3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jungkook widział w swoim życiu wiele. Od czasu do czasu rozwalali sobie z kolegami nosy, innym razem pieprzyli w toaletach przypadkowo poznanych chłopców i równie nieznajome dziewczynki. Niekiedy zdarzało się, że biegali z gołymi tyłkami dookoła akademika, podczas gdy pozostali lali na nich tanie piwo z okien na pierwszym piętrze, drąc się przy tym jak niespełna rozumu. Naprawdę więc rozumiał większość dziwnych przypadłości. Nie mógł jednak ogarnąć swoim rozumem, dlaczego ktoś miałby z własnej woli dawać się tak Kimowi.

Jego oczy powiększały się z każdą chwilą i nawet wtedy, gdy postawniejszy od niego chłopak zerwał się i uciekł z pomieszczenia, wyraz jego twarzy nie uległ zmianie. To było zwyczajnie zbyt wiele jak na jego nic nieświadome oczy i mało ogarniający umysł.

Podłoga nadal poplamiona była czymś niezidentyfikowanym, a zbyt bujna wyobraźnia chłopaka podpowiadała mu, by nie starał się odgadnąć przeznaczenia substancji. Taehyung zaś tylko westchnął, przewracając oczami, jakby Jungkook był jego największą życiową zmorą, przeszkadzającą w oglądaniu zabójczo ciekawej dramy.

- Czego tu szukasz, niedorobiony palancie? - Różowowłosy zmierzył go swoimi ozdobionymi soczewkami oczami, a Jeon mógłby przysiąc, że gdzieś tam w środku ukryte były lasery, mogące pozbawić go głowy.

- Niczego, ja... Ej! - Sportowiec zrobił krok w jego stronę, krzywiąc się z niezdowoleniem. - Nie mów tak do mnie, landryno!

- Wolę być słodka landrynką, niż pierwotniakiem. - Aktor wzruszył ramionami i sięgnął po chusteczkę, którą od niechcenia wytarł swoje wypolerowane pantofelki. - Nie gap się tak, to tylko mleko. Nikt nie będzie się spuszczał na podłogę, po której stąpać mogą moje boskie stopy. Za dużo sobie wyobrażasz.

Jeon zamknął usta, wciągając powietrze nieco zbyt ostentacyjnie, nie panował jednak nad tym odruchem. Każde słowo z ust Tae doprowadzało go do szału, dodatkowo brak sensownej riposty działał niekorzystnie na jego wizerunek. Powinien odpyskować, rzucić coś chamskiego i go obrazić, co zaś robił w tym momencie? Czerwienił się ze złości, nadymając policzki jak gimnazjalistka wyrwana do odpowiedzi z fizyki. Było mu aż za siebie wstyd.

- Patrząc na ciebie jestem zwolennikiem eutanazji, oczywiście na życzenie osób z najbliższego otoczenia. Pierwszy podpisałbym taką karteczkę, oszczędziłbym tym samym bólu twojej matce, która patrzeć musi na swoją życiową porażkę każdego ranka.

- Mieszkam w akademiku... - mruknął, po chwili jednak zreflektował, iż niekoniecznie dobrze do zabrzmiało. Niejako zgodził się z tym małym głupkiem co do swojej beznadziejności, a przecież wcale tak nie myślał.

- To już chociaż wiesz czemu matka cię ciągle utrzymuje. Biedaczka musi płacić za możliwość nieoglądania twojej krzywej mordy.

Mniejszy posłał mu niewinny uśmiech i rzucił zużytą chusteczkę na stolik, wstając z krzesła. Wydął nieco swoje pełne wargi, przez ramię zerkając na pośladki, które klepnął otwartą dłonią, jakby chcąc otrzepać je z wyimaginowanego kurzu. Jeon nie mógł powstrzymać się przed bezczelnym zaatakowaniem wzrokiem zgrabnych bioder złośliwego chłopca. Może i był głupi, ale ciało miał ładne. To normalne, że troszkę się pogapił.

- Nic tym gadaniem nie osiągniesz, Kim. - Brunet w końcu spojrzał na jego twarz, krzyżując ręce na umięśnionym torsie.

- Już osiągnąłem. Twoja morda wykrzywiła się bardziej, niż ta Jina po wybiciu wódki bez popity. Szkoda, że on wrócił do bycia przystojnym, a ty z taką niestety zostałeś. - Niższy wyszczerzył swoje białe ząbki w niewinnym uśmiechu i ruszył w stronę drzwi, wymijając zniesmaczonego tym komentarzem Jeona. - A teraz wybacz, idę pooddychać świeżym powietrzem. Twoja aura śmierdzi.

- Krwi mi napsułeś, to teraz cierp. I nie tak szybko, mam sprawę.

Brunet złapał landrynę za ramię, tym samym go zatrzymując, na co ten aż się obruszył, szybko wyrywając rękę i podskakując jak poparzony. Jego usta rozchyliły się, następnie zaś wygięły w geście rozgoryczenia. Wyglądał co najmniej tak, jakby Jungkook właśnie dotknął go obsikaną dłonią, obrzydzenie niemal z niego wypływało.

- Nie dotykaj mnie!

Sportowiec zrobił krok do tyłu, zaskoczony wybuchem aktorzyny. Nic mu przecież nie zrobił.

- Spokojnie, tylko cię złapałem za rękę, to nie jest zbrodnia.

- Dla mnie jest. Mnie się nie dotyka, zrozumiałeś? - Kim zmarszczył brwi, krzywiąc się niemiłosiernie. Jungkook na te słowa tylko przytaknął, czując się jak besztany szczeniak. Odwaga z niego uleciała. - Idealnie. Teraz mów w końcu, po co żeś tutaj przytaszczył swoją zapchloną dupę?

- Bez takich niesmacznych komentarzy, landryno - mruknął brunet, opierając się tyłkiem o kant ławki. Nieprzyjemnie wbijał się on w jego pośladek, zignorował to jednak. - Słyszałem, że perkusista od was uciekł, zapewne porażony ogromem twojego pyskatego ryjka.

- Nie chcę być niemiły, ale tak naprawdę to gówno cię to obchodzi. - Wzruszył ramionami od niechcenia, po czym prychnął, odrzucając do tyłu słodko zabarwione włosy. - A jednak chcę być. - Wymierzył wypielęgnowanym palcem w jego stronę, wydymając wargi w uroczy dzióbek. - Wypierdalaj w podskokach, nic ci nie powiem.

- Jaka z ciebie wkurwiająca menda, no zaraz mnie coś strzeli! - Jeon nabrał w usta powietrza, okręcając się dookoła własnej osi. Gdy tylko wylądował przodem do Tae, wypuścił je z płuc i wypchnął policzek językiem, w duchu licząc do dziesięciu. Na niewiele to się zdało, musiał jednak być silny. Plan wymagał poświęcenia.

- Chciałem dodać, że to może chuj cię strzeli, ale pewnie nie wiesz co to, bo twoja męskość jest na poziomie tej obojniaków - można jej nie dostrzec.

- Słuchaj no, daj mi skończyć, bo zaraz zrobię coś, czego nie chcę - warknął w końcu, bowiem wmawianie sobie cierpliwości nijak miało się do tej prawdziwej, która skończyła się mu wieki temu. - Gram na perkusji i miałem zamiar do was dołączyć, by ratować ten cały teatr. Jeśli jednak nie zamkniesz swojej rozwydrzonej dupy, to sam sobie będziesz grał na bębnach!

Taehyung na chwilę jakby spokorniał. Zmrużył powieki, przyglądając się uważnie Jeonowi, ten zaś starał się oddychać nieco delikatniej. Jego zarumienione policzki pewnie były gorące, czuł bowiem napływające zewsząd ciepło, mogące wpłynąć na jego wygląd. Nie był dobry w kontrolowaniu emocji.

- Serio potrafisz grać? Ty?

- Tak, uczyłem się, gdy byłem młodszy. Rzecz jasna musiałbym sobie wszystko przypomnieć, ale to kwestia dnia. Mam dobrą pamięć i predyspozycje muzyczne. - Nie silił się na przyjemny ton głosu. Pozwolił sobie tylko na wpatrywanie się w aktora, który zapewne dogłębnie analizował propozycję, chcąc znaleźć coś, do czego mógłby się przyczepić.

- Nooo... To jak tak bardzo chcesz i mnie błagasz, to w sumie mogę cię przyjąć, ale pierw musiałbyś zagrać przed resztą zespołu. Jutro mamy próbę o siedemnastej, wpadnij. Sprawdzimy, czy serio sobie radzisz, czy tylko wyśniłeś sobie swój talencik. To do ciebie podobne.

Jeon skinął tylko głową, puszczając koło uszu uwagę. Znał siebie i swoje zdolności i przekonany był, że zachwyci tego napuszonego małpiszona.

Jeszcze będzie za nim latać.


***


Jego pewność siebie była bez wątpienia atutem.

Gdy usiadł na małym stołku i wziął w ręce pałeczki, to poczuł, że jest na swoim miejscu. Muzyka od zawsze była czymś, co go pociągało i uzależniało. Gdyby nie miłość do sportu, to zapewne poszedłby w tę stronę i założył jakiś zespół, z tym jednym bowiem tylko przegrała. Adrenalina na boisku przewyższała tę na scenie, nie mógł jednak odmówić uroku reflektorom i uwagi skoncentrowanej na jego silnych ramionach, dzięki którym wymierzał idealne uderzenia w bębny i talerze.

Nikt nie pozostawał obojętny na jego muzykę. Wybijany rytm udzielił się niemal wszystkim i nie musiał nawet odrywać się od gry, by wyczuć napięcie. Nie dziwił się też temu. Przystojna twarz, dobre ciało i dwie pałki w dłoniach - to tworzyło perfekcyjnie seksowną całość, zdawał sobie z tego sprawę wyśmienicie.

Tylko jeden landrynkowy chłopiec nie zareagował, jednak Jungkook i tak był pewien, że mu się podoba. Ta aura nie mogła kłamać.



~*~

Z serii 'Reiczel uczy':

Rope bunny (najwyższy czas, w końcu to tytuł tej 'opowieści')!

Kimże jest ten króliczek? Pierwsze skojarzenie, to zapewne coś związanego z pet play, prawda? Nic bardziej mylnego! Owszem, jest to odrobinę (tak naprawdę tyci tyci) podobne, jednak może w ogóle się ze sobą nie łączyć i w zasadzie najczęściej jest właśnie tak. Oba te kinki stoją dość daleko od siebie.

Rope bunny nie ma płci. Może być nim i mężczyzna, i kobieta. I mocno odnosi się do drugiej części określenia, czyli liny. W języku polskim określa się królisia dość brzydko, bo to zwyczajny 'wiązany', czyli po prostu osoba, która lubi być obwiązana, unieruchomiona. Taki właśnie związany króliczek, który nie ma jak uciec od swojego pana/pani, zwanego 'wiążącym', czyli rigger. Dość urocze określenie, nie uważacie?

W relacji rope bunny/rigger oczywiście potrzebna jest zgoda obojga partnerów (pamiętajcie o tym! Wiązanie bez zgody to po prostu przemoc i nie powinno mieć coś takiego miejsca w NORMALNYCH relacjach/związkach bdsm). Nie każdy lubi być unieruchomiony, jednak jeżeli ktoś już gustuje akurat w takich zabawach, to pole do popisu jest tutaj ogromne. Liny, łańcuchy, nieszczęsne kajdanki - one dają naprawdę wiele możliwości, gdy idzie o wizje i rozrywkę! Nikt przecież nie powiedział, że wszystko musi być brzydkie i brutalne. Czasami są to naprawdę artystyczne, skomplikowane wzory. W wiązaniu nie chodzi przecież tylko o spełnienie - tutaj mogą wykazać się miłośnicy ręcznych robótek (bez niegrzecznych myśli, miśki!). Oczywiście częściej jest to po prostu dla samego podniecającego kinku, w końcu wizja uległego, całkowicie oddanego rope bunny może być bardzo HOT. Bezbronny królik nie może uczynić nic, jest totalnie w łasce wiążącego.

Jakie są przeciwwskazania, poza rzecz jasna samą niechęcią do wiązania? Gimnastyka. Nie ma co ukrywać - to zabawa raczej dla giętkich, wysportowanych ciałek. Łatwiej jest po prostu taką osobę wiązać i jest to dla niej o wiele bardziej komfortowe, niż na przykład dla takiego placka, jak ja (eh, dobrze, że jestem dominą :D).

Dalej - ZAUFANIE. To tutaj totalna podstawa. Poświęcę osobną notkę na kwestię zaufania i haseł, jednak tylko zaznaczę, że trzeba tutaj uważać, bo można zrobić komuś krzywdę ;c Podczas takich wygibasów można niechcący uszkodzić króliczka. Warto znać swoje granice, zanim zabierzemy się za takie zabawy.

Jeżeli interesuje Was temat wiązania, to mogę poświęcić jeszcze jedną notkę na ten temat i pogadać trochę o samej zabawie, bez skupiania się na króliku i jego niedobrym Panu :D Jak nie, to zabieram się za coś innego.

~*~

Comeback, czy coś :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro