ROZDZIAŁ 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez całą drogę do domu, mój narzeczony nie wypuszczał mnie z objęć. Dosłownie. Niósł mnie na rękach przez całą wioskę, a tyle już tutaj byłam, że nie umknął mi fakt wybrania przez niego najdłuższej drogi. Co jakiś czas obdarowywał mnie pocałunek. 

- Dymitr.- powiedziałam po kolejnym takim podarunku.- Mam swoje nogi. Widzisz, działają.- lekko zamachałam kończynami.- Możesz mnie postawić?

- Nie ma mowy, kochanie.- wyszeptał mi do ucha.- Jesteś moją narzeczoną, a o takie skarby się dba. Puszczę cię dopiero w domu. Lubie nosić cię na rękach. W tedy czuję, że mogę zapewnić Ci bezpieczeństwo. Daje mi to też pewność, że to nie jest kolejny sen, który przypomni mi się na treningu, gdzie będę mógł tylko na ciebie patrzeć. A tego bym nie zniósł. - zasmucił się.

Pocałowałam go, a następnie spojrzałam na pierścionek, tak żeby go zobaczył. Był srebrny z rubinowym sercem na środku. Po bokach miał małe różyczki. Musiał być bardzo drogi.( zdjęcie w mediach) mojemu ukochanemu od razu poprawił się humor. Znowu mnie pocałował. Już więcej nie narzekałam. Przez całą drogę miałam wrażenie, że zaraz wyrosną mu skrzydła i odleci ze mną w objęciach. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Był bardzo szczęśliwy. Ja zresztą też. Pół roku temu nawet nie przypuszczałam, że ujawnienie naszej miłości będzie możliwe. A tu mój osobisty mentor, niesie mnie do w objęciach do swojego rodzinnego domu. I nie dlatego, że złamałam nogę, ale z powodu zaręczyn.

- Roza, nawet nie wiesz, jak jestem szczęśliwy. 

- Niesiesz mnie na rękach najdłuższą drogą, a od 5 minut chodzisz w koło kościoła, jakbyś już chciał zaprowadzić mnie do ołtarza.- w uszach zawdzięczał mi jego cudowny śmiech.

Wtuliłam się w niego mocniej.

- Nic ci nie umknie. Tylko ty mnie rozumiesz. Jak ty to robisz?- spytał
- Po prostu, dobrze cię znam. Ty też wiesz, kiedy kłamię. Sam tak mówiłeś.- wzruszyłam ramionami.

Właśnie weszliśmy do domu.

- Możesz mnie już postawić. 
- Nie.
- Dymitr!
- Tak skarbie?

Poddałam się. Zaniósł mnie do pokoju, gdzie położył na łóżku. Zaczął mnie całować ściągając moją sukienkę. Odwzajemniłam pocałunek i po chwili jego koszula leżała na podłodze. Już się na niego nie gniewałam. Po prostu nie umiałam. Gdy byłam w samej bieliźnie, odsunął się, aby napawać się moim widokiem. Nigdy nie miał go dosyć. Ja w tym czasie podziwiałam jego nagi tors. Spojrzałam w jego cudownie brązowe oczy. Wpatrywały się we mnie z pożądaniem, ale i z miłością.

- Widzisz coś co ci się podoba?
- Wiele. Ale przede wszystkim najcudowniejszą kobietę na świecie.

Nie dałam mu dłużej podziwiać mnie. Przyciągnęłam go do siebie. Oboje chcieliśmy czegoś więcej, niż patrzeć na siebie. Choć to też było przyjemne. Po chwili wszystkie nasze ubrania były poza łóżkiem, a my zaczęliśmy naszą grę.
________________________________________________

I co myślicie mam nadzieję, że pierścionek się podoba. Długo go wybierałam, w końcu to dla naszej Rozy. Dziękuję za komentarze. :-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro