ROZDZIAŁ 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zapukałam do drzwi. Otworzyła je Olena.

-Rose?! A co ty tu robisz?-spytała zdziwiona.

Wcześniej wymyśliłam, jak nam wszystkim ułatwić to spotkanie. Nakazałam Dymitrowi, żeby schował się za drzwiami i mi zaufał. Zgodził się bez wahania. Na wszystko by się zgodził. Ufał mi.

-Mam urlop i pomyślałam, że was odwiedzę. Tyle dla mnie zrobiłyście podczas ostatniej wizyty.

Spojrzałam na ukochanego. Na jego twarzy malował się strach i zwątpienie. Gdyby mnie tu nie było, już by uciekł.

-Miło z twojej strony. Może wejdziesz?

-Chętnie, tyle że zaprosiłam chłopaka i chciałabym, żebyście go poznały. Trochę się boi, że go nie polubicie, ale ja jestem pewna, że go pokochacie.- Olena nie wyglądała na zachwyconą, ale na pewno zaraz zmieni zdanie.- Kochanie,- zwróciłam się do strażnika , podając mu dłoń.- podejdź tu.

Rosjanin niepewnie mnie chwycił i wyszedł z ukrycia. Gdy tylko jego matka zrozumiała, kto przed nią stoi rzuciła się synowi na szyję, wołając córki. Te zbiegły zaciekawione i też ciepło przywitały brata. Cudowne było oglądać całą tą szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Nikt nie pytał, jak to się stało. Po prostu wierzyły, że on żyje. Kiedy Dymitr przywitał się z każdą weszliśmy do środka. Na przedpokój wybiegł Pawka wołając "Ciocia Rose, ciocia Rose", ale gdy zobaczył mojego chłopaka, zatrzymał się w pół kroku

- Wujek Dimka?- spytał niepewnie patrząc, to na mnie, to na strażnika.

-Tak,- strażnik kucnął.- a ty pewnie jesteś Pawka? Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy.

Chłopiec spojrzał na mnie z wahaniem, nie pewny co zrobić. Rozumiem go. Kilka miesięcy temu dowiedział się, że wujek nie żyje, a teraz widział go całego i zdrowego w domu. Zachęciłam go kiwnięciem głowy i już po chwili tulił się do Rosjanina. Dostaliśmy dawny pokój Dymitra. Zanieśliśmy walizki na górę, po czym zeszliśmy do salonu. Tam czekała na nas Jewa. Przywitaliśmy się z nią.

- Dbaj o nią.- powiedziała, wskazując na mnie.- To dobra kobieta, która da ci więcej szczęścia niż oczekujesz.

- Wiem o tym. I będę o nią dbał, jak o najcenniejszy skarb.-odpowiedział Dymitr ściskając mnie, a ja poczułam, że jej słowa mają jakiś ukryty sens. Tylko nie wiem jeszcze jaki.

Przez resztę dnia rozmawialiśmy o tym, co się stało po moim powrocie do akademii. Postanowiliśmy ominąć wątek porwania mnie w Nowosybirsku. Bielikówny za to opisały Rosjaninowi cały mój pobyt w Bai. Wiktoria przeprosiła mnie za to, że się na mnie obraziła. Po moim wyjeździe dowiedziała się prawdy i zrozumiała, że tylko się o nią martwiłam. Po kolacji poszliśmy do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro