Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że tym rozdziałem wzbudzę u Was ciekawość i będziecie z niecierpliwością wyczekiwać następnego 😊 Miłej nocy!

***

Spokój, który zapewniałam sobie dzięki unikaniu Ravila nie trwał długo. Przez kilka dni sądziłam, że się poddał i dlatego chętniej wychodziłam z pokoju i spędzałam czas w towarzystwie Anny, Egora i Rai. Z Azarow dogadywałam się coraz lepiej i znalazłyśmy wspólny język – często spędzałyśmy czas w sali treningowej. Dziewczyna pokazała mi kilka ciosów, które widziałam po raz pierwszy, lecz ja też nie byłam jej dłużna. Każda z nas była pod wrażeniem umiejętności tej drugiej.

Czasem przychodził do nas Borisow i z uwagą śledził nasze sparingi. Z początku jego niespodziewane wizyty zmniejszały celność i siłę Anny, ale szybko się do nich przyzwyczaiła. Doszło nawet do tego, że parę razy zmierzyłam się z nim. Walki trudno było rozstrzygnąć. Raz fortuna była po mojej stronie, innym razem po Egora, dlatego ciężko było wyłonić ostatecznego zwycięzcę.

Mój aktualny ochroniarz nie spodziewał się po mnie takiej sprawności, celności i techniki. Stwierdził nawet, że wielu strażników mogłoby się ode mnie uczyć. Chociaż byłam pewna tego, co umiałam, to nadal słysząc takie słowa, moje ego było mile łechtane.

Ludzie, z którymi przebywałam, oddziaływali na mnie w pozytywny sposób. Moja głowa już nie była przepełniona tylko sprawą ojca i Ravila, ale pojawiały się w niej też dobre rzeczy. Dotyczyły one rodzącej się przyjaźni, co do której miałam nadzieję, że przetrwa mój wyjazd do ojczyzny. Zostanie na łasce Aristowów do końca życia nie było żadną opcją, ale już teraz wiedziałam, że rozłąka z nimi będzie bolesna. Wbrew wszystkim ostrzegawczym sygnałom, nie mogłam przemóc się, aby odseparować się od tej rodziny. To oni pokazali mi, co mnie do tej pory omijało, a było tego sporo. Prawdziwej przyjaźni nie doświadczyłam, dlatego nieprędko zrozumiałam nasze relacje. Z całego serca byłam im wdzięczna.

Skończyłam brać prysznic po intensywnym treningu na siłowni. Moje ciało wróciło do sprawności, więc nie było problemu z wróceniem do dawnych aktywności. Sam lekarz to stwierdził, toteż nikt nie oponował.

Wytarłam się ręcznikiem i nałożyłam obcisłe sportowe spodnie i dużo większą luźniejszą koszulkę, która nachodziła na mój tyłek. Ten zestaw ubrań różnił się od tych, które nosiłam na co dzień, ale o dziwo mi odpowiadał. Najważniejsze, że nic nie było nadmiernie odsłonięte i nie przyciągało uwagi innych. Powoli przyzwyczajałam się do innych ubrań, niż te workowate.

Przetarłam zaparowane lustro dłonią i zmierzwiłam włosy, nadając im objętości. Wciąż były mokre, ale wolałam, jak schły naturalnie. Przed kolacją chciałam jeszcze poczytać książkę, ale godzina posiłku szybko się zbliżała. Usiadłam na łóżku, oparłam plecy o ścianę i podkuliłam nogi. Zerknęłam na okno, ciemność powoli wszystko ogarniała. Zapaliłam małą lampkę na szafce nocnej i wzięłam książkę. Otworzyłam ją i zagłębiłam się w lekturze.

Chwila odprężenia była niczym ambrozja. Nieczęsto zdarzało się, abym mogła przebywać sama, dlatego tak ceniłam ten czas. Bardzo byłam do niego przyzwyczajona, więc częste przebywanie wśród ludzi momentami było męczące. Lubiłam towarzystwo mieszkańców tego domu, ale czasem każdy potrzebował wyciszenia.

W równych odstępach czasowych przewracałam kartki. Książka była wciągająca, a historia bohaterów w niej zawarta spowodowała u mnie wysyp różnorakich emocji. Z zainteresowaniem coraz bardziej wgłębiałam się w losy postaci, dlatego podskoczyłam przestraszona na łóżku, gdy drzwi do mojego pokoju nagle się otworzyły.

Książka upadła na podłogę.

Wytrzeszczyłam oczy i nie ruszyłam się nawet o milimetr. Wargi mi drżały, a dłonie pociły. Moje ciało samoistnie zareagowało na osobę, której nigdy więcej nie chciałam i miałam nadziei nie oglądać. Ślepia potwora całkowicie mnie sparaliżowały. W tym momencie nie byłam tą odważną Riley, a małą dziewczynką chowającą się pod łóżkiem przed zagrożeniem. Koszmar mojego dzieciństwa powrócił. Do tej pory sądziłam, że ten człowiek na dobre zniknął z mojego życia. Tymczasem wdarł się do mojej strefy komfortu i obdarł z długo wznoszonych murów bezpieczeństwa.

– Nie krzycz i się nie odzywaj, bo to nie skończy się dla ciebie dobrze. Chyba nie muszę ci przypominać, do czego jestem zdolny? – odezwał się i usiadł na skraju łóżka.

Mój wzrok był rozbiegany i szukałam szansy na jakąkolwiek ucieczkę, lecz czułam, że jestem na straconej pozycji. Mężczyzna, który do mnie przyszedł, miał doświadczenie, siłę i spryt. To ostatnie było najgorsze, gdyż właśnie ta cecha dawała mu bezkarność.

– Wypiękniałaś... Gdy Raymond pokazał mi twoje zdjęcie, aż nie mogłem uwierzyć. Nic dziwnego, już jako mała dziewczynka miałaś „to coś" – uśmiechnął się i spróbował dotknąć mojej łydki, lecz na szczęście odsunęłam się szybciej, niż był w stanie to zrobić. – Po tylu latach ty nadal się mnie boisz – stwierdził i zaśmiał się cicho. – Przecież było nam tak dobrze...

Do gardła podeszła mi gula. Prawie zwróciłam wszystko, co znajdowało się w moim żołądku. Tak bardzo starałam się zapomnieć o tym koszmarze, lecz on powrócił w momencie, w którym zaczynałam czuć się bezpiecznie.

– Byłam tylko małą dziewczynką, ty podwładnym mojego ojca, a mimo to odważyłeś się mnie skrzywdzić – wyszeptałam ze zgrozą.

W mojej głowie pojawiły się dawno wypaczone wspomnienia mężczyzny, który przychodził do mnie w nocy, kładł rękę na ustach, żebym nie krzyczała i robił to, co chciał.

Tak naprawdę nigdy tego nie przepracowałam, ale sądziłam, że zdobyłam siłę, aby ochronić siebie i tę przestraszoną dziewczynkę, którą byłam. Teraz wiedziałam, że brakło mi pewności i zapewnienia, że nikt więcej mnie nie skrzywdzi. Książę na białym koniu, który ratował księżniczki, nie istniał – przekonałam się o tym zbyt brutalnie.

– Miałaś się nie odzywać – wykrzywił twarz w grymasie, lecz później wystąpił na niej obrzydliwy uśmiech. – Raymond chce z tobą porozmawiać.

– Co powiedziałeś?! – krzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka.

Nie było to najlepsze posunięcie, gdyż obok mojej głowy świsnął niewielki nóż i wbił się w ścianę za mną. Cofnęłam się kilka kroków i przytrzymałam najbliższej szafki. Coraz bardziej to wszystko mi się nie podobało. Miałam mnóstwo pytań, a jednocześnie chciałam jak najszybciej uciec od tego człowieka i nigdy więcej go nie oglądać.

Ostatnio tak bezradna byłam, gdy uciekałam przed porywaczami, którzy okazali się wspólnikami taty. Chociaż będąc szczerą, to uczucia towarzyszące mi podczas tamtego pościgu były mniej intensywne, niż te aktualne. Wówczas byłam mniej przerażona i mimo wszystko widziałam światło w tunelu. Z Gaelem było inaczej. Ten człowiek wyrządził mi tak wielką krzywdę, że samo jego wspomnienie mnie paraliżowało.

– Dawniej byłaś bardziej subtelna. Cóż... gdyby czas mnie nie gonił, chętnie spędziłbym z tobą jeszcze kilka przyjemnych chwil, jak za dawnych czasów – uśmiechnął się obrzydliwie i oblizał usta.

– Przecież wyjechałeś. – Otoczyłam ramiona dłońmi i zaczęłam je pocierać, chcąc tym sposobem dodać sobie otuchy. – Co robisz w tym domu i jak mnie znalazłeś? – wyszeptałam ze strachem.

Gael świetnie odczytywał moje uczucia i był z nich bardziej niż zadowolony. Przerażenie wymalowane na mej twarzy wprawiło go w dobry humor.

– Raymond wysłał mnie z misją, miałem ci tylko przekazać telefon, on zajmie się resztą. – Pomachał urządzeniem przed moją twarzą. Byłam tak zaabsorbowana jego obecnością, że nie zauważyłam, kiedy wyciągnął komórkę.

Przedmiot został rzucony na łóżko centralnie przed moimi oczami. Nie śmiałam wziąć go do ręki, gdyż miałam niemiłe wrażenie, że spaliłby mnie doszczętnie. Sama świadomość dotknięcia czegokolwiek, co dotykał Gael obrzydzała mnie jak nic innego.

– Muszę się zbierać, bo zaraz ktoś mnie tu znajdzie, a tego bym nie chciał – powiedział. Podszedł do mnie, a ja automatycznie odskoczyłam. Mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił, ale nie miał w zamiarze tego, o czym myślałam. Wziął do ręki nóż, którym wcześniej we mnie rzucił i ruszył do drzwi. Zanim wyszedł, dopowiedział: – Do następnego słodka Riley...

Mężczyzna opuścił pokój i mało brakowało, a upadłabym na podłogę. Powstrzymały mnie przed tym głosy na korytarzu. Zmusiłam nogi do ruchu i nadstawiłam ucho do drzwi. Ktoś rozmawiał i jakie było moje zdziwienie, gdy zrozumiałam, że człowiek, który przed chwilą u mnie był rozmawiał z Nicolaiem.

– Przepraszam, zgubiłem drogę – usłyszałam Gaela.

– Mój gabinet jest w innym kierunku. Już raz cię u siebie gościłem, więc powinieneś zakodować tak ważny fakt. Wiem, że nie jesteś idiotą i jesteś w stanie zapamiętać, takie rzeczy – odpowiedział z przekąsem Aristow. – Zapraszam, tam dokończymy rozmowę... – Nic więcej nie usłyszałam, ale ten urywek konwersacji mi wystarczył.

W mojej głowie zaczęło kotłować się milion myśli. Żadna z nich nie była pozytywna. Wszystkie przedstawiały przyszłość w czarnych barwach. Moja przeszłość zapukała do mych drzwi i weszła z buciorami w moje aktualne życie.

Nie dość, że miałam problemy z ojcem, to jeszcze na horyzoncie pojawił się Gael – mężczyzna, którego nienawidziłam bardziej niż cokolwiek. Dodatkowo teraz dowiedziałam się, że współpracował on z Raymondem. Myślałam, że opuścił szeregi ludzi taty na dobre, ale najwidoczniej się myliłam. Mój rodzic miał tendencję trzymania przy sobie tych, którzy przyczynili się do zwiększenia jego potęgi. Niestety Gael do takich należał. Nie raz wspomógł Raymonda. W sumie jak teraz sięgnęłam do pamięci, to dziwne, że tata pozwolił mu po prostu odejść. Nie pamiętałam, aby mężczyzna podał konkretny powód odejścia.

Z wahaniem chwyciłam telefon do ręki. To był stary model, którego nie można było namierzyć. Ojciec zawsze był przezorny, więc nawet mnie to nie zdziwiło. Odblokowałam urządzenie i weszłam w listę kontaktów – była pusta.

Najchętniej wyrzuciłabym telefon przez okno, ale chciałam się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodziło i dlaczego zostałam zdradzona. Z jednej strony miałam nadzieję poznać prawdę jak najszybciej, a z drugiej wiedziałam, że w tym momencie nie mogłam porozmawiać z tatą. Niespodziewana wizyta, która miała miejsce i tajemnicza rozmowa Gaela z Nicolaiem całkowicie mnie rozstroiły. Nie miałam na nic sił. Chciałam zapomnieć o tym dniu i zasnąć.

Jak to zawsze bywa w tego typu momentach – myśli szybowały we wszystkie strony i zahaczały o niebezpieczne rejony.

Wyglądało na to, że Aristow znał mojego dzisiejszego gościa. To dawało mi do myślenia i powodowało nieprzyjemne skurcze w brzuchu. Nicolai dotrzymywał obietnic, więc nie powinnam się martwić, że pozwoli mnie skrzywdzić.

Wsunęłam telefon do szuflady przy łóżku i poszłam szybko umyć ręce. Zanim zakopałam się w pościeli, wyrzuciłam z odrazą kołdrę, na której siedział i którą dotykał Gael. Nie zaprzątałam sobie głowy uprzątnięciem tego bałaganu. Wzięłam koc z krzesła, położyłam się i opatuliłam nim całe ciało. Dawało mi to minimalną ochronę przed złem tego świata. Dzięki temu czułam się pewniej.

Zamknęłam oczy. Starałam się utrzymać względną przejrzystość umysłu z dala od złych myśli i uczuć. To sprawiło, że odpłynęłam.

Zbudził mnie czyjś dotyk. Od razu zerwałam się na nogi i zaczęłam szamotać się z intruzem. Ten ktoś nie chciał mnie skrzywdzić, nie wyczułam w jego ruchach chęci mordu, czy innych tego typu emocji. Zostałam przygwożdżona do materaca. Mój policzek był wgnieciony w poduszkę, a głowa odwrócona w bok tak, abym mogła swobodnie mówić.

– Puszczę cię, ale nie walcz ze mną więcej, bo przez przypadek zrobię ci krzywdę.

– Nachodzenie kobiety w jej własnym łóżku i straszenie jej jest do ciebie niepodobne Ravil. Czyżbyś przez czas, w którym nie rozmawialiśmy, upadł na głowę?

Nie dostałam odpowiedzi. Z gardła Aristowa wydobył się dźwięk na pograniczu cichego śmiechu i jęku. Wtedy zostałam puszczona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro