ROZDZIAŁ 52

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wesele trwało cały dzień i pół nocy. Na początku wszyscy zajadali się potrawami zrobionymi przez najlepszych kucharzy. Gdy puszczono muzykę, niektórzy goście poszli na parkiet. W tym czasie poznałam swoją rodzinę. Od strony mamy, było kilka ciotek i wujków z moim kuzynostwem. Kilkoro było w moim wieku, inni byli młodsi, a jeszcze inni starsi nawet od mojego świeżo upieczonego męża.

Gorzej było z rodziną Abe'a. Babcia, prababcia, druga prababcia, wujek, wujek, wujek, wujek, i wujek, tyle samo ciotek, przy kuzynach straciłam rachubę po szóstym. Dobra wiadomość: kobiety w naszym rodzie odzywają nawet stu dziesięciu lat, jeśli wcześniej, ktoś ich nie zabije.

Pogadałam też trochę z babcią Careną. Bardzo sympatyczna kobieta. I dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o moim ojcu. Zaprosiła nas na kiedyś do siebie. Pomyślałam, że zanim urodzi się dziecko, będziemy mieli trochę czasu. Wtedy sobie o czymś przypomniałam.

- Dymitr.

- Tak moja Różyczko?- uśmiechnął się tak czule, że prawie zapomniałam, co chciałam powiedzieć.

- Trzeba twojej rodzinie przekazać dobre wieści. - przyłożyłam jego dłoń do swojego brzucha.

- To po weselu, Roza. Chyba że chcesz to ogłosić całemu światu.

- No dobra, poczekamy. A ty może przestaniesz czekać i weźmiesz mnie do tańca.- zaproponowałam.

Ukochany ostawił kieliszek, który miał w ręce i zaprowadził mnie na parkiet. Kołysaliśmy się wtuleni w rytm piosenki. Nagle mąż złapał mnie za jedną rękę, a drugą położył sobie na ramieniu. MĄŻ! Boże, jak to pięknie brzmi. Mój i tylko mój. Jego druga dłoń znalazła się na mojej tali. Zaczął mnie prowadzić do walca. Nie wiedziałam, że on umie tańczyć, ale mogłam się tego spodziewać.

- Towarzyszu, chyba nie ma takiej rzeczy, której byś nie umiał.- powiedziałam w tańcu.

- Na pewno jakaś jest.

- Czym bardzie cię znam, tym bardziej w to wątpię.- on w odpowiedzi nachylił się i mnie pocałował.

Tańczyliśmy tak całą piosenkę. I kolejną. I jeszcze następną. I w ogóle całe wesele, robiąc sobie przerwy na odpoczynek. Goście świetnie się bawili. Alkohol się lał. Nawet Dymitr trochę się upił. No tego jeszcze nie było. Ja dzisiaj darowałam sobie szaleństwa. Za to Mia przechodziła samą siebie. Po weselu, kiedy chcieliśmy już wracać, zatrzymała nas Lissa. Była upita, ale zachowała na tyle trzeźwość umysłu, żeby dać nam prezenty. Inni dali je na początku imprezy. W większości była to zastawa do stołu czy inne takie drobiazgi do domu.Mówiłam jej, że już i tak za dużo dla nas zrobiła, ale ona się uparła. Otworzyłam swoje pudełko i znalazłam w nim bransoletkę z połową serduszka. Zauważyłam, że morojka miała na sobie taką samą. Założyłam swoją i złączyłyśmy połówki serca. Razem utworzyły napis "BFF". Niby nic, mała bransoletka, ale tak mnie ucieszyła. Tyle dla mnie znaczy, ponieważ pokazuje, że są ludzie, którym na nas zależy i którzy liczą na nasze wsparcie.

Strażnik dostał zegarek z licznikiem kilometrów, o jakim kiedyś tam wspominał. Lissa musiała to wychwycić. Uścisnęłam przyjaciółkę, a Dymitr tyłka podziękował i udaliśmy się do wyjścia. Przed pałacem złapali nas jeszcze moi rodzice. Oni też mieli prezent. Dostałam własny samochód! Oczywiście Sydney wychwalała jaki to nie jest świetny. Ona i te jej zamiłowanie do motoryzacji. W sumie nie wiem, skąd się tam wzięła. Myślałam, że gdzieś już poszła, odstraszona zachowaniem Adriana. Nie dość, że i tak była w towarzystwie "strasznych stworzeń nocy", to jeszcze jakiś Iwaszkow się do niej zaleca. Mój mąż nie był zbyt zadowolony z prezentu, znając mój styl jazdy. Była to zielona skoda. Tylko tyle wiem. Mój mąż próbował mi co nieco o niej powiedzieć, ale lekko płakał mu się język. Wtedy podbiegł do nas Michael i powiedział coś na ucho Bielikowi. Ciekawe, o co chodzi? Świeżo upieczony pan młody coś odpowiedział i otworzył tylne drzwi.

- Zapraszam panią.- zwrócił się do mnie.

Gdzie on chce teraz jechać?

- Dymitr, jesteś pijany.- zauważyłam.

- Spokojnie kochanie moje. Zaufaj mi.

No dobra. Nie zdawałam więcej pytań i wsiadłam do auta. On zajął miejsce obok mnie, a kierowała Sydney. Ona jako jedyna nie piła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro