Coś jest nie tak....

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-,, Hej Parabatai, co słychać? Nigdy nie dzwonisz do mnie tak wcześnie rano - czy z Magnusem wszystko w porządku? A może to Daniel?"

-„Jace, zwolnij człowieku. Wszystko w porządku. Czy mógłbyś przyjść na śniadanie przed 06:00? I czy mógłbyś sprawdzić, czy Izzy już się obudziła? W takim razie do zobaczenia później, Parabatai?"

- ,,Jasne, oczywiście "

- ,,Magnus potrzebuje odpoczynku, więc robię śniadanie - jajka i bekon."

- ,,Czy on jest chory czy coś? To trochę dziwne, prawda? Nie może się wyleczyć czy...?"

- ,,Na anioła, Jace! Po prostu sprawdź, co z Izzy, proszę, a potem napisz do mnie, żebym do niej zadzwonił. Dzięki!"

Alec rozłączył się z irytacją. Ogarnęło w nim słodkie uczucie zachwytu, kiedy zdał sobie sprawę, że Daniel ma rodzeństwo. Jego telefon brzęczał z miejsca, w którym stał na stole w jadalni. Alec podniósł słuchawkę, żeby przeczytać wiadomość od Jace'a - „Ona wstała. I jest bardzo ciekawa tak samo jak ja co chcesz nam powiedzieć"

Chichocząc do siebie, Alec odpowiedział z uniesionym kciukiem emoji, po czym zadzwonił do swojej siostry, spoglądając na zegar ścienny, który wskazywał, że jest tuż przed piątą rano. Nie mógł zasnąć po tym, jak pomógł swojemu śpiącemu ciężarnemu narzeczonemu położyć się do łóżka.

- ,,Cześć, starszy bracie? O co chodzi z tą wielką wiadomością, co? A czy możesz zrobić kilka naleśników, por favor? Z bananami, jeśli jakieś masz?"

- ,,Dobra Izzy, tylko dla ciebie i tylko dzisiaj, mogę to zrobić. Będziesz musiał poczekać, aż ty i Jace przyjedziecie tutaj i dołączycie do nas, zanim podzielimy się z wami wiadomościami."

- ,,W porządku bracie, do zobaczenia za godzinę."

- ,,No dobrze, Izzy, do zobaczenia wkrótce."

- ,,Do zobaczenia, Alec."

Isabelle rozłączyła się z bratem i rzuciła telefon komórkowy na łóżko, gdzie raz podskoczył, a następnie wylądował na jej puszystej kołdrze. Podeszła do swojej garderoby i radośnie zaczęła składać strój na cały dzień.

Znajome pukanie do drzwi sprawiło, że z zaciekawieniem przechyliła głowę. Clary, tak wcześnie?

-"Wejdź!"

Clary weszła z falą wilgotnych czerwonych warkoczy i oślepiającym, zębowym uśmiechem, kierując się prosto do Isabelle - obejmując ją w uścisku z zaskoczenia, spryskując jej policzki kroplami wody obładowanymi zapachem szamponu.

-"Whoa! Co w ciebie wstąpiło -!"

-,, Oświadczył mi się!!"-Clary krzyknęła, machając lewą ręką do Isabelle.

Pojedynczy owalny kamień lśnił w świetle rzucanym przez stojącą lampę między jej szafą a pełnowymiarowym lustrem. Wzrok Isabelle przykuł stylizowany symbol H trzymający perydot w środku białej złotej opaski - insygnia rodziny Herondale.

-"O mój Boże!!"

Podwójne piski dobiegały z sypialni Isabelle, gdy Jace zbliżył się do niej z korytarza na piętrze mieszkalnym Instytutu. Dotarł do drzwi i zobaczył swoją przybraną siostrę i nową narzeczoną, oboje owinięci wokół siebie w ciasnych uściskach.

Żadne słowa nie były wystarczające, by opisać ciepło i zadowolenie rozkwitające w duszy Jace'a w tym momencie.

- ,,Ehem. Przepraszam, że przeszkadzam?"- Jace mruknął nieśmiało, rumieniec skradał się po jego szyi na widok czystej radości, którą obdarzała go Isabelle. Clary ocierała szczęśliwe łzy z policzków, ale mimo to uśmiechała się do niego słodko.

- ,,Zrobiłeś to, brachu! Gratulacje! Aw, Magnus i Alec będą bardzo zadowoleni"-Isabelle tryskała podekscytowana, rzucając się w stronę Jace'a i przytulając go mocno, zasługując na miły uścisk i braterski pocałunek w czoło.

Jace nie mógł przestać wpatrywać się w cudowne, lśniące piwne oczy Clary, jej długie rzęsy wilgotne od łez, jej uśmiechniętą twarz pozbawioną jakiegokolwiek makijażu - jeśli właśnie z tym musiał się budzić każdego ranka do końca to naprawdę miał szczęście, chwała Aniołom.

- ,,Cóż, lepiej pójdę na śniadanie, idziecie?"- zapytała Clary, przyjmując słodki pocałunek w czoło od narzeczonego, a jego ramiona przyciągały ją do swojej szerokiej piersi.

- ,,Alec zaprosił nas na śniadanie na strychu, powiedział, że ma jakieś wieści do przekazania mnie i Izzy. Do zobaczenia później o 08:00?"-Jace przypomniał jej, poruszając brwiami - znak rozpoznawczy brwi rodzeństwa Lightwoodów - sprawiając, że chichotała czarująco.

- ,,W takim razie do zobaczenia później, ty też, Izzy!"-Machając lewą ręką odzianą teraz w pierścionek zaręczynowy, Clary odepchnęła się od klatki piersiowej narzeczonego - ściskając jego nieruchome dłonie - a potem zostawiła rodzeństwo samym sobie.

Isabelle szybko klepnęła Jace'a w ramię.

-„Oww! Co do cholery!"

- ,,To dlatego, że mi o tym nie powiedziałeś! A ten pierścionek jest taki wspaniały! Zrobiłeś to w Idrisie, prawda? Inkwizytor Herondale wiedział o tym zanim ja...!"

- ,,To moja babcia, najpierw musiałem poprosić ją o pozwolenie! Jeśli poczujesz się lepiej, jako pierwsza dowiesz się o tym w Instytucie. Nawet Alec jeszcze tego nie wie."

Isabelle odwróciła się do swojej garderoby, potrząsając włosami, mrugając bezczelnie do Jace'a, obaj wymieniając złośliwe uśmieszki.

- ,,A teraz wyjdź, abym mogła ubrać i wyglądać dobrze przed moim przystojnym przyszłym szwagrem. Spotkamy się przy głównym wejściu za pół godziny?"- Zaczęła wiązać włosy z tyłu, żeby zabrać się za makijaż.

- ,,Tak, wystarczy. Najpierw ogrzeję biuro Aleca. Tej jesieni pogoda szybko się zmienia."- Jace pochylił brodę i zostawił ją, by mogła się dalej upiększać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Trzy pary różnokolorowych oczu - ciemnobrązowych, ciemnozłotych i dwukolorowych - wpatrywały się ze zdumieniem w prawdziwą ucztę złożoną na stole jadalnym na strychu. Zegar ścienny wskazywał godzinę tuż po szóstej rano.

Dwa talerze z wysokimi stosami naleśników bananowych z wyciśniętą butelką syropu klonowego u boku, trzy duże talerze smażonych jajek we wszystkich odmianach - jajecznica, omlety pachnące serem (Magnus ledwo powstrzymał się przed wskoczeniem na nie) i cztery półki chrupiącego bekonu, których zapach unosił się kusząco.

Dzbanki soku pomarańczowego i jabłkowego wraz z karafką mocnej kawy i czajniczkiem z zaparzonym English Breakfast - wszystko po obu stronach stołu - wciśnięte między talerze pokrojonych w plasterki grejpfrutów i miseczki jogurtu obficie posypane jagodami i malinami, oraz kubki i szklanki o różnych kształtach i rozmiarach.

U szczytu stołu siedział kucharz uczty - jego błyszczące, orzechowe oczy utkwione były w przystojnych rysach narzeczonego, błogi uśmiech okrywał jego własny - z rękami złożonymi raczej sztywno przed sobą.

-„Cóż, nie tylko siedzieć i gapić się na wszystko, zacznijmy jeść, dobrze? Musicie być z powrotem w Instytucie przed 08:00," -przypomniał Alec swojemu rodzeństwu, w końcu odrywając wzrok od Magnusa i podając mu omlet ociekający mozzarellą, wychwycony tęsknotą spojrzenia, które jego narzeczony wcześniej rzucał na niego.

- ,,Dziękuję, kochanie, to jest najbardziej przemyślane z twojej strony"- trysnął Magnus, a jego kocie oczy błyszczały na jego uśmiechniętej twarzy, gdy przyjmował oferowane jedzenie z wdzięcznym pociągnięciem.

-„Wszystko dla ciebie, kochanie" - była natychmiastowa odpowiedź, kiedy Alec nalał Magnusowi kubek parującej herbaty, mrugając do niego konspiracyjnie.

- ,,Nie masz kawy, Magnus?"- Jace zastanawiał się na głos, nalewając trzy kubki pełne napoju, a jego wolna ręka zatrzymała się nad czwartym, jeszcze pustym.

Isabelle podniosła głowę znad nalewania szklanek z mieszanym sokiem, w chwili gdy jej brat i jego narzeczony wymienili pełne miłości, znaczące spojrzenia. Następnie Alec potrząsnął głową, a na jego ustach pojawił się senny uśmieszek, nawet gdy rumieniec wkradł się szybko po wyrzeźbionych kościach policzkowych Magnusa, ku zdziwieniu Jace'a i Isabelle.

- ,,Żadnej kawy - ani alkoholu - dla Magnusa, przez kilka następnych miesięcy" - oznajmił z dumą Alec, a jego oczy spoczęły na najbystrzejszym z rodzeństwa Lightwoodów - którego i tak wielkie oczy urosły, gdy zrozumiał.

-"Dios mio! Mówisz - Magnus! Czy on próbuje nam powiedzieć!" -Isabelle wprawiała się w oszołomienie, a Alec uśmiechał się do niej szaleńczo, podczas gdy Jace spojrzał zdziwiony na jedno z rodzeństwa, a potem drugie.

Magnus postanowił zlitować się nad swoją biedną, jąkającą się przyszłą szwagierką i delikatnie odchrząknął. Trzy pary spojrzeń skierowały się w jego stronę.

- ,,Późnym wieczorem zemdlałem, a Alec wezwał Catarinę, by mnie zbadała, i... "- Magnus przerwał z nagłym, cichym westchnieniem, a ręka opadła mu do brzucha.

-"Kochanie?!" -Alec wyskoczył ze swojego siedzenia, podskakując do miejsca, gdzie teraz blady Magnus siedział zgarbiony, a delikatne drżenie potrząsało jego gibką sylwetką. -"Co to jest - czy to nasze dziecko?"

-„ Kochanie ?!"- Po gorączkowych słowach Aleca pojawiły się podwójne okrzyki.

-,, Aleksandrze, ja... Martwię się o nasze dziecko" - wyznał chrapliwie Magnus, chowając twarz w obojczyku Aleca, a jego łzy płynęły po nim, gdy wysoki Nocny Łowca mocno otulił go silnymi ramionami dla wygody.

- ,,Hej, hej, kochanie, proszę, nie denerwuj się zbytnio, pamiętasz, co Cat powiedziała nam zeszłej nocy, hm? Poprosimy Izzy o wykonanie tego USG później, dobrze?"

Alec machał niewyraźnie w dół do kolan Magnusa, jego oczy szaleńczo rozglądały się, szukając jakiegokolwiek krwawienia, i był zadowolony z gwałtownego potrząśnięcia głową Magnusa.

Zarówno Jace, jak i Isabelle przez cały czas wymieniali na siebie niedowierzające spojrzenia. Teraz Alec spojrzał na swoje rodzeństwo, z małym uśmiechem na ustach.

- ,,Cat znalazła nasze dziecko ukrywające się w brzuchu Magnusa - wciąż małe, jak sądzę, tylko sześć tygodni - ale upadł ciężko na plecy, kiedy zemdlał"

Isabelle zaczęła kiwać głową w połowie zdania swojego brata. Wypiła duży łyk soku pomarańczowego, po czym zdecydowanie wstała.

- ,,W tej chwili wrócę do Instytutu, używając mojej runy Szybkości. Jace, zadzwoń do Clary i powiedz jej, żeby spotkała się ze mną w ambulatorium i przygotowała aparat ultradźwiękowy, a potem będę mogła wrócić z nim tutaj, używając urządzenia Clary. Runy portalu. "

Jace skinął głową, jego komórka już wyciągnęła się z kieszeni i dzwoniła do Clary z szybkiego wybierania. Alec przytulił niespokojnego Magnusa, obie splecione dłonie przyciśnięte do brzucha ciężarnej Czarnoksiężnika, oboje rodzice w milczeniu modląc się za nienarodzone dziecko.

Gdy Jace skinął głową po rozmowie ze swoją narzeczoną, Isabelle wystartowała w biegu, a główne drzwi strychu otworzyły się szeroko z trzaskiem palców Magnusa, właśnie wtedy, gdy miała je otworzyć. Po prostu wyleciała na korytarz, jej platformy trzaskały szaleńczo, gdy drzwi zatrzasnęły się za nią.

Jace wyciągnął szklankę soku jabłkowego w kierunku Magnusa, z wyrazem niepokoju.

-„Magnus, najpierw napij się czegoś, co może pomóc uzyskać lepsze efekty wizualne w badaniu ultrasonograficznym. To właśnie czytałem w tych czasopismach i książkach ostatnim razem - kobiety w ciąży zawsze muszą pić więcej płynów przed USG, aby uzyskać możliwie najczystsze skany" - ujawnił Jace, posyłając Magnusowi lekki uśmiech.

Jego Parabatai posłał mu wdzięczne spojrzenie, gdy Magnus szepnął podziękowania dla Jace'a, przyjmując zimny napój drobno drżącymi palcami, a następnie połykając go kilkoma łykami.

- ,,Gratulacje, bracia" - mruknął Jace, a jego oczy błyszczały ze zdumienia. - ,,Daniel ma rodzeństwo, co?"

Alec i Jace skrzyżowali spojrzenia i uśmiechnęli się do siebie świadomie. Więź między rodzeństwem była już czymś tak wyjątkowym; więź Parabatai, taka jak ich, a nawet bardziej.

- ,,A skoro o tym mowa, pozwólcie, że sprawdzę z małym facetem, upewnię się, że naprawdę śpi, nie obudził się i próbuje wydostać się z łóżeczka"- zażartował Jace, próbując rozjaśnić napiętą atmosferę. Mówiąc to, zaczął ładować talerz z całym bekonem z całej półki, kilkoma naleśnikami i kilkoma słonecznymi jajkami, chwytając swój kubek kawy, poruszając się po stole w jadalni.

Zarówno Alec, jak i Magnus skinęli głowami na zgodę, a Jace odszedł w kierunku pokoju dziecinnego, cicho prześlizgując się przez uchylone przesuwane drzwi. Następnie usadowił się wygodnie na sofie, zanim zaczął delektować się śniadaniem, a jego oczy wpatrywały się z uwielbieniem w drzemiącego chrześniaka.

Alec czule pokręcił głową, a Magnus uśmiechnął się rozbawiony entuzjastycznym sposobem, w jaki Jace jadł swój posiłek. Nic i nikt nie stanął na drodze między głodnym Jace'em Herondale a jego jedzeniem.

- ,,Chcesz trochę swojego omletu, kochanie? Ostatnio nie jadłeś porządnych posiłków, prawda" - zauważył Alec, z tonem wyrzutów sumienia słyszalnym w uszach Magnusa. -„Zaniedbałem cię, kochanie, a wszystko to, gdy byłeś w ciąży, potrzebowałeś więcej opieki..."

- ,,Aleksandrze" - sapnął Magnus, unosząc prawy palec wskazujący i przyciskając go do rozchylonych ust Aleca. - ,,Proszę, przestań się obwiniać, kochanie. Nigdy mnie nie zaniedbałeś; byłeś zbyt zajęty byciem najlepszym dyrektorem Instytutu w królestwie Cienia, to wszystko" - pochwalił go Magnus, rzucając mu dumny uśmiech.

W tym momencie złoty portal pojawił się tuż przed głównymi drzwiami strychu i z przytłumionym łoskotem Isabelle wyszła z niego do tyłu, ciągnąc aparat USG i kierując się do kanapy w salonie.

- ,,Clary przesyła gratulacje; mam nadzieję, że to w porządku, że jej powiedziałam. Musiałam wyjaśnić, dlaczego, żeby się nie martwiła" - powiedziała trochę nieśmiało Isabelle. -„Jest bardzo szczęśliwa i mówi, że modli się za wasze dziecko".

Alec pomógł Magnusowi wstać i zaczęli podchodzić do wybranej kanapy, kiedy Magnus ponownie chwycił się swojego dolnego brzucha, stękając cicho z bólu.

- ,,Alec" - sapnął, kropelki potu spływały po jego skroniach, a jego twarz przybrała niepokojący odcień bieli. -„Coś jest -"

Isabelle ledwo mogła stłumić krzyk bulgoczący jej w gardle, gdy jej brat prawie nie złapał spadającego narzeczonego, którego oczy wykrzywiły się podczas omdlenia. Alec przytulił swojego nieprzytomnego narzeczonego blisko piersi, opadając na jedno zgięte kolano, aby lepiej podtrzymać jego bezwładną sylwetkę.

-"Alec ??" Jace podbiegł do nich, pospiesznie kładąc swój talerz na stoliku do kawy z głośnym brzękiem. - ,,Co... och, Magnus!''

Para Parabatais położyła Magnusa na kanapie, gdy Isabelle podłączyła aparat ultradźwiękowy i zaczęła szybko podgrzewać żel w swoich dłoniach. Alec rozwiązał szatę Magnusa, odsłaniając jego wyrzeźbiony tors i delikatnie ściągnął bokserki swojego narzeczonego nieco dalej w dół bioder, tak aby umożliwić sondzie ultradźwiękowej dostęp do jego dolnej części brzucha. W pobliżu jego lewego biodra uformował się duży liniowy siniak, przez co wszyscy trzej gapie wzdychali z niepokoju.

Tuż przed tym, jak Isabelle mogła rozpocząć badanie, chwiejny Alec pochylił się i złożył długotrwały pocałunek na delikatnym siniaku Magnusa - wywołując nagłe łzy w oczach jego rodzeństwa - a potem pogłaskał ten obszar raz, z taką czystą miłością w swoich gestach, pomyślał Jace, jego własne serce pękłoby od ukłucia emocji, które nawiedziły go, będąc świadkiem tak intymnej chwili.

Isabelle nagle pociągnęła nosem, otrzepując łzy, gdy obaj bracia spojrzeli na nią. Z determinacją skinęła głową, równomiernie i delikatnie przycisnęła sondę do skóry brzucha Magnusa, miejsca dłoni pod jego pępkiem.

Na ekranie wyświetlany był cudowny obraz rozwijającego się płodu. Jace musiał otoczyć wspierającym ramieniem Aleca, który prawie upadł z czystej ulgi, a łzy spływały mu po policzkach. Sam Jace starał się kontrolować własne emocje. To było dziecko jego Parabatai, bezpiecznie wtulone w miłość jego życia. Mógł sobie wyobrazić, że jest taki jak Alec, gdyby to Clary leżała tam, słaba i blada po trudnej ciąży.

- ,,Rozgarnięty dzieciak z wielką głową" - zaczęła Isabelle, opowiadając o swoich odkryciach ściszonym, drżącym szeptem.- „Bardzo prosty kręgosłup - oczywiście z idealną postawą Magnusa. Ładna długość wszystkich rąk i nóg - cóż, tatuś jest taki wysoki, to naprawdę nie jest zaskakujące. Worek jest nienaruszony i ma dobry poziom płynu. Pępowina jest dobrze przymocowana do wewnętrzna wyściółka ściany brzucha Magnusa - o, tam! Widzisz? "

Isabelle wskazała lekko trzęsącym się palcem na ekran, gdzie część wewnętrznej ściany brzucha Magnusa, bardzo blisko pępowiny dziecka, zaczęła się rozrywać na małe kawałki. To było tuż pod obszarem, w którym były siniaki.

-„To właśnie powoduje skurcze," szepnęła Isabelle, drukując serię zdjęć i podając chusteczki Alecowi, który delikatnie zmył żel z brzucha Magnusa. - ,,Musiał mocno uderzyć swoje ciało, żeby to spowodować?"- rozmyślała głośno, wyłączając maszynę.

- ,,Przy przewijaku, może upadł na bok i uderzył się w brzuch, po tym jak uderzył w niego głową tak mocno, że prawie straciłem rozum, nie widziałem" - Alec urwał w lawinie udręczonego szlochu , chowając twarz w odsłoniętej piersi Magnusa. Jego ciężarny narzeczony został ranny, a teraz ich niespodziewane cudowne dziecko było w niebezpieczeństwie. I to wszystko była jego wina.

- ,,Izzy, masz jeszcze trochę tego zastrzyku, który dałaś Alecowi ostatnim razem, prawda? Powiedz mi, gdzie go trzymałaś, pójdę po to dla ciebie. Zostań tutaj, na wszelki wypadek"- powiedział Jace zdecydowanie, jego oczy błyszczały empatią dla jego Parabatai i rannego narzeczonego.

-„Jest w apteczce szpitala. Piszę ci teraz jej nazwę," odpowiedziała Isabelle, chwytając komórkę.

Z szybkim skinieniem głowy Jace skoczył do głównych drzwi strychu, otworzył je, a następnie wypadł najszybciej, jak mógł, aktywując runę Szybkości po drodze. Teraz mogli tylko czekać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- ,,Dziękuję wam obojgu" - tryskał Magnus, ściskając dłonie obojga swojego przyszłego teściowego, który skinął głową i uśmiechnął się do niego słodko. Alec patrzył pobłażliwie, jak niósł już rozbudzonego Daniela, którego złote spojrzenie było skupione na jego tacie.

Leżał w łóżku, skulony na górze poduszek i praktycznie owinięty kołdrą. Pulsujący ból brzucha ustąpił. Miejsce wstrzyknięcia w pobliżu siniaka przypominało teraz ugryzienie wściekłej mrówki.

Niewielka cena za pocieszającą świadomość, że ich dziecko jest teraz całe i zdrowe.

Powtórne badanie ultrasonograficzne wykonane około pół godziny po podaniu zastrzyku wykazało, że rozdarcie ściany brzucha Magnusa całkowicie ustało. Dziecko leżało w swoim ochronnym worku, serce biło mu mocno jak zawsze, bez żadnych złych skutków. Na szczęście nie było epizodów krwawienia; wydawało się, że interweniowali w samą porę.

Isabelle doszła do wniosku, że zaklęcia omdlenia Magnusa były prawdopodobnie spowodowane wahaniami jego ciśnienia krwi - zjawisko, na które cierpiały niektóre ciężarne kobiety, gdy nagle wstawały z pozycji siedzącej lub leżącej. Poradziła Magnusowi, aby przez następny miesiąc powoli wykonywał swoje ruchy; badała go co tydzień i zasugerowała, żeby poprosił Catarinę o czytanie jej może dwa razy w miesiącu, na co oboje rodzice chętnie się zgodzili.

- ,,Cóż, dzięki Razielowi, to już koniec" - oświadczył Jace wesoło. - ,,Teraz czas na bardziej radosne wieści" - powiedział, po czym mrugnął konspiracyjnie do szeroko uśmiechniętej Isabelle.

Czekał, patrząc na niego wszystkie oczy, nawet małego Daniela, zanim wziął głęboki oddech ...

-"Clary i ja jesteśmy zaręczeni!" - oznajmił wesoło.

Krąg szczęśliwych głosów rozbrzmiał w gratulacjach, a Alec poklepał go po plecach, a Magnus mocno ścisnął jego dłoń, jego pomarszczone oczy błyszczały radością, a Isabelle chichotała radośnie

-„Najpierw pokazała mi pierścień; wiedziałam od 5 rano!"

To oczywiście, jak można było przewidzieć, wywołało irytację Aleca -

-,, I śmiesz nazywać się moim Parabatai!"

Magnus położył się z powrotem na swoim stosie puszystych poduszek, patrząc, jak trójka rodzeństwa Lightwoodów dobrodusznie kłóci się, podczas gdy zaciekawiony i radosny Daniel patrzył na nich z ramion tatusia.

Gdyby bycie rodzeństwem w tej rodzinie było takie, Magnus nie chciałby tego w żaden inny sposób.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro