Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

13-letnia Karina Kwiatkowska wtargnęła do biblioteki, próbowała dreptać normalnym tempem, ale nie mogła się już powstrzymać. Skierowała się do swojego ulubionego kąta pomiędzy regałem z komiksami a ścianą. Wydobyła TO z plecaka, jej Święty Gral. Odrzuciła teczkę na bok, ściskała w spoconych dłoniach najstarsze wydanie " Dziadzy cz.II", pachnące stęchlizną, jakby dotrwało do teraz, aż z czasów Mickiewcza. Złożyła soczystego całusa na okładce. Tak, kochała jego dzieła, ale bała się to przyznać. Wiedziała, że kiedyś wypłynie to na światło dzienne, ale jak każdy potrzebowała momentu przełamania. Jej klasowi koledzy nie wyśmiali jej ponieważ była to ich obecna lektura zadana przez polonistkę. Karyna zawsze była osobą lubianą, ale czasami musiała posiedziec sama. Nie mogła się już doczekać.
Otworzyła okładkę i powitał ją rysunek dwójki małych dzieci przy kotle, otoczonych przez zgraję wieśniaków wraz z guślarzem.
Zaczęła czytać, odetchnęła głeboko, jej policzki zaczęły się czerwienić z natłoku emocji, krew uderzyła jej do mózgu. By jakoś zbić temperaturę przylgnęła do lodowatej ściany, ale to nie pomogło. Był tylko jeden sposób by pozbyć się wielkiego napięcia zgromadzonego w jej ciele. Wsunęła rękę do spodni, zahaczyła o swoją koronkową bieliznę, chciała się postrzymać, ale nie mogła. W jednej chwili poczuła ogromną rozkosz, od razu poczuła się lepiej.
Kontynuowała czytanie, naraz wyobrażając sobie posępny głos guślarza poczuła, że już nie może, chwyciła komiks z pobliskiej półki i wcisnęła go sobie miedzy zeby. To pomogło, ale tylko przez chwilę. Czytała dalej, akcja była coraz bardziej napięta i płynna. Zdołała sie trochę opanować, ale naraz na scenę zawitał Czarny Pan ze świtą ptaków nocnych. Karyna wyrwała sobie komiks z zębów, odgryzając pokaźną część, radosnej twarzy Myszki Miki. Jęknęła cicho, przełykając papier. Potem nagle z jej ust wydarł się nieopanowany jęk, jakby 20 małych piesków z jednej klatki schodowej szczeknęło swoimi cienkimi głosikami.
Na ten dźwiek przybiegła bibliotekarka, Karyna w ostatniej chwili zdążyła wyciągnąć dłoń ze spodni i schować za plecami. Książka wypadła jej z rąk, gdy dostrzegła zszokowaną twarz Małgorzaty, pracującej tu od 20 lat opasłej książkary.
- Co tu się dzieje? Wszystko dobrze dziecko?
- Tak, tak - odparła zmieszana Karyna.
Rumieniec na jej twarzy i rozpięty rozporek przeczyły temu twierdzeniu.
- Ale dlaczego ten komiks jest pogryziony? - bibliotekarka podniosła świstek z ziemi.
- Ja...eee...
- Czy ty czytałaś Dziady?
- Tak, proszę pani. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam pani w pracy.
- Wiesz co ja dawno nie czytałam - Małgosia podniosła książkę z ziemi. - Na której stronie skończyłaś?
- Na dwudziestej.
Bibliotekarka zaczęła czytać głośno i z pieknym akcentem. Jej twarz przybrała taki sam wyraz i kolor. Potem gwałtownym ruchem ściągnęła spódnicę siegającą kostek i przyklękła przed dziewczynką.
- Czytaj! - rozkazała, mierzwiąc sobie swój nienaganny kok ręką i przeczesując włosy.
Przerażona Karyna kontynuowała, powstrzymując się przed zrobieniem choćby ruchu, groziłoby to wodospadem hormonów.
- Czytaj głośniej! - zarządała biblioterkarka, wykonując sobie masaż.
- Ale...
- Czytaj!
Karyna trzęsącym się z emocji głosem wypowiadała kolejne słowa, obserwując z przerażeniem rozochoconą bibliotekarkę.
Naraz dobiegł do nich Dorian, który również chciał wypożyczyć książkę.
- Co tu się wyprawia?!
- Zamknij się, szczeniaku! Nie bawiłam się tak dobrze od 12 lat!
Dorian wyciągnął szybko swoją Nokię 3310, za szybko, bo spadła na podłogę i przebiła ją na wylot. Zatem pobiegł do gabinetu woźnej i zadzwonił na policję, po chwili przybiegły dwie panie z obsługi i mopem odciągnęły oszalałą bibliotekarkę od Karyny, która widząc, jak tamta się stoczyła zrezygnowała z poezji mickiewiczowskiej na zawsze. Postanowiła zająć się twórczością Słowackiego w całkiem zdrowy i normalny sposób.
Po dziesięciu minutach do biblioteki wparowali policjanci, cała ich piątka porwała się na panią Małgosię i zaciągnęła ją do radiowozu.
Karyna została zabrana do kanciapy pielęgniarki i tam porozmawiała z psychologiem, który doradził jej by zapomniała o tym traumatycznym wydarzeniu i udawała, że nic się nie stało. Na koniec tej pouczającej przygody dlaczego Mickiewicz jest złem wcielonym Dorian wysnuł wniosek, że powinien sam spróbować poczytać jego dzieła. W ten sposób stał się mądry, oczytany i został światowej klasy profesorem, a Karyna bibliotekarką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro