Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kruczoczarne włosy mieniły się w słońcu, a lazurowe tęczówki zachęcały, żeby się w nich zagłębić, próbując poznać ich tajemnice, rozszyfrować emocje...

Odwróciłem od niego wzrok, podziwiając, jak promienie słońca odbijają się od plastikowych krzesełek.

Mężczyzna podszedł do mnie i odezwał się. Nie zrozumiałem słów wychodzących z jego ust. Zasłuchałem się w dźwięku jego głosu. Był miły i sympatyczny... Oaza spokoju. Bezpieczna przystań, która czekała, żeby schronił się w niej statek przed sztormem.

Machnął mi dłonią przed oczami. Długie, smukłe palce, które zaciskały by się z całej siły na prześcieradle w chwili miłosnych uniesień albo wpijały w plecy, ramiona... pozostawiając ślady na ciele kochanka.

Mrugnąłem.

- Przepraszam - mruknąłem. Przestraszyłem się dźwięku swojego głosu. Był ochrypły i brzmiało w nim pożądanie.

I coś więcej. Coś czego dawno nie czułem. Czego nie chciałem czuć.

Nabrałem pełną pierś powietrza, próbując uspokoić wrzącą w moich żyłach krew. Bezskutecznie. Lazurowe oczy nie pomagały. Sprawiały, że moja maska, którą budowałem latami zaczęła się kruszyć. Serce skute lodem zaczęło odtajać. Ale nie szybko... Powoli... Stopniowo. Niezauważenie. Na sam widok lazurowych oczu wypełnionych troską i życzliwością.

Był słońcem. Roztaczał wokół siebie blask, w którym chciałem się pławić.

Potrząsnąłem głową.

Musiałem uciec. Musiałem być z dala od Roberta Lewandowskiego.

Był moją zgubą, ale też nadzieją.

Biegłem przed siebie, nie patrząc w tył, gdzie zostawiłem lazurowe oczy wypełnione smutkiem.

Zraniłem go po raz pierwszy. Nieświadomie. Przynajmniej tym razem.

---------------------------------------------------------------------------

O to prolog kolejnej mojej historii. Może Wam się spodoba, może nie. Ale komentarze są mile widziane.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro