Capitolo 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego czytania, ludzie! 💋

Mam nadzieję, że macie udany dzień, skarby! 🖤










-Cicho! - pisnęłam, gdy Damiano znów zaczął śpiewać zbyt głośno. Rzuciłam się w jego stronę, starając się zasłonić mu usta dłonią.

Od dziecka miałam bardzo bujną wyobraźnię, ale no nie wpadłabym na to, że będę siedziała w pokoju hotelowym z gwiazdą rocka i próbowała go uciszyć, gdyż darł ryja, śpiewając czołówkę z bajki o gumisiach. Postanowiliśmy zrobić sobie maraton bajek z dzieciństwa i tak po Sekretnym Życiu Misia Beniamina, zabraliśmy się za Tabalugę, a następnie Gumisie.

-Nie uciszaj mnie, kobieto! - parsknął, spychając mnie z siebie.

Przeturlałam się na bok i wygodnie ułożyłam na łóżku, spoglądając na butelkę w której była końcówka alkoholu. Oboje byliśmy odrobinę wstawieni, a jutro czekała nas wczesna pobudka. To było nieodpowiedzialne...

-Siedź cicho, to nie będę musiała cię uciszać. - zakpiłam.

-Ja tu pięknie śpiewam! - oburzył się.

-Ale jest już po północy! - skarciłam go - Ludzie próbują spać.

-Ludzie powinni być wdzięczni, że dzielę się z nimi moim darem, w postaci głosu. Kto wie, kiedy następnym razem będą mieli szansę mnie usłyszeć?

-Zapewne liczą, że nie w środku nocy. - zakpiłam, wystawiając język w jego stronę.

-Bella, bo się pogniewamy. - pogroził mi palcem. Nim zdążyłam coś odpowiedzieć usłyszałam walenie do drzwi.

-Jeśli to ktoś ze skargą to przysięgam, że cię uduszę. - ostrzegłam go, wstając z łóżka i kierując się w stronę drzwi. Nogi mi się plątały, a obraz stał się lekko zamazany, jednak nie byłam mocno pijana a jedynie wstawiona. Tak sobie przynajmniej wmawiałam.

Niepewnie nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi, spodziewając się kogoś z obsługi lub jakiegoś wkurzonego gościa hotelu. Zamiast tego, ujrzałam znajomą mi juz trójkę.

-Czy wy nie byliście zmęczeni? - zaśmiałam się, patrząc na Vic.

-Byliśmy, ale skoro Damiano zaczął śpiewać w środku nocy to znaczy, że nieźle się tutaj bawicie. - wzruszyła ramionami - A co to za zabawa beze mnie i tych dwóch panów? - jednym ramieniem objęła Thomasa, a drugim Ethana. Zaśmiałam się, kręcąc głową. Szerzej otworzyłam drzwi i wpuściłam zespół do mojego pokoju.

Dopiero, gdy zamknęłam drzwi i odwróciłam się w ich stronę, zauważyłam, że nie przyszli z pustymi rękami, a dużą ilością alkoholu.

Jęknęłam, patrząc na butelki whisky.

-Czy wy zdajecie sobie sprawę z tego, że musimy wstać o siódmej trzydzieści? - spojrzałam na nich zaniepokojona. Zgodnie pokiwali głowami. - I uważacie, że picie takich ilości alkoholu pomoże wam zasnąć? - zakpiłam, zajmując moje wcześniejsze miejsce tuż obok Damiano.

-Beca, skarbie - Vic chwyciła za czystą szklankę z szafki i postawiła ją obok mojej, a sama zajęła miejsce naprzeciwko mnie, łapiąc za moje dłonie - my tu przyjechaliśmy, żeby się bawić. Eurowizja to dla nas ogromna szansa, ale nie zamierzamy rezygnować z zabawy na rzecz kariery. Kariera ma ma być dla nas frajdą. Czymś, co kochamy robimy. Chcemy to robić. Może za kilka dni będziemy zwycięzcami Eurowizji. A może jednymi z wielu przegranych? Tego nikt nie wie. Do tego czasu, będziemy robić to, co należy do naszych obowiązków, ale oprócz tego skorzystamy z każdej możliwości odpoczynku, drinka czy jakiejkolwiek formy relaksu. - wyjaśniła, uśmiechając się przez cały swój monolog.

Podobało mi się jej podejście do życie. W zasadzie to ich podejście do życia. Oni po prostu chcieli być szczęśliwi robiąc to, co kochają. Chciałabym znaleźć w życiu, coś co mnie napędza w taki sposób, jak muzyka ich. To prawdziwy dar.

-Skoro tak mówisz. - wzruszyłam ramionami i chwyciłam za nieotwartą, jeszcze, flaszkę. Zadowolona blondynka klasnęła w dłonie, a po chwili na stoliku znalazły się szklnki Ethana i Thomasa. To oznaczało, że czekała mnie długa noc i niewielka ilość snu.

Z drugiej strony, dawno nie miałam okazji, aby się zabawić. A picie z włoskim zespołem rockowym zdecydowanie było dobrą zabawą. Nie mogłam zaprzepaścić takiej okazji!

Nalałam Jacka Daniels'a do pięciu szklanek i z uśmiechem spojrzałam na zespół.

-Za wasze zwycięstwo na Eurowizji! - z dumą wzniosłam toast. Z radością stuknęliśmy się szklankami i opróżniliśmy je do dna.

-Więc, co nas ominęło? - zapytał Thomas, wygodnie rozkładając się na czarnym skórzanym fotelu, który stał naprzeciwko mojego łóżka.

W tym samym czasie Vic przeniosła się z łóżka na kanapę. Położyła się na niej wygodnie jednocześnie układając głowę na kolanach Ethana.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Zazdrościłam im tak bliskiej relacji. Dla nich nie było czegoś takiego temat tabu. Nie byli tylko przyjaciółmi, oni byli dla siebie, jak rodzina. To było coś wspaniałego.

Przesunęłam się bliżej końca łóżka, aby oprzeć plecy o ścianę, jak zrobił to wcześniej Damiano. Siedzieliśmy praktycznie ramię w ramię.

-Nic ciekawego. - mruknęłam, odpowiadając na pytanie zadane przez Thomasa - Wasz wokalista darł ryja i omal nie obudził połowy hotelu.

-Bella, ile razy mam Ci jeszcze powtórzyć, że ja nie darłem ryja tylko śpiewałem? - oburzył się. Przewróciłam oczami i spojrzałam na resztę zespołu.

-Jeśli on tak śpiewa na poważnie to nie wróżę wam tu kariery. - zakpiłam, a cała trójka zaniosła się śmiechem.

-Ty podła małpo. - zanim zrozumiałam, co się dzieje, byłam przyszpilona do łóżka przez ciało Damiano. Parsknęłam śmiechem, starając się wyrwać z jego uścisku, ale byłam bez większych szans. Byłam niższa, szczuplejsza i dużo słabsza od szatyna, który siedział aktualnie na moich udach.

Uwięził moje nadgarstki w mocnym uścisku a drugą dłonią zaczął mnie łaskotać.

-Nie! - pisnęłam - Vic, pomóż! - spojrzałam błagalnie na blondynkę.

-Fai qualcosa e tutti vedranno le foto del tuo settimo compleanno!* - krzyknął Damiano. [Zrób coś, a wszyscy zobaczą zdjęcia z twoich siodmych urodzin.]

Cholerny język... Nie zrozumiałam ani słowa!

Ethan i Thomas parsknęli śmiechem, a to mogło oznaczać, że Damiano rzucił mocnym argument.

Czegokolwiek by nie powiedział brzmiało to pięknie... Chciałabym rozumieć choć trochę z tego języka.

-Wybacz, Beca. Wolę nie ryzykować. - zaśmiała się nerwowo i chwyciła za butelkę, aby polać kolejną porcje alkoholu.

Ja natomiast ponownie skupiłam się na Damiano, który wciąż mnie łaskotał.

-Rozejm! - pisnęłam, starając się uciec - Błagam cię, Damiano. Zawrzyjmy rozejm!

Szatyn zastanowił się chwilą, jednocześnie przestając mnie łaskotać.

-Jeśli powiesz, że śpiewam, jak anioł i mój głos doprowadza cię na skraj rozkoszy. - odparł. Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową.

-Nie mówisz poważnie. - stwierdziłam po chwili. Chłopak jednak wciąż wpatrywał się we mnie z zainteresowaniem z pełną powagą na twarzy. - Nie powiem tego! - prychnęłam roześmiana. Gdy tylko skończyłam mówić poczułam, jak jego dłoń znów zsuwa się na bok mojego ciała. Cholera jasna! - Dobra! - pisnęłam przerażona kolejną rundą tortur. - Powiem! Przysięgam, że powiem tylko ze mnie zejdź! - poprosiłam.

-Nie jestem idiotą, bella. - prychnął, przewracając oczami - Thomas, nagrywaj. - polecił gitarzyście. Jasnowłosy z uśmiechem chwycił za telefon i włączył funkcję nagrywania.

-I nagrywam. - mruknął.

-Zdrajca! - warknęłam, starając się uciec. Ponownie nic mi z tego nie wyszło. Westchnęłam pod nosem. Przegrałam... Wzięłam głęboki wdech i niechętnie spojrzałam w oczy Damiano. - Damiano, śpiewasz, jak anioł. - burknęłam niechętnie.

-I? - uśmiechnął się chytrze.

-I to wszystko, co mam ci do powiedzenia! - wytknęłam język w jego stronę.

-Jesteś pewna? - uniósł prawą brew. Kątem oka zauważyłam ruch jego dłoni. Kolejnej serii łaskotek bym nie wytrzymała...

-Śpiewasz, jak anioł, a twój głos doprowadza mnie na skraj rozkoszy... - burknęłam pod przymusem. Szatyn uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg idealnie białych zębów. Wysłałam mi całusa w powietrzu i spojrzał na przyjaciela.

-Nagrałeś to, Thomas?

-Każdą sekundę. - przytaknął. Zadowolony z siebie Damiano, zszedł z moich ud i zajął miejsce obok mnie.

-W ten właśnie sposób straciłam swoją dumę... - mruknęłam, patrząc na Victorię.

-Może powinnaś jej poszukać w szklance z whisky? - zasugerowała, podając mi pełną szklankę. Parsknęłam śmiechem, ale przyjęłam alkohol.

Jeśli jutro coś pójdzie nie tak, to ciotka mnie zabije...









Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro