ROZDZIAŁ 71

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dziękuję za przygotowanie takiej niesamowitej rocznicy.- przerwałam ciszę.- I za to, że mam co świętować.

-To ja ci dziękuję Roza. Pokazałaś mi co jest najważniejsze w życiu. Kocham Cię.

Wracaliśmy właśnie z kolacji. Po raz kolejny pochłonęłam dzisiaj pół ilości jedzenia serwowanego dziennie w restauracji. No takiej mało znanej.

Kiedy weszliśmy do pokoju wzięłam piżamę, jeśli można tak nazwać zwykłą bluzkę i krótkie spodenki, i poszłam do łazienki. Jednak zanim weszłam pod prysznic poczułam na biodrach silne dłonie, a na szyi ciepłe usta.

- Roza, nie zaprosisz mnie?- mruknął mi do ucha głębokim głosem.

- Nie wiem czy zasłużyłeś za tą niegrzeczną dampirzycę.- uśmiechnęłam się cwanie, odwracając się w jego stronę.

- Oj nie daj się prosić.- teraz jego usta znalazły się na moich. Ukochany przycisnął mnie mocniej do kabiny prysznicowej, opierając o nią ręce. Rozpłynęłam się w dotyku jego warg. Nie niem do końca co się stało, ale gdy poczułam na plecach ciepłą wodę, uświadomiłam sobie, że oboje stoimy pod słuchawką prysznica. Woda przestała lecieć w momencie, gdy Dymitr oderwał się od moich ust. Jednak wciąż znajdowaliśmy się cudownie blisko. Westchnęłam cicho. Stykaliśmy się czołami, patrząc sobie głęboko w oczy. Ja widziałam w jego pełno miłości ze szczyptą pożądania. Nie wiem co on zobaczył, ale na chwilę jego źrenice rozszerzyły się i błysnęły tajemniczo.

- Towarzyszu, czyżbyś miał jeszcze jakaś niespodziankę w zanadrzu?

- Może.- mruknął mi do ucha, mydląc moje plecy.

Nie chcąc być gorsza, złapałam mydło i zaczęłam myć jego tors. Było to dość trudne, zważywszy na to, że byliśmy bardzo blisko siebie. W tym czasie mój mąż zjechał dłońmi na moje pośladki. Następnie przeszedł na przód mojego ciała, więc ja powędrowałam na jego plecy.

Nagle Dymitr klęknął przede mną na jedno kolano, a na drugie postawił moją nogę i zaczął ją myć, całując od czasu do czasu.

- Kocham Cię Roza.- słyszałam po każdym pocałunku.

Następnie zmienił nogi. I powtórzył czynność z przed chwili.

Gdy byliśmy już czyści, na tyle na ile możemy po wspólnej kąpieli, strażnik chwycił mnie na ręce i cały czas całując, zaniósł do łóżka. Chciał kontynuować pieszczoty, ale go powstrzymałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.

- O nie kochany. Kara musi być.

- To co? Naprawdę wygonisz mnie na kanapę?

- Nie. No coś ty. Za karę robisz mi masaż, ale dłużej niż ostatnio. Gdzieś tak godzinę, do półtora.

- Co?!- zdziwił się.

- Wiesz zawsze możesz położyć się obok i pójść spać. Będę miała dużo czasu na wymyślenie innej kary.

- Czemu nie. - znowu zbliżył do mnie swoje usta, ale ja przeturlałam się na drugą połowę łóżka.

- Chyba mnie nie zrozumiałeś, kochany. Masaż, albo idziemy grzecznie spać.

- Roza,- wszedł na czworaka na łóżku i pochylił się nade mną.- dzisiaj jest nasza rocznica. Nie możesz kary przełożyć na jutro?- pocałował mnie w szyję i tym razem nie odepchnęłam go.- Różyczko kochana.

Nie wytrzymałam i pociągnęłam go na siebie. Do moich uszu dotarł jego śmiech. Jednak ustał w chwili, kiedy moje wargi zatopiły się w ustach ukochanego. Całowaliśmy się głęboko i namiętnie. Następnie mój mąż zaczął całować moją szyję i wciąż nie przestawał schodzić ustami niżej. Zaczęliśmy naszą grę.

Po zabawie leżeliśmy wtuleni w siebie.

- Cudowny dzień. Szkoda, że już się kończy.- westchnęłam.

- Dla mnie każdy dzień jest cudowny, jeśli zacznie się od twojego uśmiechu.

- To dzisiaj nie był cudowny?- droczyłam się.

- Był. Słońce, oczywiście, że był. Czemu by nie miał być?

- Bo dziś nie zdążyłam podarować ci mojego uśmiechu zanim wyszedłeś.

- Nawet nie wiesz jak szeroko potrafisz się uśmiechać przez sen.

- Nic dziwnego, skoro ty byłeś jego powodem.

- Tak?- uśmiechnął się.- A co ci się śniło?

- Ty. I było bardzo przyjemnie. A może to była wczorajsza rzeczywistość?- zamyśliłam się.- Nie wiem. Ciągle to mylę. Cały ostatni miesiąc wydaje się wielkim snem, z którego nie chcę się budzić. Może przypomnisz mi co robiliśmy wczoraj.

- Dobrze. Kiedy wstałaś...

- To pamiętam.- przerwała i nachyliłam się do jego ucha i szepnęłam zmysłowym tonem.- Przypomnij mi co było po kolacji w sypialni.

Na jego ustach pojawił się cwany uśmiech zrozumienia, a w oczach błysk pożądania.

- A może ci to zademonstrować?

Nie dał mi szansy na odpowiedź, bo jego usta odnalazły moje. Nawet nie musiał. Doskonale ją znał, tak jak ja.

Nim się spostrzegłam Dymitr był nade mną, a jego ręce wędrowały po mojej tali. Podniósł mnie lekko, dłonią przechodząc na moje plecy. Dzięki temu nasze pocałunki były jeszcze przyjemniejsze i bardziej namiętne. Delikatnie ułożył się na mnie. To było czyste szaleństwo. Czułam się lepiej niż dzień wcześniej. Nie wiem jak on to robi, ale ufam mu bezgranicznie i wiem, że nigdy by mi nie zrobił krzywdy. Ja też chcę, żeby czuł się wyjątkowo, bo on jest wyjątkowy. Kocham go jak nikogo innego. Czułam ogarniającą mnie nie opisaną przyjemność i rozkosz z każdym ruchem naszych ciał. Jak zwykle były idealnie zsynchronizowane. Poruszały się w równym rytmie i z wdziękiem tancerzy. Czułam jego miłość, którą przelewał w każdym pocałunku. Wszędzie było go pełno. Nie liczyło się nic poza moim ukochanym i naszym zajęciem.

Dzień był dość długi i męczący, dlatego dziwię się, że mieliśmy siłę na całonocną zabawę. Żadne z nas nie zmrużyło oka nawet na minutę. Była to noc długa, ale bardzo przyjemna i pełna miłosnych uniesień.

-Roza, moja kochana Roza.- Mruczał mi do ucha w chwilach, gdy nie był zajęty pocałunkami i oddychał w miarę normalnie.

Ale mojej uwadze nie umknęło szybkie bicie jego serca. Serca, które bije dla mnie.

- Kocham Cię.- Zawyłam w spazmie przyjemności.

W pewnej chwili to ja znalazłam się na górze. Postanowiłam trochę się z nim pobawić. Był ewidentnie napalony, co sprawiło, że moja zabawa sprawi, że będzie jeszcze bardziej niecierpliwy. Pochyliłam się nad nim i tym razem to ja schodziłam coraz niżej. Zatrzymałam się na jego brzuchu. Napawałam się dotykiem jego nagiego torsu. Jednocześnie stopą muskałam jego nogę. Słyszałam jego nierówny oddech. Powoli tracił cierpliwość.

- Roza- jęknął.

- Co towarzyszu, a mi nie dasz się pobawić?

Nic więcej nie powiedział. Dręczyłam go tak jeszcze pół godziny, zanim dałam mu znaleźć się nad sobą.

Nie wiem ile razy kochaliśmy się tego dnia i nocy. Straciłam rachubę. Ale nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie, jest to najcudowniejszy dzień ostatniego miesiąca. Najważniejsze, że jest przy mnie mężczyzna, z którym zawsze pragnęłam spędzić swoje życie.

- Roza, powinnaś iść spać.- zauważył Dymitr, kiedy przez wielkie okno zaczęły wpadać pierwsze promienie słońca.

- Nie chce mi się spać.- zaraz po tym jak to powiedziałam, zaczęłam ziewać.

- Rose, koszmarna z ciebie kłamczucha.- zaśmiał się.

- Wcale nie!- oburzyłam się.- Kiedyś kłamałam dookoła i każdy mi wierzył. Ty po prostu za dobrze mnie znasz.

- Ty też wiesz, kiedy kłamię.- przytulił mnie mocniej do siebie.

Wsłuchałam się w spokojny oddech ukochanego.

Wdech-wydech. Wdech-wydech. Wdech-wydech. Uświadomiłam sobie, że oddycham równo z nim. Uśmiechnęłam się. Poczułam, że on też. Chyba myślał o tym samym. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich wielką miłość i czułość. Od jego spojrzenia poczułam, że coś we mnie topnieje. Rozpływałam się w jego ramionach. Miał rację, byłam bardzo zmęczona. Ale to było takie pozytywne zmęczenie. Jak po długim bieganiu, albo jeszcze lepsze. Ostatkiem sił lekko się uniosła. Dymitr odczytał moje zamiary i pochylił się nade mną, żebym nie musiała się tak męczyć.

- Dobranoc Roza.

Pocałunek był delikatny, słodki i pełny miłości. Więcej nie pamiętam, bo zasnęłam zanim zdążył się odsunąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro