzystać. - puściłam jej oczko - Muszę wręcz was pilnować, bo jeśli wy wpadniecie w kłopoty to ja też. - parsknęłam.

-Chciałabyś wyjść z nami jutro na drinka? - spojrzałam na nią zaskoczona - Zamierzaliśmy trochę odpocząć przed naszym występem, a mała impreza nikomu nie zaszkodzi. Kilka drinków, trochę tańców na parkiecie. Nic wielkiego. - wpatrywała się we mnie z oczami pełnymi nadziei.

-Nie sądzisz, że chłopaki woleliby spędzić czas tylko z tobą? - miałam wątpliwości do jej planu. Nie chciałam być jak piąte koło u wozu.

-Oni też cię polubili. - przytaknęłam uśmiechnięta na jej słowa.

-W takim razie chętnie. - szczęśliwa rzuciła się na mnie, skacząc z łóżka. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać, ale nie dałam rady utrzymać równowagi, przez co obie runęłyśmy na podłogę.

Leżałam na plecach, na twardej podłodze a na mnie leżała blondynka. Nic nie widziałam, gdyż jej włosy zasłoniły mi pole widzenia.

Pomimo kilku optarć i drobnego bólu w łydce, obie zaczęłyśmy się śmiać. Bez powodu. Po prostu, jak dwie zwyczajne dziewczyny bez masy obowiązków na głowie.

-Vic, mamy mały... - odchyliłam głowę w tył i ujrzałam trzech, dobrze mi znanych, chłopaków. Wpatrywali się w nas jednocześnie zaintrygowani i zaskoczeni.

- Cześć. - zaśmiałam się, starając pomachać dłonią. Oczywiście mi się to nie udało, ale przynajmniej próbowałam.

-Hej, chłopcy. - parsknęła blondynka.

-Co przegapiliśmy? - usłyszałam uroczy akcent Damiano.

-Duuużo. - zaśmiała się, obejmując mnie w talii. Nie mówiąc nic więcej objęłam ją wokół karku i cmoknęłam w policzek.

-Co trzeba zrobić, żeby mieć z tobą takie układy? - zaśmiał się Thomas.

-Czy ty jesteś w samej bieliźnie? - usłyszałam zdziwiony głos Ethana. Parsknęłam śmiechem.

-Przeszkodziliście nam. - burknęła, wstając ze mnie i wyciągając dłoń w moją stronę, aby mi pomóc. Chwyciłam jej rękę i stanęłam obok niej. - Spotkamy się wieczorem, kotku. - mruknęła, obejmując mnie wokół szyi.

-No ja mam nadzieję. - puściłam jej oczko i spojrzałam na chłopaków - Właśnie miałam się do was wybrać. - dodałam, uśmiechając się do Ethana.

-Czekała mnie taka urocza pobudka, jak scena, której przed chwilą byłem świadkiem? - zaśmiał się Damiano, nawiązując do akcji na podłodze.

Wytknęłam język w jego stronę i pokazałam mu środkowy palec.

-Trzeba sobie zasłużyć. - puściłam mu oczko.

-Powiedz, co mam zrobić, bella. - zaśmiał się - Powiedz jedno słowo, za taką pobudkę jestem w stanie zrobić wiele. - dodał, szczerząc się od ucha do ucha.

-Chyba pójdę poprosić o zmianę artystów... - westchnęłam teatralnie.

-Nie! - cała czwórka zareagowała w ten sam sposób, a ja ledwo się powstrzymałam od wybuchnięcia śmiechem.

-Aww. - wydęłam usta - Tęsknilibyście za mną.

-Wątpisz w to, bella? - spojrzałam zaskoczona na Damiano. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Kąciki jego ust były lekko uniesione ku górze, ale mimo to dolną wargę miał przygryzioną.

Mogłam myśleć i mówić, co tylko dusza zapragnęła. Jednak ten chłopak był niewyobrażalnie seksowny. Zaczynałam zazdrościć jego dziewczynie. Bo według akt, których byłam posiadaczką. Damiano David był  w związku od ponad czterech miesięcy.

A to oznaczało, że był poza moim zasięgiem. Za zajętych się nie brałam. Wyznawałam w życiu pewne zasady.









Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro