Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sara pov.

Poszłyśmy do naszej klasy. Mijałyśmy sporo uczniów i był straszny tłok. Nie widząc wszystkich osób wpadłam na kogoś. Gdy się podniosłam zobaczyłam że to jakaś czarnowłosa dziewczyna. Miała włosy trochę za ramiona i zielone oczy. Była bardzo ładną dziewczyną.

- Przepraszam. - powiedziałam chcąc podać jej rękę.

- Uważaj jak chodzisz kurduplu. - powiedziała odpychając moja rękę.

- Jak ty mnie kurwa nazwałaś?! - zapytałam krzycząc do niej.

- Nazwałam cię kurduplem kurduplu! - powiedziała posyłając mi chory uśmieszek.

- To uważaj na słowa ty pojebany konusie! - krzyknęłam za co dostałam w twarz od niej. Też miałam ją uderzyć ale Rinn mnie zatrzymała.

- Sara, to nie jest dobry pomysł bić się pierwszego dnia. - powiedziała Rinn.

- Nie dość że kurdupel to jeszcze niedoświadczona nówka. - powiedziała krzyżując ręce.

- Teraz to przegięłaś! - walnęłam ją w nos tak że jej krew z nosa poleciała. Potem wraz z Rinn odeszłyśmy.

- Sara! Co ci odwala?! - zaczęła szarooka.

- Nic, to ta pinda zaczęła. - powiedziałam udając obrażoną.

- Módl się aby się nie poskarżyła. - powiedziała.

- Raczej tego nie zrobi. To ona zaczęła a ja skończyłam.

- Dobra chodź. - powiedziała a potem szybszym krokiem poszłyśmy do naszej sali.

Weszłyśmy tam i zobaczyłyśmy że na pierwszy rzut oka ta klasa jest bardzo zgrana. Podeszłyśmy do niższej ode mnie blondynki a ta wskazała wolną dwuosobową ławkę. Usiadłyśmy przy niej a do nas podeszło kilka osób.

- Hejka jestem Armin! A wy? - zapytał blondynek.

- Jestem Marco a to Jean. Będziecie w naszej klasie? - zapytała czarnowłosy chłopak.

- Jestem Rinn a to.... - nie dokończyła bo przerwał jej megafon z sekretariatu

- Sara Mounston oraz Jasmine Nakamura do gabinetu dyrektora. Sara Mounston oraz Jasmine Nakamura do gabinetu dyrektora. - świetnie.

- Świetnie. Poskarżyła się szmata. - powiedziałam wstając z krzesła i kierując się w stronę gabinetu.

Po drodze zobaczyłam że ta cała Jasmine kieruje się też w stronę dyrektora.

- Ty! Poskarżyłaś się? - zapytała podchodząc do mnie i mnie popychając.

- Mogłabym cię spytać o to samo konusie! - powiedziałam też ją odpychając.

W końcu zamilkła i poszłyśmy dalej. Weszłyśmy najpierw do sekretariatu i zobaczyłam że ten facet nadal siedział przy stoliku a ruda razem z nim. Chciałyśmy wejść do gabinetu obok ale pani Ral nam przeszkodziła.

- Poczekajcie dziewczynki, dyrektor rozmawia z kimś. - powiedziała a my usiadłyśmy na krzesłach obok drzwi.

- To twoja wina konusie. - powiedziałam do czarnowłosej.

- Jasne. Trzeba było patrzeć jak chodzisz. - powiedziała.

- Trzeba było mnie nie bić po twarzy! - krzyknęłam już.

- Trzeba było nie powodować mi krwotoku z nosa!

- Trzeba było uważać na słowa!

- Cicho szczeniary! - powiedział czarnowłosy. Jego głos był taki oschły ale uspokajający. Widać było że surowy był.

- O co poszło dziewczynki? - jezu jaka ta wiewióra jest sztuczna.

- Ona zaczęła. - powiedziałam.

- A ty skończyłaś! - odgryzła się.

- I dobrze bo nie wiadomo co by ci jeszcze odjebało!

- Mi? Raczej tobie! To ty byłaś tam walnięta!

- Mounston i Nakamura do mnie! - powiedział stary facet. Czyli dyrektor. Weszłyśmy posłusznie do gabinetu i usiadłyśmy naprzeciwko dyrektora.

- Jakim prawem się pobiłyście? - zapytał.

- My się nie pobiłyśmy tylko się posprzeczałyśmy! Wpadłam na nią i ją przeprosiłam a ona zaczęła na mnie naskakiwać i mnie wyzywać. Potem się odgryzłam za co dostałam od niej w twarz to ja jej przywaliłam. Coś za coś. - powiedziałam. Dyrektor zaczą coś zapisywać na kartkach.

- Szlaban. Dla was obu. Mounston przez dwa tygodnie zostajesz po lekcjach pod opieką pana Ackermana w swojej klasie a ty Nakamura przez 3 tygodnie w klasie 3 - 1 pod opieką pani Zoe.

- Tak jest. - powiedziałam zabierając karteczkę z biurka i wychodząc z hukiem z gabinetu.

- Nie trzaskaj drzwiami! - powiedział ten szatyn.

- Co się stało? - zapytała ruda.

- Mam dwutygodniowy szlaban! - krzyknęłam

- Z kim. - zapytała.

- Pod opieką pana Ackermana. - odczytałam nazwisko z karteczki

- Co? - zapytał szatyn. - Ja mam ją pilnować? Więcej obowiązków się mi nie dało nawalić.

- Czyli mam z panem? - zajebiście.

- Tak. Trochę sobie ze mną posiedzisz. - powiedział biorąc dziennik i wyszedł z sekretariatu. Zrobiłam to co on i poszłam spóźniona na lekcje. Teraz chyba matma.

Pobiegłam do sali i od razu przeprosiłam za spóźnienie podając powód spóźnienia. Starszy gość mi darował i wrócił do lekcji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro