Pogodzeni?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Harper

~Dzień później~

Leczenie Lea się powiodło, byliśmy już w domu ale była godzina 21 więc poszłam położyć córkę do łóżeczka
-Idziesz się położyć? - spytał Adrien, dalej jestem na niego zła za wczoraj.
-Napewno nie z tobą na jednym łóżku -  powiedziałam wstając
-To niby gdzie będziesz spała?
-Tutaj na fotelu - usiadłam na owym przedmiocie
-Zwariowałaś? Nie będzie ci wygodnie - podszedł i przykucnął
-Trudno - wzruszyłam ramionami. Wiedziałam doskonale że będzie mi nie wygodnie ale za żadne skarby nie będę z nim spała
-Harper, słuchaj... - zrobił pauzę a ja się poprawiłam
-Wiem że źle zrobiłem nie wierząc tobie ale byłem zły i próbowałem znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie dlaczego Lea zachorowała na raka - dałam nogę na nogę
-I musiałeś oskarżyć o to mnie?
-Tak wyszło, w pracy mnie zdenerwowali a później zobaczyłem ten wywiad i jeszcze bardziej się zdenerwowałem ale nie na ciebie tylko na tych całych dziennikarzy.. Wyszło akurat tak że wyżyłem się na tobie - wyjaśnił, westchnęłam cicho
-No niech ci będzie wybaczam ale - podniosłam palec w górę
-Śpisz na kanapie - zasmiał się
-Okej - wstałam i walnęłam się na łóżko, przykryłam kołdrą i zasnęłam. O 3 rano obudziłam się przez mdłości, gdy wyszłam z łazienki wzięłam koc i poszłam do salonu położyć się i przytulić do Adriena. Może to dziwne ale przyzwyczaiłam się do niego i jego ciepła. Nie wiem czy spał czy nie ale objął mnie ramieniem i tak oto zasnęłam.

~Dwa tygodnie później~

Siedziałam na fotelu w pokoju córki i czytałam książkę,
-Wróciłem! - usłyszałam
-Jestem w pokoju Lii! - krzyknęłam,wszedł do owego pokoju podszedł do córki
-I jak tam? - spytał siadając na dywanie
-A dobrze, dziecko te - w ostatniej chwili ugryzłam się w język
-Jakie dziecko?
-No.. Lea -  udało mi się to wyjaśnić
-Co robimy?
-Napewno nie to o czym myślisz - powiedziałam zamykając książkę
-Oh, czyli nie oglądamy filmów?
-Oglądałamy! - wybiegałam i usiadłam na kanapie. Wszystko było by dobrze gdyby nie to że co pół godziny latałam do toalety w końcu Adrien zapytał:
-Perri, co się dzieje?
-Nic - machnęłam ręką
-Harper Harley Monet-Santan odpowiedz mi - rozkazał widać że bierze to na poważnie bo powiedział moje pełne imię i nazwisko, westchnęłam głośno
-Nooo....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Musiałam podzielić to na dwa rozdziały:)
-Miłego dzionka<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro