7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły dwa dni, odkąd Rose pojawiła się w Avengers Tower. W między czasie zdążyła się pokłócić się z przyjaciółmi. W szczegóły tej kłótni nawet nie ma co wchodzić. 
Brunetka chodziła po parku i starała się uspokoić swoje emocje i jednocześnie płomień, który zaczął coraz bardziej o sobie przypominać. Ludzie się na nią dziwnie patrzyli, ponieważ jej oczy co chwilę błyszczały, a dzieci pytały się czy jest Kapitanem Marvel.
Jednak punkt kulminacyjny nastąpił, gdy zobaczyła, że jakiś mężczyzna bije nie winną kobietę.

- Zostaw ją ! - krzyknęła i stanęła w obronie dziewczyny i właśnie w tym momencie straciła kontrolę nad swoją mocą. Jej oczy zabłyszczały jeszcze mocniej ,a w dłoniach zapłoną ogień. Była niczym marionetka. Swoją mocą wywołała ciemne chmury burzowe, a z nich można usłyszeć grzmoty, gdy pojawiły się na niebie.

To nie była zwykła burza, tak jak wszyscy myśleli. Pioruny nie spodziewanie, zaczęły uderzać w drzewa, budynki i samochody. Ludzie zaczęli uciekać przed nagła zmianą pogody, obawiając się że może coś im się stać.
Informacja o burzy bardzo szybko dotarła do Avengersów. Oczywiście, że to Asul ich poinformował że Rose straciła kontrolę nad mocą i wywołała burzę z piorunami. Bohaterowie odrazu ruszyli do parku, gdzie znajdowała się Rose.
Gdy tylko ją znaleźli, oczy Rose błyszczały bardzo mocno, a w dłoniach płonął jej płomień i wypowiadała jakieś zaklęcia po cichu, jednak nikt nie mógł ich zrozumieć.

Aby ją wybudzić z tego transu, Thor postanowił rzucić w jej kierunku młotem. Jednak niespodziewanie dziewczyna go złapała, ale nie zniszczyła.

- To nie możliwe?! Tylko godni mogą się nim posługiwać. - powiedział zdziwiony, a Rose rzuciła go stronę właściciela. Przez co Asgardczyk oberwał swoją zabawką w brzuch z zwiększoną siła.

- Tony, dlaczego nie powiedziałeś że twoja córka potrafi wywołać burze? - zapytał Clint, gdy wyciągał strzałę z środkiem uspokajającym. Naciągnął nić i strzelił. Jednak jego strzał był nie trafny, oczy Rose przestały błyszczeć, straciła przytomność.

Tony odrazu ją złapał ratując ją przed upadkiem. I delikatnie podniósł córkę i trzymał w swoich ramionach. Burza ucichła, lecz zamiast grzmotów zaczął padać deszcz, a w śród chmur znajdowała się kobieta, która nie była widoczna dla nikogo. Choć właśnie teraz rozpoczęła się walka.

Jednak gdy Avengersi chcieli zabrać Rose do Avengers Tower, do akcji musieli się wtrącić Agenci Tarczy.

- Rose Stark jest zagrożeniem. Dostaliśmy rozkaz ją aresztować, będzie odpowiadać za zniszczenia. - powiedziała Maria.

- Kto wydał ten rozkaz ? - zapytał Stark, lecz zanim zdążył zareagować jego córka została zabrana do helikoptera Tarczy. Zakuli jej nadgarstki kajdanami.

- To jest do cholery moja córka, nie macie prawa jej zamykać. - wtrącił, jednak nikt mu nie odpowiadał.

   * Więzienie Wakanda *
    Zakapturzona kobieta siedziała oparta o ścianę w ciemnej celi. Co chwilę się uśmiechała. Wiedziała , że nadszedł jej czas, aby w końcu uwolnić się z tego więzienia. 
Czuła wręcz potęgę nowego strażnika niebieskiego płomienia. Czuła jego wewnętrzną frustrację, gniew, rozczarowanie oraz smutek, które jeszcze bardziej potęgowały jej moce. Co mogło potwierdzić, że jej plany w końcu się spełnią i stworzy chaos.
  Do jej celi wszedł sam wartownik. Jej nadgarstki były przykute do ściany, a twarz zasłonięta czarnym kapturem. Było widać tylko jej wredny uśmiech. W pewnym momencie wiedźma zaczęła niszczyć kajdanki. A strażnik był zaskoczony.

- Co jest do...- nie zdążył nawet odpowiedzieć, gdy Morgana zaatakowała go piorunem, strażnik , wyleciał z pomieszczenia pomieszczeniu i uderzył w ścianę.
  Więźniarka po spaleniu kajdan, wyszła z swojego dawnej celi, jej oczy aż zabłyszczały, czując wolność i chęć zemsty. Morgana dotknęła dłonią ściany i po chwili zapaliła cały budynek, a sama wiedźma się wydostała.

Teraz znajdowała się w Nowym Jorku i obserwowała jak młoda Stark wywołała burzę z piorunami, czuła jej potęgę.

- W końcu znalazłam Cię strażniku. Nawet nie wiesz co cię czeka, podczas wywołania tej burzy i nie wiesz nawet kogo uwolniłaś. Twoje przeznaczonie zbliża się wielkimi krokami. - powiedziała sama do siebie. A po chwili zniknęła za chmurami burzowymi, czekając na odpowiedni moment do ataku.

----
Zaczynam coraz bardziej wstydzić się tej książki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro