ROZDZIAŁ 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dymitr był w niebo wzięty.

- Miałaś rację, nie potrzebnie się bałem. Dziękuję za to, że mnie przekonałaś i byłaś przy mnie.

- Pamiętaj, teraz zawsze będę przy tobie.- uśmiechnęłam się do niego, a on podszedł i mnie pocałował.

Z walizki wzięłam rzeczy do kąpania. W łazience odkręciłam wodę do wanny i zaczęłam się szykować do kąpieli. Z przyjemnością zanurzyłam się w pianie, z postanowieniem zrelaksowania się. Powoli zaczęłam się myć. Po jakimś czasie Rosjanin zapukał do drzwi.

- Rose, długo jeszcze? Siedzisz już tam godzinę. 

-Jeszcze chwila. Chyba, że chcesz mi pomóc.- dodałam zalotnie.

Odpowiedział mi jego śmiech. Jak ja kocham ten dźwięk. Po chwili mój ukochany był koło mnie.

- Roza, ty nigdy się nie zmienisz. 

- A chciałbyś?- spytałam, dotykając go ręką z pianą w nos.

- Nigdy.- powiedział i pocałował mnie namiętnie.

Spuściłam wodę i wstałam, a strażnik wziął mój ręcznik i zaczął mnie wycierać. Gdy byłam sucha, chciał mnie zanieść do pokoju, ale mu nie pozwoliłam.

- Najpierw się umyj, żeby się później nie tłuc po nocy.

- No wiesz, Roza. W takiej chwili?
- Później mi podziękujesz.-znowu się zaśmiał.- Teraz idź się myj. Nie bój się, nie ucieknę ci.-dodałam widząc jego minę. 

Kiedy wyszłam z łazienki, pierwsze co przykuło moją uwagę, to western na poduszce. Nic dziwnego, że ukochany przypomniał sobie o mnie po godzinie. Zaczytał się we wspomnieniach. Bieoikow umył się o wiele szybciej niż ja. Podszedł do mnie, a z jego włosów kapała woda, prosto na ten boski, umięśniony tors. Nasze wargi spotkały się w delikatnym pocałunku. Jednak oboje chcieliśmy czegoś więcej. Całowaliśmy się coraz namiętnej, idąc w stronę łóżka i pozbywając się poszczególnych części garderoby. Wreszcie nadzy padliśmy na pościel. Nasze ciała złączyły się we wspólnym tańcu. Nie było podziału na "on" i "ja". W tedy było tylko "my". Razem byliśmy silniejsi, niż każde osobno. Napędzała nas miłość i troska o drugą osobę. Byłam gotowa oddać za niego życie i wiem, że on zrobiłby to samo dla mnie. A potem to drugie by cierpiało. Nie wiem, jakbym mogła żyć bez niego. Kocham go. 

Kiedy skończyliśmy, przytuliłam się tyłem do Dymitra. Mój ukochany objął mnie w talii i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam w jego ramionach. Jednak nie dane było mi odpoczywać.

-Witaj mała dampirzyco. Wczoraj tak nagle zniknęłaś, że nie zdążyłem ci powiedzieć o moim planie.- przede mną pojawił się Iwaszkow, ale nawet nie dał mi dojść do slowa.- O tuż musisz ćwiczyć codziennie. A moje odwiedziny zabezpieczą cię przed nie zapowiedzianą wizytą Roberta.

-Cześć.- przytuliłam go.- Czyli nie dasz mi spać, dopóki wszystkiego się nie nauczę?- westchnęłam.

-Przecież śpisz.- moroj uśmiechnął się cwanie. 

-Wiesz, o co mi chodzi. A jeśli chodzi o wczoraj to obudził mnie budzik. I znalazłam się na podłodze, więc wymyśl coś, żeby to się nie powtórzyło.

- Podczas ćwiczeń twoje ciało nie powinno się poruszać. Możliwe że coś ci się śniło. Jedna część twojego umysłu walczyła z koszmarem, a druga była ze mną. Dlatego nie pamiętasz, co było tego skutkiem, ale to na pewno nie ćwiczenia. A teraz koniec gadania. Zabieramy się do pracy.

-Czekaj. A nie mógłbyś ściągnąć Dymitra? Jeśli Robert będzie chciał się mści, to na najbliższych mi osobach. Lissa jest pod dobrą opieką, ale Dymitr jest teraz sam. Nikt mu nie pomoże.

- Masz rację,- przyznał, jakiś ponuro. Między tą dwójką są dość napięte stosunki.- ale ty go zaproś do naszej zabawy. Nie martw się, pomogę Ci.

Wytłumaczył mi, że muszę wyobrazić sobie nas śpiących w pokoju, a następnie, że wchodzę do jego głowy. Skupiłam się na tym obrazie i już po chwili stałam przy naszym łóżku. Byliśmy przytuleni do siebie. Ja wyglądałam na szczęśliwą i bezpieczną, ale wyraz twarzy Dymitra mnie zaniepokoił. Mój ukochany wykrzywił się w bólu. Starałam się uspokoić. Zdenerwowana nie wejdę do jego umysłu. Po chwili obraz się zmienił. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro