~☆~Rozdział X~☆~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Za chwilę mamy wyruszać w dalszą podróż. Za chwilę bedziemy płynąć rzeką wiec poprosiłam Hildago, by szedł za nami brzegiem. Elfy podarowały nam szaty i lambasy, czyli chleb podróżnych, którego jeden kęs napełni żołądek dorosłego mężczyzny. Lady Garadiela każdemu z nas dała przed podróżą jakiś dar. Legolasowi podarowała łuk Galdhrimów, Mary, Pippin i ja dostaliśmy sztylety Noldorinów, a Sam otrzymał linę splecioną z hitlainy, natomiast Frodo dostał od elfki  blask Earendira.

Przed wyjazdem zapytałam Lady Galadrielę jeszcze o ten sen, który mi się przyśnił. Powiedziała mi, że to wszystko było prawdą i to że kiedyś znała mojego ojca. Ożenił się z normalną kobietą, ale wioska w której mieszkalismy została zaatakowana i zniszczona przez orków. Oprócz sztyletów podarowała mi dodatkowo jego medalion, który otrzymał od swojego ojca. Przynajmniej wiem taraz prawdę o sobie i to jak się nazywam, podobno wcześniej nie miałam imienia, ponieważ Saruman i jego żona nie chcieli mi nadawać nowego, a starego nie znali.

Po otrzymaniu prezentów ruszyliśmy w dalszą drogę. W pewnym momencie Gimli zaczął mówić:

-To rozstanie zadało mi najcięższą z ran. Ostatni raz spojrzałem na to co w świecie najpiękniejsze- westchnął- od tej pory niczego nie nazwę pięknym.

-Nie zgodziłbym się z tobą przyjacielu- powiedział Boromir.

-Chyba mi nie powiesz, że widziałeś kogoś piękniejszego?-zapytał krasnolud.

-Owszem widziałem- potwierdził i spokrzał w moim kierunku. Przewróciłam oczam i dwróciłam szybko wzrok, ale muszę przyznać, że się w tym momencie lekko zarumieniłam.

-Ja i tak wiem swoje- upierał się krasnolud.

-Jaki otrzymałeś od niej dar Gimli?- zapytał Legolas z zaciekawieniem.

-Poprosiłem ją o jeden złoty włos. Dała mi, aż trzy- odpowiedział krasnolud, a ja uśmiechnęłam się na jego słowa.

-A ty co dostałaś?- zapytał mnie Boromir.

-Najwspanialszy prezent jaki mogłam otrzymać- spojrzał na mnie z zaciekawieniem- moje imie- odezwałam się po chwili. Opowiedziałam mu większość tego czego się o sobie dowiedziałam, pomijając oczywiście wątek związany z moją przyszłością.

Po jakimś czasie dopłynęliśmy na brzeg i rozbilismy obozowisko. Położyłam się na ziemi pod drzewem przykrywając się kocem. Leżąc tak usłyszałam rozmowę dwóch członków drużyny.

-Bezpieczniej iść przez Minas Tirith- zaczął mówić Boromir do Aragorna- Wiesz. Potem się przegrupujemy umocnimy pozycję.

-W Gondorze nikt nas nie wesprze- stwierdził Aragorn.

-Elfom zaufałeś od razu. Czemu wątpisz we własny naród?- zapytał go Boromir- Tak, człowiek jest słaby. Tak, jest kruchy. Ale drzemie w nim także honor i odwaga. A ty nie chcesz tego dostrzec- Aragorn odwrócił się i chciał odejść, ale Boromir chwycił go za rękaw koszuli i odwrócił w swoją stronę- Boisz się! Całe życie kryłeś się w cieniu! Ze strachu przed tym, kim jesteś!

-Nie dopuszczę, by Pierścień znalazł się w pobliżu twego miasta!- powiedział przez zęby Aragorn. A dalej nie słuchałam bo oddałam się znurzeniu i snu.

Nazajutrz znów ruszyliśmy w dalszą podróż. Po jakimś czasie dopłynęliśmy do Argonathu. Wszyscy patrzyli z podziwem na wielkie figury z kamienia obok których przepływaliśmy.

Gdy dotarliśmy do brzegu wyszliśmy z łudek i rozbiliśmy obozowisko. Aragorn zaczął mówić:

-Przepływamy o zmierzchu. Potem ruszamy dalej. Podchodzimy Mordor od północy.

-Wystarczy przejść przez Emyn Muil- zaczął mowić Gimli- labirynt ostrych jak brzytwa skał. A potem będzie jeszcze lepiej!- wszyscy spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem- Gnijące, smrodliwe bagna, jak okiem sięgnąć.

-To jest nasza trasa. Może sen ci przywróci nadwątlone siły- powiedział Aragorn. Krasnolud spojrzał na niego z oburzeniem i westchnął głośno.

-Ja mu dam "nadwątlone siły"- powiedział pod nosem Gimli.

-Gdzie jest Frodo?- zapytał w pewnym momencie Mary. A my zaczęliśmy się rozglądać za hobbitem. Mój wzrok natrafił na tarczę Boromira leżącą na ziemi pod drzewem. To nie wróży za dobrze. Od razu ruszyłam na poszukiwania człowieka i hobbita.

W pewnym momencie zobaczyłam Froda idącego pod jednym z pomników w lesie. Zobaczyłam jak zza drzewa wychodzi Boromir zbierający drewno. Po chwli powiedział:

-Nie wolno się oddalać. Zwłaszcza tobie. Tyle od ciebie zależy- zamilkł na chwile i zapytał- Frodo?- widząc brak reakcji podszedł do niego i zaczął mówić dalej- wiem, czemu chcesz być sam. Widzę jak cierpisz. Czy na pewno musisz cierpieć? Są inne drogi, Frodo. Inne ścieżki.

-Uznałbym to, co powiesz, za mądrość, ale serce ostrzega- odezwał się Hobbit.

-Ostrzega? Przed czym?- zapytał Boromir podchodząc do Hobbita- Wszyscy się boimy. Ale pozwolić, by lęk zniweczył nadzieję?- Frodo zaczął się cofać, a Boromir się nie zatrzymywał- To obłęd.

-Nie ma innej drogi- powiedział Hobbit.

-Chcę mieć siłę, by bronić swego ludu!- powiedział podniesionym głosem mężczyzna jednocześnie rzucając drewno, które zbierał, na ziemię- Gdybyś dał mi pierścień...

-Nie- powiedział Frodo jednocześnie się cofając.

-Nie jestem rabusiem- powiedział Boromir.

-Nie jesteś sobą- stwierdził Hobbit

-Jakie możesz mieć szanse?- zapytał meżczyzna- wytropią cię. Odbiorą pierścień. Będziesz błagał o śmierć!- krzyknął- Głupcze!

Widząc do czego ta rozmowa prowadzi wyszłam z krzaków i podeszłam do nich mówiąc podniesionym głosem.

-Boromirze!- gdy tylko mnie usłyszał uspokoił się.

-Cassandra ja...- powiedział cicho.

-Chodźcie do obozowiska- powiedziałam nie dając mu dokończyć. Nagle z krzaków wyszli Mary i Pippin.

-Tu jesteście- powiedział jeden.

W tym momencie zza krzaków wybiegli orkowie. Ale ale widząc mnie się zatrzymali.

-Pani- powiedział jeden z nich- pierścień jest już prawie nasz, wystarczy tylko zabić tego parszywego małego hobbita i go mu zabrać- powiedział zachrypniętym głosem, a Boromir spojrzał z niezrozumieniem w moim kierunku.

-Zrezygnowałam z misji- powiedziałam i rzuciłam w jednego z nich sztyletem. Oni zaczęli mnie atakować.

-Uciekaj Frodo!- krzyknęłam do hobbita, a on od razu mnie posłuchał i założył na palec pierścień. Zniknął, a my razem z hobbitami i Boromirem zaczęliśmy walczyć z tymi parszywymi kreaturami.

Lecz było ich dla nas za dużo. Po chwili poczułam palący ból w lewym ramieniu i upadłam na ziemię. Zobaczłam jak upada również Boromir, a hobbity zostają pojmane. Poczułam, że tracę kontakt z rzeczywistością. Zemdlałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro