Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział Indygo wstawię w okolicach środy. Miłej nocy!

****

Czułam, że Ravil niechętnie puścił moje ciało i pozwolił, abym swobodnie usiadła na łóżku. Wszystko, co robił, było tak sprzeczne, że nawet największy logistyk miałby problem, aby połapać się, o co w tym wszystkim naprawdę chodziło. Sama miałam niemałą zagwozdkę.

– Ktoś wie, że tu jesteś?

– Nie musisz się bać, nic ci nie zrobię – zapewnił i usiadł obok mnie.

– Akurat o to się nie martwię, prędzej ty powinieneś się mnie obawiać. Za to, co zrobiłeś, mogłabym powiesić cię za jaja, a twoja rodzina nawet by nie oponowała.

Starałam się zachować spokój, ale wewnątrz wrzałam. Miał odwagę włamać się do mojego pokoju, gdy tylko zauważył taką możliwość. Ponadto miał czelność śmiać się z moich słów. To jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.

– Daj upust emocjom, wiem, że chcesz sprać mi dupę. – Ponownie się roześmiał.

Protekcjonalność z jego strony była objawem zbytniej pewności siebie. Najwidoczniej myślał, że kilka słabych żartów i słodkich słów spowodują u mnie amnezję.

– Czego chcesz? Powiedz wprost i wyjdź z tego pokoju. Nie mam siły i chęci, aby oglądać cię dłużej niż to konieczne.

– Dobrze znasz cel mojej wizyty i wiedz, że stąd nie wyjdę, dopóki mi nie wybaczysz – powiedział, na co uniosłam jedną brew. – Tyle razy cię raniłem i przepraszałem, że nawet nie wiem, co dokładnie chcę ci przekazać. Zwykłe słowo „przepraszam" nic nie zdziała i wiem o tym, ale naprawdę żałuję. – Pokręcił głową i spojrzał głęboko w moje oczy. – Żadne słowa nie wyrażą tego, co czuję, skruchy, jaka jest we mnie... Dużo nad tym myślałem. Gdy pierwszy raz cię zostawiłem, chyba spowodowała to tęsknota za Aniką. Wtedy często się widywaliśmy, a pilnowanie cię ukróciło nasze spotkania.

Zaciekawiły mnie jego tłumaczenia. Chciałam dowiedzieć się, co miał na swoją obronę i jakie były jego motywy. To od umiejętności przekonywania zależało, czy mu uwierzę.

– Co z tym ostatnim razem? Już pierwszy w ogóle nie powinien mieć miejsca.

– Pamiętasz, co stało się przed tym, zanim cię opuściłem? – zadał pytanie, ale nie pozwolił mi na nie odpowiedzieć. – Pocałunek, który miał miejsce, spowodował wyrzuty sumienia. Myślę, że ucieczka była systemem obronnym.

Przedstawiając to z tej strony, może miało to jakiś sens, ale dalej nie mogłam tego pojąć. Przyszedł do mnie, podał powód, dlaczego mnie zostawił i oczekiwał, że pogłaskam go po główce i okażę zrozumienie. Po pierwszym razie może bym tak zrobiła, ale nie teraz. O dwa razy za dużo...

– Jakiekolwiek były to powody, nie wymarzą one tego, co się stało. Porzuciłeś mnie Ravil i to nie pierwszy raz. Co mam ci powiedzieć? Nie zapomnę o tym, za bardzo mnie to zabolało.

– Nie rozumiesz?! – krzyknął niespodziewanie. – Gdyby nie uczucie, które rośnie we mnie od jakiegoś czasu... – Szybko zamilkł. Zrozumiał, że zapędził się i powiedział za dużo. Nie dokończył swojej myśli, ale domyślałam się, co chciał przekazać. Część mnie ucieszyła się na jego słowa, lecz to nadal było za mało. – Zapomnij, co powiedziałem. – Spuścił głowę, aby uniknąć mojego wzroku.

Był speszony i przygotowywał się na potyczkę. Widziałam, że spiął się i czekał na pytania z mojej strony.

Postanowiłam nie mieszać bardziej w jego głowie. Już teraz miał w niej mętlik, o czym świadczyła ta rozmowa. Przepytywanie byłoby okrutne, a przecież nie kopało się leżącego.

– Wybaczyć można, lecz nie zapomnieć. Nadal bolą mnie tamte sytuacje i nie wiem, czy kiedykolwiek te rany się zasklepią. Każda krzywda, którą doznaje człowiek od drugiego człowieka, nakłada się jedna na drugą. Skumulowane powodują, że zaczyna się wątpić w dobre intencje drugiej osoby. Zdobyć zaufanie skrzywdzonego jest ogromnie trudno. Nie twierdzę, że to niemożliwe, ale potrzeba dużo czasu i cierpliwości.

– Wybaczysz mi kiedyś? – zapytał. Gdzieś w głębi jego głosu usłyszałam ulgę, ale i poczucie winy.

Uśmiechnęłam się lekko.

– Na pewno – odpowiedziałam szczerze. – Tylko nie wiem, kiedy to nastąpi. Może uda się to, zanim stąd wyjadę i wrócę do Stanów.

Niespodziewanie Ravil chwycił mnie za rękę i delikatnie ją ścisnął.

– Najważniejsze, że dałaś mi nadzieję. Obiecuję, że będę robić wszystko, aby odzyskać twoje zaufanie i przyjaźń.

Nie odpowiedziałam. Nie odtrąciłam też jego dłoni. Dawała mi poczucie bezpieczeństwa, co samo w sobie było abstrakcyjne, zważając na to, ile razy mnie zawiódł. Chyba zawsze będę miała gdzieś z tyłu głowy te dobre wspomnienia, kiedy spędzał ze mną czas na rozmowach i mnie chronił. Czasem warto było trzymać się takich myśli, a te dołujące odsunąć od siebie jak najdalej.

– Jutro... – zaczął niepewnie, ale widząc moje zainteresowanie, kontynuował bez skrępowania. – Chcę, żebyś jutro zjawiła się na obiedzie. – Uniosłam brew, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Przeważnie pojawiałam się na obiadach. – Anika przyjdzie z rodziną, będą wszyscy, nawet Kostya i Mavis. Nie chcę, żebyś siedziała w pokoju sama.

Mogłam się domyślić, że chodziło o jego dziewczynę. To zawsze była ona. Ravil był w nią taki wpatrzony. Jej toksyczność i manipulacja były ogromne, a jakimś cudem Aristow ich nie dostrzegał. Wszyscy domownicy i znajomi rodziny Aristow widzieli, jaką jest ona osobą. Przekonywanie go o podłym charakterze Aniki było niewykonalne. Mężczyzna miał klapki na oczach.

– To nie jest dobry pomysł. Nie należę do rodziny, a ten obiad to coś poważniejszego, niż ten, na którym byłam ostatnim razem.

– Tutaj wszyscy traktują cię jak członka rodziny. Najprostszym tego przykładem jest to, jak bardzo bronili cię przede mną. Sama widziałaś, że nie odstępowali cię na krok i nie pozwalali mi z tobą rozmawiać.

Była w tym jakaś słuszność.

Westchnęłam głośno i powiedziałam coś, co od dawna leżało mi na sercu.

– Im dłużej przebywam w waszym domu, tym bardziej się do was przywiązuję, a to niebezpieczne. Przyjdzie czas, gdy będę musiała odejść i zostanę wtedy z bólem w sercu.

– Wiemy, że kiedyś odejdziesz, ale dlaczego nie spędzisz reszty tego czasu z ludźmi, którzy cię cenią?

Otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Wiele myśli przechodziło przez moją głowę. Chciałam skonstruować dobrą odpowiedź, lecz nie byłam w stanie. Tym jednym zdaniem moja obrona została rozbrojona.

Szybko zabrałam dłoń, która z powodu ciepła i niespodziewanych uczuć się spociła. Ravil wyczuł to i nie oponował, nie zabiegał o ponowny kontakt, lecz wstał z łóżka i zaczął zbierać porozrzucaną pościel z podłogi. Gdy położył ją na posłaniu, nie potrafiłam ukryć wzdrygnięcia. Na szczęście chłopak o nic nie pytał.

– Powinieneś już iść. Za długo tu jesteś.

Nasze oczy spotkały się, gdy naciskał klamkę. W jego tęczówkach odbijało się mnóstwo emocji i sprzeczności.

– Rozumiem, że nadal jesteś na mnie zła i masz do tego pełne prawo, ale nie odsuwaj nas... mnie od siebie. Proszę, polegaj na mnie tak, jak wcześniej. – Szczerość wysunęła się na prowadzenie, a gdy posłał mi rozbrajający uśmiech, miałam ochotę paść mu do stóp i przepraszać za to, że musiał się tu pofatygować i znosić moje humory.

Doprawdy, środkowe dziecko Audrey i Nicolaia było bardzo niebezpieczne. Każdy, kto przebywał w jego pobliżu, musiał mieć się na baczności.

Ravil był tak bardzo inny od wszystkich. Z jednej strony czuły i współczujący, z drugiej człowiek, który nie cofnie się przed niczym. Te cechy tworzyły mieszankę wybuchową, a doprowadzony do ostateczności, siał destrukcję, gdziekolwiek poszedł.

Miałam okazję przekonać się o tym parę razy i nigdy nie wychodziło z tego nic dobrego.

Gdy zostałam sama, z ulgą rzuciłam się na łóżko. Jedno spotkanie, a zdołało mnie skutecznie wyprowadzić z równowagi i rozchwiać emocjonalnie.

Przekręciłam się na lewy bok, mając świetny widok na drzwi do pokoju. Uważałam, aby moje stopy nie dotknęły ułożonej przez Aristowa pościeli. Nie zamierzałam jej używać, dopóki nie zmienię jej na świeżą. Dla niektórych mogło być to głupotą, ale ja zamierzałam dbać o swój komfort psychiczny.

Zamknęłam oczy. Odsunęłam od siebie spotkanie z Ravilem i skupiłam się na tym mniej przyjemnym i na przedmiocie, który otrzymałam. Wciąż nie wiedziałam, co z tym zrobić. Słyszałam rozmowę Nicolaia z Gaelem i przez to pojawiły się wątpliwości. Nie powinnam ich mieć. Senior rodu Aristow był człowiekiem honoru, a wywnioskowałam to po wielu sytuacjach, które miały miejsce, jak i szacunku, który zaskarbił sobie wśród swoich ludzi. Samym strachem nie potrafiłby zmusić nikogo do takiego oddania. To wszystko mówiło, jakim człowiekiem jest Nicolai. Ludzie, których miał pod swoimi rządami wskoczyliby za nim w ogień.

„Największy szacunek zdobywa się prawymi czynami, nie strachem" – te słowa wiele razy wypowiadał człowiek, który uczył mnie walczyć. Dużo razy analizowałam je i zastanawiałam się, dlaczego mój ojciec nie stosował się do nich.

Do końca dnia nikt mnie nie nachodził. Nie byłam pewna, czyja była to zasługa, ale dzięki temu mogłam pobyć sama i przemyśleć parę spraw.

W nocy co chwilę się budziłam, gdyż nie mogłam przestać rozmyślać o Gaelu, Nicolaiu i telefonie, dzięki któremu miałam porozmawiać z ojcem. Najlogiczniej było iść do męża Audrey, pokazać mu urządzenie i wytłumaczyć wszystko od początku, także moje powiązania z Gaelem.

Rano byłam nieprzytomna. Oprócz uciążliwych myśli, przez większość nocy czuwałam i słuchałam, czy telefon nie dzwonił. Byłam bardzo przeczulona i nawet najmniejszy szmer lub dźwięk powodował u mnie wzdrygnięcia.

Leniwie wyczołgałam się z łóżka i poczłapałam do łazienki, w której wykonałam poranną toaletę. Wychodząc z pomieszczenia, stanęłam i zaczęłam wpatrywać się w jedną konkretną rzecz w pokoju. Przez kilkanaście minut walczyłam ze sobą, ale w końcu wzięłam do rąk tę nieszczęsną pościel i ściągnęłam z niej poszwę. Szybko wrzuciłam materiał do kosza na pranie i umyłam ręce.

Nie mogłam nikogo poprosić o zrobienie tego za mnie. Byłoby to podejrzane i nie byłabym w stanie tego wytłumaczyć.

Idąc na śniadanie natrafiłam na ziewającego Egora. Mężczyzna, widząc mnie, przystanął i zaplótł ręce na klatce piersiowej. Zmarszczył brwi, co sprawiło, że wyglądał, jakby czegoś oczekiwał. Gdy miałam się odezwać, ktoś zrobił to pierwszy.

– Pogodziłaś się z Ravilem? – zapytała Rai, która wyszła ze swojego pokoju z Igorem na rękach. – To nie moja sprawa, ale po tym, co zrobił, zasługuje na dłuższą karę.

– Nie? Nie pogodziłam się z nim. Skąd takie wnioski?

– Wczoraj powiedział nam, że niezbyt dobrze się czujesz i jesteś zmęczona. Wspólnie uznaliśmy, że zostawimy cię w spokoju.

Borisow pokiwał głową i dodał:

– Mogłaś nam o tym powiedzieć. Dowiadywanie się takich rzeczy od Ravila było... – skrzywił się. – Cóż, stwierdziliśmy, że musiał coś pokręcić, ale gdy Rai weszła do twojego pokoju, już spałaś.

Zamrugałam szybko i pokiwałam głową ze zrozumieniem. Musiała to zrobić akurat w momencie mojej drzemki, gdyż przez większość czasu miałam otwarte oczy.

– Dość już o moim bracie. Nie pozwolę, żeby psuł nam humor, nawet gdy nie ma go w pobliżu – skwitowała hardym głosem Rai.

Aristow pocałowała główkę dziecka i żwawym krokiem poszła do kuchni. Egor i ja popatrzyliśmy na siebie w tym samym momencie i podążyliśmy za nią. Na miejscu zastaliśmy Audrey sączącą parujący napój i wpatrującą się w obraz zza okna. Słysząc szmer, kobieta odwróciła się i powitała nas z uśmiechem. Od razu zauważyłam, że nie był on szczery. Wyglądała na zmartwioną, ale z jakiegoś powodu nie chciała nas obarczać powodem swojego niepokoju.

Przy jedzeniu zaczęliśmy niezobowiązującą rozmowę, omijając drażliwe tematy, takie jak Ravil, jego dziewczyna i mój tata. Nikt nie poruszał kwestii dzisiejszego obiadu, co było dość dziwne, zważywszy na fakt, iż Audrey już coś pichciła. W kuchni unosił się smakowity zapach potraw, co potwierdzało ważność dzisiejszego spotkania.

Po skończonym śniadaniu i odstawieniu naczyń do zmywarki całą trójką ruszyliśmy do salonu. Na wielkim stole leżała przepiękna elegancka zastawa i pasujące do niej ozdoby, takie jak kwiaty czy serwety.

– Mama ma świetny gust – zachwyciła się Rai. Dziewczyna schyliła się po zabawkę Igora, którą zrzucił na podłogę. Gdy się wyprostowała, jej brązowe włosy sterczały na wiele stron, tworząc zabawny obraz. – Nie patrzcie tak na mnie – naburmuszyła się. – Ostatnio Igor ma manię zrzucania wszystkiego, co trzyma w rączkach. Przysięgam, że za niedługo wysiądą mi plecy – westchnęła zrezygnowana, lecz czule spojrzała na swoją pociechę.

– Przed nami jeszcze wiele dziecięcych etapów do przejścia – odezwał się wchodzący do pomieszczenia Kostya. Mężczyzna ochoczo wziął malca na ręce i zaczął go delikatnie bujać.

– Nawet mi o tym nie przypominaj. Mama wspominała, jak przebiegał u nas czas dorastania i mam nadzieję, że nasze dziecko pod tym względem nie odziedziczyło nic po mojej rodzinie.

– Muszę cię zmartwić kruszyno, bo u nas nie było lepiej – zaśmiał się Azarow i mrugnął do swojej ukochanej.

Narzeczony Rai nadal był powściągliwy w mojej obecności i zachowywał dystans, lecz od jakiegoś czasu zauważyłam, że zaczął mnie ignorować. To dzięki temu nie traktował mnie już tak wrogo. Najwyraźniej informacje o moim ojcu i mój sposób bycia uświadomiły mu, że nie byłam zagrożeniem.

Nagle malec wydał z siebie rozbawiony okrzyk, a małe rączki zaczęły tarmosić brodę ojca. Z jakiegoś powodu ta scena mnie rozczuliła. Trochę dziwnie było widzieć ponurego Kostyę w wydaniu kochającego ojca.

– Synuś tatusia – dociął Kostyi Egor. – Widać, że trzyma cię w garści. Zresztą nie on jeden. – Zabawnie poruszył brwiami, patrząc na Rai.

– Tak myślisz? – zapytała dziewczyna. – Odkąd jesteśmy narzeczeństwem, powiedziałabym, że rozstawia mnie po kątach bardziej niż kiedykolwiek – zironizowała i wywróciła oczami.

Kostya ryknął śmiechem.

– Chyba nie muszę przypominać kto i przez ile lat... – Nie dokończył, gdyż Rai szybko zakryła mu usta dłonią.

– To nieistotne – powiedziała głosem tak niewinnym, że nigdy bym jej o nic nie posądziła.

Przekomarzania trwały w najlepsze, dopóki do salonu nie wkroczył Ravil. Jego wzrok od razu wylądował na mnie, ale nie odezwał się do mnie słowem. Oznajmił, że za godzinę przyjeżdża Anika i wyszedł. Zostawił nas w niemałym osłupieniu, ale nikt nie skomentował jego słów. Kostya wyszedł z pomieszczenia wraz z Igorem, a zaraz za nimi poszła Rai, jednak na odchodne zapytała:

– Będziecie na tej parodii obiadu? Mają być wszyscy razem z Rodionem i Mavis. Swoją drogą, powinni być za niedługo – dodała.

– Nie, nie mam zamiaru w tym uczestniczyć – skrzywiłam się i zerknęłam na Egora.

– Na mnie nie patrzcie, wiecie jaki stosunek mam do tej dziewczyny. – Uniósł ręce w geście obronnym.

– Może to i lepiej – wymruczała pod nosem i na dobre nas opuściła.

Oboje z Borisowem wzruszyliśmy ramionami.

– Co zamierzasz teraz robić? – zapytał niezobowiązująco.

– Pewnie pójdę do pokoju i zacznę czytać książkę.

Moja odpowiedź nie do końca była prawdą. Chciałam sprawdzić telefon, który zostawił mi Gael. Od wczoraj nie miałam sił, aby to zrobić. Możliwe, że ojciec już dzwonił, a ja nie odebrałam. Ta opcja była prawdopodobna, ale zdecydowanie mi nie na rękę. Musiałam się dowiedzieć, co planował.

– Proponuję spacer wokół domu. Ogród jest duży, a tobie przyda się wyrwanie z tych murów.

Od razu zaprotestowałam, lecz spotkałam się z entuzjazmem, którego nie byłam w stanie ugasić. Egor coś sobie ubzdurał i nie było mocnych, aby nie zrobić po jego myśli.

Poddałam się.

Na zewnątrz było dość chłodno, dlatego zrobiliśmy kilka okrążeń wokół rezydencji, aby się rozgrzać. Podczas spaceru Egor dużo opowiadał o swoim dzieciństwie jako syn byłego szefa ochrony Aristowów.

– Czyli co? Dostałeś tę fuchę po znajomości? – roześmiałam się.

– Ta, razem z ogromem miłości Ravila – zironizował, ale natychmiast spoważniał. Zbliżaliśmy się do głównego wejścia domu, a jego głos brzmiał pewniej i donioślej niż wcześniej. – Pan Aristow nie patrzy na znajomości. Widząc moje umiejętności, a nie znając się z moim ojcem, nadal by mnie zatrudnił. To ten typ człowieka, dla którego liczą się fakty i to, co widzi na własne oczy.

Pokiwałam głową. Całkowicie go rozumiałam, dlatego nie dziwiła mnie duma, gdy opowiadał o tej pracy.

Naszą rozmowę przerwały donośne głosy na podjeździe. Nie wiedząc czemu, oboje przystanęliśmy. W miejscu, w którym byliśmy, nie sposób było nas zauważyć, za to my widzieliśmy wszystko wyraźnie.

Ogromny srebrny samochód znajdował się na pierwszym planie. Naprzeciw niego stał odświętnie ubrany Ravil, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Otworzył on tylne drzwi pojazdu, a z niego wyszła wyszykowana Anika.

Poczułam ból w sercu, ale został on stłumiony przed ścisk żołądka, który wywołała następna postać wychodząca z auta. Nowoprzybyły mężczyzna objął w talii Anikę i pocałował ją w skroń.

Chwyciłam Egora za ramię i najwidoczniej ścisnęłam je tak mocno, że aż syknął.

– O co ci chodzi? – zapytał zdezorientowany.

– Co on tu robi? Ten facet obok Aniki...

– On? To Gael, jej ojciec...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro