Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział pojawia się tak, jak obiecałam♥️ Następny już wkrótce, ale wcześniej pojawi się Indygo. Miłej nocy!

****

Choć pomysł być banalny doceniałam gest Aristowa. Najpierw zabrał mnie do kina na komedię, a gdy zauważył, jak się nudzę, wyszliśmy w trakcie seansu i kupiliśmy bilety na horror. Z bólem serca musiałam przyznać, że na filmie parę razy się wzdrygnęłam i przeszły mnie ciarki. Ravil później wykorzystywał ten fakt i nabijał się ze mnie. Po kinie zrobiliśmy rundkę po sklepach, gdzie zaopatrzył mnie w bardziej wytworną odzież niż dresy. Z początku nie chciałam się zgodzić, ale widząc jego wzrok, nie oponowałam. Pozwoliłam sobie na chwilę luksusu i relaksu. To był miło spędzony czas.

Gdy myślałam, że już nic nie ma w zanadrzu, Ravil zaciągnął mnie do restauracji. To nie była pierwsza lepsza knajpa na rogu, ale jeden z bardziej wykwintnych lokali. Od razu pożałowałam, że założyłam na siebie zwykłe ubrania. Z drugiej strony nie miałam nic innego, ale pomimo tego czułam się tam obco i nie miejscu.

– Nie bądź taka sztywna, tylko coś wybierz – zwrócił się do mnie, sam w tym czasie przeglądając kartę dań.

Spiorunowałam go wzrokiem, ale poszłam w jego ślady. Szybko zdecydowałam się na coś, co wyglądało apetycznie i złożyliśmy swoje zamówienia. Czas na potrawy dłużył się, ale było to spowodowane ciszą z naszej strony. Żadne z nas nie kwapiło się do rozmowy, ale w końcu Aristow dał za wygraną.

– Ostatnio byłem tu z Aniką – zaczął z nostalgią w głosie. Nie chciałam mu przerywać, ale nie miałam ochoty wysłuchiwać niczego, co było związane z tą dziewczyną. – To był czas, gdy nie było wątpliwości, tylko czysta miłość.

– Zamieniasz się w mruka – skwitowałam i zaczęłam bębnić palcami w stół. – Swoją drogą teraz wiesz, że nie istnieje coś takiego jak czysta miłość. Zawsze zawiera w sobie domieszkę innych uczuć, takich jak na przykład pożądanie czy nienawiść. – Wzruszyłam ramionami i podparłam brodę na dłoni. – Człowiek we wszystkim szuka zysku, a miłość jest środkiem do celu.

– Więc co? Twoja teoria zakłada, że ludzie wiążą się ze sobą dla korzyści i nie są skłonni do innych uczuć.

– Nie do innych uczuć, a miłości. Wierzę w przyjaźń, ale nie miłość – spojrzałam w okno. Zza restauracji rozciągał się widok na ruchliwą ulicę. Mnóstwo ludzi się przez nią przewijało i gdzieś spieszyło. – Przyjaźń może być okraszona miłością, ale nie jest ona czysta.

– Teraz mówisz głupoty, nie rozumiem cię. Kocham Anikę, podobnie jak moich rodziców i rodzeństwo, a to nie ma nic wspólnego z zyskiem.

– Mój ojciec też mnie kochał, ale jakimś cudem mnie poświęcił. Stałam się środkiem do celu, narzędziem do spełnienia jego niewiadomych fantazji. Ten człowiek obdarł mnie z wszelkich pozytywnych uczuć. – Poklepałam się w pierś. – Nigdy nie byłeś w takiej sytuacji. Możesz mówić, że jestem głupia i mówię bezsensowne rzeczy, ale zostałam zraniona i jakimś cudem mój mózg doszedł do takich wniosków. To teraz mną steruje, słuchanie serca w niczym nie pomoże, a jedynie narobi kłopotów. One są mi niepotrzebne. Ja się wyleczyłam...

Widziałam jego minę i to, co wyrażała. Nie rozumiał mojego toku myślenia. Wcześniej sama z siebie nie byłabym skłonna do wysnucia takich wniosków, ale z czasem to się zmieniło. Mentalnie dojrzałam i stałam się mądrzejsza. Musiałam być silna dla siebie. Poleganie na innych było zgubne i choć darzyłam państwa Aristow zaufaniem i bardzo dużo im zawdzięczałam, nie mogłam pozwolić sobie na głębsze uczucia w ich kierunku. Zazdrościłam tej rodzinie ich relacji, ale oni byli całkowicie inni od Raymonda.

Jedne tamy zaczynały puszczać, a inne się wznosić. Podczas gdy mój ojciec niszczył we mnie wszystko, co dobre, Audrey i Nicolai składali wszystko na nowo. Cholernie bałam się tego finiszu i miałam ochotę schować głowę w piasek i się nie wychylać.

Niestety to było czcze marzenie.

– Wcale nie – zaprzeczył. – Chociaż zostałaś zraniona, wciąż jesteś pełna nadziei o prawdziwej miłości. Wierzę, że kiedyś, może nawet wkrótce poznasz kogoś, kto odmieni twoje przekonania i sprawi, że pokochasz miłością niezmierzoną. Życzę ci tego Riley.

Zaśmiałam się. To był serdeczny śmiech, nie miał nic wspólnego z kpiną czy niedowierzaniem. On był szczery i rozjaśnił moją twarz.

– Zabrzmiało to jak pożegnanie. Czy o czymś nie wiem? – Mrugnęłam do niego. Nasze humory automatycznie się poprawiły, a po ciemnych chmurach nic nie zostało.

– Wiesz o wszystkim, o czym powinnaś. Nie zaprzątaj sobie niepotrzebnie główki. O, nasze jedzenie. – Wskazał na zbliżającego się kelnera.

Potrawy wyglądały wspaniale i podobnie pachniały. Nie znałam się na kuchni rosyjskiej, ale w karcie dań zauważyłam wiele potraw z różnych krajów świata. Choć znałam dużą część z nich, nadal zawzięcie próbowałam tych tradycyjnych, z tego państwa, w którym aktualnie się znajdowałam.

Od razu wzięłam się za pałaszowanie. Ravil przez kilka chwil spoglądał jak w ciszy, pochłaniałam kolejne porcje dania, aż w końcu sam poszedł w moje ślady. Pomiędzy nami słychać było jedynie odgłos sztućców i przeżuwanego jedzenia. W duchu skrycie przyznawałam się do tego, jak bardzo brakowało mi gotowych i robionych w knajpach i restauracjach potraw. Mówiło się, że przygotowując samemu jedzenie, ono smakowało najlepiej. Całkowicie się z tym nie zgadzałam. Wszystko smakowało o niebo lepiej, gdy robiła to druga osoba. To była mądrość, którą nabyłam wraz z wiekiem. To przekonanie nigdy mnie nie zawiodło.

Zerknęłam na Aristowa znad talerza. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały, ale szybko każde z nas wróciło do wgapiania się w talerz. W końcu nie wytrzymałam. Postanowiłam zadać pytanie, które mnie nurtowało.

– Dlaczego Anna rozmawiała z wami po angielsku?

– Co? – Mężczyzna zdziwił się i przerwał czynność.

– No... zastanawiałam się nad tym kilka razy. Na początku tego nie zauważyłam, ale przecież Anna jest Rosjanką, więc powinna mówić w waszym języku.

Ravil zrobił głupią minę i roześmiał się głośno. Nagły śmiech sprawił, że strużka zupy spłynęła mu po brodzie i dotarła aż do gardła i słynnego jabłka Adama. Aristow szybko starł ciecz z ciała i oblizał usta.

– Anna uczy się twojego ojczystego języka. Od zawsze miała z nim trudność, a od kiedy wyjechała, a raczej uciekła od problemów... – Tu zrobił pauzę, głośno westchnął i kontynuował. – Stara się jak może, żeby nadgonić braki. Średnio jej to wychodzi, dlatego prawie zawsze rozmawia z nami po angielsku.

– Zauważyłam u niej jedynie mocny akcent, ale ogólnie dobrze jej idzie. – Pochwaliłam Azarow.

Ravil kiwnął głową i od niechcenia zerknął na telefon. Po tym, co zobaczył na jego ekranie, prychnął pod nosem i mi go pokazał. Z początku nie rozumiałam, o co mu chodziło, ale szybko załapałam – dziewiętnaście nieodebranych połączeń od Borisowa. Facet musiał być nieźle wkurwiony, skoro tyle razy dzwonił.

– Powiedziałeś mu, że jadę z tobą? – zapytałam, aby potwierdzić, że faktycznie tak zrobił.

Mężczyzna przede mną zmarszczył brwi, wpił oczy w ekran telefonu, a później ponownie we mnie.

– Ty miałaś to zrobić. – Wzruszył ramionami. – Myślałem, że to logiczne. – Ravil sprawiał wrażenie wyluzowanego, ale ja znałam prawdę. Niepokoił go fakt, że nikt w posiadłości nie wiedział, gdzie się znajdowałam, a w szczególności mój ochroniarz.

– To było w twojej kwestii – warknęłam. – Ty mnie zaprosiłeś, więc myślałam, że to logiczne. – Podkreśliłam zajadle ostatnie słowo.

– Chryste. – Ręką zasłonił oczy, a następnie przejechał nią po całej długości twarzy. – Stary mnie zabije, o ile prędzej nie zrobi tego Egor.

– Nie przesadzaj – bąknęłam. – Oddzwoń do niego i wytłumacz.

– Dlaczego ja? – prychnął, czym dodatkowo mnie wkurzył. – To ty namieszałaś i powinnaś to odkręcić. Weź odpowiedzialność za swoje czyny.

Zmrużyłam oczy i nachyliłam się nad stolikiem, dzięki czemu znalazłam się znacznie bliżej niego. Wiedział, że go testowałam. Świadczyła o tym jego nieustępliwość. Żadne z nas nie zamierzało dać za wygraną. Oboje nie chcieliśmy narazić się Nicolaiowi i Egorowi, który najprawdopodobniej podniósł larum.

– Bądź mężczyzną! – Właśnie użyłam jednego z najbardziej żałosnych argumentów, o ile tak można było to nazwać.

– Wprost nie mogę uwierzyć, że to powiedziałaś. – Pokręcił głową w niedowierzaniu i wstał od stolika. – Siedź tu i nigdzie nie wychodź. Posprzątam ten bałagan i do ciebie wrócę. Będę tam. – Wskazał jakąś oddzieloną kotarą przestrzeń i nie czekając na moją reakcję, czym prędzej się oddalił.

Postanowiłam spełnić jego rozkaz. Moi wrogowie mogli czaić się wszędzie, a wizja uśmiercenia mnie z pewnością nie pozwalała im zmrużyć oka. Znałam takie typki. Lubili kończyć swoją robotę, a zostawianie niedobitków nie wchodziło w grę. Taki typ człowieka, nie ma na nich innego sposobu niż śmierć.

Z uwagą rozejrzałam się po wnętrzu restauracji. Nasz stolik ulokowano na uboczu, tak aby całe otoczenie było widoczne. Ravil wiedział, co robi. Nie pozwoliłby sobie na żadne potknięcie, nawet drobne. Skrzywiłam się. Właśnie taka drobnostka sprawiła, że teraz musiał się tłumaczyć. Czasem proste rzeczy okazywały się najtrudniejsze.

Z zafascynowaniem zaczęłam przyglądać się akwarium zamontowanemu w centralnej części restauracji. Było dostępne z każdej strony, dlatego jego mieszkańcy byli widoczni dla każdego, o ile akurat nie skryli się w muszli, bądź innej fascynującej rzeczy wytworzonej przez człowieka, aby urozmaicić obszar. W wodzie były przeróżne ryby. Musiały być to gatunki rzadkie i drogie. Nawet ja wiedziałam, że do lokalu tego typu prostota i taniość nie miała prawa wstępu. Przeniosłam wzrok na osoby przy sąsiednich stolikach. Zauważyłam, jak pewna para wręcz pożerała się wzrokiem. Czym prędzej zaczęli zbierać się do wyjścia raczej w wiadomym celu, wcześniej zostawiając spory napiwek. Niedaleko nich samotnie siedział starszy pan z brodą do pasa. W spokoju konsumował jedzenie, całkowicie skupiając się na talerzu.

Miałam ochotę na dalsze oględziny i szpiegostwo, ale wrócił Ravil. Rzucił mi długie zagadkowe spojrzenie i nakazał mi się zbierać. Najwidoczniej rozmowa nie poszła po jego myśli, dostał ochrzan i musieliśmy wracać, na co wcale nie miałam ochoty. Przebywając w zamknięciu, chwila wolności była miłą odmianą. Nie chciałam kończyć tej wycieczki. Czas płynął za szybko, a ja nie wiedziałam, kiedy znowu dane mi będzie wyjść na wolność.

Drzwi do samochodu otworzyłam, zanim Aristow zdążył to zrobić. Czasami wychodziła ze mnie feministka.

– Zapnij pasy. Będziemy chwilę jechać.

– Do twojego domu, nie jest aż tak daleko – zdziwiłam się, ale spełniłam jego prośbę.

Zostałam pozostawiona bez odpowiedzi. Ravil uśmiechnął się pod nosem i włączył radio. Było ono ustawione na jakąś ciężką muzykę, gdyż w aucie rozbrzmiał głośny śpiew jakiegoś nieznanego mi artysty. Dźwięki instrumentów nie zdołały zagłuszyć gwiżdżącego mężczyzny, który momentami śpiewał razem z piosenkarzem.

Miałam ochotę się odezwać i przerwać tę dziecinadę, ale za każdym razem, gdy tylko otwierałam usta, Ravil zbywał mnie machnięciem ręki. Powoli zaczynałam mieć tego dość. Przez to wszystko dopiero po dobrych piętnastu minutach zdałam sobie sprawę, że powinniśmy być na miejscu. Nie poznawałam krajobrazu, który mijaliśmy. Wszędzie były wysokie i luksusowe budowle. W pewnym momencie w głowie pojawiła mi się myśl, że mężczyzna chce mnie wywieźć i zostawić, ale szybko rozwiałam te wątpliwości. Wiedziałam, że on by tego nie zrobił.

Wjechaliśmy do podziemnego garażu i zaparkowaliśmy wśród samochodów nieustępujących wyglądem i ceną od tego, którym tu przyjechaliśmy. Wysiedliśmy w tym samym momencie. Ponownie byłam szybsza od Ravila, na co tylko przewrócił oczami i chwycił mnie za ramię, prowadząc w stronę windy. Na guzikach nacisnął ostatni numer i po kilku chwilach wsiedliśmy do metalowej puszki. Wszędzie otaczały nas lustra, więc widziałam, że byłam obserwowana. Mój towarzysz wcale się z tym nie krył. Byłam dla niego rozrywką.

– Poznasz bliżej mojego brata i jego dziewczynę – odezwał się. – Stwierdziłem, że skoro i tak wkurzyliśmy kilka osób, nie zaszkodzi do końca tego wykorzystać. Egor i ojciec wiedzą, gdzie jesteśmy, ale są wściekli. Konsekwencjami zajmiemy się później.

Moja twarz w lustrze wyrażała czyste zdziwienie. Przełknęłam głośno ślinę. Nie byłam gotowa na taki krok. Rodion i Mavis nie byli częstymi bywalcami w domu Aristowów, a przynajmniej ja nie spotykałam ich tak często. Nigdy też nie rozmawiałam z nimi w celu poznania. Wymieniliśmy zaledwie kilka słów, przy czym najstarsze z dzieci Nicolaia i Audrey nie było mi szczególnie przychylne. Wiedziałam, jak skończy się ta wizyta i dlatego byłam coraz bardziej wściekła. Nie lubiłam być puszczana od razu na głęboką wodę, a ta sytuacja taka właśnie była. Zestresowałam się i było to aż nazbyt widoczne. Cichy śmiech Ravila jeszcze mocniej mnie wkurzył i miałam ochotę do uderzyć. Spiorunowałam go wzrokiem i odwróciłam się w jego kierunku, chcąc zrobić mu krzywdę, ale winda się zatrzymała.

– Jesteśmy na miejscu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro