Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


~~Ravil~~

Kłótnia z Aniką nie była konieczna, lecz najwyraźniej dziewczyna uważała inaczej. Ostatnio jej humorki były wręcz nie do zniesienia i zacząłem łapać się na wracaniu do przeszłości, do wspomnień, w których byliśmy szczęśliwi. Teraz dużo brakowało nam do tego stanu, zaborczość mojej dziewczyny i chęć kontrolowania każdego mojego ruchu coraz bardziej mi przeszkadzały. Nasz zawiązek trwał dobre kilkanaście miesięcy, dlatego na początku trudno było mi dostrzec zmiany, jakie zachodziły w jej charakterze.

Przy stole mama robiła, co mogła, aby zachować w miarę przyjemną atmosferę. Od razu spostrzegłem, iż ojciec był inny niż zwykle. Nabrał większego dystansu, co robił rzadko i tylko przy ludziach, którzy byli jego wrogami, lub osobami, które podejrzewał o działania konspiracyjne. Obcy człowiek, widząc zachowanie Nicolaia, nie zauważyłby różnicy, lecz my, jako członkowie rodziny rozróżnialiśmy takie rzeczy. Najlepiej wyłapywała to mama, która w końcu przeżyła z nim kilkanaście ładnych lat.

Starałem się nie pokazywać zdziwienia i napięcia, które zaczęły mi towarzyszyć, gdy wróciliśmy z Aniką do jadalni.

– Nicolai – zaczął Gael, tym samym zwracając uwagę wszystkich obecnych. – Dziękuję, że znalazłeś chwilę i spełniłeś mą prośbę o zacieśnieniu więzi między naszymi rodzinami. Anika denerwowała się z powodu rzadkich spotkań z Ravilem. – Tu spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. – Wierzę, że w przyszłości będziemy spotykać się częściej, w końcu nasze dzieci mają się ku sobie.

W środku zadrżałem. Uczucie niechęci pojawiło się nagle i nie chciało zniknąć. Nie do końca rozumiałem, co było powodem. Miałem względnie dobry kontakt z ojcem mojej dziewczyny, ale jego słowa wywołały poirytowanie. Były niczym mucha, która wkurza, brzęcząc koło ucha, a to naprawdę potrafiło wytrącić z równowagi.

Z mojej prawej strony dobiegło prychnięcie. Było znajome, dlatego od razu wiedziałem, że należało do mojego brata. Nie dziwiła mnie wrogość ze strony mojej rodziny, ale jawne jej ukazywanie było nie na miejscu.

Spojrzałem na Rodiona znacząco, a ten wywrócił tylko oczami. Zauważyłem, że Mavis położyła swoją dłoń na jego udzie, chcąc tym samym go uspokoić. Najwyraźniej jej się udało, gdyż jej partner mruknął coś pod nosem i całkowicie ucichł.

Gdy myślałem, że wszystko od tej pory będzie szło po mojej myśli, bardzo się myliłem. Zawsze miałem moją siostrę za racjonalną osobę. Pośpieszyłem się z tym założeniem, a ona zadziwiła mnie swoją zadziornością.

– Gdyby chciała, znalazłaby sposób, żeby spotkać się z Ravilem. Najwyraźniej nie traktuje go tak poważnie, jak sądzi – odezwała się lekceważąco Rai.

– Ona traktuje go bardzo poważnie, lecz jak na razie nie jestem pewien, jakie on ma do niej plany – posłał mi zagadkowe spojrzenie. – Oboje są dorośli i wiedzą czego chcą, dlatego nie rozumiem całej tej otoczki, która tworzona jest wokół Ravila.

Zmarszczyłem brwi i napiąłem wszystkie mięśnie. Teraz ja nie rozumiałem, o co chodziło temu facetowi. Od początku tej wizyty był inny, niż na co dzień i zachowywał się sztucznie, zupełnie jakby jego miły ton był wymuszony.

– Może Ravil ma po prostu osoby, które się o niego troszczą i chcą dla niego jak najlepiej? – odpyskowała Rai. – Gołym okiem widać, jaki stosunek ma do niego i do nas twoja córka – warknęła na koniec i uniosła głowę na znak wyższości.

– Rai... – Cicho upomniał ją Kostya, który sam był niedaleki od wybuchu.

– Oh, nie uciszaj mnie Kostya. Nie będę siedzieć cicho, gdy osoby, z którymi siedzę przy stole, jawnie obrażają moją rodzinę!

Wstrzymałem oddech. Puls przyspieszył, a serce biło w nieludzko szybkim tempie. Nie do końca wiedziałem, czym było to spowodowane, a miałem tylko dwie możliwości.

– Hipokrytka! Ja widzę to zupełnie z innej strony. Po pierwsze to ty obrażasz mnie i mojego tatę. Po drugie wasza rodzina osacza Ravila z każdej strony, dlatego nie ma on nawet prawa głosu. To wy zawsze jesteście na pierwszym miejscu i to wy mącicie mu w głowie.

Spojrzałem na moją dziewczynę wzrokiem pełnym niedowierzania pomieszanego z irytacją. Nic z tego, co mówiła, nie miało miejsca, no może oprócz lekkiego przytyku Rai w ich stronę, ale to byłoby na tyle. Anika traktowała mnie jak niezdecydowane dziecko, które pragnie jedynie aprobaty rodziców i robi wszystko, co powiedzą. Nie miała racji i bardzo wkurzyło mnie wywlekanie takich idiotycznych spraw na wierzch bez wcześniejszego przegadania ich ze mną.

Właśnie zamierzałem się odezwać, jednak ojciec mnie ubiegł. Odchrząknął cicho i w taki sposób, że wszyscy od razu zamilkli i nikt z zebranych nie odważył się zabrać głosu, zanim on to zrobił. Położył obie dłonie na stole i mocno zaplótł je ze sobą. Ten zabieg sprawił, że jego już wielki autorytet uniósł się jeszcze o kilka jednostek, co było niemal niemożliwe.

– Przypominam, że to miał być obiad spożyty w spokoju, bez zbędnych przytyków – zerknął najpierw na swoją córkę, a następnie na Anikę, która nie ukazała skruchy, a zirytowanie. – Takie sprawy załatwiamy poza jadalnią i bez obecności osób trzecich.

Wyczułem, jak Anika się zjeżyła. Była wściekła i tylko ignorant by nie zauważył, że dziewczyna miała jeszcze dużo do powiedzenia.

Nie pomyliłem się. Zanim ojciec skończył mówić, moja dziewczyna wystrzeliła w górę, o mało nie wywracając krzesła. Zwróciła się w moim kierunku, nie kryjąc wzburzenia i złości.

– Pozwolisz na to?! Najpierw twoja siostra nas atakuje, a teraz twój ojciec próbuje mnie uciszyć. Dlaczego nic z tym nie robisz?! – Mówiąc to, zrobiła się całkowicie bordowa, zupełnie jak sukienka, którą miała na sobie.

Wziąłem głęboki oddech i na kilka sekund przymknąłem oczy. Nie chciałem tego mówić, nawet w myślach, ale tylko całkowity głupiec przerywałby mojemu ojcu i za nic miał to, co powiedział. Anika była albo niebywale odważna, albo głupia.

– Twoja dziewczyna nie ma szacunku do starszych. Została nieźle wychowana. – Rodion nie wytrzymał. Dodał od siebie trochę złośliwości, co tylko nakręciło sprawczynię zamieszania.

– Ravil! Sądziłam, że będziesz w stanie przeciwstawić się swojej rodzinie, ale się myliłam. Najwyraźniej lubisz żyć w cieniu swojego ojca i rodzeństwa. Przecież oni się nad tobą pastwią, a ty nic z tym nie robisz.

Zacisnąłem szczękę tak mocno, że poczułem ból.

– Co chcesz, żebym zrobił?! – Uderzyłem pięścią w stół, przy którym prawie wszyscy obecni podskoczyli. Straciłem cierpliwość. – To moja rodzina i widzę, jak faktycznie to wygląda.

– Jak?! – zapytała opryskliwie Anika.

– Stop! – Głos zabrał Gael i podobnie jak swoja córka, zwrócił się do mnie. – Zapędzasz się młody człowieku.

– Nie tato, niech powie – prowokowała dziewczyna. – Zawsze jestem na drugim miejscu. Kiedyś będziesz musiał puścić spódnicę mamusi... – prychnęła. Miała jeszcze kilka rzeczy do dodania, lecz Audrey skutecznie ją uciszyła.

– Wyjdźcie – odezwała się cichym tonem mama. – Niech każdy ochłonie, bo rozmowa w emocjach nikomu nie służy. Każdy niech przemyśli swoje zachowanie i to tyczy się zarówno waszej, jak i naszej rodziny – zaznaczyła.

– A ty oczywiście milczysz! – krzyknęła w moją stronę córka Gaela. – Było to do przewidzenia.

Spojrzałem w jej oczy pełne szału, oczy, w które niegdyś kochałem spoglądać. Nie poznawałem jej. Po nieśmiałej i miłej dziewczynie nie został ślad, zastąpiła ją pełna zazdrości i zawiści kobieta.

– Co mam powiedzieć? – zapytałem cicho. – Chcesz usłyszeć, jak mówię, że nie poznaję dziewczyny, którą kocham? Co się z tobą stało Aniko? – dodałem głosem pełnym boleści.

Serce wyło z bólu i niemocy. Nie sądziłem, że kiedykolwiek ktoś tak mnie zrani i zawiedzie. Chciałem, aby to był sen, fikcja, która zniknie, gdy tylko otworzę oczy. Niestety to była rzeczywistość. Gdyby ktoś wczoraj powiedział mi, że taka sytuacja będzie miała miejsce i Anika zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni – nie uwierzyłbym. Byłaby to abstrakcja, coś absurdalnego. Prawda okazała się gorzka i nie pozostało mi nic innego, jak łudzić się, że moja dziewczyna miała tylko gorszy dzień, a jej łagodność i miłe usposobienie są prawdziwe, a nie tylko maską, którą zakłada przede mną.

– Jesteś śmieszny Ravil. Oni tobą manipulują i nastawiają przeciwko mnie. – Jedną rękę przyłożyła do serca, natomiast drugą wskazała na moją rodzinę.

– Jeśli zaraz sama się nie uciszysz, ja to zrobię – wysyczał Rodion, który również wstał i był gotów spełnić swą groźbę. – Powiedz jeszcze słowo, a...

– Twój brat ma większe jaja od ciebie...

– Wystarczy! – ryknął ojciec.

Nicolai stracił cierpliwość, ale nie był on jedyny. Chyba wszyscy mieszkańcy tego domu, wraz z moim bratem i jego dziewczyną mieli dość wyskoków Aniki. Ten dzień zaczął się dobrze, a teraz marzyłem jedynie o tym, aby się skończył. Miałem dość tego spotkania, które miało pojednać nasze rodziny i zacieśnić więzy. To był pomysł Gaela, który ochoczo poparła Anika.

– Chyba nie jesteśmy już tu mile widziani – szepnęła do ojca moja dziewczyna i położyła rękę na jego ramieniu.

– Bystra jesteś – odpowiedziała szybko Rai. – Nawet Ravil ma cię dość, widać to po nim. Jestem pełna podziwu, że dotąd z tobą wytrzymał. Pokazałaś swoje prawdziwe oblicze, więc liczę, że podejmie racjonalną decyzję – spojrzała na mnie uważnie i zmrużyła oczy.

– Przestań Rai – zastopowała ją mama. Widziała, w jakim byłem stanie, dlatego czym prędzej przybiegła do mnie z pomocą. Nawet ta werbalna była mile widziana. Pokazywała mi, że zostało kilka osób, którym na mnie zależało.

Gael wstał i pociągnął do siebie swą córkę.

– My już pójdziemy. – Błysk w jego oku natychmiast się pojawił. – Mam nadzieję, że mimo tej... napiętej atmosfery, nadal będziemy tu mile widziani. – Wysilił się na miły ton, lecz czuć było od niego fałszerstwem.

– Chciałbym z wami porozmawiać, gdy emocje opadną. Szczególnie z tobą Aniko, gdy się uspokoisz – powiedziałem spokojnie i spojrzałem na nią. Zależało mi, aby zobaczyła, że pomimo tego, że mnie zraniła, nadal chciałem dojść z nią do porozumienia i pogodzenia.

Uważnie przeskanowała moje oczy w poszukiwaniu prawdy, którą najwyraźniej znalazła, gdyż pokiwała głową.

– Masz rację – odpowiedziała i szybko zwróciła się do mojej rodziny, lekko się kłaniając. – Trochę mnie poniosło. Przepraszam państwa.

Zauważyłem, że każde z mojego rodzeństwa chciało coś powiedzieć, ale skutecznie ugryźli się w języki. Całe szczęście, bo chamsko się teraz odzywając, sami pokazaliby brak klasy.

Ojciec wstał i zaczął odprowadzać Gaela i Anikę do drzwi. Ja tylko podążyłem za nią wzrokiem, a gdy zniknęła mi z widoku, z ulgą westchnąłem. Zostałem wyssany z energii do tego stopnia, że nie miałem siły pożegnać się z własną dziewczyną. Niezbyt dobrze o mnie to świadczyło, jednakże miałem powód do takiego zachowania.

Nicolai wrócił i dopiero teraz dotarły do mnie głosy mojej rodziny. Każdy szeptał między sobą i nikt na mnie nie spoglądał, co było dziwne.

– O co chodzi? – zapytałem zdezorientowany.

– Widziałeś to? – pytanie zadała mama, lecz było ono skierowane do taty, który miał dość ponury wyraz twarzy.

– Tak i wyraźnie widać, że będą z tego kłopoty...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro