Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłej nocy!

****

Piątkowy poranek zaczął się nie najlepiej. Po raz kolejny zostałam postawiona pomiędzy dwoma samcami. Obaj łypali na siebie groźnie i żaden nie miał zamiaru odpuszczać. Egor wyglądał, jakby chciał zabić Ravila, albo chociaż dobrze go poturbować. Ten drugi nie pozostawał mu dłużny, choć widziałam w jego spojrzeniu, że chciał uniknąć bójki. Może się myliłam?

Te nieliczne momenty, które spędziłam z Aristowem zbliżyły nas do siebie, ale nie tak bardzo, abym bezbłędnie potrafiła go odczytać. Oddalaliśmy się od siebie, choć nigdy tak naprawdę nie byliśmy aż tak blisko. Śmieszne, ale prawdziwe. Coś, czego nie potrafiłam wytłumaczyć przyciągało mnie do tego chłopaka. Na razie nie wiedziałam, co to było, ale miałam nadzieję, że w najbliższej przyszłości uda mi się to rozszyfrować.

Ravil nie pokazywał prawdziwego siebie. Sprawiał wrażenie porządnego chłopca, ale na jego masce pojawiały się pęknięcia. Przykładem była ostatnia sprzeczka pomiędzy nim a Egorem. Zastanawiałam się, co musiałoby się stać, żeby Aristow pokazał prawdziwego siebie. Czy Anika w pełni znała swojego chłopaka? Wydawali się być blisko, Ravil bronił jej imienia niczym lew, ale czy co tak naprawdę skrywało się za tą fasadą?

– Będziecie zachowywać się tak za każdym razem, gdy tylko na siebie wpadniecie? – zadałam pytanie, wcale nie oczekując odpowiedzi. Tak jak myślałam, oboje mnie zignorowali. – Posłuchajcie...

– Nie sądziłem, że po ostatnim będzie ci mało – roześmiał się Borisow. Dla większego efektu strzelił szyją. Wyglądał, jakby rozgrzewał się do walki.

– Chcę porozmawiać z Riley – wycedził Aristow.

– A więc rozmawiaj. Nie widzę przeciwwskazań. – Egor groźnie łypnął na rywala i posłał mu wyrażające wyższość spojrzenie. – Tylko musisz ją zapytać, czy w ogóle ma ochotę na rozmowę z tobą.

W pomieszczeniu temperatura podskoczyła o dobre kilka stopni. Iskry wręcz sypały się od stojących naprzeciw siebie mężczyzn. Ravil chciał porozmawiać, a Egor nieszczególnie chciał go do mnie dopuścić. Najwyraźniej wziął sobie do serca słowa Nicolaia o mojej ochronie. Jednak doskonale wiedziałam, że ona grała drugie skrzypce. Borisow kierował się swoimi uprzedzeniami i dawnymi niesnaskami. To zrozumiałe, gdyż postąpiłabym tak samo, lecz nie podobało mi się wciąganie mnie w ich własne potyczki.

– Wasz testosteron czuć aż poza posiadłość – odezwał się kobiecy głos, którego nie słyszałam nigdy wcześniej. – Dajcie sobie na wstrzymanie, bo ta bójka nie skończy się dobrze.

Zerknęłam na przybysza zza stojących blisko siebie mężczyzn i zobaczyłam młodą kobietę. Zawadiacki uśmiech na jej twarzy mówił, że chodziło jej po głowie wiele rzeczy. Jej wzrok przechodził od Egora do Ravila.

– Nie było mnie kilka miesięcy, a tu takie zmiany. – Obaj mężczyźni wyglądali na zdziwionych widokiem nieznajomej. – Miło cię widzieć Egorze. Ile się nie widzieliśmy? Jakieś trzy lata, jeśli dobrze liczę – popukała palcem wskazującym w brodę.

– A kogóż to moje oczy widzą? – odezwał się Borisow teraz zupełnie niezainteresowany przeciwnikiem. – Wypiękniałaś przez te wszystkie lata...

– Daruj sobie – burknął Ravil. – Rzucasz się na wszystko, co nosi spódniczkę.

– Mylisz się, niektórych nie dotknąłbym za żadne skarby świata. – We wzroku Egora zauważyłam to, co podczas ostatniej bijatyki, gdy wspomniana była Anika.

W kuchni pojawiło się więcej osób. Pomieszczenie zyskało Rai wraz z małym Igorem, który ślinił trzymaną w maleńkich rączkach grzechotkę. Jego wydzielina skapywała również na ubranie jego matki, jednak ta zupełnie się tym nie przejmowała. Była zajęta wpatrywaniem się w tajemniczą dziewczynę.

Głośny pisk przeszył chwilową ciszę w pomieszczeniu. Nieznajoma rzuciła się w kierunku malucha i wzięła go z rąk Rai.

– Mój przesłodki bratanek! Wieki cię nie widziałam! Skarbie tak bardzo urosłeś! – krzyczała rozentuzjazmowana i przytulała dziecko do siebie. Igor zupełnie nie przejmując się tarmoszeniem, nadal w spokoju obśliniał zabawkę. – Widać, że to Azarow z krwi i kości. Wygląda zupełnie jak Kostya.

– Czyli odziedziczył gorszą część rodzica – mruknął Ravil, za co został mocno pacnięty w ramię.

Teraz wszystko rozumiałam. Nieznajomą kobietą była Anna Azarow, siostra Kostyi i ciotka małego Igora. Rai mówiła o niej parę razy, lecz nie pokazała mi, jak wyglądała jej przyjaciółka. Wiedziałam jedynie, że dziewczyna wyjechała targana wyrzutami sumienia. Swego czasu chciała odnaleźć siebie, przez co Rai i Igor prawie przypłacili to życiem. Z tego, co mi wspomniano, Anna rzadko przyjeżdżała do domu. Mimo że dziewczynie wiele razy tłumaczono, że wszystko, co złe już za nimi, ona pozostawała w cieniu. Było mi jej żal.

– Wróciłaś na stałe, czy znowu zamierzasz nas zostawić? – Mimo malującego się na twarzy Rai szczęścia, marszczyła brwi w obawie przed ponowną utratą powierniczki jej sekretów. – Kostya nie wspomniał, że przyjeżdżasz.

Azarow głośno westchnęła i lekko pocałowała główkę dziecka, które swoje zainteresowanie przeniosło na jej włosy. Małe rączki targały brązowe pukle, lecz ich właścicielka nic sobie z tego nie robiła.

– On nic o tym nie wiedział. Nikomu nie mówiłam, że planuję odwiedziny. Myślałam nad tym, żeby wrócić na stałe, ale... – zamilkła na chwilę i spojrzała z miłością na bratanka. – Cały czas w głowie mam te myśli... – Ponownie ucięła swoją wypowiedź. Nie rozumiałam tego, co czym mówiła, lecz widząc, jak patrzyła na Rai i jej syna, wiedziałam, że nie chciała ich opuszczać.

– Nie możesz cały czas żyć przeszłością. Osoba odpowiedzialna za to wszystko nie żyje, a nasze rodziny są bezpieczne – wtrącił Ravil.

– Uciekasz przed nami, nie chcąc nas ranić, ale nie widzisz, że to twoja izolacja w głównej mierze nas dotyka. Jesteś moją przyjaciółką Anno. – Rai chwyciła dziewczynę za jej wolną rękę i ścisnęła ją. – Każdy z nas martwi się o ciebie. Tęsknimy za tobą...

Zrobiłam parę kroków w tył. Czułam, że ta scena była zbyt prywatna, aby postronne osoby mogły być jej świadkami. Kolejnym argumentem był fakt, że nie należałam do rodziny. Nie miałam prawa słuchać o ich szczególnych relacjach. Po cichu wycofałam się z kuchni, zostawiając czwórkę przyjaciół w spokoju.

Ledwo zamknęłam drzwi, a za swoimi plecami usłyszałam głos Audrey. Kobieta położyła swoją dłoń na moim ramieniu i gestem wskazała mi kierunek, w którym chciałam mnie zaprowadzić. Od razu ustąpiłam. Szłam za nią dotąd, aż znalazłyśmy się w przepięknej oranżerii. Nigdy nie byłam w tej części domu i nie mogłam wyjść z podziwu dla tego widoku. Choć poza murami posiadłości było chłodno, tutaj czas jakby zatrzymał się na konkretnej porze roku. Kwiaty na rabatach wyglądały były typowo wiosenne, a przynajmniej tak podpowiadała mi intuicja. Wszystko było utrzymane w harmonii i równowadze. Wciągnęłam zapach kwiatów w płuca i na chwilę zamknęłam oczy.

Aristow zaśmiała się szczerze i ponownie chwyciła mnie za ramię, tym razem prowadząc do ławki znajdującej się w głębi oranżerii. Nieopodal zobaczyłam niewielkie pomieszczenie, a obok niego torebki z nasionami i specjalne przyrządy do ogrodu.

– Przed narodzinami Rai odkryłam, że ogrodnictwo mnie relaksuje. Zostało mi to do teraz, a to, co widzisz to efekt mojej pracy. Po twoim wyrazie twarzy widzę, że dobrze się spisałam.

– Odwaliła pani kawał dobrej roboty – odpowiedziałam poruszona i się speszyłam.

– Cieszę się, że ci się podoba – poklepała mnie po nodze.

W tej chwili było coś magicznego. Nie tylko byłam w przepięknym miejscu, z osobą, którą szanowałam i lubiłam, lecz także odczuwałam spokój. To jego brakowało mi przez ostatnie tygodnie i choć wiedziałam, że był chwilowy, nie mogłam nie cieszyć się chwilą.

Spojrzenie kobiety było podejrzliwe i bardzo mnie peszyło. Nie przywykłam do takiego wpatrywania się we mnie. Miałam wrażenie, że Aristow próbuje prześwietlić mnie i wyciągnąć na wierzch wszystkie moje sekrety.

– Tutaj będziemy miały chwilę spokoju. – Te słowa dziwnie mnie zaalarmowały. Kryło się za nimi coś więcej. – Być może część tej opowieści już słyszałaś, ale żeby zrozumieć wycofanie Anny, musimy cofnąć się do początku – zaczęła. – Rai i Anna przyjaźniły się od dziecka. Często bawiły się razem, a Kostya jako ten starszy sprawował nad nimi opiekę. Rodion odganiał go od dziewczynek, ale ten chciał być jak najbliżej mojej córki. – Dobrze przeczuwałam. Audrey przywiodła mnie tutaj w jakimś celu, ale nie spodziewałam się usłyszeć historii o jej dzieciach. – Kostya momentami bywał nachalny i wręcz męczący, ale Rai w końcu uległa. W momencie, w którym zaczęło im się układać, a Igor był w drodze odezwała się przeszłość Kostyi. Anna wyrzuca sobie, że sprowadziła wszystkie nieszczęścia na Rai i Igora. To dobra dziewczyna, ale niestety się pogubiła.

Audrey przedstawiła bardzo okrojoną wersję tej historii. Od Rai dowiedziałam się wielu szczegółów, ale jej matka dokładniej naświetliła sytuację.

– Rozumiem, dlaczego wyszłaś z kuchni. To sprawa pomiędzy moją córką a córką Ophelii. Mimo wszystko uważam, że na dobre wyszłoby, gdybyście się poznały. Ty również się pogubiłaś i być może pomożecie sobie nawzajem.

Przebiegłam wzrokiem po roślinach i krzewach. Przez grube szkło przebijały odgłosy ptaków, a w połączeniu z tym widokiem, miało się wrażenie, że przyszła wiosna. Niestety było to mylne, podobnie jak przypuszczenia kobiety obok mnie. Patrzyła na mnie, lecz nie potrafiłam zmusić się, aby na nią spojrzeć. Nerwowo noga zaczęła mi dygotać, co nie uszło uwadze Aristow.

– Zagubienie to jedno... Czuję się zdradzona, a to o wiele gorsze. Osoba, której ufałam i kochałam, zawiodła mnie. Mało tego, przez jego współpracę ucierpiałam. Wiem, że dużo ludzi zaczęłoby tłumaczyć jego zachowanie, ale nie ma wytłumaczenia dla takiego czynu. On mnie skrzywdził. – Łzy popłynęły mi po policzkach i jak na zawołanie pojawił się katar. Przetarłam nos o rękaw, nie przejmując się złymi manierami. – Jaki był jego cel? Kazał mi dotrzeć do państwa i prosić o pomoc. Po co to wszystko? Dla zemsty? – Zadawałam pytania, doskonale wiedząc, że na żadne nie uzyskam odpowiedzi.

– Nie wiemy, co chciał osiągnąć Raymond, lecz nie pozwolimy, aby coś ci się stało. Ja i Nicolai wiemy, że nie masz złych intencji i nic nie łączy cię z porwaniem twojego ojca. Postaraj się myśleć o tym w innych kategoriach, a przede wszystkim skup się na sobie. Na razie chciałabym, abyś odnalazła siebie, podobnie jak Anna. Macie więcej wspólnego, niż sądzisz. – Z tym zdaniem mnie zostawiła. Chciała, abym przemyślała jej słowa.

Głośno westchnęłam. Pochyliłam się, oparłam łokcie na kolanach i skryłam twarz w dłoniach. Przez palce dochodziły do mnie małe promienie słońca, ale nadal nic nie widziałam. Zamknęłam oczy i spowił mnie całkowity mrok. Dawał mi namiastkę bezpieczeństwa i pozwalał pozbierać rozbiegane myśli. Był jak płaszcz, który zakłada się, aby ochronić ciało przed zimnem. Trochę paradoks, lecz mi to nie przeszkadzało.

– Zniknęłaś. – Błogą ciszę przerwał Ravil. Usiadł obok mnie i chwycił na nadgarstek, abym poświęciła mu całą swoją uwagę. Niestety mu się to udawało.

Wyrwałam rękę i zmarszczyłam gniewnie brwi i czoło. Ravil przez dłuższą chwilę się nie odzywał, ale wykonał ruch, którego się po nim nie spodziewałam. Przyłożył palce do mojego czoła i przesunął nimi po zmarszczkach powstałych wskutek grymasu.

– Nie rób tak. Przy uśmiechaniu nie marszczy się czoło, więc powinnaś tylko się uśmiechać.

Wytrzeszczyłam oczy, ale chwilowy szok minął i wróciłam na ziemię. Odchrząknęłam głośno, aby dodać sobie odwagi.

– Nie mam ku temu powodów.

– Nie trzeba ich mieć, aby się uśmiechać.

Prychnęłam. Założyłam dłonie na piersi, żeby zauważył, jaką przyjęłam postawę. Byłam zamknięta na to, co mówił i robił.

– Nie rób tego, proszę – powiedział niemal błagalnym tonem i głośno westchnął. Odchylił ciało, a głowa powędrowała w górę. – Wiem, że ostatnio nie układało się między nami dobrze.

– A kiedykolwiek było? – zapytałam opryskliwie i czubkiem buta zaczęłam rysować kółka na kunsztownie ułożonej kostce. – Ostatnio, gdy tylko cię widuję, ty od razu pakujesz się w bójki. Zaczynam myśleć, że Ravil, którego poznałam na samym początku, był wyimaginowany.

– Nie jestem taki, nie chcę, abyś myślała o mnie w zły sposób. Faktycznie w ostatnim czasie byłem nieprzyjemny i agresywny, ale miałem swoje powody.

Zerknęłam na niego z ukosa i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zrezygnowanie i jakaś udręka. Rzadko widywałam go w takim nastroju, dlatego czułam, że powinnam dać mu szansę na wytłumaczenie. Widziałam, że coś go gryzło.

– Pomiędzy mną a Aniką jest gorąco i nie mam na myśli pożądania. Ona chce, abym zostawił wszystko, co znam, z czym się urodziłem i co osiągnąłem dzięki nazwisku i rodzinie. Kocham ją, ale wiem, że ta decyzja może zniszczyć nas oboje. Obawiam się, że nasze uczucie może nie przetrwać tej próby.

Ravil mnie zszokował. Wyżalił się, choć ostatnio bywało między nami różnie. Z jednej strony mu współczułam, ale z drugiej cieszyłam. To szczęście nie było spowodowane jego nieszczęściem, a tym, że mi zaufał. Pokazał mi skrawek swojego serca, otworzył się na mnie. Nie poszedł z tym problemem do brata, ojca lub kogoś innego z rodziny. Wybrał mnie, dziewczynę, którą niedawno posądzał o konszachty z porwanym ojcem, a który jak się okazało, wcale niewinny nie był.

Zrezygnowałam z wcześniej przyjętej postawy. Ugięłam kolana i usiadłam po turecku. Ręce trzymałam na nogach, żeby nie spaść. Tak zabezpieczona byłam gotowa do rozmowy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro