10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rose coraz częściej wracała do Avengers Tower pod pozorem, że zapomniała kluczy od domu. A tak naprawdę szła do Rogers'a. Chciała choć trochę spędzić z nim czas. Wystarczyła im tylko godzinka, ponieważ później wracała do domu z ojcem. Jej matka odrazu podejrzewała, że spotyka się z Steve'm ale wolała nie mówić o tym swojemu mężowi.

   Tego dnia Rose szykowała się na podwójną randkę. Tak na wrazie czego. Jeszcze nigdy na takiej nie była. Wbiegła tylko do salonu, ubrana w granatowy kombinezon. Na ramionach miała na czarną kurtkę skórzaną. Pocałowała swojego ojca w policzek, a Tony spojrzał na swoją córkę.

- Ostatni raz kiedy dałaś mi buziaka, to jak miałaś 9 lat. - zdziwił się - Gdzieś się wybierasz ?

- Tak, Miko i Sebastian zapraszają mnie na domówkę - skłamała.

- Przecież sama mi mówiłaś że Miko ma szlaban, a Sebastian jest na jakimś konkursie hurów. Rose nie kłam.

- No dobrze masz mnie, twoja najstarsza córka umawia się z kimś i ma dzisiaj randkę. Spokojnie do niczego nie dojdzie. - zapewniła go 19-latka. Ojciec Rose już miał się już coś jej spytać, ale wyratowała ją jej matka.

- Kochanie wystarczy już tych pytań. Nasza mała dziewczynka ma już 19 lat, powinniśmy dać jej prawo do spotykania się z ludźmi. - powiedziała spokojnie Lilian.

- Ale jeśli zrobi Ci krzywdę, sam połamię mu wszystkie kości. - zagroził, a Rose postanowiła nie zwlekać i wyszła z domu, zabierając w między czasie klucze od domu, aby nie budzić swoich rodziców. Na podwójną randkę udali się do jednej z znanej restauracji. Cała czwórka usiadła na zewnątrz i wzięli do rąk menu.

- Rose, jak się czujesz? Ostatnio słyszałam, że źle się czułaś - zapytała Wanda. Młoda Stark się tylko do niej uśmiechnęła.

- Nie martw się Wanda, naprawdę nic mi nie jest - zapewniła ją brunetka.

- Jesteś pewna Rose, ostatnio chodzisz jakbyś się czymś zatruła, mam zrobić skan twojego organizmu ? - zaproponował Vision.

- Na serio nic mi nie jest. Może po prostu cieszmy się randką. Cieszmy że tutaj jesteśmy. - uśmiechnęła się Rose. Jednak w pewnym momencie przyszedł kelner.

- Czy państwo się na coś zdecydowali ? - zapytał uprzejmie. Uzgodnili wspólnie , że zamawiają Stek. Kelner spytał się o rodzaj wysmażenia. Najpierw spytał Wandę, później Vision'a, następnie Rogers'a. Dziewczynie  zaczęło kręcić się w głowie.  Jednak po chwili spytał się jej.

- Aah...ma być krwisty, ma ociekać krwią - oczy Rose zabłyszczały mocno. Mówiła to jakby nie swoim głosem. Jednak po chwili dziewczyna zrozumiała co zrobiła i zasłoniła usta dłonią.

- Jasne...- powiedział niepewnie kelner był lekko przerażony - Już zapisałem i będzie jeden stek, ociekający krwią. - po chwili odszedł i poszedł do restauracji.

- Przepraszam was, ale muszę iść przypudrować nosek - uśmiechnęła się słabo do przyjaciół i Rogersa. I poszła w kierunku łazienki.

Dziewczyna zanurzyła swoją dłonie wzimnej wodzie i delikatnie schłodziła swoją twarz. Nie nosiła makijażu, ponieważ była piękną , gdzie genom swojej matki.

- Dziewczyno weź się w garść - powiedziała to do siebie i spojrzała w lustro. Jednak jej wzrok padł na wodę w której miała zanurzone dłonie. Po chwili zgasło światło, a jej oczy nie spodziewanie zabłyszczały.

- Ahhh...Rose Stark, najmłodszy strażnik Niebieskiego, choć nawet nie miałam pojęcia że płomień wybrał nowego strażnika. W między czasie chciałam Ci podziękować, bo to dzięki twojej burzy, miała na tyle siły aby wydostać się z więzienia. Jednak nie jesteś grzecznym aniołkiem  - powiedziało jej odbicie.

- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz ? - zapytała przerażona Rose. A jej odbicie lustrzane dalej kontynuowało.

- Mam tak  wiele imion. Jestem tą, która zapragnęła wywołać chaos i panikę i przywitać świat w ciemnościach. Możesz mi mówić Morgana. - dziewczyna zdziwiła się jeszcze bardziej. - Ahhh, no tak... biednemu dziecku, nic nie powiedzieli. Jestem upadłym strażnikiem niebieskiego płomienia...Arthur -Samuel III jak zwykle ukrywa przed tobą prawdę. - rzuciła z ironią. A po chwili Morgana wydostała się z lustra i zaczęła ją opentywać. Dziewczyna próbowała się bronić lecz nic z tego.  Wiedźma była dla niej zbyt silna. Gdy udało się jej przejąć kontrolę, do łazienki weszła Wanda.

- Rose, wszystko dobrze ? Zaczęłam się martwić gdy nie wracałaś, tak długo - zapytała Wanda, gdy weszła do środka.

- Oh, nie czuję się dzisiaj sobą, ale nie musicie bić na alarm.- powiedziała to odważnie Morgana, a później obie dziewczyny wróciły do stolika. Morgana co chwilę się uśmiechała do Rogersa , jej prawa ręka dłoń Rose chciała sięgnąć po nóż, śmiejąc  się przy tym. Nóź jednak wyślizgnął  się z jej ręki i w poleciał lekko do góry, a po chwili ostrze wbiło się w stolik.

- Ohh...Mam dwie lewe ręce - wypaliła brunetka. Steve spojrzał na nią, a po chwili na Vision'a.

- Myślisz, że ta podwójna randka to dobry pomysł ? - zapytał się przyjaciela. Był nie pewny, nigdy jego partnerka nie zachowywała się w taki sposób.

-  Nie martw się Wanda też tak nie raz robi. Jestem pewny, że twoja ukochana z tobą flirtuje. Wiesz robi to zalotne oko - spojrzeli na kobietę, a w jej ręce był nóż i uśmiechnęła się złośliwie.

   Po zjedzeniu kolacji. Para zakochanych miała iść do kina, przed nimi szli Wanda i Vision, trzymali się za ręce.  Steve chciał ją złapać za dłoń, lecz Rose zaczęła grzebać w zębach. Co nigdy się u niej nie zdarzyło.  Morgana widząc to, przekręciła oczami i złapała Rogers'a za dłoń.

- Masz strasznie zimne ręce. Jesteś pewna, że chcesz iść do tego kina ? - zapytał. Zatrzymali się.

- Masz rację mój ty głuptasie, odprowadź mnie do domu - udawała Morgana Rose.

- W takim razie my idziemy na film - powiedziała Wanda i pobiegli w kierunku budynku. 

- Choćmy - Złapała go za nadgarstek i po ciągnęła go w złą stronę.

- Rose, ale zdajesz sobie sprawę że, ty mieszkasz w drugą stronę . - powiedział Steve. A dziewczyna się odwróciła i poszła w lewą stronę, dalej trzymała go za nadgarstek.

    Gdy znaleźli się przed domem Stark. Weszli do środka. Steve usiadł na kanapie, na której nie raz miał okazję usiąść.

- Poczekaj tu na mnie. Muszę coś wziąć ze swojej komnaty - powiedziała i zniknęła w ciemnościach mieszkania.  W tym czasie Steve włączył telewizję, leciał tam akurat film.

   Steve bardzo mocno wczuł się w film. Normalnie go porwał swoją fabułą, był to oczywiście horror, tego typów filmów Rose nie lubiła, ale nie narzekała. Jednak w pewnym momencie Rose stanęła za kanapą, a swoim płomieniem stworzyła sztylet i już miała go przyłożyć mu do gardła. Jej oczy aż lśniły.

- Rose, co ty do cholery robisz ? - zapytał przerażony, a Rose zaczęła nie kontrolowanie się śmiać. Zastanawiał się czy przypadkiem znów nie przejął nad nią kontrolę płomień.

- Ja nie jestem Rose. - dziewczyna lekko uniosła się nad ziemią. - Jestem Morgana, pewnie o mnie słyszałeś...- Steve nie chcąc zrobić jej krzywdy zaatakował ją poduszką.

- Czy ty właśnie zaatakowałeś mnie poduszką ? - zapytała, a sztylet aż płonął w jej dłoniach, tak samo jej oczy.

- Nigdy bym nie skrzywdził Rose. - powiedział. Rozpoczęła się między nimi walka. Salon, kuchnia była istną ruiną. Ale udało się ją związać sznurem, a jej oczy dalej błyszczały. Steve nie miał wyboru jak wezwać Avengersów, nie było wiadome co może dalej się wydarzyć....

Ciąg dalszy nastąpi....

---

Ta książka zbyt długo trwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro