Rozdział 37. Ich Paryż.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry🍓💚🖤!

Jestem bardzo podekscytowana publikacją tego rozdziału!

Mam nadzieję, że Wy też poczujecie tę magię!

Dziękuję, że tutaj ze mną jesteście!

Kocham Was!

Wasza J.



Ludzie mówią, że Paryż jest miastem miłości i jest piękny i magiczny o każdej porze roku.

Wystarczy tam pojechać, stanąć na jednym z wybrukowanych czasem, urokliwych placyków i poczuć ten nastrój, patrząc na romantyczną scenerię starych, zdobionych misternie kamieniec z majestatyczną wieżą Eiffla na horyzoncie.

Rozmowy ludzi, natchnieni i zainspirowani tą niepowtarzalną magią artyści na Ponts Des Arts, wystawiający swoje prace oraz ten duch czasów, które przeminęły tworzą niezapomnianą mozaikę wrażeń i wzruszeń, które można poznać dogłębnie tylko w tym miejscu na ziemi.

Apartament, w którym zamieszkała brytyjska delegacja znajdował się na wschodnim brzegu Sekwany, przepływającej leniwie przez miasto od tysięcy lat. W okolicy było pełno wąskich, krętych, przytulnych uliczek z niewielkimi kawiarenkami, gdzie można było poczuć prawdziwą, francuską atmosferę oraz pachnące świeżym pieczywem piekarnie na każdym rogu.

Hermiona spacerowała wąskimi uliczkami, przegryzając ciepłe rogaliki, w drugiej ręce trzymając wciąż gorącą, czarną kawę.

Uśmiechała się do ludzi, chłonąc to dobro i ciepło, którego tak wiele ostatnio otrzymała w czasie swojej podróży dookoła świata.

To był jej czas. To był czas,kiedy mogła odnaleźć siebie, uspokoić, zastanowić nad swoimi wyborami i powoli przygotować na nową przyszłość.

Wiedziała, że powinna wracać, bo zbliżał się wieczór, a słońce obniżało swoją pozycję na niebie.

Ostatni wieczór przed rozpoczęciem ciężkiej pracy, która miała być zwieńczeniem wielomiesięcznych przygotowań.

Zamknięcie trudnego, lecz wspaniałego etapu w jej życiu, którego przebiegu nigdy w życiu by się nie spodziewała.

Nareszcie była w Paryżu, jednak nie potrafiła się cieszyć z tego, tak jak sądziła, że będzie, gdy ponownie się tutaj pojawi.

Starała się sobie wmówić, że powinna korzystać z każdej chwili, ale nie mogła tego zrobić w pełni.

Tęskniła za Draco i cholernie jej go brakowało.

Wiedziała, że już wystarczy jej tej samotnej podróży. Potrzebowała go w swoim życiu.

Jej wcześniejsze podekscytowanie z powrotu do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło, zamieniło się w szereg negatywnych uczuć, nad którymi nie potrafiła zapanować.

Tęsknota za Draco urosła w jej sercu do niewyobrażalnych rozmiarów, a ona nie była w stanie nawet spojrzeć z zachwytem na majaczącą na tle panoramy miasta Wieżę Eiffla, gdzie miało się odbyć dzisiejsze przyjęcie.

Światła zdobiące ten najważniejszy symbol stolicy Francji, tańczyły na granatowym niebie, rozświetlając je promieniście.

To był piękny, lecz niezwykle samotny wieczór.

Po powrocie do apartamentu wzięła prysznic i przygotowała włosy, szykując się na to wielkie wyjście.

Ten wieczór Hermiona pragnęła spędzić zupełnie inaczej, ale nie miała innego wyjścia. Miała ochotę zrzucić szlafrok i wpakować się do łóżka, aby jak najszybciej zasnąć i przywitać nowy dzień, kiedy wróci do domu.

Zasmuciła ją myśl, że tak naprawdę nie ma dokąd wracać, a namiastką jej miejsca na świecie jest jedynie namiot w Dover.

Hermiona siedziała na niewygodnym taborecie obitym różowym pluszem i wpatrywała się w swoje odbicie, nie mogąc się skupić na wykonywanych czynnościach, a czas uciekał nieubłaganie. Zerknęła w stronę zegarka i ze zdenerwowaniem stwierdziła, że naprawdę musi się pospieszyć.

Nie mogła się jednak skupić na tym, aby skończyć przygotowania do wieczornego wyjścia. Sięgnęła po podkład i wycisnęła odrobinę na dłoń, aby po chwili nałożyć go na twarz delikatnie wklepując go opuszkami palców równomiernie obejmując całą powierzchnię. Potem wzięła do ręki produkt w sztyfcie, aby zakryć niedoskonałości skóry.

Wstała i z irytacją zaczęła szukać po hotelowym pokoju ostatniego numeru Czarownicy, w którym znajdowały się wskazówki dotyczące perfekcyjnego wykończenia oka zgodnie z obowiązującymi trendami.

Gdy odnalazła gazetę wciśniętą w najgłębszy kąt kufra, otworzyła ją na odpowiedniej stronie i zaczęła studiować kolejne kroki. Z cichym prychnięciem odrzuciła egzemplarz pisma, który w żaden sposób jej nie pomógł. Usiadła ponownie przy toaletce i miała ochotę się rozpłakać, ale powstrzymywała się, ponieważ zmarnowałaby do tej pory włożoną pracę w swoją własną twarz.

Była zdenerwowana i nie potrafiła sobie poradzić z własnymi emocjami, chociaż zwykle doskonale jej się to udawało.

Powodem jej złości był fakt, że do tej pory nie otrzymała listu od Draco, chociaż powinien znaleźć czas, aby napisać do niej parę słów.

Jutro razem z delegacją miała się pojawić na otwarciu Kongresu w Dover, a to było kolejnym powodem jej rozdrażnienia. Nie miała pojęcia, co się dzieje na miejscu. Nie była w stanie skontrolować, czy wszystko jest gotowe i dopięte na ostatni guzik.

A Hermiona nie lubiła nie wiedzieć. Wolała sama przekonać się o tym, że wszystko będzie w porządku, zanim postawi stopę na brytyjskiej ziemi i wtedy już nie będzie mogła w żaden sposób mieć wpływu na to, co tam zastanie.

Wstała i zaczęła nerwowo przechadzać się po pokoju, zerkając na swoją suknię wiszącą swobodnie na wieszaku na otwartych drzwiach szafy. Zatrzymała się przy przygotowanych butach i ostatni raz sprawdziła, czy są czyste i nie mają na sobie żadnych przetarć, czy zadrapań. Delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach, gdy wspominała australijski wieczór, w którego tańczyłą tańczyła w nich do białego rana, ciesząc się tym, czego doświadczała. Teraz jednak emocje brały górę nad jej rozsądnym podejściem do pełnionych obowiązków, dlatego nie potrafiła się uspokoić.

Podeszła do szafki nocnej, której trzymała listy od Draco i jeszcze raz przeczytała swoje ulubione fragmenty. Odłożyła je po chwili i zasunęła szufladkę.

Tłumaczyła sobie, że Draco na pewno nie miał czasu do niej napisać, ponieważ miał bardzo dużo pracy i nie zrobił tego złośliwie. Jutro się z nim nareszcie spotka i będą mogli porozmawiać.

Tęskniła za nim i im bardziej zbliżał się moment, w którym miała go zobaczyć, tym bardziej się tego spotkania obawiała. Do swojej głowy zaczęła dopuszczać niepokojące myśli, które podpowiadały jej, że to, co zostało napisane na pergaminie, jest jedynie chwilowym oświadczeniem. Zdawała sobie sprawę, że ciężko im będzie wcielić te słowa w życie. Zbliżanie się do codzienności, wzmagało w niej obawy, chociaż wcześniej sama go zapewniała, że niczego się nie boi.

Kłamała.

Hermiona bała się wielu rzeczy, a największymi z nich były odrzucenie i porzucenie. Nic nie mogła jednak na to poradzić, bo pomóc jej mogło tylko i wyłącznie dobre rozpoczęcie nowego życia.

Usiadła ponownie i wypuściła głośno powietrze, po czym wzięła do ręki paletkę cieni do oczu, z której wybrała odcień w kremowym kolorze z błyszczącymi drobinkami.

Postanowiła porzucić eksperymentowanie, a postawić na klasyczny makijaż, który opanowała już do perfekcji. Zanurzyła w płytce cienia cienki pędzelek i musnęła nim delikatnie główną część powieki, a następnie jej górny łuk oraz zagłębienie.

Zamrugała kilka razy, przyglądając się efektowi i uznała, że nawet jej się to podoba. Pod łukiem brwiowym roztarła również jasny cień, ale w kolorze matowym. Zgodnie ze wskazówkami z gazety w ten sposób miała powiększyć swoje oko oraz uzyskać efekt jego rozświetlenia.

Użyła czarnej kredki, aby optycznie zagęścić swoje rzęsy. Potem wzięła do ręki eyeliner i wprawnym ruchem narysowała na górnej powiecie cienką kreskę, a za chwilę powtórzyła tę czynność na drugim oku. Wykończyła makijaż, nakładając cień na dolną powiekę, a potem kilkoma wprawnymi ruchami nałożyła na rzęsy maskarę i wypowiadając krótkie zaklęcie, starała się mocniej je podkręcić. Na koniec nałożyła na twarz puder i przyglądając się krytycznie swojemu odbiciu w lustrze, musiała stwierdzić, że tyle musi jej na ten wieczór wystarczyć.

Podniosła dłonie do góry, aby ściągnąć z włosów grube wałki, które powinny sprawić, że jej zwykle spuszone i nieposłuszne włosy, zamienią w długie fale. Z ulgą musiała przyznać, że nowe mazidło wygładzające włosy, które kupiła w Australii, przyniosło zadowalający efekt, a ona na głowie nie miała nawet fragmentu sterczących pasm.

Zdziwiła się, że jej włosy są aż tak długie, bo w ciągu ostatnich tygodni nie zwracała na nie większej uwagi. Przeczesała palcami fale, aby ich za bardzo nie roztrzepać i sięgnęła po swoje ulubione perfumy z aromatem róży, piwonii oraz jaśminu.

Podniosła się i ściągnęła z siebie szlafrok, który przewiesiła przez oparcie krzesła. Otworzyła niewielką szkatułkę, z której wyciągnęła swoją ulubioną srebrną bransoletkę, ozdobioną skromną, zwisającą łezką.

Podeszła do szafy i ściągnęła suknię z wieszaka, aby za chwilę ją na siebie nałożyć, zamykając z tyłu zamek błyskawiczny za pomocą zaklęcia.

Schyliła się, aby wsunąć stopy w srebrne sandałki.

Była gotowa.

Żałowała, że Draco nie może jej dzisiaj zobaczyć.

Na pewno podobałaby mu się jej długa suknia, niemalże dotykająca ziemi, w głębokim kolorze butelkowej zieleni, ze sporym rozcięciem z przodu kończącym się w połowie uda. Odwróciła się bokiem do dużego lustra, aby ocenić, jak delikatnie błyszczący materiał spływa po jej ciele i czy nie opina zbyt mocno jej krągłości.

Kreacja miała grube ramiączka, które zwężały się w kierunku szyi, tworząc głęboki dekolt w kształcie litery V. Dekolt oraz wcięcie w talii ozdobione były śliczną koronką, na której widniał delikatny, kwiatowy wzór.

Z zadumy wyrwało ją głośne stukanie do drzwi, dlatego ostatni raz poprawiła włosy przed lustrem i ruszyła w tamtą stronę.

– Witaj, Hermi..ono...Hermiono! – wydusił z siebie na jej widok Roger. – Wyglądasz pięknie! Aż muszę sobie teraz w głowie powtarzać, że mam w Anglii dziewczynę – dodał z uśmiechem, wchodząc do pokoju, gdy kobieta przepuściła go w przejściu.

Uśmiechnęła się i poszła po swoją torebkę, aby wrzucić do niej potrzebne przedmioty przed wyjściem.

– Ty również prezentujesz się wspaniale – powiedziała, wpychając do kopertówki swoją różdżkę.

Roger miał na sobie czarny smoking, spod którego wystawała tego samego koloru kamizelka, która kontrastowała ze śnieżnobiałą koszulą i muszką. Na smoking miał narzuconą szatę wyjściową, co dodawało mu elegancji i szyku.

– Myślę, że może być chłodno w nocy, dlatego powinnaś przykryć czymś ramiona – stwierdził na pozór obojętnie, prześlizgując się wzrokiem po jej odkrytej skórze.

– Dobrze, że mi przypomniałeś – powiedziała, podchodząc do szafy, aby wyciągnąć z niej czarny, taliowany żakiet.

– To prawda, o czym pisali w Proroku? O tym, że ty i Malfoy? – zapytał, gdy Hermiona nakładała na usta warstwę szminki w kolorze mocno przydymionego różu.

– Tak – potwierdziła, patrząc mu prosto w oczy, po czym dorzuciła szminkę do torebki. – Dlatego ja też muszę sobie powtarzać, że mam chłopaka, gdy z tobą wychodzę. – Mrugnęła do niego okiem i chwyciła go pod ramię.

– Jestem trochę zdziwiony, ale w sumie, to nie oceniam – stwierdził Roger, gdy wyszli na korytarz.

– Powiem ci w sekrecie, że też jestem zdziwiona, ale bardzo szczęśliwa.

– To najważniejsze.

Wzięli się za ręce, aby przygotować do teleportacji i zniknąć po chwili z głośnym trzaskiem.

***

Pojawili się w jednej z bocznych uliczek w pobliżu miejsca docelowego. Szli dosyć szybko, ponieważ nie mieli już zbyt wiele czasu.

– McGonagall i Ernie pewnie już są na miejscu – powiedziała Hermiona, przyspieszając kroku.

– Pewnie są, ale i tak wolę twoje towarzystwo, niż pani profesor – stwierdził z uśmiechem, gdy zatrzymali się pod wieżą niedaleko windy.

– Tu jest cholernie wysoko – sapnęła Hermiona, patrząc z niepokojem na stalową konstrukcję.

– Zapraszamy państwa – zwrócił się do nich niewysoki mężczyzna, stojący nieopodal. – Mam Was na liście, panna Granger oraz pan Davies, zgadza się? – sam sobie przytaknął kiwnięciem głowy, aż mu prawie spadł z niej jaskrawozielony melonik, a po chwili kontynuował. – Musicie przejść przez tę przestrzeń za moimi plecami, staniecie się niewidzialni. Nasze Ministerstwo Magii uzgodniło z Prezydentem Francji, że wieża jest dzisiaj nieczynna dla mugoli i możemy ją w całości wykorzystać na potrzeby naszego uroczystego bankietu. Możecie skorzystać z windy albo wybrać schody.

– Schody.

– Winda.

Hermiona popatrzyła na swojego towarzysza z nutą dezaprobaty, tak jak tylko ona potrafiła.

– Jeżeli zamienimy się na obuwie, to możemy pójść schodami – dodała kąśliwie, gdy przeszli przez magiczną kurtynę i skierowali się w stronę windy.

Weszli do niej, a po chwili ruszyła z głośnym trzaskiem. Hermiona stała nieruchomo, bojąc się poruszyć. Bała się, że każdy nagły ruch sprawi, że coś się stanie, a oni utkną zdecydowanie zbyt daleko od bezpiecznej, stabilnej ziemi. Wciągnęła mocno powietrze, gdy Roger ruszył parę kroków i wyjrzał przez szybę, podziwiając panoramę miasta. Odwrócił się ze zdziwieniem, przypatrując się reakcji koleżanki.

– Boisz się?

W odpowiedzi jedynie kiwnęła głową, czepiając się kurczowo barierki, która dawała jej namiastkę stabilizacji.

– Myślałem, że niczego się nie boisz – odparł spokojnie, podchodząc do niej bliżej, aby otoczyć ją ramieniem.

– Boję się wysokości i kiepskich ocen w szkole – odparła. – Dlatego nie przepadam za lataniem na miotle ani za niespodziewanymi sprawdzianami.

– Nie bój się, winda przemieszcza się dosyć szybko i zaraz będziemy na samej górze.

– Tego chyba boję się jeszcze bardziej. Nie wyobrażam sobie tak długiego przebywania na tarasie widokowym.

– Będę niedaleko – zapewnił ją mężczyzna, pocieszająco przyciskając do siebie. – Poza tym na tym samym poziomie, na którym będzie odbywało się przyjęcie, znajduje się ukryty apartament. Gdy poczujesz się gorzej, będziesz się mogła tam na chwilę schronić i odpocząć.

– Ukryty apartament?

Winda ponownie głucho zgrzytnęła, a po chwili jej drzwi się rozsunęły na boki. Hermiono kurczowo przytrzymując się kolegi, wyszła na taras na lekko drżących nogach.

– Tak – odpowiedział przyciszonym głosem, próbując odnaleźć miejsce wzrokiem. – O tam, zobacz. Wieża Eiffla miała być tymczasową konstrukcją mającą na celu pokazanie francuskiej siły przemysłowej. Planowano nawet termin rozbiórki budowli parę lat po jej wykorzystaniu. Dlatego konstruktor, czarodziej Gustaw Eiffel zasięgnął opinii badaczy i naukowców, aby nadać wieży dodatkowego znaczenia i tym samym uchronić ją przed zniszczeniem. Po zakończeniu budowy jego apartament, który od początku był w planach, służył wykonywaniu pomiarów atmosferycznych i obserwacji astronomicznych. A w jego dawnym apartamencie obecnie można się schronić w czasie kiepskiej pogody, bo jest tam kilka wygodnych kanap i zawsze pełny barek. Wystarczy wypowiedzieć zaklęcie – zakończył swoją historię, gdy podeszli do swoich towarzyszy.

– Dobry wieczór pani profesor. Witaj Ernie – przywitali się grzecznie.

– Witajcie – odpowiedziała Minerwa. – Wszyscy wyglądacie pięknie – dodała z uśmiechem, a w jej głosie usłyszeć można było prawdziwą dumę ze swoich dawnych podopiecznych.

– Pani również – pochwalił ją Roger.

– Dosyć tych uprzejmości – skwitowała krótko starsza kobieta, wygładzając swoją szatę wyjściową w kolorze burgundu. Poprawiła kapelusz na głowie i ułożyła pióra zdobiące jego przód. – Zakończyliśmy naszą podróż. Zanim rozpocznie się oficjalna część, chciałabym wam serdecznie podziękować, bo świetnie się bawiłam.

Na magicznie powiększonym na potrzeby przyjęcia tarasie zebrało się więcej osób. Minerwa opuściła ich, aby jako honorowy gość rozpocząć swoje przemówienie.

Hermiona wsłuchiwała się w słowa swojej wieloletniej nauczycielki i w duchu zgadzała się z przekazywanym przesłaniem.

Czarodzieje nie powinni zamykać się w swoich małych, narodowych światkach. Powinni tworzyć międzynarodową społeczność i czerpać nawzajem z dobrodziejstw kultury nauki, wymieniać się swoimi wynalazkami. Pierwsze po latach spotkanie miało się odbyć jutro w Wielkiej Brytanii.

W miejscu symbolicznym, na szczycie wieży Eiffla wybudowanej specjalnie z okazji Kongresu Czarodziejów w 1889 oraz Wystawy Światowej przeznaczonej dla niemagicznej społeczności, padały bardzo ważne oświadczenia, które miały na celu budowanie międzynarodowej jedności.

A dnia następnego miało się rozpocząć kolejne ważne wydarzenie, które zapisze się na kartach historii.

Zebrani oklaskiwali wygłaszane przemówienia, wzruszeni tym, jak wiele ważnych słów zostało wypowiedzianych.

Po zakończeniu części oficjalnej na pustych do tej pory stołach pojawiły się dania i potrawy z całego świata, a orkiestra składająca się z popularnego francuskiego zespołu oraz solistów paryskiej opery, rozpoczęła swój koncert.

Hermiona wraz z całą delegacją była stale zaczepiana przez zaproszonych gości i wypytywana o szczegóły jutrzejszych wydarzeń, ale nie zamierzała uchylić nawet rąbka tajemnicy. Uśmiechała się tajemniczo, odpowiadając zdawkowo, nie chcąc w żaden sposób zaspokoić ciekawości swoich rozmówców.

Pomimo wcześniejszych obaw, bawiła się doskonale, ciągle będąc w centrum całego wydarzenia. Cieszyło ją to, bo znajdowała się w samym środku tarasu, co dawało jej złudną nadzieję, że jest w miarę bezpieczna pomimo przebywania tak wysoko nad ziemią.

Starała się nie zauważać silnego wiatru, który czasem szarpał jej suknią oraz włosami. Po jakimś czasie postanowiła się schronić w tajemniczym pomieszczeniu, o którym opowiadał jej Roger. Przyglądała się pięknym, misternie stworzonym mapom nieba, porozwieszanym w całym pomieszczeniu. Z zainteresowaniem przejrzała stare księgi magiczne, leżące na niewielkim sekretarzyku. Zastanawiała się, jak wiele tajemnic skrywa przed ludźmi ten niezwykły świat.

Po kilkunastu minutach wyszła na zewnątrz, ale wciąż trzymała się daleko od barierek okalających taras.

Piła kolejny kieliszek wina o subtelnej nucie trufli i kokosa, sprowadzonego na tę szczególną okazję prosto z najlepszej winnicy z Bordeaux, gdy ponownie podszedł do niej Roger, częstując przekąską z prawdziwym, francuskim serem.

– Wyśmienite – powiedziała Hermiona, delektując się każdym kęsem. – Nie sądziłam, że Paryż będzie w stanie mnie jeszcze czymś zaskoczyć, ale to jest niebo w gębie.

– To miasto nigdy nie przestaje zaskakiwać. Muszę zabrać tutaj moją dziewczynę i pewnie jej się tutaj oświadczę. Paryż jest idealny na zaręczyny.

– Masz rację – odparła spokojnie, ukrywając nutę zawodu, którą poczuła po jego śmiałym wyznaniu. – To będzie bardzo dojrzały krok.

Śmiała się i uczestniczyła w rozmowach, czując coraz większe zmęczenie.

Opowiadała właśnie historię związaną z przygotowaniami, w których Roger ani Ernie nie brali udziału, dlatego z zainteresowaniem słuchali.

– I wtedy właśnie pojawił się .... – przerwała specjalnie, robiąc dramatyczną pauzę.

– Malfoy – stwierdził Krukon.

– Nie, nie pojawił się Malfoy, chociaż wolałabym, żebyś mówił do niego po imieniu – odparła, zmieniając nieco ton głosu.

– Nie, nie chodzi mi o twoją historię, Hermiono. Chodzi mi o to, że chyba go tutaj widziałem.

– To niemożliwe – stwierdziła krótko. – Draco jest w Dover – skończyła ten temat, wracając do przerwanej opowieści.

Zamilkła ponownie, gdy podeszli do nich czarodzieje, których poznała w Afryce, aby włączyć się do rozmowy. Bardzo ich polubiła w czasie pobytu w Kapsztadzie i chętnie słuchała ich dociekliwych, szczegółowych pytań na temat Europy.

Hermiona odczuwała już kilkutygodniowe zmęczenie, ale wiedziała, że to nie był odpowiedni czas na uleganie słabościom. Poprawiła dyskretnie suknię, aby rozcięcie na nodze nie pokazywało zbyt wiele i wciąż uczestnicząc w rozmowie, sięgnęła po kolejny kieliszek wina, roznoszonego przez elegancko ubrane skrzaty domowe.

Ponownie skupiając się na opowieści gospodarzy, przytakiwała grzecznie, gdy tego wymagała sytuacja. Nie mogła jednak pozbyć się wrażenia znudzenia i znużenia, które rosło w nie z każdą chwilą i nie potrafiła już z tym walczyć. Postanowiła, że niedługo opuści to miejsce i wróci do apartamentu.

– Tam naprawdę widziałem Malfoya – szepnął jej do ucha Roger, gdy Ernie przejął pałaczkę w zabawianiu rozmówców.

– Przecież Draco jest w ... – zaczęła niecierpliwie Hermiona, gdy go zobaczyła.

Roger szybko zabrał jej z dłoni kieliszek, aby spektakularnie nie upadł na posadzkę, rozbijając się w drobny mak.

– Draco jest tutaj – powtórzyła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. – To niemożliwe.

Widziała go jednak oddalonego od niej o jakieś trzydzieści stóp. Stał na samym środku sali i wpatrywał się w nią intensywnie, nie mogąc się poruszyć.

Czekał na nią.

Miał na sobie czarny garnitur, nieskazitelnie białą koszulę, której mankiety wystawały z rękawów. Pod szyją miał zawiązany ciemnozielony, wąski krawat. Na klapie marynarki miał przypięte niewielkie odznaczenia, potwierdzające, że jest przedstawicielem brytyjskiego Ministerstwa Magii.

– No idź do niego – mruknął Roger, delikatnie popychając ją do przodu.

Hermiona potrzebowała tego drobnego gestu, aby otrząsnąć się z oszołomienia i ruszyć do przodu. W pierwszej chwili zdenerwowała się tym niespodziewanym spotkaniem, ale z każdą kolejną sekundą zdenerwowanie to z niej ulatywało, a wjej sercu rosło inne, najcieplejsze uczucie.

Była szczęśliwa.

Najszczęśliwsza na świecie.

Przyspieszyła kroku i wpadła z impetem w jego wyciągnięte w jej stronę ramiona. Zamknął ją szczelnie w ciasnym uścisku, pokazując jej tym swoją niewyobrażalną tęsknotę. Ściskał ją tak mocno, że miała wrażenie, jakby miały jej zaraz popękać żebra.

Był tu i nic więcej na całym świecie się nie liczyło.

Napawała się jego ciepłem, zapachem i bliskością, nie chcąc, żeby ta chwila kiedykolwiek przeminęła. Mogłaby tak z nim trwać w nieskończoność.

– Jesteś – szepnęła cicho, chlipiąc.

– Jestem – odpowiedział, drżącym głosem, wypełnionym wachlarzem emocji, które odczuwał i wcale się tego nie wstydził. – Nie płacz.

– Przepraszam – odpowiedziała, biorąc od niego jego własną chustkę z wygrawerowanymi inicjałami.

– Nie płacz, bo chcę cię pocałować – dodał po chwili, wpatrując się w nią z zachwytem. – Jesteś tutaj dzisiaj najpiękniejsza.

Draco ujął jej śliczną, zroszoną łzami twarz i nachylając się, złączył jej usta ze swoimi w delikatnym pocałunku. Po chwili przyciągnął ją do siebie bliżej, nie mogąc zapanować nad namiętnością, która opanowywała jego umysł.

Uniósł ją do góry, nie przerywając pocałunku. Czerpał satysfakcję z tego, że on również tak bardzo na nią działa. Cieszył go jej delikatny dotyk i palce przeczesujące jego włosy.

Tęsknił za nią tak bardzo, że aż bolało go całe ciało.

Ale teraz już czuł się dobrze.

– Co tutaj robisz? – zapytała, gdy postawił ją na ziemię, odrywając od niej usta.

– Musiałem tu dzisiaj być – odparł, uśmiechając się szczerze. – Zatańczymy?

– Tak – odpowiedziała, nie mogąc ukryć radości.

Pozwoliła, żeby położył swoje duże dłonie na jejj talii, a ona otoczyła go swoimi ramionami, delikatnie muskając odkrytę skórę na karku. Kołysali się delikatnie w rytmie powolnej, słodkiej melodii, przenikającej przez ich stęsknione ciała. Cieszyli się swoją bliskością, dostosowując zagubione i oddalone od siebie rytmy, w jakich biły ich tak bliskie sobie serca. Wszystko zaczęło się układać.

A to, co złe, odchodziło od nich, pozostawiając jedynie złe wspomnienia.

To był ich wieczór.

Ich wymarzony Paryż.

Czas, który mogli spędzić razem, nie martwiąc się o codzienność, która na nich czekała.

– Jestem głodny – powiedział Draco, gdy muzyka zmieniła się na dużo szybszą.

– Chodź – odparła Hermiona, splatając ich dłonie, a następnie pociągnęła go w stronę bufetu.

Podeszli do okazałego stołu, który uginał się pod naporem i różnorodnością przekąsek. Draco zawiesił wzrok na jednej tacy, gdzie zauważył przystawkę z truskawkami, miętą i wędzonym pstrągiem. Nałożył ją sobie na talerzyk i przyglądając się z zainteresowaniem, zaczął jeść.

Hermiona wybrała spośród deserów apetycznie wyglądające truskawkowe tiramisu.

Jedli swobodnie, częstując się nawzajem wybranymi potrawami. W międzyczasie prowadzili luźną rozmowę o tym, co się ostatnio wydarzyło i jak wiele trudu Draco musiał włożyć, żeby pojawić się na szczycie wieży Eiffla.

Oboje nie mogli się nadziwić temu, jak lekko i dobrze czują się w swoim towarzystwie.

Uśmiechali się do siebie ciągle, zachowując się jak zakochane w sobie nastolatki.

– Dobry wieczór – usłyszeli nagle, odwracając się w stronę osoby, która ich zaczepiła.

Hermiona zastygła w miejscu z łyżeczką uniesioną na wysokości ust, tak że o mały włos kawałek deseru nie spadł jej na ziemię, a Draco zakrztusił się przełykanym orzeszkiem pinii.

Kobieta poklepała go szybko po plecach, odstawiła swój deser i nalała mu w szklankę wody z miętą i cytryną, aby mógł szybko coś popić i uspokoić kaszel.

– Macie mi coś do powiedzenia? – kontynuowała niewzruszona Minerwa, świdrując parę nieprzychylnym wzrokiem.

– Pani profesor... – zaczęła Hermiona, kuląc się pod jej spojrzeniem.

– A zatem?

– Jesteśmy razem – odpowiedział pewnie Draco, gdy już doszedł do siebie.

– To widziałam na własne oczy przed chwilą – odparła Minerwa.

– Dziękuję – powiedział Draco poważnym tonem. – To powinna pani ode mnie usłyszeć. Gdyby nie pani decyzja, moje życie nigdy by się nie zmieniło.

– To miłe, panie Malfoy. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale ostatecznie jestem zadowolona.

– My również – odpowiedziała Hermiona, przenosząc wzrok na swojego chłopaka.

– Ach, wiem, czym jest zakazana, niespodziewana miłość do Ślizgona – stwierdziła Minerwa, nareszcie obdarzając ich dobrodusznym uśmiechem.

– Pani...? – zdziwił się Draco, wracając do swojej przystawki.

– Oczywiście – żachnęła się, zakasując rękawy swojej eleganckiej szaty, poprzetykanej gdzieniegdzie złotą nicią. – Proszę się nie dziwić, ja również kiedyś byłam piękna i młoda i szaleńczo zakochana, ale to były dawne czasy. A teraz bawcie się, to jest wasza noc. A ja poszukam skrzata z tym wybornym winem!

– Pomogę, pani profesor! – sapnął Ernie, który pojawił się nagle za jej plecami.

– Nie wytrzymam z tym chłopakiem – mruknęła Minerwa, skrycie zadowolona, że ma na kogo liczyć. – Zawsze jakiś się mi pod nogami pląta. Jak nie Wood, to MacMillan.

– Wood też znalazł sobie dziewczynę – powiedział Draco, sięgając swoim widelcem do pucharka Hermiona, aby spróbować jej deseru. – Moją byłą, więc idąc tokiem rozumowania pani profesor, można uznać, że również znalazła pani dziewczynę Oliverowi.

– Och, na brodę Merlina – powiedziała dobitnie nauczycielka, gdy Ernie wręczył jej kieliszek wina. – Mam nadzieję, że ten chłopak tego nie zepsuje, zadręczając tę biedną dziewczynę opowieściami o quidditchu.

– Z tego, co widziałem, nie tracą czasu na rozmowy, pani profesor – mruknął Draco z głupawym uśmieszkiem.

– To w takim razie, możemy wypić za wasze i ich szczęście – odpowiedziała nauczycielka, nie ukrywając zadowolenia.

Rozmowę przerwały im głośny huk. Rozpoczął się pokaz fajerwerków, który był jedną z atrakcji wieczoru. Wszyscy podnieśli głowy do góry, podziwiając wspaniałe widowisko.

Draco stanął tuż za Hermioną i objął ją ramionami, przytulając do siebie.

Nie potrzebowali słów.

Byli razem i to było dla nich najważniejsze.

***

Wrócili do apartamentu otuleni spokojną, nocną ciszą. Szli powoli, trzymając się za ręce. Cieszyli się swoją obecnością i tymi dobrymi chwilami, pielęgnując je w swoich umysłach.

Cichy odgłos jej obcasów niósł się echem po wąskich, pustych uliczkach, gdy zmierzali do swojej kamienicy.

– Jesteś dzisiaj milcząca – zaczął Draco, gdy wchodzili po schodach krętej klatki schodowej.

– Nie zawsze potrzebne są słowa, a ja jestem po prostu zmęczona – odpowiedziała, ściskając mocniej jego dłoń, gdy potknęła się o zbyt wysoki stopień.

– Nie możesz być zbyt zmęczona – mruknął Draco. – Noc się jeszcze nie skończyła.

Gdy weszli do apartamentu, ściągnęła marynarkę i po wyciągnięciu różdżki z torebki, zapaliła znajdujące się w pomieszczeniu świece.

– Usiądź – powiedziała pewnie, podchodząc powoli do szafki.

– Wolę...

– Usiądź – powtórzyła z naciskiem.

Draco nie mając wyjścia, spełnił jej polecenie, siadając na końcu dużego łóżka. Nie był w stanie oderwać od niej wzroku. Przyglądał się, jak rozpinała zapięcie biżuterii i układała ją starannie w otwartym pudełku. Podniosła głowę i chwyciła swoją różdżkę, po czym zamek z tyłu jej sukni otworzył się aż do samego dołu.

– Jesteś taka piękna – wyszeptał, a jego oczy pociemniały z rosnącego w nim pożądania.

– Dziękuję – odpowiedziała tajemniczo, po czym poruszyła nieznacznie ramionami, a suknia zsunęła się z niej, opadając na ziemię.

Draco wciągnął głęboko powietrze.

Widział już wcześniej jej piersi, widział ją nagą, jednak migoczący podziw w jego oczach pokazywał, że czuł się tak, jakby patrzył na nią pierwszy raz w życiu.

Sądził, że ponowne zbliżenie z nią będzie łatwiejsze, ale po wszystkim, co razem przeżyli, chciał, żeby było idealnie.

Nie tracąc czasu, ściągnął z szyi krawat i zaczął rozpinać guziki koszuli, której po chwili się pozbył.

Hermiona wyszła z sukienki i zsunęła ze stóp sandałki. Podeszła do Draco i stanęła naprzeciwko, przeszywając go uważnym spojrzeniem.

– Zdejmij spodnie, Draco – mruknęła, a potem przyglądała się, jak szybko wykonał jej polecenie.

Nie odezwał się słowem, kiedy Hermiona wodziła palcami po zarysowanych mięśniach jego ramion i klatki piersiowej.

Usiadła obok, a po chwili położyła się na miękkiej pościeli.

Draco wciąż się nie poruszył, jedynie wodził za nią wzrokiem.

– Jak długo mam na ciebie czekać? – zapytała, podpierając się na łokciach.

– Próbuję nie rzucić się na ciebie – odpowiedział, wchodząc powoli na łóżko. Położył się na boku i wyciągnął dłoń, którą zaczął przesuwać powoli, najpierw po jej odkrytym brzuchu, aby później pogładzić jej piersi. – Jeżeli nie będę się powstrzymywał, to wejdę w ciebie...

– Przecież o to właśnie chodzi – zamruczała, gładząc go po policzku, aby za chwilę dotknąć jego rozchylonych ust.

Po chwili Draco przywarł do jej ciała, a jego usta zamknęły jej własne w namiętnym pocałunku.

Ostrzeżenie Dracona było słuszne, gdyż całował ją tak namiętnie, nie chcąc nawet tracić czasu na zaczerpnięcie powietrza.

Oboje byli zbyt pochłonięci intymnością, żeby czuć jakiekolwiek skrępowanie.

Z każdą kolejną chwilą ich pieszczoty stawały się coraz bardziej śmiałe. Stęsknione ręce przypominały sobie każdy centymetr spragnionej dotyku skóry.

Draco powoli pozbył się bielizny swojej i Hermiony, po czym położył się na niej, przygniatając swoim ciężarem do łóżka.

– Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść – szepnął, patrząc jej prosto w oczy, gdy delikatnie w nią wszedł. – Kocham cię.

Hermiona położyła obie dłonie na jego karku, po czym przyciągnęła go do siebie bliżej. Chciała czuć przyspieszone bicie jego serca tuż przy swoim. Oplotła go nogami, sprawiając, że poczuła go głębiej, a ich ciała zwarły się w mocniejszym uścisku.

– Ja też cię kocham, Draco – wyszeptała mu prosto do ucha.

Chcieli od siebie więcej.

Chcieli wszystkiego i mogli to sobie nawzajem podarować. Przyjemność, której nie da się z niczym porównać. Odprężenie, rozluźnienie i spełnienie, tak długo przez nich wyczekane, tak bardzo powiązane z ich niezachwianą miłością.

Po wszystkim leżeli na bokach, zwróceni do siebie twarzami.

Nie potrzebowali słów.

Zasnęli spokojnie, splatając swoje dłonie w troskliwym uścisku, otoczeni miłością, która ich pochłonęła.

– Muszę już iść – szepnął jej cicho do ucha, budząc ją delikatnie.

– Jest noc – odparła z cichym jękiem, nie otwierając nawet oczu. – Nigdzie nie musisz iść.

– Wracam do Dover, Hermiono.

Kobieta otworzyła nagle oczy i usiadła sztywno na łóżku, odrzucając kołdrę. Ciemność nocy sprawiła, że poczuła się niekomfortowo. Nie chciała, żeby znowu ją opuszczał. Łzy zaszkliły się w jej oczach, ale nie pozwoliła na ich wypłynięcie. Poczuła, że otoczył ją ciasno ramionami, przytulając do siebie.

– Wracam do Dover i będę tam na Ciebie czekał. Ty wrócisz z oficjalnymi delegacjami – mówił spokojnym tonem, chcąc ją w ten sposób uspokoić.

– Po prostu nie chcę, żebyś odchodził. Boję się twoich zniknięć – szepnęła, wtulając twarz w zagłębienie na jego szyi.

– Już skończyłem ze znikaniem – odpowiedział, gładząc ją delikatnie po plecach. – Jesteśmy razem.

– Dobrze – odparła, odsuwając go od siebie. – Wierzę ci.

Draco podniósł się ciężko i rozświetlając różdżką pomieszczenie, szukał zagubionych części swojej garderoby. Ubierał się pod jej czujnym okiem, zerkając na nią od czasu do czasu.

– Dziękuję, że się dzisiaj pojawiłeś – powiedziała, posyłając mu ciepły uśmiech.

– Cała przyjemność po mojej stronie – mruknął, zapinając rozporek, a następnie wkładając do środka spodni zmiętą koszulę. – Wystarczyło twojego szlajania się po świecie beze mnie. W Paryżu musiałem się pojawić. Chciałem wcześniej się wyrwać, ale Hithrope była nieugięta. Załatwiła mi świstoklik, dopiero gdy zacząłem ją błagać i pokazałem, że skończyłem pracę.

– Jutro zacznie się Kongres, a za parę dni się skończy. I co będzie później? – zapytała, uciekając wzrokiem w stronę rozświetlonego lampami nocnymi Paryża.

– Wszystko będzie dobrze – odpowiedział pewnie Draco, przeczesując dłonią włosy. – Nawet nie zapytałaś o przygotowania.

– Och – odparła Hermiona, wstając z łóżka. – Jakoś o tym nie myślałam. Na pewno wszystko jest gotowe.

Sięgnęła po szlafrok i podeszła do niego blisko, narzucając go na siebie po drodze.

– To był wspaniały wieczór w Paryżu. Wspaniała noc – powiedziała, poprawiając zawiniętą klapę jego marynarki.

– To był nasz Paryż – stwierdził, przyciągając ją do siebie bliżej. – Tutaj się wszystko zaczęło. I nigdy się nie skończy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro