7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kleo była cicha i milcząca. Od samego początku, kiedy weszła do mieszkania. Przebrała się w sukienkę. Nie biegała wokół niego w samej bieliźnie, jak robiła to często, chcąc go zadowolić. Spełniała jego polecenia, ale brak w niej było zwykłej energii i humoru. Unikała jego wzroku. Kiedy po raz kolejny przechodziła obok niego, przytrzymał ją za rękę:
- Co się dzieje? - zapytał z troską.
- Nic - umknęła wzrokiem w przestrzeń.

Nie pozwolił jej się uwolnić. Przyciągnął do siebie tak, aby musiała usiąść mu na kolanach. Podniósł jej twarz, aby musiała popatrzeć na niego:
- Co się dzieje? - powtórzył.
Dziewczyna spuściła oczy. Przełknęła ślinę.
- Patrz na mnie - polecił sugestywnie. Kiedy nie wykonała polecenia, powtórzył je, z większym naciskiem.
Popatrzyła na niego, spłoszona, a na jej policzki wypełzł rumieniec.

- Odpowiedz! - tym razem smagnął głosem jak batem. Wzdrygnęła się. Ale reguły posłuszeństwa obowiązywały:
- Nie mogę sobie poradzić z tym, co ostatnio robiliśmy. Podobało mi się, ale .... Było tego zbyt dużo..... - mówiła cicho, nieśmiało, najchętniej ugryzłaby się w język.

Pieszczotliwie pocałował ją w czubek głowy:
- Przytłoczyła cię dorosłość? - uśmiechnął się. - I tego tak się wstydzisz, księżniczko? Zamiast mi sama wszystko powiedzieć, muszę wyciągać z ciebie poszczególne słowa?
Mówił łagodnie, delikatnie ją dotykając. Palcem kreślił wzory na jej ramieniu. Nie przytulał jej. Siedziała na jego kolanach, ale wyprostowana i naprężona jak struna.

- Tak... Nie zrozum mnie źle, Ariel. - tłumaczyła. - To, co przeżyłam tamtej nocy, było cudowne. Nigdy jeszcze nie czułam takiej rozkoszy. Nawet nie wiedziałam, że można. Ale...
- Ale masz tylko siedemnaście lat, jesteś niewinna jak dziecko i do doświadczonej kobiety ci daleko - dokończył łagodnie.
Skinęła głową. Dotknął czerwonego policzka. Był gorący:
- Jesteś tak niewinna, maleńka, że nawet wstydzisz się o tym ze mną rozmawiać. - skomentował.

W jego głosie zabrzmiała czułość. Nadal delikatnie rysował koła i faliste linie na jej ramieniu. Znów skinęła głową.
- Księżniczko, posunęliśmy się szybko. Ale nie zbyt szybko i nie zbyt daleko. Masz siedemnaście lat, za rok będziesz dorosła. Twój organizm jest gotowy na seks, bo przecież od kilku lat mogłabyś zajść w ciążę. Za zgodą sądu rodzinnego kobieta może wziąć ślub po ukończeniu szesnastu lat. Ty masz siedemnaście. Nadszedł czas, żebyś weszła głębiej w świat doznań seksualnych. Weszłaś i napotkałaś jedynie przyjemność. Bo to byłem ja. Zadbałem o ciebie. Uwierz mi, że gdybyś była na jakiejś imprezie i zaczął cię obmacywać napalony nastolatek, nie uszanowałby twojej niewinności i wszystko odbyłoby się byle gdzie i byle jak. Nie wspominając o tym, że byłoby to byle kiedy i byle z kim. Musiałabyś robić takie rzeczy, jakich jeszcze nie znasz. Tamtej nocy - urwał, przypominając sobie niedawne zdarzenia - wprowadziłem cię w dorosły świat, niczego od ciebie nie żądając i dbając jedynie o to, żeby ci było dobrze. Teraz już trochę wiesz, jak może wyglądać miłość fizyczna i czego kobieta może oczekiwać od partnera. Jakich doznań. Uzbrojona w taką wiedzę, nie złapiesz się na lep bylejakości serwowanej przez swoich rówieśników.

Tłumaczył łagodnie, sugestywnie, ciepło. Czuł, jak Kleo powoli topnieje, odpręża się, trochę pod wpływem jego słów a trochę pod jego dotykiem. Nadal jednak jej nie objął, nie przytulił. Czekał:
- Ustaliliśmy, że mi ufasz - to nie było pytanie. - Ja wiem, co jest dla ciebie dobre i właściwe. Pamiętaj, że stopniowałem twoją naukę, uszanowałem niewinność, nie żądałem zaspokojenia moich potrzeb - wyliczał spokojnie. - Może ci się wydawać, że zdarzyło się dużo, ale tak naprawdę w bogatej skali doznań seksualnych był to tylko maleńki wycinek. I nie posuniemy się dalej, dopóki nie poukładasz sobie tych doznań.

Kiwnęła głową. Nadal była zarumieniona i nadal wstydziła się patrzeć na niego. Dlatego kontynuował:
- Księżniczko, pamiętaj, że możesz ze mną rozmawiać o wszystkim. Wszystko ci wyjaśnię, wytłumaczę, przekonam. Pomiędzy ludźmi bliskimi nie powinno być poczucia wstydu. A ty nie pytasz. Gryziesz się i wstydzisz sama, nie biorąc pod uwagę, że zrobiłem to celowo. I że gdybyś zapytała, dlaczego i czy to nie było zbyt szybko, wszystko bym ci wyjaśnił.
Przyjęła te słowa. Poczuła się mała, głupia i dziecinna. Niezdolna pojąć tego, co widocznie dorośli ludzie uznają za normalne.

Chlipnęła. A on ciągnął:
- Siedemnaście lat z kawałkiem to statystyczny wiek inicjacji seksualnej w Polsce. Więc gdybym to nie był ja, i tak niedługo pozwoliłabyś komuś na dużo więcej, niż dotąd. Tylko ten ktoś, napalony na twoje wdzięki, z pewnością nie uszanowałby twojego zdania, ograniczeń, wątpliwości. Byłoby tak, prędzej czy później, bo dorastasz i budzi się w tobie kobieta. Skąd to wiem? - uśmiechnął się. - Przypomnij sobie, jak kiedyś przyszłaś do mnie, pragnąc, sama nie wiedziałaś, czego. A ja wiedziałem. I nadal wiem. Dlatego tamta noc była tak ważna. Zadbałem o to, żebyś czuła się bezpieczna i zaspokojona. I nadal będę o to dbał. Z czasem wprowadzę cię w inne, bardziej wymagające aspekty seksu. Ale będę to robił uważnie i z dbałością o ciebie. Czasem będzie ci się mogło wydawać, tak jak dziś, że posunęliśmy się dalej, niż jesteś gotowa przyjąć. Ale to nieprawda. Znam cię i wiem, do jakiej granicy możemy dojść i w którym momencie. To ja będę decydował, do czego jesteś gotowa. Dam ci przykład mojej dbałości o ciebie: mógłbym zażądać, żebyś chodziła po mieszkaniu nago. Miałbym do tego prawo, jak twój mentor i opiekun. - podniósł lekko głos. - A ja wymagam bielizny i najczęściej pozwalam ci chodzić w sukience, prawda?

Popatrzył na nią, aż kiwnęła głową:
- Więc zaufaj mi. A jeśli będziesz się czuła skrępowana, nie będziesz czegoś rozumiała, nie wstydź się prosić o wyjaśnienia. Nie wahaj się też mówić o swoich wątpliwościach i ograniczeniach. Wszystko ci wytłumaczę i zrobimy to powolutku i z większą dbałością o twoje potrzeby.
Jego spokojna pewność siebie, podszyta autorytetem, jaki miał w jej oczach, zaprocentowała. Kleo, nawet jeśli do końca nie przekonana, trochę się odprężyła.

- Jesteś moja, Kleo. - mówił cicho i sugestywnie. - Jesteś moją księżniczką, która zagubiła się w tym wielkim i złym świecie a ja cię znalazłem. Od tamtej pory już nie jesteś zagubiona i samotna. Masz mnie. Zadbam o ciebie, wychowam i poprowadzę w świat. Tylko mi ufaj.
Ostatnie zdania wypowiadał z coraz większym naciskiem.

- Księżniczko, przestań się martwić. Nie musisz. Zaufanie do mnie automatycznie zlikwiduje twoje obawy. Po prostu powtarzaj sobie wtedy "Ariel zdecydował". To wystarczy.
Widział, jak Kleo słucha uważnie, ugina się i odpręża.
- O tak - szepnął zmysłowo, mocniej rysując palcem wzory na jej ramieniu. - Nie zaprzątaj niepotrzebnymi problemami tej ślicznej główki. Wystarczy, że poddasz się moim decyzjom. To naprawdę wiele uprości.

A później, już innym tonem, dodał:
- Myślę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. I że zrozumiałaś. Nie jestem zły, że musiało dojść do tej rozmowy, choć trochę mnie ubodło, że zamiast zdać się na mnie, sama rozważasz sens czy prawidłowość naszych działań. Ale wybaczam ci to, przynajmniej na razie, kiedy uczysz się nowej dla ciebie roli.

Uśmiechnął się i znów pocałował ją w czubek głowy, a następnie dodał:

- A teraz rozchmurz się i uśmiechnij się dla mnie. I podaj mi laptopa, wyszukamy coś ładnego i ci kupimy na poprawienie humoru.

***

Darek poczuł muśnięcie warg na policzku i z trudem otworzył oczy. Mariola, już ubrana, pochylała się nad nim. Próbował ją przyciągnąć do siebie, ale zrobiła unik. Uśmiechnęła się:

- Wstawaj, śpiochu. Mówiłeś, że masz jakąś radę czy zespół. Zrobiłam ci kawę i śniadanie. A ja muszę lecieć. Fajnie było, ale muszę osobiście dopilnować jednej rzeczy w Warszawie.

- Zostań jeszcze - poprosił.

Ostatnie kilka dni dobrze mu zrobiło. Po tamtej wspólnej nocy, pełnej szaleńczego seksu, spali z sobą jeszcze przez kolejne dwie noce. Mariola była inną kochanką niż Zośka, bardziej wymagającą i wkładającą równie dużo zaangażowania. I niewiele chciała w zamian.
Tamtego ranka, kiedy zaraz po obudzeniu uśmiechnęli się do siebie, Darek zaczął wyjaśniać:
- Cudownie mi było z tobą. Ale wiesz, że jestem świeżo po zerwaniu z dziewczyną i nie mogę ci wiele obiecać....

Mariola położyła mu palec na ustach:
- Nie proszę cię o obietnicę. Wystarczy mi to, co nas połączyło ostatniej nocy. Było cudownie i chcę jeszcze. I tylko tego....
"Tylko to" przerodziło się w jeszcze dwie upojne noce, przepełnione emocjami, bliskością i przyjemnością.
Mariola była otwarta i kreatywna, bez kompleksów a z wyobraźnią. Sama inicjowała seks i potrafiła sprawić, że Darek był wniebowzięty. Chwilami trochę go wprawiała w konsternację. Nie przywykł do takiej otwartości ze strony dziewcząt.
Nie zachęcała do rozmów o tym, co się dzieje pomiędzy nimi.
Dziś, kiedy dziewczyna postanowiła wyjechać, nie był mądrzejszy niż po ich wspólnej pierwszej nocy.

- Nie mogę, skarbie - odparła stanowczo. - Robota goni.
Popatrzył na nią smutno:
- Kiedy się znów zobaczymy?
- Zadzwonię - uśmiechnęła się uspokajająco. Dała mu jeszcze całusa w czoło, pomachała od drzwi i wyszła.
Darek przewrócił się na drugi bok i westchnął: "Wszystko dobre, co się dobrze kończy".

Pomyślał, że wieczorem zadzwoni do Marioli i upewni się, że bezpiecznie dojechała. Styczeń co prawda nie był zbytnio mroźny, ale na drogach zdarzało się oblodzenie. A do stolicy było kilka godzin jazdy.
Zresztą, to pytanie miało być tylko pretekstem, żeby ją jeszcze usłyszeć. Zabrakło mu trochę rozmowy o tym, co będzie pomiędzy nimi dalej. Czy to już koniec? Czy dziewczyna przewiduje ciąg dalszy? Jeśli tak, to jaki?

***
Zośka znowu czekała samotnie przez cały wieczór. Olgierd coraz częściej nie przychodził punktualnie, wpadał kiedy mu było wygodnie. Tak jak dziś. Zrobiła kolację, otworzyła wino, zapaliła świece. Czekała od dziewiętnastej.
Dzwonek odezwał się o dwudziestej trzeciej. Zeszła na dół, otworzyła drzwi. Mężczyzna wszedł, hałaśliwie się z nią witając:
- O, moja piękna Sofija. Czekałaś na mnie, skarbeńku?
Uchyliła się od pocałunku, bo wyczuła alkohol:
- Piłeś - oskarżyła go. Skinął głową:
- Piłem. Z kolegami. Wiesz, po tak długim czasie trzeba się z każdym przywitać.

Na górze objął ją i zaczął rozbierać. Uchyliła się:
- Czekałam z kolacją. - uraza dźwięczała w jej głosie.
Roześmiał się głośno:
- Przecież jestem. Chodź do mnie, moja śliczna - objął ją na tyle mocno, że nie udało jej się wydostać z jego ramion. Pozbawił ją koszuli nocnej, rzucił na łóżko i położył się na niej. Całował namiętnie a jego dłonie znaczyły szlak do jej podbrzusza.
Tym razem Zośka nie dała się porwać namiętności, jaką zwykle czuła w jego objęciach. Nie odpowiadała na pocałunki, nie tuliła:
- Poczekaj! Nie mam ochoty. Jestem zła.

Podniósł głowę i popatrzył na nią:
- Skarbeńku, bądź sobie zła. To nawet lepiej. Lubię kocice, które drapią. - i znów zaczął ją całować.
Spróbowała się odsunąć:
- Może najpierw porozmawiamy? Wytłumaczysz się, gdzie byłeś? I dlaczego nie było cię tutaj, gdy czekałam?

- O, moja kotka drapie? - uśmiechnął się. - Sofija, moja śliczna, nie wściekaj się. Tak wyszło. Zresztą, ty też chyba wypiłaś, prawda?
- Otworzyłam wino, które mieliśmy wypić razem. A ciebie nie było - tłumaczyła się.

- No i dobrze! - roześmiał się rubasznie. - Ty wypiłaś, ja wypiłem i jest git. A teraz będziemy się kochać. Nie broń mi dostępu do swoich wdzięków, Sofija. Przecież wiesz, jak cię lubię. A ty lubisz mnie....
Westchnęła, czując, jak pomimo złości ulega jego karesom. Pomimo tego, co o nim myślała, tego jak bardzo ją skrzywdził, jej ciało pamiętało dotyk jego dłoni, pocałunki, westchnienia, to co lubił i czego od niej wymagał. Pomimo dwuletniej przerwy wystarczyło, że ją dotknął i już się rozpływała, pozwalając mu na wszystko.
"Nie dziś w nocy. - pomyślała, kapitulując. - Jutro z nim porozmawiam".

Ale rano, zaspokojona, nie miała ochoty na poruszanie trudnych tematów. Olgierd, kiedy chciał, był cudowny: troskliwy, opiekuńczy. Zanim się obudziła, zrobił kawę i śniadanie. A później wśliznął się ponownie pod kołdrę, szukając wrażliwych miejsc na jej ciele. Przebudziła się, gdy miarowo ją pieścił, powoli doprowadzając do satysfakcji. Tak miłe obudzenie wprawiło ją w dobry humor.

- No widzisz, Sofija? - patrzył na nią z błyskiem w oku. - Po co się było tak denerwować w nocy? Byliśmy umówieni, przyszedłem, spędziliśmy cudowną noc. Nie mam nic do roboty, więc możemy spędzić i poranek....

***
Dziewczyny bawiły się przednio. Tańczyły, śpiewały, wypróbowywały nowe trendy w makijażu, posiłkując się filmami z internetu, oglądały e-witryny sklepów z ciuchami, śmiały się i plotkowały, przeglądając profile społecznościowe znajomych.
- Ten nowy Tomek to ciacho - mruknęła Marta. - Widziałam go na sali gimnastycznej.

Daria kiwnęła głową, zgadzając się z przyjaciółką:
- Inne baby z naszej klasy tak się na niego gapią, że za chwilę oczy stracą. A on ma to wszystko gdzieś.
- Niestety - westchnęła Marta.
Kleo słuchała ich rozmowy z zainteresowaniem. Widziała już tego chłopaka w szkole, ale - ponieważ była w innej klasie niż przyjaciółki - dotąd nie miała okazji bliżej się z z nim zetknąć.
- Zresztą, nawet gdyby nie miał gdzieś, to bądź spokojna, na żadną z nas nie spojrzy - kontynuowała Daria.

- A to niby dlaczego? Jesteśmy jakieś brzydkie? Zezowate? Mamy krzywe nogi? - uniosła się Marta.
Daria poparzyła na nią uważnie:
- W sumie ty może i miałabyś jakieś szanse u niego - poprawiła się. - Pod warunkiem, że udałoby ci się przebić przez ten tłum lasencji, które do niego wzdychają. Ja nie mam szans: nie jestem ani tak ładna jak one wszystkie ani nie mam czasu. Muszę w tym semestrze więcej popracować w barze, chciałabym zarobić pieniądze na wakacje.

***
Następnego dnia Daria, zajęta realizacją zamówień, podniosła wzrok sponad kasy dopiero, gdy usłyszała zdziwione:
- Cześć! Ja cię znam!
Z drugiej strony lady stał Tomek. Patrzył na nią ze zdziwieniem:
- Pracujesz tutaj? - i sam sobie odpowiedział - No jasne, że pracujesz, głupio pytam. Jak długo tu pracujesz?

- Z pół roku - odparła. Chłopak wyglądał na wyluzowanego, nie tak spiętego jak w szkole:
- Jak ci się pracuje? Jesteś zadowolona?
- Owszem. Mogę sobie dowolnie ustalać grafik, no chyba że coś się zdarzy.... Coś ci podać? - zapytała, omiatając znaczącym wzrokiem kilkuosobową kolejkę za Tomkiem.

- Tak, frytki i kanapkę z kurczakiem. I duże ice tea.
Daria skasowała należność i wydała mu numerek:
- Usiądź i poczekaj chwilę. Zaraz zamówienie będzie do odbioru.
- Jak będziesz miała chwilę, to podejdź do mnie, dobrze? - poprosił. - Chciałbym się czegoś dowiedzieć o tej pracy.
- Dobrze. - uśmiechnęła się. - Ale dziś duży ruch, więc pewnie nie szybko znajdę chwilę. - uprzedziła.

I zapomniała o nim, zajęta kasowaniem kolejnych zamówień. Dopiero pod koniec zmiany, gdy w barze się przerzedziło i miała czas, żeby powycierać stoliki, przypomniała sobie o prośbie chłopaka. Był jeszcze. Siedział pod ścianą i, jak zwykle, pisał coś w zeszycie. Podeszła do niego:
- Wybacz, nie miałam czasu wcześniej. Myślałam, że sobie już poszedłeś. - przeprosiła.

Zamknął zeszyt i uśmiechnął się:
- Nic się nie stało. Widziałem, jaki masz zap... znaczy, dużo roboty - poprawił się. - Masz teraz czas, żeby ze mną porozmawiać?
- Za chwilę kończę zmianę, a muszę jeszcze tu posprzątać. Poczekasz na mnie kwadrans? Szybko się z tym uporam, przebiorę i będę mogła ci wszystko powiedzieć - przeprosiła.
Chłopak skinął głową. Kiedy wychodziła po skończonej pracy, czekał na nią przy drzwiach.

- W którą stronę idziesz? - zainteresowała się.
- W tę, co ty - odparł. - Obiecałaś mi opowiedzieć o tej robocie.
Poszli przed siebie.
- Szukam pracy. - zaczął. - Wujostwo ścibolą pieniądze i wydzielają mi po odrobinie, a kasa się zawsze przyda. Jak cię zobaczyłem, to pomyślałem, że może tutaj. Opowiedz mi, jak tu jest; skoro pracujesz już pół roku, to znasz ten bar na wylot. Szukają kogoś do roboty?

- Jestem zadowolona z tej pracy - odparła. - Też potrzebuję pieniędzy, bo w domu się nie przelewa. A czasami chcę sobie kupić coś ładnego albo gdzieś wyjechać. Czasami jest sporo roboty, jak dziś, ale generalnie da się wytrzymać. Na razie chyba nikogo na pilnie nie szukają, ale zawsze możesz zagadać z menadżerką. Ma na imię Aga, taka blondynka obcięta na pazia. Tylko.... nie pamiętam, o której jutro będzie. Ale wpadnij, zapytaj.
- A może najpierw ty z nią zagadasz? - zaproponował. - Inaczej na mnie spojrzy, jak mnie jakoś zarekomendujesz.

- Ale jutro mnie nie będzie, dopiero w piątek - wyznała.
- No to poczekam. W piątek z nią zagadasz i jakby się udało, w weekend mogę przyjść. Albo po weekendzie. - zdecydował:
- A jutro zapraszam cię do tej cukierni koło rynku na największe ciacho, jakie mają. Bo na lody w styczniu jakoś nie mam ochoty. Opowiesz mi o tej robocie. Nie martw się, ja stawiam - dodał szybko, widząc zmarkotniałą minę dziewczyny.

- Nie to... - odparła. - Tylko w piątek mamy ten sprawdzian z romantyzmu, a mi ta epoka jakoś nie leży. Chciałam się jutro pouczyć. - wyznała.
- No to idealnie się składa - uśmiechnął się. - Pójdziemy na ciacho, opowiesz mi o tej robocie a potem pouczymy się do sprawdzianu. Albo odwrotnie....

Daria nie mogła się nie uśmiechnąć, słysząc, z jaką łatwością chłopak planuje:
- Dobrze. A jak dzięki tobie uda mi się ten sprawdzian zaliczyć, to z kolei ja postawię ci największe ciacho - zdecydowała.
- No to jesteśmy umówieni - odparł. - Jutro zaraz po szkole. Jak masz jakieś notatki, to weź. A jak nie, to sam przyniosę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro