ROZDZIAŁ72

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Na pewno wszystko wziąłeś?- spytałam gdy mój mąż zamykał drzwi od pokoju.

- Na pewno Rose. Pytasz o to już piąty raz.

- Bo nie chcę, żebyś po nocach płakał za jakimś swoim westernem.- zaśmiał się.- A gorzej jakbyś zapomniał któregoś od mojego ojca.- natychmiast spoważniał.

- To ja może sprawdzę jeszcze raz, a ty idź już do samolotu.- i zniknął w środku.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową i poszłam na lądowisko. W ręce trzymałam torbę podróżną, bo na większy wysiłek Dymitr by mi nie pozwolił. Na zewnątrz czekał już samolot. W wejściu stał Abe.

- I jak tam minął miesiąc?- spytał.

- Mi cudownie, a tobie?- uśmiechnęłam się promiennie.

- Cóż, będę musiał znaleźć czas na rozmowę z Bielikowem.- puścił mimo uszu moje pytanie.

- Znowu?! Ile jeszcze zamierzasz go męczyć.

- Musze mieć pewność, że wie co go czeka, jeśli skrzywdzi moją Różyczkę, prawda?

- Z Adrianem tak się nie cackałeś.

- Bo to nie on ci się oświadczył, ani nie on będzie ojcem twojego dziecka. A właśnie, gdzie jest Dymitr.

- Na moją prośbę i dla mojego spokoju,- specjalnie podkreślałam, że robi to w imię naszego związku.- po raz piąty sprawdza czy niczego nie zapomnieliśmy.

- Jesteś dokładnie jak Janine. Zanim wyjechaliśmy, osiem razy przeszukała dom lorda Szelskiego, żeby upewnić się czy wszystko wzięła...

- Czekaj.- przerwałam mu.- Czemu wyjechaliście? Moja matka wzięła urlop pierwszy raz od siedemnastu lat?

- Co? Nie ona...Ups!- chyba nie miał tego mówić. Po raz pierwszy widziałam Abe'a, który nie wie co powiedzieć i jak wybrnąć z trudnej sytuacji. Jednak po chwili opanował się.- O mój świeżo upieczony zięć.

- Witam Panie Mazur.- Dymitr podał mu dłoń. Jak zwykle przy moim ojcu, uważał na każdy gest jak wykona. Nigdy w jego obecności nie objął mnie, a pocałował tylko na ceremonii ślubnej. Nawet podczas wesela, uważał czy nie kręci się gdzieś w pobliżu.

- Wrócimy jeszcze do tego tematu staruszku.- oznajmiłam.

- Co powiecie na obiad u mnie w przyszłą niedzielę?

- Może być.- stwierdziłam.

- Z przyjemnością Panie Mazur.- skinął lekko głową mój mąż.

Minęliśmy go i zajęliśmy miejsca. Ciekawe co będzie miał nam do powiedzenia?

Po kilku minutach maszyna wystartowała. Przez cały czas ukochany trzymał mnie za rękę.

- No to koniec miesiąca miodowego.- westchnęłam smutno.

- Dla mnie każdy dzień, który mogę z tobą spędzić jest miodowy.- Dymitr przytulił mnie. Ja jednak się wyrwałam i usiadłam mu na kolanach.

- Kocham Cię.

- Ja ciebie też Roza.- pocałował mnie namiętnie, przytulając mocno.- A z jakiej okazji idziemy w niedzielę na obiad do twojego ojca?- zesztywniał zadając mi to pytanie.

Zaśmiałam się na reakcję męża i wbiłam w jego ciepłe wargi swoje usta. Na początku nie odwzajemnił pocałunku, lecz w końcu pożądanie wzięło górę. Nigdy nie umiał mi się oprzeć. Całowaliśmy się długo i namiętnie. Na brzuchu poczułam jego ciepłe dłonie, a po moich plecach przeszedł dreszcz. On za to zadrżał w chwili, gdy palcami lekko musiałam jego kark, by zaraz położyć na nim dłoń i pogłębić pocałunek. Jednak nie robiłam sobie za wielkiej nadziei, skoro mój ukochany wiedział, że na pokładzie jest Abe. Po kilku długich minutach odkleiliśmy się od siebie. Westchnęłam błogo z rozmarzoną miną. Dymitr przycisnął mnie do swojej piersi, w którą natychmiast się wtuliłam. Uwielbiam słuchać jego serca, które bije dla mnie. Poczułam jego rękę głaszcząca moje plecy i bawiącą się kosmykami moich włosów. Nie pozostałam mu dłużna i po chwili aksamitne, brązowe włosy, które przed sekundą mu rozpuściłam pieściły moje dłonie. Jednocześnie wdychałam zapach jego wody kolońskiej. Od pewnego czasu wydał mi się bardziej intensywny. Czytałam, że u ludzi podczas ciąży węch staje się wyraźniejszy. A co dopiero u morojki, czy dampirzycy, które już mają wrażliwy nos. Niekiedy jakiś zapach, którego Dymitr nawet nie czuje, jest tak obrzydliwy, że idę wymiotować.

- Odpowiesz na moje pytanie?- z zamyślenia wyrwał mnie głos strażnika. Przypomniałam sobie, że o coś mnie pytał. Ale o co?

- A jakie było, bo trochę mnie zdekoncentrowałeś.- uśmiechnęłam się zaczepnie.

- Ja ciebie?!- wyszczerzył się do mnie szeroko.- A kto zaczął pocałunek?

- Bo mnie sprowokowałeś.

- Ach tak?! A teraz.- zaczął mnie łaskotać.

- Dymitr przestań.- wolałam między atakami śmiechu.- Bo zacznę krzyczeć.

- Nie zaczniesz.

Jednak przestał mnie dręczyć i wbił się mocno w moje usta. Po raz kolejny topniałam pod wpływem jego ciepłych warg. Tym razem całował z większą żarliwością. Nagle zauważyłam, że jego bluzka leży na siedzeniu obok, a ja siedzę na nim w samej bieliźnie. Na taki wypadek ubrałam tą najbardziej seksowną. Wiedziałam, że Dymitr będzie starał się kontrolować ze względu na mojego ojca, ale tak samo wiedziałam, że jeśli zobaczy mnie pół nagą, całą ta kontrola pójdzie się rypać.

I miałam rację. Patrzył na mnie głodnym wzrokiem. Żeby pobudzić go bardziej do działania, przejechałam mu po nagim torsie, kreśląc palcem zawiły wzór. Poczułam jak zadrżał pod moim dotykiem. Znowu mnie pocałował. Co ciekawe, każdy pocałunek był inny w zależności od jego uczuć.

Kiedy chce mi pokazać jak bardzo mnie kocha, są delikatne i słodkie. Gdy przepełnia go złość lub strach o mnie są namiętne, ale i agresywne. Taki dostałam od niego na jednym z treningów przed feriami. Te też lubię, ale wolę wesołego Dymitra. A kiedy oczekuje ode mnie czegoś więcej, pocałunki są słodkie, na początku delikatne, a z czasem coraz bardziej namiętne i głębokie, by w końcu osiągnąć szczyt w skali namiętności. Tak działo się i tym razem. Utonęłam w jego cieple. Przez resztki świadomości usłyszałam dźwięk blokowanych drzwi, a w kolejnych minutach leżałam naga pod Dymitrem. Ukochany nie miał ochoty na zabawy. Ostatnio zrobił się bardzo niecierpliwy, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. Może chodzi o moje kuszące zachowanie. Tak, to chyba przez to.

Przy uchu poczułam ciepły oddech męża. Szeptał mi po rosyjsku, że jestem niesamowita, jak bardzo mnie kocha i różne takie wyznania. Przez ostatnie tygodnie uczył mnie nie tylko jazdy konnej, ale i swojego ojczystego języka. Trudny jest cholernie, ale jakoś mi idzie.

Wracając.

Dymitr chyba nie miał już nic ciekawego do powiedzenia i zaczął bawić się płatkiem mojego ucha, co podniecało mnie bardziej niż myślałam, że się da.

Kiedy skończyliśmy, ukochany podniósł fotel z nami do pozycji siedzącej. Ja w tym czasie wtuliłam się w jego nagi tors dochodząc do siebie. Na plecach poczułam jego ciepłe dłonie. Oboje dyszeliśmy ciężko, jak po intensywnym treningu. Wiem co mówię. Dymitr uwielbiał w akademii dawać mi wycisk. A nie było to trudne, skoro nie ćwiczyłam przez dwa lata. Wspomnieniami wróciłam do tych chwil. Wspólne treningi rano i wieczorem. Najpierw jako mentor i uczennica, by z czasem coś do siebie poczuć, aż granica przełamała się po balu dzięki Wiktorowi. Wtedy pierwszy raz rozebrałam się przed Dymitrem i pierwszy raz poczułam na sobie jego głodne spojrzenie. Ale błysk pożądania w oczach nie zmienił się mu. Taki sam widziałam jeszcze pół godziny temu. A najważniejsze, po raz pierwszy poczułam słodycz jego warg i ciepło dłoni na moim nagim ciele.

Rozmyślając o tamtym zdarzeniu, pogrążyłam się w głębokim śnie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro