Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następny rozdział w przygotowaniu. Miłej nocy!

***

– Bardzo mnie zawiodłeś synu – odezwał się autorytarnym głosem Nicolai. – Doprawdy nie tego się po tobie spodziewałem. Razem z Audrey staraliśmy się wychować was na porządnych ludzi, lecz patrząc na twoje poczynania, widzę, że zawiedliśmy.

– Tato, to nie...

– Lepiej zamilcz. Jestem cierpliwy i wiele potrafię zrozumieć, także to, że kochasz tę dziewczynę, ale stawianie na szali życia innego człowieka, by iść się zabawić jest dla mnie nie do pojęcia. Moje zdanie uważasz za nic i robisz, co uważasz za słuszne. – Nicolai dalej ciągnął, a im więcej mówił, tym jego słowa stawały się twardsze i ostrzejsze. – Pamiętam, że zastanawiałeś się, czy ulec namowom swojej dziewczyny i opuścić organizację i rodzinę. Nad pierwszą kwestią nie musisz się już zastanawiać. Całkowicie odsuwam cię od obowiązków, które pełniłeś i które miałeś pełnić jako doradca twojego brata.

Każdy w pomieszczeniu gwałtownie wciągnął powietrze. Sama byłam zszokowana, tym co właśnie zostało powiedziane. Nicolai nic nie wspominał o całkowitym usunięciu Ravila z mafijnych interesów rodziny Aristow. Czy coś skłoniło go do zaostrzenia kary? Bardzo chciałam znać odpowiedź na to pytanie.

– Nie... – szepnął Ravil i opadł na kolana. Oczy miał rozszerzone i wyglądał na pokonanego.

– To moje ostateczna decyzja – odpowiedział senior rodu i odszedł, zostawiając nas samych.

Zauważyłam, jak młody Aristow zacisnął dłonie w pięści. Jakaś nowa, nieznana siła wstąpiła w niego i dała mu wolę walki. W zaledwie kilka sekund pozbierał się z osoby przegranej do walczącej o swoje. Potwierdzał to zdeterminowany wzrok, jakim obrzucił plecy ojca.

Ravil wstał z kolan i skierował wzrok na mnie. Ku mojemu zdziwieniu nie był oceniający, a tym bardziej oskarżający. Wyglądał tak samo, jak na początku, gdy pojawił się na progu domu. Nie mogłam nigdy więcej dać się nabrać na to spojrzenie. Ten zdradziecki lis wykorzystywał moje słabości i uciekał, ilekroć coś nabroił. Musiałam dotrzymać mojego postanowienia, gdyż nie chciałam dostać kolejnego ciosu w serce. Ono wystarczająco dużo wycierpiało i to za jego sprawą. Czas, który razem spędziliśmy, nic dla niego nie znaczył, a ja byłam jedynie odskocznią od jego problemów z dziewczyną. Nie zamierzałam być substytutem, imitacją. Miałam swoją godność.

– Nie mogę uwierzyć, że tak się stoczyłeś Ravil – odezwała się opryskliwie siostra Kostyi. – Na co ci to było? Dla chwili przyjemności straciłeś coś tak cennego, jak zaufanie waszego ojca i sprzeniewierzyłeś swoje szanse w interesach. Czy naprawdę sądzisz, że dasz sobie bez tego radę? Miłość to nie wszystko.

Po raz pierwszy widziałam ją w takim wydaniu. Podniosły ton, jakim operowała, jej postawa i trafność wypowiedzi była zaskakująca. Wyglądała niczym królowa karcąca swego poddanego. Anna Azarow była pełna zagadek.

– Nie z tobą chcę rozmawiać – odpowiedział jej chłodno Aristow. – Odsuńcie się i dopuśćcie mnie do Riley.

– Zapomnij – zaśmiała się kpiąco Rai i specjalnie stanęła mu na drodze do mnie.

Pozornie spokojna twarz Ravila wykrzywiła się w złości. Już nie był obojętny, tak jak kilka sekund wcześniej, dlatego z niewielką siłą odsunął zaskoczoną siostrę i stanął centralnie przede mną.

Chciałam się cofnąć, ale moje nogi przyrosły do ziemi. Moja niemoc była na rękę chłopakowi, który chwycił mnie za ramiona i przyciągnął ku sobie.

– Radzę ją zostawić. – Zza moich pleców dobiegł nas kolejny męski głos, który znałam. – Gdyby to ode mnie zależało, dodatkowo wyrzuciłbym cię z domu. Mimo to i tak uważam, że dostałeś to, na co zasłużyłeś.

– Wiem, że zawaliłem. – Ravil zignorował to, co powiedział Egor i zwrócił się do mnie. – Naprawdę przepraszam Riley, nie mam nic na swoją obronę.

– Dużo razy to słyszałam, za dużo... – Mój język się rozwiązał, a nowe siły ponownie wstąpiły w moje ciało. – Wiesz, co jest najgorsze? Kiedy mówiłeś to ostatnim razem, naprawdę ci uwierzyłam. Sądziłam, że już nigdy więcej mnie nie oszukasz i nie zostawisz na pastwę losu. Byłam głupia i naiwna, ale już nigdy więcej. Nigdy.

– Riley to nie tak. Nie chciałem cię skrzywdzić, a widząc cię taką, naprawdę to łamie mi serce – odpowiedział skruszonym głosem. Jego wzrok wszystko potwierdzał.

Kilka dni temu na te słowa poczułabym motyle w brzuchu, ale nawet one nie chciały mieć z nim do czynienia. Te głupie owady wszystkie odleciały i zrobiły miejsce innym uczuciom, które z tymi dobrymi nie miały nic wspólnego.

– Skończ chrzanić! – krzyknęłam i wyrwałam się z uścisku. – Gdybyś naprawdę tego nie chciał, nie zostawiłbyś mnie samej jak ostatnio. To, co zrobiłeś, nie tylko zraniło mnie, ale też twoją rodzinę. Nie widzisz, że to oni najbardziej na tym cierpią? – Wskazałam na Rai, która cofnęła się i opatuliła ramionami. – Jesteś aż takim ignorantem?

– Riley proszę, wysłuchaj mnie.

– Jednym z błędów, jakie popełniłam, przybywając do Rosji, było właśnie słuchanie ciebie! Jesteś takim egoistą, że martwisz się tylko o siebie i swoje uczucia. Mam dość! – pokręciłam głową i odwróciłam się do niego plecami, chcąc jak najszybciej opuścić jego towarzystwo.

– Riley!

– Zostaw ją Ravil. Najpierw doprowadź się do porządku i uspokój. Wtedy Riley może przemyśli, czy chce cię wysłuchać. Ona ma rację, skrzywdziłeś nie tylko ją, ale i swoją rodzinę. – Anna zatrzymała go tymi słowami. Więcej nic nie powiedział, a ja mogłam w spokoju wrócić do pokoju.

Nie zwracałam już na nikogo uwagi. Egor usunął mi się z drogi i również nie skomentował tego, co właśnie miało miejsce. Ten czas był trudny dla wszystkich, nie tylko dla rodziny Aristow, choć to oni zostali najbardziej zranieni.

Nie wiedziałam, czy dla Ravila nie było już za późno. Mężczyzna się staczał, a Anika zmieniała go coraz bardziej. Podczas rozmowy, w której podzielił się swoimi obawami dotyczącymi ich związku i ścieżki zawodowej, był zupełni inny. Rozumiałam go i czułam, że ukazał mi cząstkę siebie, której nikt wcześniej nie widział. Nikt dobrze nie znał tej dziewczyny ani rodzeństwo Ravila, ani ich rodzice, ale jakimś cudem bez większych problemów potrafiła zasiać pomiędzy nimi ziarno niezgody. Ono kiełkowało i miało się nadzwyczaj dobrze. Ta dziewczyna miała za nic uczucia swojego chłopaka, teraz to widziałam. Gdyby naprawdę go kochała, nie chciałaby odseparować go od jego rodziny.

Docierając do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko i przyjęłam pozycję embrionalną. Przytuliłam do klatki piersiowej poduszkę, która dawała mi swego rodzaju ochronę i wchłaniała mój niepokój i żal.

Jeszcze nigdy nie tęskniłam za domem tak jak teraz. Chciałam wrócić do mojej ojczyzny, pracy i ojca. Oddałabym wszystko, aby cofnąć się w czasie i nie dopuścić do tych wydarzeń. Byłabym znacznie szczęśliwsza i spokojniejsza.

~~Ravil~~

Od pamiętnego dnia, w którym ojciec odsunął mnie od obowiązków, a bolesny wzrok Riley wyrył się w mojej duszy, minęło kilka dni. Pragnąc zadośćuczynić za moje występki, praktycznie non stop przebywałem w domu, nie licząc studiów. Przyłożyłem się do nauki i choć bolało mnie serce od rzadkich spotkań z moją dziewczyną, postanowiłem pokazać wszystkim, że mi zależy. Tak, zależało mi na Riley jako przyjaciółce, ponieważ te chwile, które razem spędziliśmy, kwalifikowały ją na to stanowisko. Prawdę mówiąc, była kimś więcej, a uświadomiłem to sobie, widząc, jak moje zachowanie ją zabolało. Choć to Anika była dla mnie najważniejsza, to jak zapominałem o wszystkim, ilekroć zadzwoniła, nie było dobre. Wiedząc o tym, nic z tym nie robiłem, gdyż czułem, że cokolwiek bym uczynił przeciw temu, bardzo by ją to zraniło, a tego nie chciałem. Pragnęłam podarować jej wszystko, co tylko chciała i chociaż wahałem się w przypadku jej prośby dotyczącej mojej rodziny, to gdy ojciec odsunął mnie od obowiązków, zdałem sobie sprawę, jak zawiodłem. Chciałem pozostać przy interesach, lecz uświadomiłem sobie to zbyt późno. Decyzja zapadła i pozostało mi tylko liczyć, że tata wybaczy mi moje błędy i pozwoli się wykazać. Musiałem udowodnić, że mi zależy i że nadaję się do tej roboty, jak nikt inny.

Teraz to było moją misją i nie zamierzałem zawieść innych, a szczególnie siebie.

Naprawianie błędów nigdy nie było łatwe i na każdym kroku mi o tym przypominano. Szczególnie Riley nie miała przed tym oporów. Gdy tylko widziała mnie na horyzoncie, znikała w najbliższym pomieszczeniu i nie dawała sposobności, żeby z nią porozmawiać. Inni członkowie rodziny również ją kryli. Byłem pod wrażeniem, jak w ponad miesiąc zdołała zaskarbić sobie przychylność Aristowów znanych z podejrzliwości. Im częściej pojawiały się nowe informacje o Raymondzie, tym bardziej ją chroniono. Wiadomości o nikczemności White'a mi również dały w kość. Ukazywały one, jakim idiotą byłem za pierwszym razem, gdy zostawiłem Riley samą w samochodzie. Wiedząc, że jej ojciec wszystko upozorował, nigdy bym tego nie zrobił.

Oparłem głowę o kierownicę i głośno westchnąłem. Właśnie wsiadłem do auta i miałem zamiar wrócić do domu, ale wcześniej musiałem wysłuchać namolnych prób namówienia mnie na imprezę. Chłopaki z uczelni szczególnie upodobali sobie nękanie mnie. Nie było dnia, aby nie próbowali mnie gdzieś wyciągnąć, ale ja doskonale wiedziałem, o co im chodziło. Trzymając się ze mną, mieli zagwarantowane najlepsze miejsca na imprezy, vipowskie loże i większe powodzenie u dziewczyn. Część z nich chciała też dołączyć do mafii, a we mnie widzieli do tego najkrótszą drogę.

Od najmłodszych lat wiedziałem, że przyjaciół i towarzyszy należało dobierać bardzo ostrożnie. Nie bez powodu rodziny organizacji w większości trzymały się razem i nie dopuszczały do siebie ludzi spoza ich kręgów. To najprostsze rozwiązanie i jak dotąd spisywało się wyśmienicie.

Ktoś zastukał w szybę. Spojrzałem na intruza i zmarszczyłem brwi. Rodion wystukiwał jakąś irytującą melodyjkę, chcąc, abym wpuścił go do środka. Niezastosowanie się do jego wymagań było głupie i prędzej czy później odbyłoby mi się czkawką.

Odblokowałem zamki, a on od razu skorzystał z okazji i wygodnie rozsiadł się na fotelu. Spędziliśmy kilka minut w ciszy, podczas których próbowałem zrozumieć powód jego wizyty – nic nie przychodziło mi do głowy.

Było odrobinę niezręcznie. Dawno nie gadaliśmy, a od czasu, aż ojciec mnie zdegradował, nie odezwał się do mnie słowem. Z początku myślałem, że ochrzani mnie przy najbliższym spotkaniu, ale później zrozumiałem, że milczenie z jego strony miało drugie dno.

– Dlaczego dopiero teraz? – zadałem pytanie, które od jakiegoś czasu mnie nurtowało.

– Bo gdybym zrobił to wcześniej, dałbym ci wykład jak inni, a tego nie chciałem zrobić. Wbrew temu, co myślą niektórzy nie jesteś już małym dzieckiem i masz własny rozum. Sam dobrze wiesz, co jest dobre, a co złe i nikt nie może ci tego dyktować. – Rodion zaplótł ręce na klatce piersiowej i cały czas wpatrując się w widok przed nim, kontynuował. – Myślę, że przez tyle dni zrozumiałeś, co sprawiło, że tata podjął decyzję taką, a nie inną. Jestem tu, żeby ci powiedzieć, że nie możesz zamykać się na uczucia jednych, a otwierać na drugich. Są ludzie, którzy są ci bliżsi i tacy, z którymi łączą cię słabsze więzi, ale mimo to, warto szanować zdanie i uczucia obu tych grup. Dojście do porozumienia w tym zakresie da ci szerszy obraz na otaczającą cię rzeczywistość, tym samym otwierając przed tobą wiele nowych dróg. Na koniec powiem ci tylko, że liczę na twoją pomoc i doradztwo w przyszłości.

Dopowiadając to ostatnie zdanie, mrugnął do mnie i czym prędzej opuścił mój samochód. Nie dał mi szansy powiedzenia czegokolwiek, czy wytłumaczenia z moich czynów.

Niespodziewana wizyta mojego brata zwiększyła jego wartość w moich oczach. Szacunek, jakim go darzyłem, jeszcze bardziej wzrósł i czułem, że w miarę upływającego czasu będzie się powiększał. Rada, którą mi udzielił, była cenna i jeszcze bardziej umocniła mnie w przyrzeczeniu, że będę musiał mocniej się postarać, żeby odzyskać to, co utraciłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro