ROZDZIAŁ 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dymitr


Dzisiaj to ja miałem zaprosić do naszego snu Rose. Adrian wytłumaczył mi co mam zrobić, żeby wejść do jej umysłu. Jednak dopiero za czwartym razem udało mi się stanąć przed naszym łóżkiem. Ja mocno spałem przytulny do mojej ukochanej. Nie zdawałem sobie sprawy ze swojego zmęczenia. Zazwyczaj śpię lekko i czujnie. Ale dzisiejsza warta była męcząca. Christian przygotowywał niespodziankę dla Lissy na imieniny. Ja też coś muszę przygotować dla Rozy, ale z innego powodu. Nie długo jest pierwszy dzień strażnika. Królowa zauważyła, że nie docenia się nas więc, mamy dzień kiedy wszyscy moroje z danego obszaru spotykają się w jednym miejscu. Te budynki są zamykane i pilnowane przez innych morojów, którzy zdecydowali się na naukę samoobrony. W tym czasie strażnicy mają wolne. I chyba już wiem co wtedy zrobimy. Moje przemyślenia przerwał cichy jęk, ale dla mnie był jak najgłośniejszy krzyk. Na twarzy Rozy malował się ból, ale i chęć walki. Cała ona. Ale mi zrobiło się słabo. Chciałem jak najszybciej wejść do jej snu, pomóc jej. Ale nie mogłem. Byłem zbyt zdenerwowany. Użyłem całej swojej umiejętności panowania nad sobą. Kiedy się już uspokoiłem spróbowałem znowu. I znowu nic. Tyle, że to nie moja wina. Czułem jakby coś blokowało jej umysł. Kiedy spojrzałem na nią, jakakolwiek szansa na uratowanie jej we śnie, została pogrzebana. Na kołdrze, w miejscu pod którym była jej ręką, widniała wielka plama krwi.Teraz nie ma mowy o spokoju. Jedynie mogę się obudzić.

- Adrian. Zakończ sen i sprowadź jak najszybciej królową do naszego mieszkania.

- Co się dzieje?- spytał zaniepokojony.

- Nie ma czasu. Zrób to co ci mówię. Tu chodzi o życie Rose.

Obraz się zmienił. Wciąż byłem w naszym pokoju, ale nie stałem, a leżałem w naszym łóżku. Zerwałem się i zacząłem budzić moją narzeczoną.

- Roza!!- z jej twarzy uciekło całe napięcie.- Roza! Obudź się! Proszę! Roza, nie zostawiaj mnie!

Przez cały czas próbowałem zahamować krwotok, ale rana była zbyt głęboka.

- Tasza.- wyszeptała słabym głosem i opadła bezwładnie na łóżko.

Po chwili do mieszkania wpadła Królowa ze strażnikami. Uzdrowiła Rozę, ale ona wciąż się nie budziła. Zabrałem ją do szpitala. Byłem wściekły i zdruzgotany. Tasza po raz kolejny niszczy mi życie. Teraz już jej nie wybaczę. Ona nie jest już moją przyjaciółką, ale największym wrogiem.

Od razu zabrali Rozę na badania. Czekałem, aż skończą, przed salą. W między czasie przyszli jej rodzice i przyjaciele. No oprócz Masona. On był na wyjeździe z Mią. Wszyscy próbowali się czegoś dowiedzieć ode mnie, ale ja nie byłem w stanie jasno myśleć, nie kontaktowałem. Nic się nie liczyło po za Rozą. Czas wlekł się niemiłosiernie. W końcu przeprowadzili badania. Przewieziono ją do jednego z pokoi. Doktor podszedł do nas.

-Badania pokazały, że nic jej nie jest, ale zapadła w śpiączkę.

- Mogę ją zobaczyć?- spytałem.

- Jest pan kimś z rodziny?

- Narzeczonym.- wszyscy się zdziwili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro