Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następny rozdział będzie z Indygo. Miłej nocy!

****

Ravil czekał na moją reakcję. Nadal siedział odchylony, ale wiedziałam, że słuchał.

– Teraz rozumiem twoje ostatnie wyskoki, ale pamiętaj, że nikt w tym domu nie chce dla ciebie źle. Przeciwnie, ci ludzie to twoja rodzina, która cię kocha, a odrzucenie ich złamie wiele serc, w tym twoje. – Przerwałam, na chwilę skupiając na sobie całkowicie jego uwagę. – Przed pierwszą bójką z Egorem byłam na ciebie zła. Nie przyznałam się wtedy, dlaczego i co mnie tak wkurzyło... Wtedy odbyłam rozmowę z twoją mamą. Powiedziała wprost, że się od nich oddalasz. Była taka smutna i załamana. Wiesz, co wtedy zrozumiałam? – Popatrzył wprost na mnie i zmarszczył nerwowo brwi. – Ty, który masz wszystko, czego ja nigdy nie miałam, tak po prostu to odrzucasz. Twoi rodzice oddaliby za ciebie życie, a tymczasem ja od swojego ojca dostałam siniaki, rozcięty bok i złamane serce. – Do oczu napłynęły mi łzy. Nie chciałam po raz kolejny pokazać przed kimś słabości. Szybko wytarłam zbierającą się wilgoć. – Zrobiła się ze mnie straszna beksa – zaśmiałam się, chcąc ukryć zakłopotanie.

– Riley... – wydukał mężczyzna i objął mnie ramieniem.

– Ja wiem, że ją kochasz, ale zastanów się dobrze. Raz rozdartego serca nie skleisz ponownie tak, że będzie idealne. Pomyśl nad kompromisem, nie tylko ty powinieneś iść na ustępstwa i się poświęcać. – Widząc jego zmarszczone brwi, szybko dodałam. – To nie jest atak w waszą stronę, a tym bardziej w twoją.

– Wiem – wymamrotał i uśmiechnął się posępnie. – Nie przyjąłem tego w taki sposób. Nie wiem nawet, dlaczego ci o tym powiedziałem, skoro ostatnio układało się między nami różnie. Mimo to cieszę się, że odkryłem przed tobą swoje problemy. Chciałem z kimś o tym porozmawiać, a rodzina to nie był najlepszy pomysł – zerknął na mnie i kontynuował. – W sumie dzięki mojej otwartości wiem, co wkurzyło cię ostatnim razem. Nie patrzyłem na to z tej perspektywy. Od zawsze byłem przyzwyczajony do rodziny, opieki i miłości z ich strony. Niewiele familii w świecie, do którego należę, może poszczycić się takimi relacjami.

Uśmiechnęłam się pod nosem i zadrżałam. Ravil od razu to zauważył i zrobił coś, za co jeszcze niedawno dałabym mu w twarz. Umięśnione męskie ramię objęło mnie w pasie i dało ciepło, którego tak mi brakowało. Jakaś silniejsza ode mnie siła pociągnęła mnie bardziej ku niemu, sprawiając, że wbrew sobie i swoim instynktom zaciągnęłam się jego zapachem. Woń jego ciała dotarła do wszystkich moich kończyn i wsiąkła w każdy por na mojej skórze. Czułam, jakby był wszędzie, a był to tylko niewinny dotyk, który nie miał absolutnie nic wspólnego z żadnym podtekstem seksualnym, ot zwykły przyjacielski przytulas.

– Często nie doceniamy rzeczy, które mamy na co dzień, są dla nas pospolite i nijakie. Dopiero brutalność, z jaką są nam odbierane, uświadamia, jak były ważne.

– Mądre słowa. – Poczułam jak Ravil pokiwał głową. – Jestem rozdarty. Czuję, że pozostając biernym, tylko pogarszam sytuację. Anika na mnie naciska, ale nie potrafię ot, tak podjąć takiej decyzji. Kocham obie strony i po raz pierwszy nie wiem, czego tak naprawdę chcę.

Słuchałam uważnie każdego słowa, jakie wypadało z jego ust. Poniekąd go rozumiałam. Sama aktualnie przeżywałam wewnętrzny konflikt z moim ojcem w roli głównej.

– Podejmowanie trudnych decyzji nigdy nie jest łatwe – stwierdziłam i oparłam głowę na jego ramieniu. To była chwila, w której powoli zaczynały puszczać hamulce. – Teraz zadam ci pytanie. Myśl, która jako pierwsza pojawi się w twojej głowie, będzie tą właściwą, bo to podpowie ci umysł i serce.

Na chwilę zostawiłam go w zamyśleniu.

– Dobrze. Zróbmy to – odpowiedział.

Oderwałam się od jego ciała i wlepiłam w niego wyczekujące spojrzenie. Mężczyzna lekko speszył się pod naporem mojego wzroku, ale biła od niego determinacja. Najwyraźniej sam był ciekaw rezultatu.

– Gdzie widzisz się za dziesięć lat? – Jako pierwsze na jego twarzy ukazało się zdziwienie, lecz szybko ustąpiło ono miejsca dziwnej zaciętości.

Odpowiedź nie nadeszła tak szybko, jakbym tego oczekiwała.

– Tutaj. Widzę się tutaj, w tym domu w otoczeniu rodziny, z moją kobietą, matką moich dzieci. – Wypuścił głośno powietrze, które było dziwnie naelektryzowane.

– Kim wtedy będziesz? – Zadałam kolejne pytanie.

– Prawą ręką mojego brata, jego opoką...

Nastała cisza. Szumiało mi w uszach, ale chyba Ravil miał podobnie. Oboje wpatrywaliśmy się w siebie i żadne z nas nie mogło oderwać oczu od drugiej strony. Jedno słowo – przyciąganie. To właśnie działo się między nami. Było ono niebezpieczne i ściągało nas na nieznane wody.

Rozchyliłam usta, a oddech przyspieszył. Miałam ochotę oblizać suche wargi, ale nie chciałam, aby uznał to za kuszenie. To byłoby nie w porządku. Mężczyzna spojrzał na moje usta. Sam nie powstrzymał odruchu i oblizał spierzchnięte wargi. Mrugnęłam niespodziewanie i głośno chrząknęłam. Przerwałam ten niespodziewany pociąg między nami. Wiedziałam, że nie wyszłoby z tego nic dobrego.

– Ja... lepiej już pójdę. – Gwałtownie wstałam i popędziłam czym prędzej do głównej części budynku. Nie oglądałam się za siebie. Wolałam nie widzieć twarzy Ravila i prawdopodobnego rozczarowania spowodowanego nagłą chwilą słabości. Byłoby to zbyt bolesne, nawet dla mnie.

Wbiegłam do pokoju, jakby goniło mnie sto diabłów. Na szczęście nikt mnie nie zatrzymał i nie musiałam tłumaczyć się z tej krótkiej przebieżki. Ostatnie czego chciałam to przesłuchiwanie.

Zjechałam plecami po drzwiach i usiadłam na podłodze. Nie przeszkadzał mi jej chłód. Dawał on niezwykle ważne w tym momencie ukojenie. Sprawiał, że kołatające serce uspokajało się i wracało do swojego normalnego tempa. W tym domu nietrudno o atak serca, a gdy przebywał w nim niebieskooki drapieżnik, wcale nie czułam się bezpieczna. To pierwszy raz, gdy doświadczyłam takich intensywnych uczuć. Nie do końca wiedziałam, jak sobie z tym radzić. Nie miałam w pobliżu nikogo bliskiego, komu mogłabym powierzyć własne sekrety. Przyznanie, że czułam coś więcej niż sympatię do młodszego syna Audrey i Nicolaia, było makabryczne. Uczucie nie powinno było się narodzić, nie miało takich podstaw. Rozmowy, które prowadziliśmy, nie powinny aż tak nas do siebie zbliżyć, tym bardziej kłótnie, których było zdecydowanie więcej.

Minęło sporo czasu, zanim na dobre uspokoiłam ciało i niespokojne myśli, które mój umysł posyłał na nieznane i z pewnością niebezpieczne tereny.

Przycisnęłam rękę do piersi i kilka razy w nią uderzyłam. Chciałam tym sposobem dodać sobie odwagi i się otrząsnąć. Niekoniecznie to pomogło, ale było lepsze niż nic. Wstałam na mocno chwiejących się nogach. Ostrożnie podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Z głośnym westchnięciem rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było identyczne, jak w dniu, w którym tu trafiłam, a jednak pomieszczenie nie było tak sterylne, jak wcześniej. Rai przyniosła mi kilka obrazów w kunsztownie wykonanych ramach, abym mogła je powiesić. Niektóre z nich były oparte o ściany w taki sposób, że dodawały wystrojowi pazura i stylu. Na komodzie naprzeciw łóżka leżał stos nieprzeczytanych jeszcze książek, a obok dwie napoczęte. Okno zdobiły jasne zasłony dodające wszystkiemu ciepła.

Zadrżałam.

Nie wiedziałam ile jeszcze zajmie zakończenie sprawy z moim ojcem, ale zdawałam sobie sprawę, że kiedyś będę musiała opuścić ten dom. Było mi z tym ciężko, a w gardle rosła ogromna gula. Po raz kolejny tego dnia moje oczy się zaszkliły. Odgarnęłam włosy z twarzy i położyłam się na łóżku. Skuliłam się do pozycji embrionalnej i podciągnęłam nogi pod brodę.

Nigdy nikomu nie pokazałam tej strony siebie. Z wierzchu byłam twarda, ale w środku łatwo można było mnie zranić. Przez lata zdążyłam nauczyć się, jak ukryć ból. Na początku było to trudne, lecz z czasem stało się codziennością. Tylko czasami pozwalałam sobie na chwile słabości. Były one tak nieliczne, że prawie zapomniałam, jak to jest, gdy ściągnie się tę powłokę.

Lekko uchyliłam zamknięte oczy. Za oknem robiło się ciemno, a chmury przysłoniły niebo, które jeszcze nie tak dawno było jasnoniebieskie. Teraz wszędzie królował granat powoli zmieniający się w czerń. Nadchodziła noc. Westchnęłam cicho i wpełzłam pod ciepłą kołdrę. Nie miałam ochoty na nic poza snem i odpoczynkiem. Po tym dniu miałam do tego prawo. Dziś przeżyłam i byłam świadkiem wielu rzeczy. Pozwoliłam sobie na rozluźnienie i powoli ogarnął mnie sen.

***

Wydawało mi się, że wczoraj wyczerpał się limit dziwnych zjawisk na co najmniej tydzień. Jakże się myliłam. Wchodząc rano do kuchni zastałam tam nikogo innego jak Ravila. Krzątał się po kuchni i robił sobie śniadanie. Już samo to, że przyrządzał własnoręcznie posiłek, było zaskakujące. Nigdy bym nie pomyślała, że dorastając w takim domu, młodszy z synów Nicolaia będzie umiał przyrządzać jedzenie. Ravila poznałam, a jego brata kojarzyłam tylko z wyglądu. Mimo to żaden z nich nie wyglądał mi na kucharza.

Przez chwilę przyglądałam się Ravilowi. Mężczyzna szybko uwijał się z gotowaniem i był naprawdę sprawny w tym, co robił. Nadal stałabym we framudze drzwi, gdyby nie jego spostrzegawczość.

– Skończyłaś oględziny? – Zapytał, nie odrywając się od wykonywanej czynności. Głowę miał spuszczoną, ale byłam w stanie wyraźnie zobaczyć uśmiech błąkający się na jego twarzy. – Jeśli tak, to siadaj. Nie jadłaś jeszcze śniadania, więc podzielę się z tobą.

Zamrugałam szybko zszokowana tą poufałością. Ravil działał tak błyskawicznie, że nie zdążyłam zauważyć, jak przede mną znalazła się pokaźna porcja parującej jajecznicy. Przełknęłam ślinę, gdyż dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jaka byłam głodna. Cicho podziękowałam i zaczęłam jeść. Jeden kęs był lepszy od drugiego.

– Gotowanie masz w genach. – Skomplementowałam go, nie zwracając uwagi na usta pełne jedzenia.

– Nie tylko w gotowaniu jestem dobry – odpowiedział dziwnym tonem głosu. Usiadł naprzeciw mnie i poszedł w moje ślady, lecz zanim zaczął jeść, upomniał mnie. – Nie spiesz się. Jedzenie nie ucieknie, a ty unikniesz zadławienia.

Uniosłam brew i obdarzyłam go pełnym politowania spojrzeniem. Spełniłam jednak jego przykazanie.

Jedliśmy w ciszy, od czasu do czasu wymieniając między sobą zdawkowe słowa. Po wczorajszym incydencie w oranżerii nie byłam pewna, jak miałabym się wobec niego zachowywać. Byłam spięta i było to widoczne gołym okiem. Zresztą czułam, jak Ravil co jakiś czas na mnie zerkał.

– Masz dziś coś w planach? – Zadał niezobowiązujące pytanie.

Zmarszczyłam brwi, odłożyłam sztućce na stół i wytarłam usta. Zlustrowałam go wzrokiem. Nie chciał na mnie spojrzeć i cały czas wywracał oczami. Powoli zaczynało mnie to drażnić.

– O co ci chodzi? – Odsunęłam od siebie talerz i zaplotłam ręce na piersiach. – Wczoraj byłeś bardziej rozmowny.

– Mógłbym to samo powiedzieć o tobie – odchrząknął. – Mam dziś sporo wolnego czasu. Odwołali mi zajęcia, a ty musisz się tutaj bardzo nudzić.

– Dotąd nie obchodziło cię moje samopoczucie, więc skąd ta zmiana?

– Po prostu... myślę, że musi ci brakować luźnego życia. W Stanach miałaś większą swobodę, a za rogiem nie czyhali na ciebie podejrzani goście. Jak teraz o tym myślę... – Podrapał się po głowie i odchylił na krześle. – Twój ojciec jest z nimi w dobrych stosunkach, więc nie powinni chcieć cię skrzywdzić.

Syknęłam. Musiał mi o tym przypomnieć.

– Nie powinni, a jednak skrzywdzili. Nie wiem, co siedzi w głowie mojego ojca, ale raczej na ostatnim miejscu plasuje moje bezpieczeństwo. – Wstałam od stołu, zgarnęłam brudne naczynia i zajęłam się myciem. – Nie chcę o tym rozmawiać.

– Nic, o czym nie chcesz rozmawiać, nie zniknie samoistnie.

Zamknęłam oczy i policzyłam do trzech. Moja cierpliwość miała swoje granice, a ostatnio była wystawiana na wiele prób.

– Nie sprawi również, że będzie mi z tego powodu lżej. Odpuść Ravil i powiedz wreszcie, o co do diabła ci chodzi. Krążysz wokół tematu, zamiast zapytać wprost. – Odwróciłam się od zlewu i przyszpiliłam go stanowczym wzrokiem.

– Poprzednio schrzaniłem, teraz chcę to odpokutować, ale to nie wszystko. Potraktuj to jako wdzięczność za wczorajszą rolę słuchacza. – Uniósł kącik ust.

– Gdybyś nie miał dziewczyny, uznałabym twoje podchody za zaproszenie na randkę. – Ravil zaczerwienił się i już miał coś odpowiedzieć, lecz byłam szybsza. – Kiedy mam być gotowa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro