ROZDZIAŁ 65

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

**2 tygodnie później**

Kiedy się obudziłam, było już jasno. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy. Nasze nocne igraszki stają się coraz bardziej "zabawne", jeśli wiecie o co mi chodzi. Dni mijają bardzo szybko. Śniadanie, plaża, może jakiś spacer, obiad, plaża, kolacja, film i sypialnia. Kilka razy byliśmy na siłowni, ale Bielikow pozwolił mi, tylko grać w ping-ponga. Chociaż nie jest tak źle. Wygrałam z nim 4/5 razy. Może dzisiaj pójdę na masaż? Nie, poproszę Dymitra. Powinien się zgodzić.

Ciekawe czemu mnie nie obejmuje. Byłam obrona do niego tyłem, a w takich wypadkach zawsze się do mnie przytula. Chyba już nie śpi. Przeciągnęłam się i postanowiłam się przytulić do ukochanego. Jednak tam, gdzie powinien być jego tors znalazłam pustkę. Moja ręka opadła na materac. Zdziwiona otworzyłam oczy. Byłam sama w pokoju. Miejsce obok mnie było zimne, więc Dymitra nie ma od dawna. Ciekawe gdzie jest? Na szafce po stronie ukochanego leżała kartka. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.

Kochanie przykro mi, że nie mogę cię przywitać w ten piękny dzień. Ale nie martw się, spędzimy ten ważny dzień razem. Na krześle leży torba. Zobacz wszystko, co w niej jest. Ale najpierw zjedz śniadanie.

Kocham Cię. Dymitr.


Cały on. Czyli coś przygotował. Chętnie po leżała bym dłużej, ale nie dam mojemu kowbojowi czekać.

Ociężale wstałam i podeszłam do stołu. Kolejna uczta. Ale już się przyzwyczaiłam, że jem jeszcze więcej niż wcześniej.

Po śniadaniu podeszłam do torby, którą wskazał mi w liście mąż. W środku była piękna czerwona sukienka (zdjęcie w mdiach). Przymierzyłam ją przed lustrem. Pasowała doskonale. Dymitr ma dobre oko do rozmiarów. Zajrzałam z powrotem do torby. Na dnie znalazłam kolejny list i różę.

Mam nadzieję, że pasuje. No i oczywiście piękna róża dla pięknej pani. Ale to tylko jedna. Przy drzwiach jest następna.


Oderwałam się od czytania i spojrzałam w kierunku wyjścia. Racja, z klamki na czerwonej wstążeczce, zwisał równie czerwony kwiat. Wzrokiem powróciłam na kartkę.

Ułożyłem z nich całą trasę. Idź nią, a na miejscu zamknij oczy. Tylko nie podglądaj. Do zobaczenia Roza. Dla mnie to na pewno będzie cudny widok.



Co on znów wykombinował? No dobra. Wyciągnęłam ostrożnie różę z torby i odwiązałam tą z drzwi. Wyszłam z pokoju i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu następnej. Nie zajęło mi to dużo czasu. Kolejna była na stoliku pod lusterkiem. Przeglądnęłam się w nim i zauważyłam, że nie jestem pomalowana. Szybko wróciłam i poszłam do łazienki Tak byłam zaciekawiona podchodami ukochanego, że zapomniałam. Zanim sięgnęłam po kosmetyki, umyłam się i uczesałam. Spięłam włosy w ulubiony sposób Dymitra. Następnie zajęłam się makijażem. Jeszcze perfumy i gotowe.

Wróciłam do trzeciej róży i szłam dalej. Następna była w jadalni, potem została sprawdzona do sali kinowej. Kolejne pięć na korytarzu. Uzbierał mi się nie mały bukiecik. Jedyna róża w wazonie tulipanów to chyba nie przypadek.

Szłam powoli do każdego miejsca w jakim byliśmy przez te dwa tygodnie. W końcu, szlak kwiatowy wyprowadził mnie z budynku. Na zewnątrz wszystkie róże połączone były wstążką. Postanowiłam obwiązać nią cały bukiet. Ostatnia róża leżała na plaży, przed ścieżką, którą Dymitr sam musiał ją wykonać.

Po obu jej stronach leżały, równo poukładane kamienie. Na białym piasku porozrzucane były płatki róż. Szłam nią przez środek plaży, aż moim oczom ukazał się biały parawan. Taki sam jak na herbatę popołudniową w starych filmach. W ogóle całą ta scena była jak żywcem wyciągnięta z reklamy Raffaello. Na końcu ścieżki, znalazłam ostatnią różę. Leżała na czerwonym, aksamitnym materiale, którym wyłożone było wnętrze namiotu.

Według polecenia ukochanego zamknęłam oczy. Po kilku sekundach usłyszałam ciche kroki, zbliżające się do mnie. Z trudem zignorowałam chęć odwrócenia się i sprawdzenia czy to nie wróg. Cały mój trening opierał się na tym, żeby zawsze być czujnym. Ale teraz mam miesiąc miodowy i jestem bezpieczna w pobliżu mężczyzny mojego życia, który zawsze mnie obroni. Tak, trudno w to uwierzyć, ale ja także potrzebuję ochrony.

Nagle na szyi poczułam coś zimnego, jakiś łańcuszek i ciepłe usta zapinającego mi go. Kiedy naszyjnik zwisał swobodnie na mój dekolt, otworzyłam oczy i obejrzałam go. Był to srebrny medalion w kształcie serca. Otworzyłam go i w środku zobaczyłam zdjęcie moje, Dymitra, Lissy i Christiana. Odwróciłam się w stronę męża.

- Dziękuję.- powiedziałam po długim i namiętnym pocałunki.- Za wszystko. Dzisiaj, ostatni rok i całe życie przed nami.

- Dla ciebie wszystko Roza.-Znowu mnie pocałował.- Szczęśliwej rocznicy kochanie.

- Dzięki tobie każdy mój dzień jest szczęśliwy.- uśmiechnęłam się, a jego ręce które pod czas pocałunku położył mi na biodrach, opadły na dół i odnalazły moje dłonie. Nasze palce splotły się i podeszliśmy pod baldachim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro