Rozdział 27. Jej prawda.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ku pokrzepieniu serc 🍓💚🖤

Wasza

Justinemariem



„Dracon Lucjusz Malfoy jest oskarżony o współudział w serii morderstw."

To nieprawda.

Tysiące myśli przelatywało przez jej głowę, ale pomimo ogromnego wysiłku, nie mogła się na nich skupić. Próbowała je rozdzielić, skatalogować i przepuścić przez filtr, aby zostało z tej całej skłębionej masy tylko to, z czym będzie w stanie sobie poradzić.

„Dracon Lucjusz Malfoy jest oskarżony o współudział w serii morderstw."

To niemożliwe.

Nie chciała przyjąć do wiadomości prawdy, która uderzała w nią z ogromną siłą, bo nie wierzyła w to wszystko, co rozegrało się przed jej oczami. Zamykała swój umysł, odgradzając od siebie to, co złe, aby nie pozwolić sobie na załamanie.

Hermiono, kolejny raz musisz stanąć na wysokości zadania, zapomnieć o sobie i walczyć o kogoś, kogo kochasz całym sercem. Dasz radę, ja w Ciebie wierzę.

Siedziała zgarbiona na wąskim łóżku w namiocie Olivera i usiłowała doprowadzić się do porządku, mając na uwadze to, że czeka ją walka z czasem, uprzedzeniami oraz przyjaciółmi. Przyciskała mocno dłonie do skroni, próbując w ten sposób złagodzić rosnące z każdą chwilą, bolesne pulsowanie w głowie.

„Dracon Lucjusz Malfoy jest oskarżony o współudział w serii morderstw"

Nie, po prostu, nie.

Ale w jej głowie wybrzmiewało wciąż zdanie wypowiedziane cierpkim tonem przez Harry'ego. Zdanie, które boleśnie wryło się w jej rzeczywistość, pozostawiając w niej ciemne, złowieszcze ślady, których nie mogła się pozbyć.

Nie wierzyła w jego treść.

Wierzyła w Dracona.

Całym, gryfońskim, przepełnionym miłością sercem.

Potrzebowała więcej szczegółowych informacji, dzięki którym mogłaby odeprzeć ten niespodziewany atak.

Musiała, jak najszybciej wziąć się w garść, aby uruchomić myślenie i zebrać w sobie wszystkie siły, bo tylko tak mogła pomóc Draconowi.

W momencie jego zatrzymania patrzyła bezradnie, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, zakleszczona w silnych ramionach Wooda, próbowała nakłonić naglącym spojrzeniem Harry'ego albo Rona, aby na chwilę się zatrzymali, wyjaśnili jej cokolwiek. Oni jednak celowo ignorowali ją, odwracając się do niej plecami, uciekali wzrokiem, sami zdziwieni i oszołomieni tym, co zrobiła.

Chciała krzyczeć, ale nie potrafiła ocenić, czy takim zachowaniem, nie pogorszy i tak kiepskiej sytuacji, w jakiej znalazł się Draco.

I był jeszcze Ron. Ron, którego nigdy nie chciała celowo zranić, ale biorąc pod uwagę wszystko, co się wydarzyło, nie miała innego wyjścia. Wiedziała, że czeka ich ciężka rozmowa, na którą nie była gotowa, ale podświadomie czuła, iż ta gotowość nigdy się w jej sercu nie pojawi. Będzie musiała zmierzyć z tym, że zada mu bezpośredni ból, zniszczy go, chociaż nie miała tego w planach.

Otoczona przytłaczającymi wyrzutami sumienia i ciężarem bolesnych wspomnień, chciała jedynie schować się w ciemną dziurę i rozpłakać. Płacz pomógłby jej uporać się z tym całym nieszczęściem, ale nie mogła się do niego zmusić.

Adrenalina wciąż krążyła w jej ciele, nie pozwalając na poddanie tej walki, która dopiero się rozpoczęła.

Kręciło jej się w głowie na samo wyobrażenie miejsca, do którego mieli zabrać Dracona. Błagała, żeby odnalazł w sobie siłę i to wytrzymał.

Pocieszała ją myśl, że wśród obcych ludzi znaleźli się tacy, którzy pomimo uprzedzeń, stanęli po jego stronie, tym samym podnosząc ją na duchu. Nieoczekiwanie odnalazła sprzymierzeńca w pani Hithrope, która tuż po aportacji brygady, postanowiła wystosować oficjalne pismo ze skargą na tak drastyczne środki zastosowane wobec jej pracownika.

Nie była w tym sama.

Najgorsze burze można przetrwać, gdy czuje się ciepłą obecność ludzi, którzy wspomagają swoją obecnością, dobrym słowem i wiarą.

Bo wiara czyni cuda.

Draco był sam, a to bolało ją najbardziej i sprawiało, że nie mogła swobodnie oddychać.

Miała wrażenie, że z chwilą, gdy zniknął, coś w niej się zatrzymało i nie mogło ruszyć dalej.

Niebo spowijały ciemne, gęste chmury, niosące ze sobą zimny deszcz.

Jej świat ponownie się pogubił, a ona razem z nim, chociaż myślała, że po wojnie będzie bezpieczna i spokojna.

Będzie wiodła spokojne, normalne życie u boku człowieka, któremu ufała.

Ale odważyła się zatrzymać, rozejrzeć na boki i dostrzec kogoś, kto sprawił, że poczuła coś innego, lepszego, prawdziwszego.

Poczuła Miłość i jej nie mogła zignorować.

Miłość, która była potęgą.

To była jej prawda, w której postanowiła trwać.

Pozwoliła, żeby Oliver odprowadził ją do swojego namiotu i zaopiekował się nią, bo sama nie byłaby w stanie tego zrobić.

Gdy szła powoli, wtulona w jego ciepłe ramię, słyszała złe słowa wypowiadane przez obcych ludzi, oceniających jej dziwaczną reakcję na pojmanie byłego śmierciożercy. Powtarzali, że kto jak kto, ale ktoś taki, jak on, nie byłby w stanie się zmienić, a już na pewno nie na lepsze. Bolało ją to, że tak szybko zapomnieli o tym, jak ciężko pracował razem z nimi przy budowie platformy, w pełni zaangażowany w proces jej tworzenia.

W ich oczach jego przeszłość miała kłaść się cieniem na jego teraźniejszość, a również przyszłość. A on nie miał szans na poprawę swojego wizerunku, bo na zawsze miał być tym złym.

Hermiona nie mogła pojąć, jak niewiele potrzeba, żeby zatracono wiarę w drugiego człowieka. Ze złamanym sercem zniknęła w cichym azylu, jakim był dla niej namiot Olivera.

– Dlaczego mnie powstrzymałeś? – zapytała, a jej głos wybrzmiał głucho w tej niewielkiej przestrzeni. – Mogłabym ich zatrzymać, wyjaśnić od razu, że Draco jest niewinny, o cokolwiek zostanie oskarżony.

– Musiałem, nie miałem wyjścia – odpowiedział Wood, podchodząc do stołu, gdzie stała karafka z wodą i szklanki. – Trafili cię oszałamiaczem, a mogli zastosować bardziej drastyczne środki. Chwycił szkło i drżącymi dłońmi, wciąż buzującymi od kłębiących się w nim emocji, nalał trochę płynu, rozlewając część na blat. Z roztargnieniem wyciągnął różdżkę, aby zaklęciem zlikwidować mokrą plamę.

– W zasadzie powinienem dać ci coś mocniejszego, ale sam nie piję alkoholu i go po prostu nie mam – stwierdził cierpko, podając jej szklankę.

Przyglądał się jej, gdy chwyciła wodę i wypiła ją na raz. Wyglądała, jakby nieszczęście, które spotkało Dracona, dotknęło ją w równym stopniu, przygniatając do ziemi.

– Wcale ci się nie dziwię. Jesteś sportowcem i musisz o siebie dbać – odpowiedziała cicho, zsuwając z ramion koc, gdy zrobiło jej się cieplej.

Prowadzili rozmowę tak, jakby przed chwilą nie byli świadkami drastycznych, niewytłumaczalnych scen. Unikali tematu najważniejszego, ponieważ nie wiedzieli, co powinni teraz zrobić.

Hermiona otumaniona własnym strachem, który rozpanoszył się w jej głowie, patrząc na Olivera, błagała go w milczeniu o radę i pomoc w wykonaniu pierwszego kroku w tej okrutnej rzeczywistości, jaką zastali w Dover.

– Pomóż mi uporządkować fakty – zaczęła, wstając raptownie z łóżka. – Muszę zrozumieć, co tu się wydarzyło. Potrzebuję planu działania. Nie mam pojęcia, dlaczego go zatrzymali, ale byliśmy praktycznie cały czas razem i zamierzam im to udowodnić. Dlaczego oskarżają go o tak potworne zbrodnie. Nie rozumiem, na czym miałby polegać jego współudział.

– Pomogę – odpowiedział zmordowanym głosem.

Hermiona spojrzała na niego ze wzruszeniem, pomieszanym z wyrzutami sumienia, bo dopiero teraz uświadomiła sobie, że Oliver również brał udział w akcji ratunkowej, a zmęczenie odcisnęło się na jego zwykle radosnej twarzy.

– On jest niewinny – stwierdziła głośno, odnajdując siłę w szczerym spojrzeniu podkrążonych oczu swojego towarzysza.

– Jest niewinny – powtórzył mężczyzna jak echo, a siła tego stwierdzenia dodała im obojgu potrzebnej otuchy w tej nierównej walce o sprawiedliwość.

– Hermiono – zaczął poważnym tonem. – Zapytam o to tylko raz. Czy mu wierzysz?

– Wierzę – odpowiedziała szybko i pewnie.

– Jesteś w nim zakochana, a twój osąd może być zaburzony.

– O czym ty mówisz?

– Chodzi o Dracona Malfoya. Rozmawiamy o tym paskudnym, egoistycznym dupku, który wiele razy pokazywał, jak zepsutym i złym czarodziejem był przez większość swojego życia. Mówimy o śmierciożercy z wypalonym mrocznym znakiem na przedramieniu. Sam słyszałem, jak kiedyś wielokrotnie, prześmiewczo i obraźliwie cię nazywał i jak bardzo uprzykrzał ci życie. Wiemy, jak wiele zawdzięczał swojemu ojcu i jego układom. Wiemy, też po czyjej stronie stanął po powrocie Voldemorta, w czasach gdy ponownie zabijał.

– Był wtedy dzieckiem. Głupim, zaślepionym fałszem, ale wciąż tylko dzieckiem.

– Wyrastał wśród pewnych wartości, na pewno po części w nie wierząc – tłumaczył dalej Oliver. – Nie chcę, żebyś cierpiała, gdy się okaże, że on jednak może mieć z tym coś wspólnego.

– Cierpię, teraz, gdy wiem, że on jest w Azk... – Nie mogła wypowiedzieć głośno nazwy tego okropnego miejsca, w którym dusza człowieka umierała za życia. 

Dławiła w sobie gorzkie łzy, obawiając się, że Wood zwątpił w Draco i zostanie z tym wszystkim sama. Po chwili zapłakała gorzko, bo nie mogła już zgrywać silnej i niezwyciężonej. 

– Hermiono, nie płacz – powiedział cicho, przepraszającym tonem, zrywając się na równe nogi. Podszedł do niej i usiadł ciężko obok. – Albo płacz. Może to ci pomoże, chociaż trochę.

– Nie mam czasu na rozklejanie się – szepnęła, opierając głowę o jego silne ramię.

 – Chciałem po prostu się upewnić, czy wiesz...To jest okropna sytuacja, ale gdyby jednak był w coś zamieszany. Powiedział mi coś, co nie może mi wypaść z głowy.

– Co takiego ci powiedział? – zapytała, przyjmując od niego chusteczkę, aby otrzeć zwilżoną łzami twarz.

– Powiedział, że mam cię ochronić przed nim samym. On musiał o czym wiedzieć. On...

– On jest niewinny – powtórzyła Hermiona. – Taka jest prawda. Jeżeli o czymś wiedział, to jeszcze nie oznacza, że w czymś uczestniczył.

– W takim razie musimy zacząć coś robić – stwierdził Oliver, nieporadnie, zbyt mocno poklepując ją po plecach aż prawie spadła z krawędzi łóżka.

– Dziękuję, że tu ze mną jesteś. Nie dałabym rady sama – odpowiedziała, lekko się do niego uśmiechając, gdy odzyskała równowagę po jego nieporadnym pocieszeniu.

– Obiecałem mu to, bo coś podejrzewał, bał się, że coś złego się wydarzy.

– Kiedy z tobą rozmawiał?

– Przed waszym wyjazdem – odpowiedział Oliver, mrużąc w skupieniu oczy, próbował odtworzyć w swojej pamięci przebieg tej dziwnej rozmowy. – Był bardzo tajemniczy i nierozmowny, jak zwykle, chociaż próbowałem go pociągnąć za język.

Hermiona zasępiła się, próbując odnaleźć w swojej pamięci ten jeden moment, który mógłby popchnąć Dracona do rozmowy z Woodem. Odtwarzała w głowie wspomnienia, ale z doskonale wiedziała, że nie była z nim przez cały czas.

Jeszcze go nie znała i nie potrafiła rozszyfrować podstaw jego zachowania. Zaślepiona zakochaniem, musiała czegoś bardzo istotnego nie zauważyć, a teraz oboje za to płacą najwyższą cenę.

Gdyby tylko Draco jej zaufał, powierzył jej swoje tajemnice, choćby te najcięższe, najgłębiej skryte, mogliby coś razem wymyślić. Z rozpaczą doszła do wniosku, że powinna być rozsądniejsza, bardziej czujna, a popełniła błąd.

– Zaczekaj tu na mnie – odparł spokojnie Oliver, narzucając na siebie pelerynę przed wyjściem na zewnątrz na wciąż lejący się z nieba nieustannie deszcz. – Przyniosę kawę i coś do jedzenia, bo jestem wykończony. Rozejrzę się też za Prorokiem, możliwe, że pisali o czymś, o czym my nie mieliśmy pojęcia.

– Pośpiesz się – zawołała za nim, wiążąc włosy w ciasny węzeł na głowie, wyciągnęła rożdżkę i podeszła do treningowej tablicy stojącej za stołem. Z werwą zmazała z płaskiej powierzchni rozrysowaną strategię meczu, aby móc na czystej planszy, rozpocząć porządkowanie wszystkiego, co im się przydarzyło.

Oliver, wychodząc, spojrzał na Hermionę, która w ułamku sekundy, odrzuciła wszystko to, co potęgowało jej słabości i skupiła się na tym, aby tak, jak to miała w zwyczaju, wziąć ciężar odpowiedzialności na swoje barki.

Gryfon wrócił po kilkunastu minutach z kartonowymi pudełkami i kubkami parującej, gorącej kawy oraz zmiętą gazetą pod pachą.

– Zjedz – powiedział, kładąc na stole jedzenie.

– Nie mogę – powiedziała, wpatrzona w tablicę, na której różdżką rozpisywała harmonogram ostatnich dni ze szczegółowym wskazaniem wykonanych czynności oraz godzin.

– Zjedz – powtórzył z naciskiem, wciskając jej w ręce karton z ciepłym bajglem w środku. Hermiona z roztargnieniem sięgnęła po jedzenie i całkowicie nieświadomie zaczęła je przeżuwać.

Oliver pochłaniał swoją porcję, popijając szybko gorący napój, aż parzył sobie nieprzyjemnie usta. W tym samym czasie wyciągnął gazetę i głośno jęknął, widząc nagłówek i ruchome zdjęcie na pierwszej stronie.

– Na brodę Merlina... Nie spodziewałem się takich rewelacji.

– Co tam jest? – zapytała Hermiona, podchodząc do niego szybko. – O mój Boże...


Makabryczna zbrodnia na przedmieściach Londynu

Czy za zbrodnię odpowiedzialni są śmierciożercy?

Seria brutalnych morderstw wstrząsnęła dotychczas uspokojonym magicznym światem.

W kilku nieruchomościach położonych w niedalekiej odległości od siebie na przedmieściach Londynu odkryto zwłoki dziewięciu osób, czarodziejów jak i osób pochodzenia mugolskiego.

Ustalono, że ofiary zostały zamordowane poprzez użycie klątw i uroków, ale nie jest jeszcze znana bezpośrednia przyczyna śmierci.

Naszym reporterom nie udało się pozyskać informacji na temat możliwych motywów zbrodni.

Aurorzy - śledczy nie chcieli udzielić więcej informacji na temat morderstw, jednak dziennikarze, którzy znaleźli się jako pierwsi na miejscu zdarzenia, nieoficjalnie ustalili, że podejrzewani o dokonanie zabójstw są śmierciozercy pozostający na wolności, ponieważ nad domami ofiar unosił się znak wskazujący bezpośrednio na domniemanych sprawców, znak Tego – Którego – Imienia – Nie – Wolno – Było – Wymawiać, a obecnie ze względów bezpieczeństwa oraz z uwagi na dawne, mroczne czasy, nie będziemy przypominać.

Potwierdzoną informacją jest to, że morderstw dokonano w pobliżu miejsca zamieszkania jednego z byłych śmierciożerców, a nawet ofiary – mieszkańcy jednego z domów byli jego bezpośrednimi sąsiadami.

Należy zadać sobie pytanie, czy właściwym ruchem Wizengamotu było uprzednie uniewinnianie śmierciożerców lub umarzanie w stosunku do nich postępowań wszczętych po Bitwie o Hogwart, czy raczej popełnili oni błąd, wypuszczając na wolność zbrodniarzy, nadwyrężając tym samym zaufanie społeczeństwa?

Na to oraz inne pytania, nasza redakcja postara się odpowiedzieć, rozpoczynając dokładne i bardzo szczegółowe śledzenie postępów w toczącym się postępowaniu.


– Nie podali dat – mruknęła Hermiona, przyglądając się dokładnie artykułowi. – Nie wiadomo, kiedy doszło do tych zbrodni.

– Może podadzą więcej informacji w kolejnym wydaniu gazety.

– Nie będę czekać do jutra. Muszę porozmawiać z Harry'm i to jak najszybciej. Zaraz teleportuję się do jego domu. Jest już bardzo późno, na pewno wrócił.

– A z Ronem? Kiedy z nim porozmawiasz? – zapytał Wood, patrząc na nią z lekką naganą w głosie, której nie potrafił ukryć.

– Z nim też porozmawiam, ale podejrzewam, że nie udzieli mi tylu informacji, ilu potrzebuję. Najważniejsze jest teraz to, żeby jak najszybciej uratować Draco.

Oboje zwrócili głowę w stronę wejścia, gdy poły namiotu zaszeleściły, a w przejściu pojawiła się postać, której się nie spodziewali ujrzeć.

Astoria Greengrass wyglądała równie źle, jak Hermiona. Przytłoczona ciężarem wiadomości, których nie spodziewała się otrzymać, swoimi jasnymi, przerażonymi oczami, próbowała odnaleźć sprzymierzeńców w swoim nieszczęściu.

– Witaj, Hermiono.

– Astorio.

Cisza, która zapadła pomiędzy kobietami, mówiła o wszystkim, czego ich usta nie potrafiły sformułować.

Każda z nich złamana cierpieniem. Każda przytłoczona bólem człowieka, któremu oddała serce.

Obie stojące po dwóch stronach barykady. Przeciwniczki, które musiały odnaleźć wspólny język.

Jedna oficjalnie była jego partnerką, druga potajemnie stała się drugą połówką.

Obie kochały, lecz każda inaczej, w inny sposób, z inną mocą.

Oliver wstał z zajmowanego krzesła i podszedł do kobiety, aby się jej przedstawić. Starał się, dodać jej otuchy swoim łagodnym uśmiechem, a ona pomimo smutku, odwzajemniła go z wdzięcznością. Gryfon uznał, że pozostawi je same, aby mogły porozmawiać swobodnie i ustalić wspólną wersję wydarzeń. Podejrzewał, że będą zmuszone do współpracy, na którą żadna z nich nie miała ochoty.

Wyszedł na zewnątrz, patrząc w ciemne chmury, wciąż wiszące ciężko nad obozowiskiem. Drobne, zagubione krople, przechodzącego już deszczu, spadały na jego rozgrzaną emocjami skórę. Przed chwilą, nawiązując kontakt wzrokowy z Astorią, poczuł coś, czego nie powinien był poczuć. Nie w stosunku do kobiety, która była oficjalnie z kimś związana.

Jej nikły uśmiech i szczere spojrzenie jasnych, zlęknionych oczu, rozbudziły w nim coś, czego nie potrafił nazwać. Nie chciał się dłużej nad tym zastanawiać, ale w tym momencie, zrozumiał Hermionę, pomimo tego, że wcześniej nie potrafił tego zrobić i przestał ją w swojej podświadomości oceniać.


Hermiona przyglądała się ze spokojem kobiecie, do której Draco oficjalnie należał i nie umiała zgasić w sobie palącego ukłucia zazdrości. Sama też była czujnie obserwowana, chociaż widziały się już nie raz.

– Wiem, dlaczego się w tobie zakochał – zaczęła Astoria spokojnym tonem.

– Och... – westchnęła cicho Hermiona, zaskoczona wyznaniem czarnowłosej.

– Masz coś w oczach, coś prawdziwego, co go do ciebie przyciągnęło.

– Astorio, chcieliśmy, żeby w pierwszej kolejności porozmawiał z tobą Draco, ale skoro już wiesz o wszystkim.

– On nie musi ze mną o tym rozmawiać. Wiem już od jakiegoś czasu.

– Jak się dowiedziałaś?

– Nietrudno jest poskładać wszystko razem, gdy mężczyzna, który śpi z tobą w jednym łóżku, wypowiada przez sen, z czułością, jakiej nigdy sama od niego nie poczułam, imię innej kobiety – stwierdziła sucho, bez emocji. – Nigdy nie darzyłam go tak silnym uczuciem, żeby mnie to doszczętnie zraniło, chociaż bolało jak cholera, przynajmniej na początku.

– Przepraszam – odpowiedziała Hermiona, zatrzymując siłą woli łzy cisnące się jej do oczu. – To wszystko nie powinno się wydarzyć, nie w taki sposób.

– Nie spodziewałam się, że mój związek z Draco będzie idealny, romanse mi do niego pasują. Nie jest stały w uczuciach.

– Ale to między nami, to nie jest tylko romans – odpowiedziała Hermiona, wytrwale broniąc ich miłości.

– Wiem – odparła Astoria z lekkim uśmiechem. – Dlatego powiedziałam, z pełną świadomością, że się w tobie zakochał. We mnie nigdy zakochany nie był, stąd doskonale widziałam różnice w jego zachowaniu. Ciągle odpływał gdzieś myślami i uśmiechał się sam do siebie, a przyłapany na tym, zapalczywie zaprzeczał. Możliwe, że właśnie to, pozwoliło mi się oswoić z nową rzeczywistością. Pozwoliłam mu odejść, zakochać się w tobie, gdy wciąż trwałam u jego boku. Wymyśliliśmy sobie przyszłość, ale tak naprawdę ani ja, ani Draco w nią nie wierzyliśmy – wyznała, przypatrując się z uwagą Hermionie, a jej głos za każdą chwilą łagodniał.

Hermiona próbowała przetrawić wszystko, co usłyszała, a główne przesłanie płynące ze szczerych słów Astorii dodatkowo podniosło ją na duchu. Była jej wdzięczna za tę prawdę i zdjęcie z barków jednego z dziesiątków ciężarów, które wciąż dźwigała.

– Dostałam sowę z informacją, że Draco jest w ciężkim stanie po akcji ratunkowej, w której uczestniczył i to sprawiło, że nie mogłam oddychać ze strachu, a po przybyciu na miejsce, dowiedziałam się, że brygada aurorów zabrała go do Azkabanu – powiedziała ciemnowłosa, siadając ciężko na łóżku Olivera. Chciała przekierować rozmowę na właściwe tory po tym, gdy wszystko, co najważniejsze zostało już powiedziane. – Pani Hithrope zasugerowała, że powinnam z tobą porozmawiać, że to właśnie ty byłaś przy jego zatrzymaniu i mi opowiesz o wszystkim.

– Byłam – odparła Hermiona drżącym głosem, odstawiając kubek z nietkniętą kawą. – Byłam z nim przy zatrzymaniu i w czasie, gdy nieprzytomnego wyciągnęli go z morza.

– Jak on to zniósł?

– Fatalnie – zaczęła swoją relację. – Ledwo przeżył, podano mu w namiocie jakieś medykamenty i eliksiry, ale praktycznie zaraz po odzyskaniu przytomności, pojawili się aurorzy, a ja nie mogłam ich powstrzymać, chociaż próbowałam.

– Słyszałam o tych morderstwach pod Londynem, ale nie spodziewałam się, że go o to oskarżą, bo zrobili to, prawda? – zapytała Astoria, wpatrując się w kobietę czujnym wzrokiem.

– Najprawdopodobniej tak. Harry w trakcie zatrzymania o tym wspominał.

– Nie masz wyjścia. Będziesz musiała powiedzieć prawdę. Powiedz im, że cały czas był z tobą, w dzień i w nocy. Powiedz, że masz z nim romans. Zrób to dla niego, Hermiono i dla siebie. Zrób to dla mnie. Tylko ty możesz go stamtąd wyciągnąć. Ty i twoja prawda.

– Czy znajdę siłę, żeby zacząć wszystko od początku, gdy mój cały świat runie? – Hermiona rzuciła pytanie w przestrzeń, wcale nie oczekując na nie odpowiedzi.

Astoria podeszła do kobiety i gdy spojrzały sobie prosto w oczy, ujęła ją mocno za ramiona, w geście wsparcia, na jakie było ją obecnie stać.

– Oczywiście, bo razem macie szansę na wszystko. Macie szansę na to, żeby wszystko, co się dopiero zaczęło między wami, zamieniło się w najpiękniejsze na zawsze. Jesteś silna, a ja ci pomogę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro