18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zobaczyłam małą dziewczynkę, biegnącą po polanie. To byłam ja tylko, że dużo młodsza. Miałam może z pięć-sześć lat. Dziewczynka spoglądała na te piękne widoki. Było dużo kwiatów. Chyba była to wiosna, gdyż wydawało się wszystko odradzać. Ja wszystko to obserwowałam z boku. Brunetka schyliła się by zebrać parę kwiatków.

Usłyszałam melodyjny kobiecy głos. Nie wiem dlaczego, ale gdy młodsza ja wstałam i zobaczyłam tą kobietę na ganku domu po środku polany, zawołałam:

- Mama!

Zaczęłam biec w jej stronę. Podświadomie wiedziałam, że to ona. Jej brązowe ciemne włosy opadały na jej ramiona falami. Nosiła sukienkę. Trochę podobną do tej co ja w tamtym momencie. Byłam bardzo do niej podobna.

- Zobacz zerwałam dla ciebie kwiatki - podałam jej mały bukiecik. Kobieta się uśmiechnęła.

- Jaki piękny. Bardzo się napracowałaś córuś - pogłaskała dziewczynkę po głowie. Wtedy młodsza ja spojrzałam na sztalugę, na której kobieta coś malowała. 

- Wow, ale ładny - obrazek przedstawiał polanę na, której się znajdowałyśmy. Moja mama miała mi  coś odpowiedzieć, ale wtedy spojrzała przerażonym spojrzeniem za mnie. Starsza ja, nie mogąca w ogóle się odezwać, spojrzałam za siebie. Koło drzewa nie opodal stał wysoki mężczyzna.

Był lekko opalony. Miał ciemną brodę w barwie swoich długich za ramię, ciemnych brązowych włosów. Był ubrany w garnitur.

Kobieta odsunęła małą dziewczynkę za siebie. Mężczyzna zaczął się zbliżać.

- Uciekaj! - zawołała moja mama. Dziewczynka wystraszona zaczęłam uciekać przez polanę. Usłyszałam strzały i...

Wtedy się obudziłam.

- Maise - spojrzałam na Tonego, który wstał w framudze drzwi.

- Tak, co jest? - spytałam ziewając.

- Ubieraj się i na śniadanie, dziewczynko. Zaraz wylatujemy - uśmiechnął się. Po chwili wyszedł, a ja jeszcze chwilę leżałam. Zaczęłam rozmyślać nad tym snem. Snem, który nawiedził mnie po raz kolejny. Co prawda pierwszy raz go miałam tutaj u moich braci, ale w sierocińcu co jakiś czas też mi się śnił. Nie do końca rozumiałam o co z nim chodziło. Było to dosyć ciekawe, bo mojej mamy nie znałam w tym wieku. Zginęła przy moim porodzie, więc ta scenka była jakaś chyba wymyślona. Czasami była z różnej perspektywy. Ze strony dziewczynki, z boku, a niekiedy nawet i z wizji mojej mamy.

Westchnęłam, postanawiając nie myśleć o tym. W końcu jechałam do Tajlandii.

******

Wyjrzałam za okno, a na sam widok, aż się uśmiechnęłam. Gdzie nie spojrzeć znajdowały się chmury, ale nie to było piękne, bo ja jak i cały samolot znajdowaliśmy się nad nimi. Chwilę się przyglądałam temu niecodziennemu widokowi, zanim ponownie rozsiadłam się w wygodnym fotelu. Gdzieś obok dobiegł mnie odgłos konsoli, którą uruchomili bliźniacy. Po chwili dołączył się do nich Dylan. Ze świadomością, że nasz lot będzie trwał z 17 godzin postanowiłam w kreatywny sposób go sobie rozpracować.

Przez pierwszą godzinę postanowiłam poczytać jakąś ciekawą książkę znalezioną w bibliotece Monetów. Najpewniej czytałabym dłużej, ale na wzgląd tego, że zabrałam ze sobą tylko jedną książkę, to musiałam poczekać z jakimkolwiek czytaniem do lądowania. W głowie sobie zapamiętałam by już poza samolotem wybrać się do jakiejś pobliskiej księgarni.

Po przeczytaniu tej powieści, zdecydowałam się coś poszkicować i pewnie robiłabym to dłużej, gdyby nie Dylan, który przerwał mi po około 40 minutach mojego szkicu:

- Powinnaś zjeść coś, dziewczynko - powiedział.

- Zaraz zjem - odpowiedziałam nawet na niego nie spoglądając. Mimo tego czułam na sobie spojrzenie starszego brata.

- No chodź... Wyjdź z tej swojej norki - dodał, a ja uniosłam lekko brew. Spojrzałam na swoje siedzenie przy oknie na którym siedziałam wtulona w poduszkę i kocyk. To właśnie je Dylan nazwał "norką".

- Dobra, już idę - jęknęłam wygrzebując się spod koca. Razem z najstarszym bratem w samolocie ruszyłam do reszty. Bliźniacy dalej grali, ale pomiędzy nimi leżały różne przekąski. Chłopaki zrobili mi miejsce, że na tej kanapie w kształcie litery L, siedziałam między Shanem, a Tonym. Dylan usiadł koło tego pierwszego bliźniaka.

To zmieniło cały mój plan podróży (planowałam jeszcze porysować, posiedzieć na telefonie i pospać. no wiem, ale plan), ale nie było mi zbytnio smutno z tego powodu. Gdy zjadłam najróżniejsze przekąski, czyli chipsy, popcorn, pizzę i trochę owoców, bracia pozwolili mi nawet zagrać w tę ich strzelankę. Przez to, że od dłuższego czasu przyglądałam się ich grze, tak wiedziałam jak mniej więcej grać. Prawie nawet ograłam Tonego z którym w pewnym momencie grałam, co wywołało zdziwienie wśród moich starszych braci jak i radochę. Usłyszałam, że będą mieli z kim grać w razie czego.

W pewnym momencie gdy przyglądałam się już grze, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam oparta o, któregoś z braci. Nawet nie wiedziałam szczerze o którego.

Po kilku godzinach snu, obudziłam się przytulona do Shane. On chyba tez wcześniej zasnął, ale obecnie przeglądał coś w telefonie. Oboje byliśmy przykryci jakimś dużym kocem.

- Jak się spało, dziewczynko? - spytał, a ja słysząc to przezwisko w ostatnich dniach już po raz któryś, postanowiłam je zignorować.

- Dobrze. Ile jeszcze do lądowania?

- Około 4-5 godzin - ziewnął - Możesz jeszcze pospać, w końcu jeszcze dzisiaj będzie pełno rozrywek.

- Fajnie. To dobranoc - szepnęłam.

- Dobranoc

Próbowałam ponowić zaśnięcie, jednak jak się już wcześniej domyślałam niezbyt mi to wyszło. Dlatego między innymi przez te najbliższe kilka godzin leżałam wtulona w Shane oglądającego jakieś shortsy na Youtube. Spędziliśmy tak dłuższy czas. Po dwóch godzinach, jednak zasnęłam i w zasadzie spałam tak do momentu gdy chłopaki mnie obudzili, bo lądowaliśmy.

Po wylądowaniu, mieliśmy planowo pojechać samochodem na drugi koniec wyspy, gdzie była nasza Willa. Podobno cała wyspa jest wykupiona przez nas, więc nie było tu nikogo, oprócz nas i personelu. Widoki podziwiane z auta były przepiękne. Pełno palm, piasku i morza. Pierwszy raz widziałam takie widoki.

Gdy dojechaliśmy do Willi, okazało się, że musieliśmy sobie wybrać pokój, bo chłopaki też tu jeszcze nigdy nie byli. Oczywiście jak się każdy mógł domyślać oznaczało to wojnę.

- Ja zajmuję największy pokój - wrzasnął Shane.

- A ja z największym tarasem - ryknął Tony.

- Ja jestem najstarszy, więc ja pierwszy wybieram - żachnął się Dylan.

- Gówno nas akurat obchodzi twój wiek, papciu Dylanie - warknął Shane.

- Dosłownie - dodał Tony.

- Żebym ja nie musiał was zaraz skrócić, maluszki - odpowiedział Dylan, a ja już się spodziewając tego, że chłopaki zaraz się pozabijają, weszłam po wysokich schodach na piętro. Przejście mi ich zajęło około minuty. Gdy znalazłam się na górze, zobaczyłam, że bracia wciąż się kłócili. Westchnęłam, po czym gwizdnęłam głośno. Cała trójka na mnie spojrzała, a ja wtedy zawołałam:

- A ja zajmuję najfajniejszy pokój, bo będę pierwsza od was, dekle!!

Pobiegłam do korytarza i widząc, że mam z jakieś półtorej minuty, zaglądałam szybko do każdego możliwego pokoju, by obczaić ten najlepszy. Po chwili dołączyli do mnie bracia. Na końcu korytarza spośród dwudziestu pokoju, znalazłam idealny.

- Ja zajmuję ten - zawołałam. Trzej bracia zajrzeli do pomieszczenia wybranego przeze mnie. Było spore. Trochę większe od tego co miałam w Pensylwanii. Miałam spore dwuosobowe łóżko, podobne do tego co miałam u siebie. Biurko i szafka nocna. Duża garderoba i łazienka z prysznicem i wanną. Jednak to nie te rzeczy sprawiły, że wybrałam ten pokój. Miał on narożny duży taras w dodatku z wejściem na pół dach, co bardzo mi pasowało.

- Kurde. Zajęłaś najlepsze - jęknął Shane.

- Bo się nie kłóciłam jak wy, tylko byłam pierwsza na górze - zaśmiałam się.

- Dobra, dobra. Po prostu daliśmy ci fory - żachnął się Dylan.

- Aha. Jeszcze uważajcie, bo wam uwierzę - parsknęłam śmiechem kładąc się na łóżku.

- To ja wezmę z ciebie przykład i zajmę drugie najlepsze - powiedziała Tony i pobiegł w korytarz. Za nim pobiegła reszta braci, przekrzykując się dalej. Zaśmiałam się z ich zachowania po czym odetchnęłam świeżym powietrzem, które było znacznie inne od tego w Ameryce. Czuć było w nich klimat wakacji. Właśnie wtedy poczułam, że te wakacje zapowiadają się genialnie.


___________________________________________

Witajcie!

Dużo osób prosiło o nowy rozdział, dlatego jest! Kolejny spróbuje wsadzić w najbliższym czasie, chociaż wiadomo jak to ze mną. Jako mały spoiler mogę powiedzieć, że w najbliższym rozdziale pojawi się Maya, Monty i może Cam. Chciałabym byście napisali w komentarzu co obstawiacie, że może się wydarzyć. Osoby, które trafią najbliżej, zostaną oznaczone w najbliższym rozdziale.

Miłego dnia/popołudnia/nocy

opętana_przez_książki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro