Codziennie zakochany w kimś nowym

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szedł zatłoczoną ulicą Warszawy. Padał ulewny deszcz, ludzie starali się schować przed zimnymi, jesiennymi kroplami, ale nie on. Tadeusz Zawadzki szedł z wysoko podniesioną głową starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z tego miasta.

Rodzice już zadecydowali, muszą wyjechać. Nie chciał tego, ale nie mógł sprzeciwić się ich woli, był na to za młody. Musiał zostawić wszystko, co miał, na rzecz jakiejś małej wsi, w której tylko pozornie panował spokój.

On tak bardzo nie chciał opuszczać tego miasta, gdzie się wychował. Miejsca, w którym spędził najlepsze lata swojego życia. Nie mógł pogodzić się z myślą, że opuści swoje ukochane Buki, a przede wszystkim nie mógł dopuścić do siebie myśli, że już nigdy nie zobaczy Alka i Rudego. To chyba bolało najmocniej. Zwłaszcza utrata Janka, do którego zbliżył się przez ostatnie kilka miesięcy.

Z bólem serca żegnał to wszystko. Najgorzej przeżył pożegnanie z Rudym, które nie obyło się bez łez, wielu obietnic oraz jednego pocałunku. Tadeusz nie wiedział, jak do tego doszło, po prostu w pewnym momencie poczuł nieodpartą chęć, by poczuć te usta na swoich i zrobił to. Dla niego nie liczyły się konsekwencję, w końcu i tak miał zniknąć.

Zośka nawet nie spodziewał się, że Rudy odwzajemni ten pocałunek, który był taki inny, ale jednocześnie tak wspaniały. Całą drogę rozmyślał właśnie o tym. W głowie przelatywało mu tak wiele pięknych, wspólnych wspomnień. Od początku ich znajomości, aż po ostatnie dni, podczas których ich więzi tak bardzo się zacieśniły.

Przez ten pocałunek, całą tą przeprowadzkę przyjął dosyć spokojnie. Pozwolił nawet Ani wybrać pierwszej pokój, co innego zajmowało jego młodzieńczy rozum.

Kilka miesięcy zleciało mu dosyć spokojnie. Niemal co tydzień otrzymywał od Janka listy, które zawierały tak wiele faktów i emocji, za każdym razem, gdy miał mu odpisać czuł radość pomieszaną z podekscytowaniem.

Jednak on był młody, potrzebował bliskości, której żaden list nie potrafił zagwarantować.

Pewnego razu, gdy wracał z nad jeziora, które było jego ulubionym miejscem przemyśleń, spotkał Kasię, swoją sąsiadkę. Dziewczyna była dosyć miła i Tadek miał wrażenie, że czuje do niego coś więcej. Wiedział, że nie powinnien dawać jej złudnej nadziei, ale postanowił z nią porozmawiać. Podczas wymiany zdań zauważył, że Kasia ma takie same oczy jak Rudy, jego serce zabiło szybciej. Co prawda całkowicie różniła się od chłopaka, którego tak bardzo kochał, ale te oczy.....

Tadek potrafił wpartywać się w nie godzinami. Nie wiedział jak to się stało, ale rano obudził się w łóżku obok nagiej dziewczyny, jednak nie poczuł nic. Ta noc nie miała dla niego żadnego znaczenia, prawie jak ta dziewczyna, na którą zwrócił uwagę tylko przez te piękne oczęta.

To nie była pierwsza taka sytuacja. To wszystko zaczęło się rozwijać. Później był niejaki Antek, który miał rysy twarzy podobne do Janeczka, ale i to nie trwało długo.

Następna była niejaka Zosia. Z wyglądu kompletnie inna niż Rudy, ale miała niemal ten sam charakter. Przez pewien czas dogadywali się świetnie, ale dziewczynę zaczęło denerwować to, że Tadek rzadko, co na nią patrzył i czasami w chwilach, gdy naprawdę nie powinien zwracał się do niej Rudy.

Ona miała być ostatnia, tak wmawiał sobie Zośka, ale potem na horyzoncie pojawił się niejaki Michał. Chłopak, był idealnym odzwierciedleniem Janeczka i to właśnie z nim Zośka spędzał najwięcej czasu. Zmartwieni byli jego rodzice, ten chłopak nie był dobrym towarzystem dla ich syna. Wciągał go w różne tarapaty, namawiał do złego.

A co takiego czuł Zośka? Na początku to wszystko mu się podobało, ale nie minęło kilka tygodni, a poczuł wyrzuty sumienia. On zaczął zapominać o swoim Rudym, który znajdował się w Warszawie. Ze łzami w oczach otworzył jeden z jego listów.

                       Drogi Tadziu!
  Coś się stało? Dlaczego nie odpisujesz? Martwię się. Tak bardzo boję się, że mogłeś zginąć, zostać rannym. Nie przeżyłbym tego. U nas dobrze, w Warszawie dosyć spokojnie, nadal kontynuujemy nasze akcję. Idzie nam to nieźle, widzę jaką satysfakcję sprawia to naszym kolegom, ale nie mi. Ja cierpię, nie mogę myśleć o niczym innym, niż o Tobie. Ten nasz...
pocałunek. Czułem się wtedy tak dobrze. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak tęsknię. Zauważyłem, że taka jedna Paula chce się do mnie zbliżyć, ale ja jej na to nie pozwalam. Mój drogi pragnę tylko Ciebie.
            Z serdecznymi pozdrowieniami,
                                                   Twój Rudy.

Poczuł się źle, bardzo źle, tak jakby zdradził swojego kochanego Janeczka.

Nie potrafił jeść, ani spać. Jego myśli krążyły tylko wokół niego. Jego rodzina patrzyła na niego z niepokojem. Postanowili posunąć się do radykalnych środków, powrót do Warszawy będzie dla nich najlepszy.

Zośka, gdy się o tym dowiedział, poczuł euforię, ale i strach. Co on miał powiedzieć Rudemu, który tak wiernie na niego czekał, a on robił coś takiego?

Przyjazd do Warszawy miał być niespodzianką. Zośka na początku spotkał się z kolegami z Buków, bez Rudego, jego zostawił sobie na koniec.

Niepewnie zapukał do mieszkania Janeczka, z pewnych źródeł wiedział, że jest on sam w domu. Po chwili drzwi otworzył mu Rudy, który w chwili gdy go spostrzegł, rzucił mu się w ramiona. Zośka mocniej wtulił go w siebie i wsadził nos w jego włosy, wzdychając ten cudowny zapach.

Właśnie tego potrzebował. Ten powrót był dla niego wskazany, odżył.  Już nie potrzebował nikogo innego, miał swojego Janeczka i tyle mu było potrzebne do szczęścia.

Jeśli widzicie błąd napiszcie mi o tym 😇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro