eight

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng





Glen

Otworzyłam oczy słysząc czyjeś krzyki. Zaczęłam mrużyć lekko powieki przez rażące mnie światło. Jeździłam wzrokiem po pomieszczeniu i zauważyłam Harry'ego przyszpilającego Marco do ściany. Powoli się podniosłam do siadu, co przyciągnęło uwagę Shanty, bo dziewczyna szybko do mnie podeszła i spytała jak się czuję.

— Dobrze, jedynie trochę boli mnie głowa. Ale to nic takiego — powiedziałam uśmiechając się do niej delikatnie.

— Harry — zaczęła Ashley, ale chłopak cały czas trzymał chłopaka i mówił mu coś do ucha. Po minie czarnowłosego wnioskuję, że nie są to miłe słowa. — Harry!

— No co?! — zapytał obracając się w stronę dziewczyny. Ashley kiwnęła głową w moją stronę, a wtedy jego wzrok wylądował na mojej osobie. Książę szybko przy mnie kucnął i złapał za rękę. Patrzyłam na jego twarz, a nasze spojrzenia się spotkały. Zieleń jego tęczówek mnie hipnotyzowała. Czułam jakbym wpadła w pułapkę, ponieważ nic innego nie potrafię zrobić.

— Glen — usłyszałam jego głos, więc pokręciłam delikatnie głową. — Dobrze się czujesz? — zapytał miękkim głosem.

— Tak — odpowiedziałam z lekką chrypką, którą szybko eliminuję odkaszlnięciem. — Wszystko w porządku.

— Na pewno? — chciał się upewnić, a przy tym przyglądał mi się z intensywnością jaką nigdy tego nie robił.

— Tak, książę — wywróciłam oczami, a on prycha pod nosem. — Nic takiego się nie stało.

— No właśnie — fuknął Marco, a Harry zmroził go wzrokiem. — Dobra, już nic nie mówię — dodał mrucząc coś jeszcze pod nosem.

— Chcesz już wracać, czy masz na tyle siły żeby jeszcze gdzieś iść? — cały czas muskał kciukiem kostki mojej dłoni.

— Mówiłam, że wszystko okej. I chętnie gdzieś jeszcze pójdę — moje słowa sprawiły, że na ustach bruneta pojawia się uśmiech, a dzięki temu mogłam zobaczyć jego dołeczek.

— W takim razie...wstawaj, nie mamy całego dnia — powiedział żartobliwie, na co pokręciłam głową cicho się śmiejąc. Harry pomógł mi wstać łapiąc mnie za rękę. Przez moje ciało przeszło dziwne uczucie, które było dość...miłe. Już miałam iść w stronę wyjścia, ale zostałam pociągnięta do tyłu przez co prawie się wywróciłam.

— Złotko, jeszcze zbroja. Rozbieraj się — puścił mi oczko, a ja się delikatnie zarumieniłam i ściągnęłam strój. Dlaczego się rumienię?! Następnie wyszliśmy, a wtedy przed budynkiem czekała nas niemiła niespodzianka. Papsy...

— Wyjdziemy tyłem, zadzwonię po szofera. Zostawię tu samochód — powiedział wyciągając telefon. Kiwnęłam głową wychylając się w celu spojrzenia na paparazzi. Sporo ich...ale czego mogłam się spodziewać?Wątpię, że któryś z nich odpuściłby okazję zrobienia zdjęcia księciu.

— Będzie za jakieś piętnaście minut — poinformował mnie, a ja odpowiedziałam krótkim 'okej'. Oprócz mnie i Harry'ego pojadą z nami jeszcze Clark i Shanty. Reszta musiała się już zbierać, ale mimo to cieszę się, że mogłam w jakimś stopniu poznać przyjaciół chłopaka. Z tego co zauważyłam przez ten krótki czas raczej woli odtrącać od siebie osoby, co wywnioskowałam po tym, jak na przykład potraktował dzisiaj pracownika. Może myśleć, że go nie rozgryzłam, ale...nie ma racji.

***

   Siedzieliśmy właśnie w ekskluzywnej restauracji o nazwie Delights. Tata dużo mi o niej opowiadał, bo uwielbia ich jedzenie. Rzadko tu chodzi, ale jak jest okazja to przynosi coś zawsze na wynos. Teraz pytanie...Dlaczego nie poszliśmy do zwykłego pubu bądź kawiarni? Tutaj często przychodzą ważne osoby dlatego właściciel lokalu zatrudnił ludzi, którzy pilnują, aby paparazzi się tu nie dostało ani nie robiło tłumu. Szczerze mówiąc nie miałam o tym pojęcia, ale...mądre.

   Zamówiłam sobie makaron ze szpinakiem i krewetkami, czyli trzy moje miłości — szpinak, makaron oraz krewetki. Harry wziął lazanię, Shanty zupę krem, a Clark rybę z frytkami. Właśnie przynieśli nasz obiad, co mnie naprawdę ucieszyło, ponieważ umierałam z głodu. Mama zawsze mówiła, że przy jedzeniu się nie gada, bo się w brzuszku źle układa jednak tym razem się nie dało. Co chwilę do głowy wpadały tematy, a atmosfera była przyjemna. Nawet nie wiedziałam kiedy jedzenie zniknęło mi z talerza, ani która była godzina. Straciłam poczucie czasu...

   — Chlopaki, ja i Glen pójdziemy do toalety — mruknęła szybko, po czym pociągnęła mnie w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. Zostałam wepchnięta do środka, a gdy drzwi się zamknęły, dziewczyna oparła się o umywalki.

— Gdzie się poznaliście? — zapytała poważnym tonem, a ja przełykam głośniej ślinę. — Kochanie, nie bój się...to nie przesłuchanie.

Zaśmiałam się nerwowo i zaczęłam bawić się bransoletką na dłoni. Mimo zapewnień dziewczyny, czułam się jakbym była przesłuchiwana i winna...

— Na bankiecie — odpowiedziałam po chwili, a wtedy jej brwi unoszą się wysoko w górę. — Co?

— Nic, po prostu chciałabym poznać Clarka na takim bankiecie — westchnęła rozmarzona, a ja się jej bacznie przyglądam. Tylko głupi by nie zauważył jej maślanych oczu w tym momencie.

— Jesteście razem? — zapytałam z delikatnym uśmiechem.

Shanty zarumieniła się lekko i gołym okiem mogę zauważyć, że się speszyła. Po jej reakcji już wiem, że coś jest na rzeczy. Nie zamierzałam jej popędzać, czekałam aż odpowie na pytanie.

— Nie, ale...lubię go — wyznała cicho, a mi się to wydawało naprawdę słodkie. — Ale on jest taki, jak Harry...

— Co znaczy taki jak Harry? — zmarszczyłam brwi nie do końca wiedząc o co może jej chodzić.

— Cóż...dziwnie mi o tym mówić. Wiem, że obaj są mi bliscy, ale nie ukrywam, że to typ na jedną noc i dowidzenia — wyznała cicho, a ja kiwam głową. — Nie mówię, że z tobą też tak będzie!

— Spokojnie, ja i Harry jesteśmy jedynie...znajomymi? Nawet nie wiem, czy mogę go tak nazwać — uspokoiłam ją, bo widzę, że zaczęła się stresować.

— Wiem, że cię lubi — uśmiechnęła się z zadowoleniem. — Może nie w ten sposób, w który ja Clarka, ale...widać, że przyjemnie spędza mu się z tobą czas — dodała, a ja już nie wiem co myśleć. Prawdę mówiąc mam mętlik w głowie. — Opowiedz mi coś więcej, proszę!

— Tak naprawdę nie ma co tu opowiadać — powiedziałam szczerze. — Zanim się dowiedziałam, kim jest...okrzyczałam go.

— Żartujesz! — krzyknęła, a po chwili wybucha głośnym śmiechem. Jestem pewna, że poza toaletą też ją słychać. — Jak w ogóle mogłaś nie wiedzieć, że Harry jest księciem?

— Nie cierpię pałacu — wyznałam nieśmiało.

— Tam jest przecież pięknie! Do tego przyjemna atmosfera, już nawet nie wspominając o ludziach...

— Ja...

— Przepraszam! Nie chciałam żebyś poczuła się nieswojo — patrzyła na mnie z troską, a ja aż mam wyrzuty sumienia...Nie przewidziałam tego, że dziewczyna może pomyśleć, że źle się poczułam podczas, gdy ona była w trakcie opowiadania.

— Shanty, spokojnie. Możesz mi opowiadać o pałacu ile tylko masz ochotę — złapałam ją za rękę i delikatnie ściskam dając jej tym znak, że nie zrobiła niczego złego. — Nie musisz się niczym martwić.

— Wracamy do nich? — spytała, a jej dobry humor powrócił, co mnie bardzo ucieszyło. Kiwnęłam głową, a kiedy miałam otwierać drzwi, Shanty złapała i przyciągnęła mnie za rękę. — Cieszę się, że Harry czuje się dobrze w towarzystwie kolejnej osoby i nie jest to jedynie ktoś na jeden wieczór — szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.

***

Cieszę się, że Harry czuje się dobrze w towarzystwie kolejnej osoby...

To zdanie miałam w głowie do końca wieczoru. Nagle poczułam dużą dłoń na ramieniu, więc obróciłam głowę w prawą stronę.

— Odwiozę cię — powiedział z uśmiechem, a ja kiwam głową i biorę torebkę.

   — A nie szofer? — zapytałam, a on pokręcił głową.

   — Wysłałem innego po auto i mi go tu przywiózł. Kluczyki czekają na mnie przy kasie — wyjaśnił, a ja odpowiadam krótkim 'okej'.

Nie bał się, że ktoś mógł je jednak wziąć?

   Kiedy mam wstawać, jego duże dłonie dotknęły moich ramion dając mi jasno do zrozumienia, żebym dalej siedziała. Nagle brunet odsunął powoli krzesło, a wtedy mogłam stanąć o własnych nogach.

— Jaki dżentelmen — mruknęłam przygryzając dolną wargę w celu powstrzymania uśmieszku. Harry jedynie pokręcił głową, ale jego twarz rozświetlił promienny uśmiech od ucha do ucha.

— Musimy się koniecznie spotkać bez tych dwóch bałwanów — powiedziała Shanty mocno mnie do siebie przytulając. Słyszałam za plecami, jak Harry i Clark rozmawiają na nasz temat, ale nie skupiłam się na ich słowach. — Na ogół nie zadaję się z dziewczynami, ale Ashley, Betty i teraz ty jesteście wyjątkami. Masz szczęście, że cię polubiłam — uszczypnęła mnie w bok, na co zareagowałam cichym chichotem. Głupie łaskotki.

— Puścisz ją w końcu? Od kiedy lubisz się przytulać? — zapytał rozbawiony Clark. Shanty się ode mnie odsunęła, a wtedy posłała mu mordercze spojrzenie. Jednak mimo to dziewczyna wciąż wygląda słodko, jak urocza bezbronna dziewczynka.

— Trzymaj się, młoda — powiedział chłopak w moją stronę i wystawia mi żółwika. Przybiłam go z nim, po czym wszyscy wyszliśmy z restauracji. Dopiero przy samochodzie rozeszliśmy się w swoje strony. Wsiadłam do Range Rovera bruneta i zapięłam pas.

— Dziś nie byliśmy tylko we dwójkę, ale mam nadzieję, że ci się podobało — zaczął rozmowę jednocześnie odpalając samochód. — Pomijając incydent z Laser World — dodał krzywiąc się delikatnie.

— Harry, i tak świetnie się bawiłam. O to już się nie martw — położyłam dłoń na tej jego znajdującej się przy skrzyni biegów. Harry przeniósł swoje zielone tęczówki na moją twarz, a ja robię to samo i zaczęłam mu się przyglądać. Chłopak naprawdę był przystojny. Praktycznie nieskazitelna cera, ciemne włosy, które idealnie kontrastowały z zielonymi oczami. Proporcjonalny do reszty twarzy nos i pełne malinowe usta. Książę widząc, że na chwilę zatrzymuję na nich wzrok, oblizał dolną wargę. Nie powiem, ale lekko mnie to rozproszyło.

   Nagle ktoś zapukał do okna, a ja podskakuję wystraszona. Zauważyłam jednego z kelnerów z restauracji. Harry opuścił szybę, a on się do nas pochylił.

   — Wybacz, że przeszkadzam książę, ale mam coś dla pana towarzyszki — chciał mi podać karteczkę, ale Harry mu ją wyrwał i sprawdził co to jest. Pochylił się do ucha chłopaka i zaczął coś mu szeptać. Jego mina z uśmiechniętej się zmieniła, a wtedy brunet wcisnął mu papier w rękę.

    — Niestety, ale naprawdę się spieszymy — powiedział, na co kelner się odsunął. Harry wyjechał ze strzeżonego parkingu, a ja obserwowałam jego osobę. Twarz miał jak z kamienia, dłonie zaciskał na kierownicy tak mocno, że jego kostki zrobiły się białe.

    — Harry? — gdy stanęliśmy na światłach postanawiam się odezwać.

   — Tak? — obrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie pytająco.

   — Nie denerwuj się tak — poprosiłam cicho, a chłopak kiwnął głową i zaczął głaskać mnie uspokajająco po udzie. Ze skupieniem obserwowałam jego dłoń jeżdżąca od kolana do połowy uda. Kiedy światło zmieniło się na zielone, zielonooki zabrał rękę i dał ją na skrzynię biegów. Po jego zachowaniu wnioskuję, że chciał mnie uspokoić, ale zamiast tego bardziej pobudził moje ciało.

   Dziwne...kurwa.

***

   Podjechaliśmy pod mój dom kilka minut po dwudziestej. Chłopak zatrzymał samochód i obrócił głowę w moją stronę. Czuję jego palące spojrzenie na moim policzku, podczas gdy jestem zajęta...niczym. Po prostu patrzę przed siebie.

   — Hej — szepnął Harry, a wtedy na niego patrzę.

   — Hej — również wyszeptałam patrząc mu w oczy.

   — Bądź na bankiecie w sobotę — poprosił, a ja nie wiem jak mu odmówić.

   Ostatnio jak idiotka powiedziałam mu, że się pojawię...

   — Harry-

   — Wiesz, ja...nie chcę kończyć tej znajomości po tym spotkaniu — wyznał cicho, a mi aż przykro. — Poza tym obiecałaś. Po prostu przyjdź...

   — Postaram się — odpowiedziałam łapiąc go za rękę. — Dobranoc, Harry.

   — Dobranoc, Glenny — szepnął przy czym zmiękczył moje imię. Zanim zamknęłam drzwi, posłałam mu jeszcze krótki uśmiech. Wolnym krokiem szłam w stronę domu analizując dzisiejszy dzień. Wiecie co? Dawno się tak dobrze nie bawiłam w innym towarzystwie niż Jen.

   — Glen! — usłyszałam za sobą więc się obróciłam. Harry biegł w moją stronę, a gdy stał przed sobą łapie mnie za policzki. Miał coś chyba powiedzieć, ale...zrezygnował. Jedynie złożył krótki pocałunek na moim czole, po czym się ze mną pożegnał i odszedł. Przez chwilę jeszcze na niego patrzyłam, a następnie weszłam do domu, bo powoli zaczynało mi się robić zimno.

   — Wróciłam! — krzyknęłam w przedpokoju ściągając buty. Wolnym krokiem weszłam do salonu, a tam zauważyłam tatę jedzącego kolację. — Hej, tato.

   — Cześć, słońce — przywitał się ze mną, gdy daję mu całusa w policzek. — Jak było?

   — Całkiem...fajnie.

   — Super, że się dobrze bawiłaś — skończył jeść i poszedł do kuchni zanieść talerz. — Oglądamy film przy herbacie?

   — Jasne, tylko wezmę szybki prysznic i przebiorę się w wygodniejsze ciuchy.

   — Okej, czekam! — krzyknął , kiedy już jestem na schodach.

   Możecie się zastanawiać, gdzie mama. A więc...do późna siedzi w swojej pracy, a z samego rana tam idzie, więc w tygodniu musiałabym wstać o piątej żeby chwilę z nią porozmawiać. W weekendy nie pracuje, chociaż czasem idzie też w sobotę. Mama, to kobieta, która nie potrafi nic nie robić. Wiele córek jest bliżej ze swoimi matkami, ale u mnie jest na odwrót. Tacie mogę powiedzieć wszystko...

   Jedynie nie wie o tym, że byłam na mieście z Harrym...ale niedługo mu powiem. Nie potrafię go okłamywać.

   Po prysznicu i ubraniu się wróciłam na dół, gdzie tata już czeka. W dłoniach trzymał dwie herbaty z miodem, na co się szeroko uśmiechnęłam. Usiadłam obok niego na kanapie i odebrałam swój kubek. Przykryłam się kocykiem, a tata złapał swój koc, którym również zakrył nogi. Włączyliśmy Forest Gump i w skupieniu oglądaliśmy film.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro