15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Dzisiaj niestety wracamy do Pensylwanii. Marzę o tym by zostać tu dłużej. Cóż. Jestem już spakowana i właśnie schodzę na śniadanie.

-Cześć królewno, jak się spało?

-Hej, dobrze.

-Jak wrócimy do Pensylwani chciałabyś chodzić do przedszkola?

-Tak

Zapiszczałam. Bardzo chciałam meic jakichś przyjaciół.

-Dobrze w takim razie od poniedziałku będziesz chodzić do przedszkola.

-Dziękuję, dziękuję, dziękuję
Wypiszczałam

   Tata jedynie się zaśmiał i zaczął robić mi śniadanie. Zrobił mi przepysznego omleta. Tata jest mistrzem w robieniu omletów. Serio.

   Zaraz po tym Will mnie spakował i ruszyliśmy na lotnisko. Nie musieliśmy na nic czekać bo mamy własny samolot.

   Akurat wchodziliśmy na samolot kiedy jakaś pani specjalnie podstawiła mi nogę. Spadłabym gdyby nie Dylan. Złapał mnie w idealnym momencie.

   Moi bracia byli bardzo źli lecz ja wogóle się tym nie zastanawiałam. Przecież musiała to zrobić przypadkiem.

   Poszłam na sam tył samolotu bo tam były najwygodniejsze miejsca. Zaraz obok mnie siadł Dylan a obok niego Shane i Tony.
  
   Kiedy wystartowaliśmy Will włączył mi bajki na jego telefonie. Obejrzałam 2 odcinki krainy lodu a potem zasnęłam. Przespałam wszystkie turbulencje co mnie ucieszyło.

  Za 10 minut mieliśmy wylądować. Wyszliśmy z samolotu I podążyliśmy do samochodu. Dojechaliśmy do rezydencji, gdzie Eugenia zrobiła nam pyszny obiad. Zjedliśmy go ze smakiem.

   Po zjedzeniu obiadokolacji poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamkę i poszłam spać.

  Dzisiaj był poniedziałek. Czyli pierwszy dzień przedszkola. Bardzo się cieszę z tego powodu. Tata przyszedł mnie obudzić i pomógł mi się umyć i przebrać.

  Potem zeszłam razem z nim na śniadanko.

-Dzisiaj do przedszkola podwiozą Cię bliźniaki a odbierze Dylan.

-Oki

   Zjadłam śniadanie i razem z bliźniakami wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy może 5 minut i byliśmy już na miejscu.

   Tony wszedł że mną do środka, pomógł mi się rozebrać i się pożegnał.

Kiedy chciałam podejść do grupki dziewczyn. Przyszedł do mnie jakiś chłopak.

-Cześć jestem Jason.

-Cześć. Jestem Hailie.

- A ile masz lat? Bo ja 8.

-Mam 5 lat.

-Chcesz się że mną pobawić?

Zapytał mnie Jason.

-Nie dzięki.

-Proszę

-Powiedziałam nie.

Chłopak błagał mnie na kolanach a ja nie chciałam bawić się z jakimś chłopaczkiem starszym odemnie o trzy lata. Wkurzali mnie tacy. Wiem że tylko chciał się pobawić ale nie.

Kiedy odchodziłam chłopiec pociągnął mnie za nogę. Upadłam i w tamtym momencie zamknął mnie w szczelnym uścisku. Na szczęście miałam wolną rękę więc nie zastanawiając się zamachnęłam prawą ręką i z całej pety przywaliłam w w twarz.

Jason momentalnie odskoczył.

Odbiegłam od niego i poszłam do łazienki. Chłopak poszedł za mną i zaczęłam się go bać.

Otworzył moją kabinę i przyszpilił mnie do ściany. Zaczęłam płakać. Nie widziałam co robić. Nagle do głowy wpadł mi pomysł. Przypomniało mi się że Dylan uczył mnie samoobrony.

Kopnełam  go w żebro, lecz on nadal mnie nie puścił. Byłam bardzo drobniutka więc pewnie dlatego nic nie poczuł.

-Nawet nie próbuj.

Warknął

Przestraszyłam się bardziej lecz nie odpuszczałam. Akurat do łazienki wszedła pani. Usłyszałam że ktoś płacze i zaczęła szukać po kabinach.

Jason się zorientował i zaczął udawać że mnie uspokaja. W tym momencie kopnęłam go w krocze. Niestety pani to zobaczyła.

-Dziecko co ty sobie pomyślałaś?

Nieodpowiedziałam na to pytanie. Pani pomogła Jasonowi a ja miałam karę. Okazało się że pani wezwała mojego tatę.

Trochę za dużo chaosu ale jest git.
Do następnego. Buziaczki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro