11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tomek umył ręce i wyszedł z zaplecza:
- To co, idziemy? - zapytał. Daria udawała, że przekłada coś na kontuarze:
- Idź sam, nie czekaj na mnie. - odparła, nie podnosząc wzroku.
- Poczekam na ciebie. Albo ci pomogę. Co właściwie robisz? - zainteresował się. - Blaty przecież przeczyściłem.
- Muszę tu jeszcze.... - wykonała nieokreślony ruch ręką dookoła. Tomek patrzył przez chwilę:
- To chociaż wyjdźmy razem. Wiesz, że Aga nie chce, żebyśmy zamykali w pojedynkę.

Z tym nie mogła polemizować. Kiedy menadżerki nie było w barze pod koniec pracy, bar zamykała obsługa. Aga ciągle im tłumaczyła, że powinni zamykać lokal przynajmniej w dwie osoby, żeby wzajemnie zadbać o bezpieczeństwo swoje i lokalu.
- No dobrze, to poczekaj na mnie - odezwała się z ociąganiem.
Kiedy wyszli na dwór, Daria próbowała się pożegnać:
- Dziś muszę iść gdzieś indziej, nie do domu. Nie będzie ci po drodze...

Chłopak patrzył na nią z uwagą:
- Jest późno, prawie północ. Odprowadzę cię tam, dokąd idziesz....
Energicznie pokręciła głową:
- Sam mówisz, że jest późno. Nie chcę, żebyś przyszedł do domu później niż zwykle. Idź, ja sobie poradzę.... - zaczęła go gorączkowo przekonywać. Ale chłopak był nieugięty:
- Nie ma mowy, żebyś się plątała samotnie po miasteczku po północy. Odprowadzę cię tam, gdzie chcesz.
- Tomek, proszę! - prawie krzyknęła w desperacji: - Nie mogę z tobą wracać, mnie ta praca jest potrzebna!

Zaniepokojony jej wybuchem, chwycił ją za ręce:
- Daria, uspokój się! - zażądał, widząc, że dziewczyna jest bliska paniki. - Co ci jest? Co wspólnego ma odprowadzenie przeze mnie z twoją pracą?
Ochłonęła trochę, widząc jego przejęcie:
- Nie mogę się z tobą pokazywać, bo stracę pracę. Nie mogę ci więcej powiedzieć. Ale uwierz, że tak musi być.
Na podkreślenie tego, co powiedziała, tupnęła nogą. Chłopak patrzył przez chwilę:
- Ok. Nie wiem, o co chodzi, ale zrobię, co mówisz. Idź pierwsza a ja pójdę kilkanaście metrów za tobą. To głupota, ale skoro tak chcesz..

Popatrzyła na niego żałośnie:
- Nie chcę. Ale uwierz, że tak musi być. Już nie mogę z tobą wracać do domu ani spotykać się w kawiarni twojej cioci, żeby się pouczyć. To co, do widzenia?
Nie czekała na pożegnanie z jego strony, tylko ruszyła przed siebie w noc. Słyszała, jak po chwili poszedł za nią. Szli w ten osób przez całą drogę: ona pierwsza a on kilkanaście czy kilkadziesiąt metrów za nią.

- Głupie to, wiesz? - odezwał się głośno, kiedy dochodzili do jej hotelu. - I tak nikt nas nie widział, więc ta demonstracja nie miała sensu. A pozbawiła nas przyjemności rozmowy. Chciałem ci opowiedzieć o tym kursie, na którym byłem. Miałem nadzieję, że gdybyś była zainteresowana, następnym razem pojechalibyśmy razem....
- Dobranoc, Tomek. I dziękuję - odezwała się, nie patrząc na niego i nie komentując jego słów. Kiedy zamknęły się za nią drzwi, postał jeszcze przez chwilę, jakby zastanawiając się, co robić, i również odszedł.

***
Następnego dnia Daria unikała go w pracy. Tomek zauważył, że stał się dla niej niewidzialny w momencie, gdy do baru weszły trzy koleżanki z ich klasy. Wyglądały już na stałe bywalczynie. Dwie usiadły przy stoliku a jedna podeszła do lady, żeby złożyć zamówienie:
- Pamiętaj o naszej umowie - zaczęła, popatrując znacząco na Tomka, kręcącego się pomiędzy stolikami. - Masz się trzymać od niego z daleka. Trzy sałatki z gruszką i rukolą poproszę, oraz trzy razy mojito bezalkoholowe - dodała, widząc, że ktoś podchodzi do lady.

- Pamiętam... - mruknęła Daria, podliczając zamówienie:
- To będzie równo siedemdziesiąt złotych.
Sprawnie dokonała wpłaty z karty kredytowej, wydała paragon i sztucznie uśmiechnęła się:
- Usiądź do stolika, zaraz podamy zamówienie...
Kiedy je przygotowała, do lady podszedł Tomek:
- Ja to wezmę - zaproponował. - Zamówienie jest duże i niewygodne.....

Zaniósł tacę do stolika i uśmiechnął się, stawiając przed dziewczynami talerze i szklanki:
- Cześć, piękne. Cieszę się, że was tu widzę. Mam nadzieję, że będziecie często wpadać.
- Cześć, Tomek - uśmiechnęła się Elka. - My tu bywamy dość często, to ciebie nie było. Ale teraz ten bar zyskał nowy atut.
- Ja też tu bywam często, więc będziemy się widywać - uśmiechnął się szeroko.

Jeszcze dwa razy podchodził do stolika, pytając, czy wszystko w porządku.
- Usiądź z nami na chwilę - zaproponowała Kaśka.
Chłopak rozejrzał się, oceniając, czy może sobie pozwolić na moment przerwy. Uznał, że tak. Przysunął sobie wolne krzesło i rozsiadł się obok dziewcząt.
Daria patrzyła z zazdrością na rozszczebiotane "elegantki" i brylującego wśród nich Tomka. Przed feriami zaczynała myśleć, że pomiędzy nią a chłopakiem zadzierzgnęła się szczera przyjaźń i cieszyło ją to.

Nigdy tak naprawdę nie była ważna dla nikogo z rówieśników. Kiedyś, jeszcze w Piotrkowie, grupa, do której należała, dawała jej namiastkę takiego zainteresowania. Była zbyt młoda i naiwna, żeby zauważyć, że tolerowano ją tam jedynie z uwagi na obecność starszego brata i na korzyści, jakie grupa łamiąca prawo miała z młodszej, niekaranej dziewczyny. Kiedy zabrakło jej brata, przestała się dla nich liczyć. Od zeszłego roku taką przyjaźnią otoczyły ją Kleo z Martą i Daria bardzo to doceniała. Ale Tomek...

Westchnęła i odwróciła wzrok od śmiejącego się towarzystwa przy stoliku. Nawet stąd widziała, jak bardzo dziewczyny wpatrują się w Tomka, jak prawie spijają słowa spływające z jego warg, jak chłopak bryluje pomiędzy nimi.
"To jest jego towarzystwo - pomyślała smutno - ładne, zgrabne, modnie ubrane dziewczyny, które do baru przychodzą wydać jednorazowo kilkadziesiąt złotych, a nie pracować na nie przez kilka godzin".

Ponieważ Tomek, zajęty przekomarzaniem się z koleżankami, nie kwapił się, żeby posprzątać ze stolików, sama ruszyła pomiędzy klientów. Kiedy przechodziła obok "elegantek", Baśka, niby przypadkiem, strąciła kubek z niedopitym napojem. Rozlało się tuż przed Darią.
- Ups, spadło - skwitowała niedbale dziewczyna. - Dobrze, że przyszłaś, od razu możesz posprzątać.

Daria skinęła posłusznie głową i zmyła podłogę:
- Czy już mogę iść, czy coś jeszcze spadnie albo się rozleje? - zapytała grzecznym tonem. Tomek o mało nie parsknął śmiechem, powstrzymał się jednak widząc, jak zaczepiona dziewczyna czerwienieje ze złości.
- Możesz iść. Jak spadnie i się rozleje, to przyjdziesz ponownie - wycedziła Baśka.

Tomek otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się, widząc, jak Daria potulnie odchodzi.
- Lubię ją podenerwować - odezwała się Baśka. - To takie patologiczne nic, przybłęda, mieszka w hotelu robotniczym, matka jest sprzątaczką w "Comersie", ojca chyba nie ma.
- No tak, dużo odwagi cywilnej wymaga drażnienie takiego "nic" - przytaknął Tomek. - Ani się nie odszczeknie, ani nie uderzy, bo zaraz straci pracę.

Baśka, stropiona, popatrzyła na niego niepewnie. Ale chłopak wyglądał, jakby mówił to szczerze.
- No właśnie, jak podskoczy, to straci pracę - powtórzyła jak echo Elka, nie wyłapując ironii.
Tomek popatrzył na nią, ale nic nie powiedział. Za chwilę pożegnał się z dziewczynami i wrócił do pracy:
- One zawsze cię tak traktują? - zapytał Darię w przelocie.

Dziewczyna uśmiechnęła się uspokajająco:
- Jest dobrze. W sumie, to klientki. Klient nie musi być dobrze wychowany. A ja jestem tu również od sprzątania tego, co się rozlało.
Wieczorem, po zakończeniu zmiany, znów powtórzyła się sytuacja z odprowadzaniem: Daria szła przodem, Tomek kilkanaście metrów za nią. Ale tym razem nie szedł w ciszy:
- Czy możesz mi to wyjaśnić? - zapytał na tyle głośno, żeby dziewczyna usłyszała. - Dlaczego się tak wygłupiamy?

- Bo nie chcę z tobą wracać.... - odparła. Była zmęczona. Ostatnio dużo pracowała, koleżanki ją drażniły celowo, wiedząc, że nie może im odpowiedzieć tym samym, pod groźbą utraty pracy nie mogła pozwolić sobie na przyjaźń z chłopakiem, którego tak bardzo polubiła.....
- Nie wierzę - odkrzyknął. - Prędzej czy później dowiem się, dlaczego tak postępujesz.
Miał już pewne przypuszczenia. Był inteligentny, spostrzegawczy i szybko łączył fakty. Wystarczyły mu obserwacje z dzisiejszego wieczora, żeby snuć pierwsze hipotezy.

***
Luty był długi i mroźny. Połowę stanowiły ferie zimowe, ale druga połowa wymagała wstawania rano i wychodzenia z domu.
Darek spędził część ferii na obozie narciarskim, jako opiekun grupy kilkunastu dorastających chłopaków. Gromadny, oficjalny wyjazd całego zimowiska i powrót odbywały się w Warszawie.
Przyszło mu do głowy, żeby zawiadomić o tym Mariolę. Miał nadzieję, że dziewczyna zechce się z nim spotkać, chociaż na chwilę. Zechciała. Nie tylko na chwilę. Spędził z nią bardzo miły wieczór i upojną noc. Kiedy się żegnali, zaproponowała:
- Jak wrócisz po obozie, zostań przez kilka dni. Nacieszymy się sobą.

Na zimowisku sporo rozmawiali przez telefon. Mariola była przyjacielska, wypytywała o zdarzenia z obozu, wspominała swoje doświadczenia, opowiadała mu dowcipne historyjki z przeszłości i śmiała się z jego żartów. Słuchała z zainteresowaniem o jego radościach i smutkach jako niedoświadczonego opiekuna i pocieszała, że będzie lepiej.
Nawet słowem nie wspomniała o seksie przez telefon czy o tym, co będą robić, gdy przyjedzie. Bardzo mu odpowiadał taki sposób rozmów i z przyjemnością czekał na spotkanie po zakończeniu obozu.

Dziewczyna czekała na niego na dworcu. Kiedy wysiadł z pociągu, poprawiając plecak na ramionach, zauważył ją na peronie, jak stała i rozglądała się wśród pasażerów. Zobaczyła go, uśmiechnęła się i pomachała mu. Również się uśmiechnął.
Jeszcze chwilę musiał poczekać, żeby upewnić się, że wszystkie dzieci z jego grupy zostały bezpiecznie odebrane przez rodziców. A później, już wolny, podszedł do Marioli i pozwolił się przytulić i pocałować.
- Tęskniłam - powiedziała po prostu.

Spędził u niej kolejne trzy dni, ciesząc się jej towarzystwem. Spacerowali po Warszawie, najpierw marznąc w lutowym mrozie, a później rozgrzewając się gorącą herbatą, czekoladą czy grzanym winem. Zwiedzali Starówkę i Trakt Królewski, rzucali się śnieżkami w Ogrodzie Saskim, byli w Zachęcie i Muzeum Narodowym, bo Darek chciał zobaczyć aktualne wystawy.
Wieczorem, przytuleni pod ciepłym kocem, oglądali filmy a później kochali się długo i niespiesznie.

Trzy dni minęły mu szybko i nadszedł czas powrotu do miasteczka. Tego poranka, przeciągając się w pościeli, przytulił Mariolę. Przylgnęła do niego na chwilę, a później odsunęła się i usiadła, zasłaniając nagość kołdrą. Popatrzyła na niego uważnie:
- Jak właściwie jest pomiędzy tobą a Zośką?
Wzruszył ramionami, choć zakłuło go w środku na wspomnienie dawnej dziewczyny:
- Nijak. Odeszła, choć nigdy tego nie powiedziała...
- A gdyby chciała wrócić? Co byś zrobił? - indagowała dalej.
Popatrzył na nią ze smutkiem:
- Wiesz, ja ją cały czas kocham.....

Również posmutniała. Objęła ramionami kolana i zaczęła się lekko bujać w przód i tył. Milczała przez chwilę, a następnie uśmiechnęła się dzielnie i pocałowała go w czubek nosa:
- No to jedź do niej i powiedz jej to. Może do ciebie wróci. Może przekonała się, że tamten facet to pieśń przeszłości i nie wytrzymuje porównania z tobą... A gdyby jednak nie zmądrzała, to daj znać. Ja chętnie z tobą będę....
A później, kiedy już zamknęła za nim drzwi, dodała:
- Chętnie... nawet jak w dalszym ciągu będziesz ją kochał...

***
W tym czasie Zośka po raz kolejny przeżywała rozczarowanie, tłumiąc płacz. Olgierd obiecał jej wyjazd na tydzień w jakieś fajne miejsce, doskonale wiedząc, jak bardzo dziewczyna potrzebuje odpoczynku i że ma na niego czas jedynie w pierwszej połowie lutego. Nie chciała, żeby za nią płacił. Miała zaoszczędzone pieniądze i zamierzała wpłacić swoją część kosztów.

Olgierd miał tylko zarezerwować jakąś fajną miejscówkę i zorganizować wyjazd. Z dnia na dzień opowiadał jej, jakie napotkał problemy podczas rezerwacji: a to doszło do pomyłki, a to nastąpiła jakaś awaria opóźniająca przyjazd, a to z kolei musiał jeszcze dokupić sobie coś z ubrań.

Zośka czekała i wierzyła, bo chciała wierzyć. Kiedy jednak Olgierd wczoraj przyszedł i powiedział, że wyjazd muszą opóźnić o tydzień, bo "coś mu wypadło", wściekła się.
A przed chwilą zadzwonił i oświadczył, że to coś, co mu wypadło, wymaga od niego kilkudniowego wyjazdu do innego miasta. Rzuciła słuchawką i rozpłakała się.

Tak liczyła na wspólny, sympatyczny wypad, gdziekolwiek, gdzie będą mogli być sami i przekonać się, czy potrafią spędzić z sobą tydzień bez przerwy. Chciała się przekonać, czy z daleka od miasteczka, rodziny, przyjaciół i codziennych spraw będzie dla Olgierda najważniejsza.
Przypomniała sobie podobny, tylko dłuższy, czas spędzony z Darkiem i pożałowała, że Olgierd nie przypomina w tym względzie jej poprzedniego chłopaka.

Zresztą, nie przypominał w żadnym. Z Darkiem stanowili świetny, rozumiejący się tandem. Wspierali się i uzupełniali, potrafili dojść do porozumienia i uwzględnić indywidualne upodobania w taki sposób, żeby oboje byli zadowoleni ze wspólnych planów.
Darek nie ukrywał, że ją kocha, tęskni i pragnie spędzać z nią czas. Dużo czasu. Czuła się przy nim chciana i ważna.

Nie pierwszy już raz zastanawiała się nad bałaganem, jakiego ostatnio narobiła sobie w życiu prywatnym. Co ja podkusiło, żeby znowu przylgnąć do Olgierda? Wspomnienia pierwszego poważnego związku? Z czasów, gdy układało się pomiędzy nimi dobrze? Kiedy planowała wspólną przyszłość?

A może podświadoma chęć usłyszenia od niego, że popełnił błąd, zostawiając ją w tak trudnym momencie? Że przez te dwa lata żałował, tęsknił i kochał? I że teraz nie zostawi jej już nigdy a każdego dnia będzie jej wynagradzał poprzednie trudności?
Sama nie wiedziała. Przestała samą siebie rozumieć. Wiedziała tylko, że nie jest szczęśliwa.

***
Tomek, otoczony na korytarzu szkolnym wianuszkiem koleżanek, zauważył przechodzącą Darię. Przeprosił dziewczyny i pobiegł za nią:
- Zaczekaj! - chwycił ją za rękę. Dziewczyna odwróciła się, a on kontynuował:
- Może już dość tej głupiej demonstracji, na której tylko ty cierpisz? - zapytał z pretensją w głosie. - Wracasz sama wieczorem przez miasteczko, bo nie pozwalasz się odprowadzić; zbierasz gorsze oceny, bo nie chcesz, żebyśmy się wspólnie uczyli... Ja wiem - podniósł rękę, uciszając jej ewentualne protesty - że twoje gorsze oceny wynikają z tego, że nie masz czasu się uczyć. Bo musisz zarabiać. I rozumiem. Dlatego zaproponowałem ci wspólną naukę. Sama musisz przyznać, że dobrze nam to szło.

Kiwnęła głową, kątem oka zauważając trzy elegantki, patrzące na nią wilkiem:
- Dziękuję, poradzę sobie - próbowała uciąć tę rozmowę i umknąć. Ale chłopak jej nie puszczał, patrząc przy tym na nią uważnie:
- Zachowujesz się jak przestraszony zająć, kiedy do ciebie podchodzę. Co się dzieje?
- Nic, naprawdę. - pokręciła głową. - Po prostu... po prostu nie chcę z tobą rozmawiać - wypaliła, nie potrafiąc znaleźć argumentów, które mogłyby go przekonać.

Zbladł a jego usta zacisnęły się w wąską kreskę:
- Ach, więc i ty należysz do tych perfekcyjnych ludzi, którzy nigdy nie popełnili błędu? I osądziłaś mnie zaocznie, nie pytając, jak było naprawdę? Myślałem, że jesteś inna....
Puścił jej rękę i odszedł w kierunku czekającego tria elegantek. Daria widziała, z jakim entuzjazmem dziewczyny przyjęły jego powrót. Nie rozumiała jego ostatnich słów. Ale odejście przyjęła z satysfakcją, choć podszyta smutkiem.
"W końcu tego chciałaś, tak? - zapytała samą siebie. - No to się cieszę, masz go z głowy. Teraz będziesz bezpieczna" - westchnęła.

***
Następne dni były jeszcze bardziej samotne. Tomek jej unikał tak samo konsekwentnie, jak ona jego. Bez jego pomocy oblała kolejny sprawdzian, tym razem z biologii.
Kiedy wieczorem połączyła się z Arielem, ten szybko się zorientował w jej stanie ducha:
- Witaj, Daria. Co się dzieje? - jego uważne oczy patrzyły z ekranu jej smartfona.
- Ratuj, Ariel, bo zrobię sobie krzywdę - zażądała.

Opowiedziała wszystko, co się ostatnio zdarzyło, z czym miała problem i nie potrafiła sobie poradzić. Niczego nie ukrywała. Od czasu pobytu w klinice przywykła mówić mu wszystko, nawet najbardziej osobiste zwierzenia i traktować jak wyrocznię. Mężczyzna wysłuchał, zadał kilka pytań uszczegółowiających, a później się uśmiechnął:
- Daria, przecież to wszystko jest proste. I gdybyś była spokojniejsza, sama potrafiłabyś się z tym uporać. Lecimy po kolei....

Najpierw wszystko to, o czym mu powiedziała, posegregowali na cztery kategorie: ważne pilne, ważne niepilne, nieważne pilne i nieważne niepilne. Ułożyli chronologiczne plany: krótkoterminowe, średnioterminowe, długoterminowe.
Wyszło im, że najważniejsze na tu i teraz są lekcje i sprawdziany. Drugie w kolejności jest zarabianie pieniędzy. Trzecie - uporanie się z niesympatycznymi koleżankami.

- Kto ci może pomóc z lekcjami? - dopytywał psycholog.
- Tomek - odparła bez wahania. - Ale Tomek odpada...
- Ktoś jeszcze? Jak się uczy Marta? - dociskał.
- Trochę lepiej niż ja. Nawet sporo lepiej. - przyznała uczciwie Daria. - Ale Marta jest zajęta opieką nad braćmi i domem....

- Daria, nie lekceważ ludzi, których masz wokół siebie. Korzystaj z ich pomocy, jeśli potrzebujesz. - przypomniał. - Porozmawiaj z Martą; ona jest zajęta, ty też. Ale ze dwa - trzy razy po godzinie będziecie mogły znaleźć, żeby się wspólnie pouczyć. Tylko przedtem, Daria, musisz samodzielnie odrobić swoje "szlaczki": uważać na lekcji i prowadzić notatki, czytać podręcznik, robić ćwiczenia. Będziesz miała bazę do dalszej pracy. Regularnie odrabiaj lekcje; tego dnia, kiedy były, poczytaj sobie temat z podręcznika. Drugi raz poczytaj go przed kolejną lekcją. Do nauki do każdego sprawdzianu przysiądź nie później niż na cztery - pięć dni przed sprawdzianem. Ucz się każdego dnia po godzinie.

Zobaczysz, że taka regularna nauka da efekty. Ale Daria - tu podniósł palec - taka nauka potrzebuje czasu. Jeśli nie będziesz mogła połączyć jej z pracą, lepiej na razie zmniejszyć obciążenia zawodowe. Na wakacje i wycieczkę szkolną zdążysz zarobić, masz minimum cztery miesiące. A jak zrobisz sobie zaległości w nauce, ciężko to będzie odkręcić.
- A te zołzy? - przypomniała Daria.

Mężczyzna uśmiechnął się:
- Zołzami też się zajmiemy. Tak samo, jak chłopakiem. Ale za chwilę. Na razie skup się na nauce, poświęć jej uczciwie dwa tygodnie, zobacz efekty, uwierz, że można odnieść sukces. Jak już cię to podbuduje wewnętrznie, staniesz się silniejsza i bardziej pewna siebie. Taka, jak kiedyś - posłał jej znaczący uśmiech:

- Wtedy zajmiemy się zołzami. Z tego, co zrozumiałem, to dopóki trzymasz się z daleka od tego Tomka, to one dają ci spokój?
Kiwnęła głową. Co prawda nie był to taki stuprocentowy spokój, bo nie omieszkały czasami podkreślić jej niższości, ale przynajmniej skończyły się groźby, że straci pracę.

Ariel uśmiechnął się. Lubił tę uczciwą i porządną nastolatkę. Niepokoiło go trochę, że tak wewnętrznie przycichła i przejawia mniej energii wewnętrznej. Kiedyś dziewczyna - pistolet, uparta i potrafiąca walczyć o swoje, po ostatnich przeżyciach stała się niepewna i łatwa do zastraszenia.

"Zbyt łatwa" - pomyślał. Obiecał sobie, że pomoże jej odbudować ten wewnętrzny upór Darii, który stanowił do niedawna jej siłę napędową. Ale nie teraz. Teraz była jeszcze zbyt wrażliwa i delikatna. Ale za dwa tygodnie, jak sukcesy w nauce dadzą jej trochę pewności siebie, nie omieszka wrócić do jej problemów osobistych.

"Daria, jesteś zbyt dobra i wartościowa, żeby ktokolwiek śmiał ci grozić. - pomyślał. - Tylko musisz nabrać siły do dalszej walki".
Założył, że przez te dwa tygodnie będzie się z nią spotykał raz w tygodniu na delikatną sesję wzmacniającą, pobudzającą jej siłę wewnętrzną. A kiedy już Daria odniesie pierwsze sukcesy, przekona ją o konieczności obrony przed dokuczącymi i nauczy technik asertywności. A może i zaczepnych?
Uśmiechnął się. Najbliższe tygodnie zapowiadały się interesująco.

***
Kilka dni później, kiedy Daria właśnie wróciła z pracy i próbowała skupić się jeszcze przez chwilę nad podręcznikiem chemii, dostała smsa od Tomka.
"Dlaczego mi nie zaufałaś? Pomógłbym ci już dawno temu. Pogadamy jutro. Nie martw się, jestem z tobą".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro