ROZDZIAŁ 77

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez następne dwie godziny rozmawialiśmy z gośćmi o naszych światach i ewentualnej współpracy. W prawdzie nie znam się na polityce, ale Lissa zawsze mogła liczyć na moją radę.

- Bardzo dziękujemy za ciepłe powitanie i jeszcze raz przepraszamy za zamieszanie.- zaczęły żegnać się czarownice.- O wschodzie słońca prześlemy tu pierwszy oddział do naprawy. Jeśli będziemy pracować codziennie, za trzy dni nie będzie śladu po walce.

- To my dziękujemy za chęć pomocy. Może przygotować paniom pokoje?- moja przyjaciółka jest idealną królową.

- Nie trzeba. Musimy jeszcze wrócić i przygotować inne członkinie naszego zbioru.

- W takim razie, życzymy szczęśliwej podróży.- kobiety zaczęły kierować się do wyjścia.

- Moment.- może nie znam się na polityce, ale dzięki Abe poznałam podstawy dobrych interesów.- Jaką mamy gwarancję, że panie dotrzymają słowa?

- Nie ufasz nam?

- Nie ufam własnemu ojcu, a co dopiero kobietą, które znam dwie godziny. A mój ojciec to Ibrahim Mazur, nie wiem czy panie słyszały.

- Abe Mazur?!- nie ukrywały zdziwienia.

- Znają go panie?!- zdziwił się mój ukochany.

- Oczywiście.- potwierdziła kobieta w różowej sukni. Prawdopodobnie jest ona jakaś ich przywódczynią, ponieważ najczęściej się odzywała.- Prawdziwy człowiek interesu. I pani jest jego córką, tak? Ciekawe. Ale widać, że ma pani smykałkę do interesów. To jasne, że nie każdemu można ufać. Jednak czarownice dotrzymują obietnic. Ale dla pewności zostawimy zastaw.

Z torby wyjęła małe pudełko. Po chwili z szyi ściągnęła medalik, który miała ukryty pod ubraniem i włożyła go do pudełka.

- Jest to bardzo ważny element ubioru czarownicy. To on daje nam magię. Bez niego jesteśmy zwykłymi ludźmi. Poproszę o niego, gdy odbudowa zostanie zakończona. I dbaj o swoją strażniczkę. Nie jeden będzie ci jej zazdrościć, a wielu będzie chciało się jej pozbyć, ponieważ stoi im na drodze do ciebie.

- Dziękuję za radę. Będę o nią dbać.

Wszyscy pożegnaliśmy się z kobietami. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, a Lissa upewniła się, że medalk został bezpiecznie schowany, moja przyjaciółka opadła zmęczona na sofę.

- Czarownice. Kto by pomyślał?- westchnęła, lekko zszokowana.

- Myślę, że teraz to mało istotne.- stanęłam nad nią z rękoma założonymi na piersi i czekam na wyjaśnienia.

- Masz rację.- spojrzała na Bielikowa z wyrzutem.- Dymitr. Miałeś jej tu nie przywozić.

- Nie miałem wyboru.- bronił się strażnik.- Inaczej sama by przyjechała.

- Liss. Czemu mi nie powiedziałaś?- nie ukrywałam żalu do przyjaciółki.

- Nie chciałam cię martwić. Nie wolno ci się denerwować.

- Bałam się o ciebie.- usiadłam obok niej. Po chwili przyłączył się do nas mój ukochany.- Pomyślałaś co bym zrobiła, gdyby coś ci się stało.

- Wiem, ale nic mi nie jest, a ty masz urlop. Nie możesz być przy mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Są jeszcze inni strażnicy.

- Do tego byłam szkolna. Zawsze być czują i odpowiedzialną za ciebie.

- Rose, kocham Cię jak siostrę, za to, że zawsze można na ciebie liczyć. Ale dlatego wprowadziłam dekret dotyczący dampirów, żebyście też mieli prawo do prywatnego życia.

- Ale nie kosztem bezpieczeństwa morojów.- nie ustępowałam. Ona jednak tylko mnie przytuliła.

- Rose, dziękuję.

- Kocham cię blondyno.- uśmiechnęłam się.

- Hej, bo zacznę być zazdrosny.- w drzwiach stanął Christian.

- A co? Lissa nie poświęca ci tyle czasu ci kiedyś?

- Na pewno więcej niż tobie.

- Ale ja nie czuję się samotna.

- Ja też nie!

- Aha... Już ci wierzę. Liss,- zwróciłam się do przyjaciółki.- musisz zmienić grafik, bo twój zwierzaczek czuje się zaniedbany.

- Możecie przestać.- królowa przerwała naszą sprzeczkę.-Mamy ważniejsze rzeczy na głowie, niż wasze dziecinne kłótnie.

- Już dobrze. Uspokój się moja królewno.- Christian przytulił swoją dziewczynę.

- To my będziemy się zbierać.- powiedziałam, gdy zaczęli się delikatnie całować.- Jakbyś coś potrzebowała to dzwoń, nawet w środku nocy.

- Dobrze.- usłyszałam, pomiędzy cmokaniem coraz bardziej namiętnych pocałunków pary.

- I może przenieście się do sypialni. Tam będzie wam wygodniej.- zamknęłam za nami drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro