ROZDZIAŁ 47

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I zaczęłam opowiadać. Od zajęć polowych, przez przyjazd na Dwór, rozprawę Daszkowa, spotkania z duchami, uwagę Adriana o odbieraniu mroku, rozmowy z Dymitrem, te dobre i złe. Opowiadała z najdrobniejszymi szczegółami w nadziei, że to przywrócić mnie do naszej sypialni. Mentor słuchał cierpliwie. Następnie pojawił się temat "Ręki". Aż doszłam do wybuchu przyjaciółki.

- Zabrałam od Lissy mrok, a ona natychmiast się uspokoiła. Jednak ja zaczęłam zachowywać się agresywnie. Miałam ochotę zabić Jessego za to co zrobił. Wtedy pojawili się strażnicy razem z tobą. Obezwładniłeś mnie i zabrałeś do warowni w lesie. Ale ja wciąż próbowałam ci się wyrwać. W chacie przemówiłeś mi do rozumu. To nie byłam ja. Bardzo mi pomogłeś rozmową i...- zawahałam się. Czy powinnam mu to mówić?

- Roza. Co tam się stało?- jego głos brzmiał łagodnie i troskliwie.

- Wyznałeś mi miłość w dosyć cielesny sposób.- starałam się dobrze dobrać słowa, ale chyba mi to nie wyszło. Mimo wszystko, zrozumiał mnie.

- Chcesz powiedzieć, że my...- pokiwałam twierdząco głową. Strażnik zastanowił się chwilę.- Byłaś szczęśliwa?

- Co to za pytanie? Tak, bardzo. Jednak moje szczęście nie trwało długo.

Powiedziałam o duchu, ataku strzyg. O związku tego z tajną organizacją "Mana", o planowaniu misji ratunkowej, o rozmowie i pomyślę na wspólne życie. Kiedy go tłumaczyłam, w jego oczach zapaliły się iskierki nadziei. Jednak przyszła kolej na najtrudniejsze. Misja ratunkowa.

W trakcie opowiadania z moich oczu popłynęły łzy. Ukochany objął mnie nie świadomie przed najstraszniejszym fragmentem.

- Już uciekaliśmy, już byłam poza jaskiniami, kiedy znienacka wyskoczyły strzygi. I jedna... Ona...- nie umiałam tego wydusić z siebie. Ale musiałam.- Pokonała cię. Zostałeś przemieniony.

Następne krople leciały przez pięć minut, zanim się nie uspokoiłam na tyle, żeby kontynuować. Dymitr przytulił mnie mocno. Chyba nie wiedział co zrobić lub powiedzieć. Za to pocałował mnie namiętnie. To mnie uspokoiło. Zaczęłam mówić dalej, o mojej misji poszukiwania go, wizycie w Bai, wszystkim ci się tam stało, o polowaniu na strzygi i jak mnie porwał, o wszystkim co robiliśmy, o powrocie do akademii, dalszej nauce, listach od niego, egzaminie, uwolnieniu Daszkowa, Robercie, odmienieniu Dymitra, o tym jak mnie odrzucał, oskarżeniu mnie o zabicie królowej, ucieczce, odnalezieniu i odmienieniu Soni Karp, prawdzie o Jill, zabiciu Daszkowa, nocy w hotelu, rozpoznaniu mordercy, postrzeleniu mnie przez Taszę, koronacji Lissy kończąc na ostatnim miesiącu. Okazało się, że Luna istnieje. Na wieść o rodzinie, mój mentor zrobił się smutny, ale dalej mnie pocieszał. A perspektywa życia ze mną pochłonęła go bez reszty.

- Roza, czyli że możemy być razem. Wszystko się ułoży, ale je nie zamienię się w strzygę. Będę przy tobie.

- Dymitr, rozumiem twoją radość, ale nie wiem czy będę umiała cię tak kochać. Trudno będzie mi się przestawić. Jeśli dalej mam znaki, to może nadal jestem w ciąży. Ale mój Dymitr więcej przeżył. Przykro mi, ale nie wiem czy dam radę.

-Pomogę Ci. Będzie tak jak zechcesz. Może to nie wróci tak nagle, ale to chyba lepsze niż mijanie się, kiedy możemy być blisko.- nalegał.

Jak dla mnie nawet za bardzo. Chwila, a jeśli... Tak, to możliwe. A jeżeli mam rację, to odzyskam swojego Dymitra.

- Poczekaj chwilę. Złap mnie za rękę.- wykonał polecenie. Skupiłam się mocno na obrazie naszej sypialni. Udało się. Moglami się domyślić. Robert. Dymitr patrzył jak zaczarowany na scenę przed nami.

- Co się stało? Gdzie my jesteśmy?

- Robert. Sen wywołany mocą ducha. To jest nasza sypialnia.

- To my?- spytał z niedowierzaniem.- Nie wierzę. To jest takie realne. Jakby mogło być prawdziwe.

- To jest prawdziwe. Ale jesteśmy tu z innego powodu. Weszliśmy do głowy Dymitra, tego mojego. Był na jakiejś plaży. Kiedy tylko nas zauważył, pochwycił mnie w ramiona i zaczął kręcić dookoła.

- Roza, moja kochana Roza. Wiedziałem, że dasz radę.

Cieszyłam się razem z nim. Jednak za chwilę spoważniałam.

- Dymitr, co to znaczy "wiedziałem"?

- Pół roku temu byłem na jego miejscu.- wskazał na drugiego Dymitra.

- To znaczy, że o wszystkim wiedziałeś? I nic mi nie powiedziałeś?

- Porozmawiamy o tym później. Lepiej uważać na to czego się dowiadujemy. - teraz zwrócił się do siebie z przeszłości.- Nie zmieniaj nic z tego co usłyszałeś od niej, jeśli chcesz mieć wspaniałą kobietę.- po chwili drugi Dymitr zniknął i zostaliśmy sami.

- Chyba należą mi się wyjaśnienia, Towarzyszu. Czemu mi nie powiedziałeś? Czemu nic nie zmieniłeś?

- Bo wiedziałem jak to ma się skoczyć. Wiem, nie powinienem był tego robić, ale gdy widziałem nas tak radosnych i zakochanych, bałem się. Bałem, że jeśli najmniejszą rzecz zmienię, nie osiągniemy tego. Zawsze kiedy widziałem cię cierpiącą, pragnąłem zmienić to. Jak byłaś szczęśliwa cierpiałem, bo wiedziałem co będzie potem. Wtedy przypomniałem sobie ten obraz. Szczęście którego zawsze pragnąłem. Przepraszam kochanie.

- Chwila, czyli że Robert nam pomógł? Ale nie może teraz nam przeszkodzić?

- To sen Adriana. Pogodziłem się z nim. Przeprosił za swoje głupie zachowanie. Chodź dalej uważa, że ma rację. Widać to było po nim. Zrobił to od niechcenia, jakby ktoś go zmusił.- nie miałam wątpliwości, kim jest ta tajemnicza osoba.

- Więc jutro podziękujesz królowej. To co Towarzyszu? Mamy teraz czas dla siebie.

- Co by pani powiedziałam na piknik? - Na piasku pojawił się koc z jedzeniem.

________________________________________

Mam nadzieję, że co nieco się wyjaśniło. Więc ślub będzie. TA DAM.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro