Chapter 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Wyglądasz jak 15-latka. - skomentował Hemmings gdy jechaliśmy już jakieś 10 minut samochodem. - Ale podoba mi się to.

- Em.. Dzięki? Masz jakieś popędy pedofilistyczne?

- Nie, Chloe nie mam. Zazwyczaj masz mocniejszy makijaż. Teraz wyglądasz tak.. Naturalnie. I młodo. 

- Dzięki, a ty wyglądasz jak zawsze na tych wszystkim bankietach i w ogóle - Powiedziałam - To miał być komplement. Ładnie ci w garniturze.

- Rozumiem Chloe. - Chłopak był ubrany cały na czarno. Czarna koszula, czarna marynarka i jak zawsze miał ten swój nieodłączny kolczyk w wardze. Nie przeszkadza ci to w jedzeniu Hemmings?

- Nie nie przeszkadza mi to Williams. 

- Powiedziałam to na głos? 

- Tak, zdecydowania tak. - zaśmiał się ze mnie za co dostał ode mnie w ramię - Ej, uważaj jestem delikatny. 

Kiedy dojechaliśmy do restauracji, Luke podał kluczyki jakiemuś mężczyźnie, żeby ten zaparkował jego samochód, następnie obszedł go dookoła, otworzył mi drzwi i pomógł mi wyjść. Przy wejściu do lokalu znajdowało się już kilku dziennikarzy którzy nie wiem jakim cudem dowiedzieli się, że tu dzisiaj będziemy. Całe szczęście byłam już do nich na tyle przyzwyczajona, że przeszłam obok niż uśmiechając się promiennie, a nie tak jak kiedyś zakrywając się przed fleszami aparatów. 

Kolacja minęła nam w miłej atmosferze. Co chwilę wybuchałam śmiechem przy każdym dennym żarcie chłopaka. 

- Dasz się namówić na ten klub? Proszę, dzisiaj masz wolny wieczór i na rano nie masz nic zaplanowane. Tak, sprawdzałem to. Twój ojciec się o niczym nie dowie. Wrócimy bezpiecznie, bez prasy.. - ostatnie słowa wypowiedział z chytrym uśmieszkiem. 

- No ale.. 

- Nie ma ale, Chloe masz 18 lat. 

- Ostatnio dziewczyny też tak mówiły. 

- A teraz mówię to ja.

- Jeszcze gorzej.

- Dobra widzę, że chcesz. Odwiozę cię księżniczko przed północą. 

***

- Jest tu kilku moich znajomych, chodź poznasz ich. - Krzyknął przez muzykę Luke. 

- Co?! Jak to? - zamiast odpowiedzi Luke złapał mnie za rękę i zaprowadził do jednej z loży przy której siedziało 3 chłopaków. 

- Cześć! - Przywitał się radośnie Luke.

- Chłopcy to jest Chloe, chyba wiecie kto to jest. - wskazał na mnie chłopak - Chloe poznaj Caluma - wskazał na Azjatę w koszulce z napisem "jestem idiotą"- ten z zielonymi włosami to Michael. Ale nie przyzwyczajaj się do koloru włosów bo zmienia je częściej niż Ashton laski. Ashton to ten w bandamie.

- Odezwał się - prychnął ten ostatni. 

- Chloe? Ta Chloe Pieprzona Williams, księżniczka i w ogóle?! - Krzyknął Calum. Zdecydowanie napis na koszulce nie kłamał, ale jakoś od razu polubiłam tego człowieka. - Idziemy się napić Chloe! 

Zostałam pociągnięta w stronę baru nie za bardzo wiedząc co się dzieje. 

- Na co masz ochotę kochanie? - zapytał mnie mój nowy kolega 

- Nie wiem, możemy zacząć od dwóch shotów? - Spytałam zmieszana

- 6 Shotów poprosimy! - Chłopak krzyknął do barmana, a ten postawił przed nami zamówienie.

- Matma chyba nie jest twoją mocną strona co Calum?  

- Nie wiem o czym mówisz. - Uśmiechnął się głupawo. - Dobrze kochanie, na dobry początek znajomości. - Powiedział i obydwoje wyzerowaliśmy kieliszki. 

- Chloe, powtórka z Londynu? - Powiedział mi do ucha Luke który nie wiem jakim cudem się za mną znalazł. 

- Chciałbyś! - zaśmiałam się - Idziesz tańczyć? - spytałam z wielkim uśmiechem. 

- Pani przodem. - Ukłonił się i skierowaliśmy się w stronę parkietu. 

***

- ... a potem Luke wracał do domu na pieszo o 7 nad ranem. Był nadal tak pijany, że wszedł na ulicę, prosto pod samochód, a ten wyhamował w ostatniej chwili. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że z całej Canberry tym samochodem jechał właśnie jego ojciec. - Zanieśliśmy się wszyscy śmiechem, a Luke zrobił minę zbitego szczeniaczka. 

- Dostałem szlaban na tydzień. 

Byliśmy w klubie już ponad trzy godziny i to wystarczyło, żeby się dosyć dobrze wstawić. 

- O albo to na osiemnastce Caluma! - Krzyknął Ashton 

- Ej! Koniec śmiania się ze mnie. Znajdźcie sobie inną ofiarę. - Oburzył się Lukey. - Chodź Chloe poznałaś już za dużo kompromitujących historii z mojego życia. Wracajmy do domu. 

- Ale ja chcę posłuchać! - Upierałam się. 

- Chloeeeee.. Obiecałem cię odwieść przed północą, jest prawie pierwsza.

- A co to kopciuszek? Zostańcie jeszcze Luke! Ty nigdy nie wychodzisz pierwszy. - Namawiał go Mike z pijackim uśmieszkiem. 

- Chloe! Dawaj, chodź.  

- Nie.e. - Kręciłam głową jak dziecko

- Bo cię zaciągnę siłą. - groził 

- Nie odważysz się. - zaśmiałam mu się w twarz

- Ja się nie odważę? Ja? - Prychnął zabawnie - To się przekonamy. 

Luke wstał i jak gdyby nigdy nic przerzucił mnie sobie przez ramię 

- Cześć chłopaki! - pomachał im i skierował się w stronę wyjścia. 

- Luke! Luke postaw mnie na ziemię! - Krzyczałam na niego 

- O nie, teraz będę cię tak niósł. Mam fajne widoczki przy okazji koło głowy. - Powiedział i jak gdyby nigdy nic klepnął mnie w tyłek 

- Ty palancie! - zaczęłam piszczeć i wierzgać nogami, ale ten i tak i tak nie chciał mnie puścić. 




  ✨✨✨

GWIAZDKI GWIAZDKI!

TO MOTYWUJE BARDZO, A DLA WAS TO TYLKO JEDNO KLIKNIĘCIE.

Jak będzie jakieś 20 nowych gwiazdek to dodaję kolejny. 

+ WAŻNE PYTANIE
-> wolicie jak się dodaje po jednym rozdziale, a częściej, czy kilka a rzadziej?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro