ROZDZIAŁ 41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szukałam wzrokiem Dymitra, gdy nagle, ktoś zamknął mnie w stalowym uścisku.

- Roza, nic ci nie jest? Tak się martwiłem. Dlaczego nie zaczekałaś w pokoju?

- Spokojnie Towarzyszu, nic mi nie jest. Musiałam wyjść. Wiesz o tym doskonale. Też byś tak zrobił. Jesteś taki sam jak ja.- uśmiechnęłam się. W tym momencie nasze usta się spotkały.

- Kocham Cię Roza.

Strażnik odsunął się i dokładnie przyjrzał mi.

- Nic mi się nie stało. Mam kilka zadrapań, ale to nie jest groźne.- westchnęłam.

On też był cały i zdrowy. Gdy uznał, że mam rację, znowu mnie przytulił i ruszyliśmy do domu. Po drodze oglądałam pole bitwy. Wszędzie leżały martwe strzygi, ale na szczęście, nigdzie nie widziałam ciał dampirów. Najwidoczniej przeciwnicy nie przygotowali się do tej akcji zbyt dobrze.

- Bielikow, Hathaway.- usłyszeliśmy wołanie. To był Hans.- Moje gratulacje. Po raz kolejny pokazaliście, kto jest najlepszy. Wasza dwójka zabiła tyle strzyg, że piątka innych strażników mogła pomóc gdzie indziej.

- Dziękujemy strażniku Croft.- skłonił lekko głową mój ukochany

-A ilu naszych ucierpiało? Są jakieś ofiary śmiertelne?- dopytywałam.

- Wszyscy przeżyli, większość jest cała, ale pięciu strażników trafiło do szpitala. Jednak nie są w stanie zagrożenia życia.

- To dobrze.- odetchnęłam z ulgą.

I tak mamy mało strażników. Nie możemy pozwolić sobie na straty. Gdy Hans odszedł, Dymitr przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

- Moja Roza. Zawsze najpierw martwisz się o innych, a potem o siebie.

Weszliśmy do mieszkania. Postanowiłam odświeżyć się po walce. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę, po czym wlałam do wanny olejek zapachowy z migdałów. Chciałam się zrelaksować po wydarzeniach z ostatnich tygodni. Może teraz będziemy mieli trochę spokoju. Z rzuciłam z siebie całe brudne ubranie i dałam je do kosza. Już miałam wchodzić do wody, kiedy poczułam na biodrach silne ręce, a na szyi ciepłe, miękkie usta.

- Roza, nie za długa kąpiel jak na środek nocy?

- Jak dla mnie, jest całkiem jasno. Po za tym chcę się trochę zrelaksować i uspokoić po ostatnim czasie.

- To ja cię już nie uspokajam?

Obróciłam cię i pocałował go namiętnie. On też już nie miał na sobie ubrać. Wziął mnie na ręce i wszedł ze mną do wanny. Zaczął mydlić moje ciało swoimi dłońmi. Nie chcąc być gorsza, chwyciłam szampon i zanurzyłam palce w jego aksamitne włosy. Przez cały czas nie przestawaliśmy się całować. Nasze gesty były coraz bardziej przepełnione namiętnością i pożądaniem. Dymitr posadził mnie delikatnie na sobie. Już żadne z nas nie zastanawiało się, gdzie błądzą nasze ręce. Było mi cholernie przyjemnie, jak jeszcze nigdy. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy już w wannie. W sumie, nie wiem gdzie byliśmy. Liczyło się tylko to, że jesteśmy razem. Tak, sex jest lepszy od ugryzienia wampira, a nawet strzygi. Sex jest lepszy od wszystkiego. Kiedy w końcu się umyliśmy, nadal nie chcieliśmy się do siebie odsunąć.

Ja wyszłam z wanny pierwsza, a Dymitr drugi. Gdy tylko stanął na przeciwko mnie, wróciliśmy do pocałunków. Ukochany, zatopiony w moje usta sięgnął po ręcznik i zaczął mnie wycierać. Potem sięgnął po mój ulubiony balsam i zaniósł mnie do łóżka. Tam nalał sobie płyn na ręce i zaczął mnie masować. Jak dawno nie miałam masażu. Zamknęłam oczy i oddałam się przyjemności. Strażnik wcierał delikatnie balsam w moje ręce i nogi szepcząc mi do ucha jak bardzo mnie kocha i opisując mi swoje sny, za czasów akademii, ze mną w roli głównej. Robiło mi się gorąco. Czułam, że zaraz się rozpłynę z przyjemności. Jego ręce przeszły delikatnie na brzuch. Tak bardzo się cieszył naszym małym szczęściem, które sobie tam dorasta. To już będzie piąty tydzień. Jęknęłam w spazmie przyjemności, kiedy mój narzeczony przeszedł na drugą rękę.

- Dymitr,- oddychałam ciężko.- ty to umiesz zadbać o kobietę.- uśmiechnął się widząc moją reakcję.

Podniecał mnie jego najdrobniejszy, najdelikatniejszy dotyk.

- Tylko o tą, którą kocham.- szepnął i masował mnie dalej. Co ten człowiek ze mną robi.- Ja tiebia liubliu Roza.

Teraz jego dłonie przeszły na moje ramiona i szyję. Z każdym uściśnięciem jego silnych rąk, przechodził mnie przyjemny dreszcz. W pewnym momencie jednak przestał. Po patrzyłam na niego zdziwiona.

- Już koniec?

- Rose, masowałem cię dwadzieścia minut. Jeszcze ci mało? - Z tobą niczego nie będzie mi dość.- uśmiechnęłam się, a on tylko zrezygnowany pokręcił głową.

Jednak nie udało mu się powstrzymać uśmiechu. Chciałam podejść do ukochanego i mu podziękować, ale mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa.

- Ale chodź tu do mnie, bo przez ciebie nie mogę się ruszyć.- popatrzyłam na niego błagalnie.

Dymitr położył się koło mnie, a ja zmusiłam ciało do wysiłku, odwracając je w stronę strażnika i zatopiłam się w jego wargach.

- Dobranoc, Roza.

- Hej, a kto powiedział, że idziemy spać. Są ciekawsze rzeczy do robienia.- teraz to on patrzył na mnie zdziwiony.- A co?

Nie chcesz? Myślałam, że się za mną stęskniłeś.

- Chcę, tylko dziwię się, że ty chcesz jeszcze.

- Mówiłam, że z tobą wszystkiego mi mało.- uśmiechnęłam się zalotnie.

Zaczęliśmy całować się namiętnie. Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy chcieli w jedną noc nadrobić całe tygodnie, a nawet poprzednie miesiące bycia osobno. Spędziliśmy razem upojną noc bez godziny snu. Dobrze, że jutro Dymitr ma wolne. Mogłam się nim nacieszyć do woli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro