Capitolo 8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego weekendu, miśki! 🖤










Ubrana w jednoczęściową piżamę jednorożca, wyszorowałam zęby i rozczesałam włosy. Spojrzałam w lustro i westchnęłam. Bez makijażu nie wyglądałam jakoś nadzwyczajnie. Nie wyróżniałam się z tłumu. Byłam tylko jedną z setek tysięcy dziewczyn.

Nie żeby mi zależało na zrobieniu wrażenia na Damiano...

Miał dziewczynę. Nie wolno się wpieprzać w czyjś związek. Tak po prostu nie wypadało. Tej zasady nie zamierzałam łamać. Musiałam tylko wybadać o co chodziło Damiano. Miał nietypowy sposób bycia i flirtował z każdą napotkaną osobą? Patrząc na jego styl było to możliwe. A może ja po prostu za dużo sobie obiecywałam? Może moja wyobraźnia dała o sobie znać?

Moje rozmyślenia przerwał szczęk zamka. Na chwilę zamarłam, zastanawiając się jakim cudem ktoś wszedł do mojego pokoju. Dopiero po kilku sekund uświadomiłam sobie, że przecież zapasowy klucz od pokoju dałam wcześniej Damiano.

Odetchnęłam z ulgą i wyszłam z łazienki, zamykając za sobą drzwi.

Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się w stronę chłopaka i zamarłam. Tak jak obiecał, przyniósł ze sobą flaszkę whisky i kilka paczek żelek. Nie wspomniał jednak o tym, że jego piżama składała się jedynie z czarnych spodni dresowych. Jak się niby miałam skupić na czymkolwiek innym niż masa tatuaży na jego klatce piersiowej? Przecież nie dało się od niego odwrócić wzroku...

-Hejka. - odchrząknęłam, starając się zamaskować moje zażenowanie. Miałam jedynie nadzieję, że nie zaczęłam się rumienić i nie przypominam z twarzy pomidora, to byłaby prawdziwa katastrofa. - Ale ty zdajesz sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak koszulka, prawda? - parsknęłam, krzyżując ręce na piersi. Oparłam się o ścianę za moimi plecami i wpatrywałam w chłopaka, czekając na jakąś sensowną odpowiedź.

-I miałbym ci odebrać szansę na obejrzenie mnie w pół negliżu? - udał zaskoczenie - Nie mógłbym Ci tego zrobić. - parsknęłam, przewracając oczami.

-Oj Damiano, Damino. Coś czuję, że jednak przysporzysz mi nie lada problemów. - westchnęłam, ruszając w stronę stolika, na którym znajdowały się dwie szklanki.

-Ja? - oburzony wskazał na siebie - Co za absurd. Ja jestem złoty chłopak. Wtapiam się w tłum i nigdy nie wychylam. - parsknął. Spojrzałam na niego spode łba.

-Ale ty sobie zdajesz sprawę z tego, że facet, który chce się wtopić w tłum nie chodzi w sukienkach ani makijażu mocniejszym od przyjaciółki? - zadrwiłam. Przewrócił oczami.

-Przynudzasz. - przewrócił oczami. Zastanowił się nad czymś czymś spojrzał na mnie zaskoczony. - Skąd wiesz, że zdarza mi się założyć sukienkę?

-Przed rozpoczęciem współpracy z wami, dostałam teczki z informacjami na wasz temat. Wiem o was wszystko, od orientacji, wyglądu, alergii aż po związki. - wzruszyłam ramionami. Zmarszczył brwi.

-Związki? - zdziwił się.

-No tak. - przytaknęłam.

-Żaden z nas nie jest w związku. - mruknął lekko zagubiony. Tym razem to ja zostałam wprawiona w zdziwienie.

-Według akt, które posiadam jesteś w związku od czterech miesięcy. - wyjaśniłam. Nie zamierzałam owijać w bawełnę. Nie miałam niczego do ukrycia, a bardzo chciałam wiedzieć, o co chodziło w tej sytuacji.

Damiano był w związku czy nie był? To dość istotny fakt, gdyż wpatrywanie się w zajętego faceta maślanymi oczami nie należało to zbyt eleganckich zachowań.

-Twoje akta są odrobinę nieaktualne. Mój związek, zakończył się dwa tygodnie temu. - parsknął - Chodź nie da się ukryć, że już wcześniej była to jakaś porażka i nie był to najlepszy związek w jakim byłem. - zaśmiał się, siadając na moim łóżku. Rozejrzał się wokół poszukując czegoś, jednak chyba tego nie namierzył, gdyż po chwili najzwyczajniej w świecie podsunął butelkę do ust i zębami rozerwał folię wokół korka.

-Współczuję tego związku. - mruknęłam niepewnie. Czułam się lekko zażenowana. Od początku byłam pewna, że Damiano był w poważnej relacji, tymczasem chłopak był singlem. Dzięki Bogu, że doszło do tej rozmowy zanim powiedziałam coś głupiego.

-Nie ma o czym gadać. - zbył mnie machnięciem dłoni - Każdy ma za sobą jakiś nieudany związek. - wzruszył ramionami. Chwyciłam obie szklanki i usiadłam obok ciemnowłosego.

-Zapewne masz rację. - przytaknęłam, wyciągając szkło w jego stronę, aby mógł polać alkoholu nam obu. Spojrzał na mnie w jakiś dziwny sposób, przez co poczułam się zagubiona. - Co? - zapytałam zdezorientowana. Powiedziałam coś nie tak? A może zrobiłam coś głupiego?

-Wybacz ciekawość, ale jak sama powiedziałaś ty wiesz o mnie dość dużo. A ja nie mam pojęcia, jak się nazywasz ani, ile masz lat. Może właśnie polewam nieletniej? - uniósł lewą brew. Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową.

-Rebeca Johansson. - ukazałam szereg zębów - A lat mam dwadzieścia jeden. Od niedawna. - wyznałam, lekko wzruszając ramionami.

-Jakim cudem będąc młodszą ode mnie pracujesz na tak wysokim stanowisku? - zdziwił się, nalewając whisky do drugiej szklanki. Był w pełni skupiony na alkoholu w swoich dłoniach, więc bez oporów mogłam się w niego wpatrywać. Co robiłam zdecydownie zbyt często, ale nie mogłam się powstrzymać. Był cholernie seksowny.

-Znajomości. Mój szef to przyjaciel mojej ciotki z młodych lat. Zgodził się dać mi szansę, co prawda niechętnie, ale ważne, że się udało. - zaśmiałam się pod nosem.

Damiano odłożył butelkę na szafkę nocną obok mojego łóżka i uniósł szklankę w górę.

-Za nową znajomość. - wzniósł toast.

-Za znajomość! - Zadowolona stuknęłam swoją szklanką o jego. Niepewnie zerknęłam na alkohol. - Nie masz może czegoś do popicia? - zapytałam z nadzieją w głosie.

-Przykro mi, tylko whisky. - odparł. Westchnęłam, przytakując.

-Tego się właśnie obawiałam. - mruknęłam - No nic, jeśli będę rzygać to wyjdziesz, żebym jutro nie czuła się upokorzona? - zażartowałam. Częściowo zażartowałam. Trochę obawiałam się picia czystej whisky. Nigdy wcześniej tego nie robiłam.

-O nie. - pokręcił głową - Nie zostawię cię w opresji. Jeśli zaczniesz rzygać to potrzymam ci włosy. - puścił mi oczko. Wzdrygnęłam się, błagając w myślach, aby nie doszło do takiej sytuacji.

-Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez tego. - westchnęłam.

-Nasze zdrowie, bella. - mruknął jedynie i jakby nigdy nic przechylił szklankę, pozbywając się całej zawartości. On wypił to na raz. Bez jakiegokolwiek grymasu na twarzy.

To nie wróżyło niczego dobrego.

Odsunął szklankę od ust i przesunął językiem po dolnej wardze, zlizując kroplelę whisky.

Boże, daj mi więcej silnej woli, abym się na niego nie rzuciła...










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro