Kant Stołu(20)
-Nie chodzi mi o palec tylko o to co mam na mordzie
-No oprócz krzywego ryja to nic- powiedziałam na co Mona, Shane i Dylan nie mogli złapać oddechu
-Przegiołaś- powiedział poczym popchnął mnie a ja uderzyłam się o kand stołu
-Coś ty debilu narobił- wydarł się Shane na swojego bliźniaka tuż przed zamazującym mi się obrazem
***Perspektywa Dylana***
Gdy Tony popchnął Halile na kant stołu nie wytrzymałem i mu przywaliłem z liścia
-Sam się prosiłeś - powiedział poczym uderzył mnie w krocze na co ja się ugiołem
-Możecie przestać się bić i pomóc Halile, ona jest nie przytomna- powiedział Shane z naciskiem na ostatnie słowa
Popatrzyłem na Halile a ona miała zamknięte oczy, a koło niej było dużo........ Krwi
-Kurwa ona krwawi- wydarłem się i podbiegłem do niej chwytając za ramiona
-Halile otwórz oczy -dodał Shane łagodnym głosem
-Boli- powiedziała uchylając trochę powieki które zaraz po tym opadły
-Tony w tej chwili dzwoń po karetkę- oznajmiłem
Tony tylko gapił się na Halile jakby zobaczył ducha i się niesamowicie trząsł .
-Tony słyszysz mnie -wydarłem się
Tony uciekł, nie wiedziałem że z niego aż taki tchórz
***Perspektywa Tonego***
Gapiłem się na Halile która opierała się o stół nieprzytomna. Zaniemówiłem tagrze jak Dylan poprosił mnie o zadzwonienie po karetkę ale tagrze przy tym stchórzyłem. Uciekłem do swojego pokoju i zamknąłem się na kluch. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem. Jak mogłem.
***Pomysły***
***Ocena***
***Liczba słów 252***
Rozdziały będą wrzucane 2 razy w tygodniu lub 3 razy, ale będę robiła długie. Mam nadzieję że będą się podobać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro