Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepraszam za błędy, jeśli się pojawiły. Dobrej nocy!

****

Odkąd Ravil pojawił się w domu Goriana, mój porywacz bacznie mnie obserwował. Zupełnie jakby bał się, że wywinę jakiś numer. Niestety musiał się przeliczyć. Nie zamierzałam grać damy w opałach przed jego kumplem. Wcześniej nie zauważyłam, ale musiała być między nami kilkuletnia różnica wieku. Nie wiedziałam, ile lat mają mężczyźni przede mną, ale Ravil zdawał się bliższy mi wiekiem, niż Gorian.
- Kolejny raz to samo – westchnął Ravil.
To były pierwsze słowa, jakie wypowiedział w języku angielskim, odkąd wszedł do mieszkania.
- Co masz na myśli? – zapytałam wyraźnie zaciekawiona. Jego akcent prawie nie zdradzał jego pochodzenia w porównaniu do właściciela tego przybytku.
- Moi kumple mają dziwny zwyczaj adorowania kobiet – odpowiedział Ravil i mrugnął do mnie.
- Możesz się przymknąć? – zawarczał mój porywacz.
- Ten oto osobnik – wskazał na Goriana. – najwyraźniej brał lekcje ze zdobywania kobiety u mojego brata i kumpla. Zabrałeś się do tego od dupy strony mój przyjacielu – ostatnie zdanie nie było skierowane do mnie.
- Mam swoje metody. Nie tobie je oceniać – po raz kolejny Gorian zabrał głos.
- Twoje metody się nie sprawdzają, jak widzę. Jocelyn raczej nie jest zadowolona z faktu, że została porwana z własnego kraju – powiedział Ravil, a mi się zakręciło w głowie od sposobu, w jaki wymówił moje imię. Zabrzmiało to niezwykle subtelnie, a nawet tajemniczo. – Jeśli ten goryl zrobi coś, co nie przypadnie ci do gustu, służę pomocą – znowu puścił do mnie oczko.
- Przysięgam, że zaraz...
- Akurat nic w zachowaniu tego typa mi się nie podoba. – Wywróciłam oczami.
- Nie przeszkadzało ci, jak ten typ wsuwał w ciebie kutasa – mruknął Gorian, na co spąsowiałam.
- Wtedy nie wiedziałam, że ten typ mnie oszukuje – warknęłam.
- Spokojnie. – Ravil uniósł ręce w geście pokoju. – Zaraz się pozabijacie.
- Lepiej wyjdź. Dokończymy innym razem – odpowiedział Gorian i podszedł do drzwi. Otworzył je na oścież, wcześniej upewniając się, że na zewnątrz jest bezpiecznie.
Ravil westchnął i wyszedł, wcześniej mówiąc:
- Mówiłem serio, jak będziesz miała go dosyć, wystarczy tylko słowo.
- Przysięgam, że zaraz ci przyłożę! Spierdalaj! – wykrzyczał Gorian i wypchnął przyjaciela za drzwi.
Zanim mieszkanie zostało całkowicie zamknięte, wyraźnie było słychać rozbawienie Ravila w postaci śmiechu. Cóż, niektórym było do tego bardzo daleko. Widziałam po Rosjaninie, jaki był wściekły. Chyba nigdy go takiego nie widziałam. Pod nosem chyba powiedział coś w stylu „irytujący gówniarz", ale nie miałam pewności.
- Podoba ci się? – zapytał wprost.
- Oczywiście – odparłam bez wahania. – Widać, że wie jak traktować kobiety, czego ty nie potrafisz.
Gdy tylko ostatni słowa wypuściły moje usta, Gorian znalazł się przy mnie, chwycił moją twarz jedną ręką i przejechał kciukiem po ustach.
- Lubisz mnie drażnić – stwierdził. – Wcześniej byłaś bardziej chętna w stosunku do mnie...
Lekko rozchyliłam usta i wypchnęłam powietrze z płuc. Zamrugałam pospiesznie, gdy jego głowa zbliżyła się do mojej. Musiałam przyznać przed sobą, że czekałam na pocałunek. Dawno nie czułam jego ust na sobie, a zdradzieckie ciało tęskniło za erotycznymi uniesieniami.
- Wiem, że mnie pragniesz. Widzę to. Poddaj się.
- Ile razy mam ci przypominać, że mnie zraniłeś? – zapytałam i szarpnęłam ciałem.
- Wiem, ale nie miałem wyjścia. Mówiłem ci. Twoja matka ukradła coś, co nie należało do niej. Twoja przyszłość jest tutaj... przy moim boku. Wiesz o tym.
Nie czekał na moją odpowiedź, lecz złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Wprawdzie można było go zaliczyć do zwykłych pocałunków, lecz z tym mężczyzną nic nie było zwykłe. Każda chwila była inna i nadzwyczajna. Nic nie bolało mnie tak, jak fakt, że mnie wykorzystał. Wiele razy to analizowałam i za każdym razem upewniałam się w myśli, że nie mogłam mu wybaczyć. Przynajmniej nie teraz. To było zbyt świeże. Rany, które mi zadał, głęboko zakorzeniły się w moim umyśle i nie chciały się zasklepić. Nawet jak tak się stanie, nigdy nie zapomnę o jego oszustwie.
- Chodźmy spać. Strefa czasowa się zmieniła i z pewnością jesteś zmęczona – powiedział i puścił mnie.
Z ulgą przyjęłam ten fakt i samoistnie osunęłam się na podłogę. Podparłam się rękami i opuściłam głowę. Wpatrywałam się w moje ręce, które zacisnęłam w pięści.
- Idź pierwsza do łazienki. Ja mam jeszcze sporo pracy. Na razie muszę cię zostawić samą. Tam jest moja sypialna, a w szafie znajdziesz dodatkowe ubrania, oprócz tych, które są twoje.
Ponownie nie czekał na moją odpowiedź, lecz wyszedł z mieszkania, wcześniej je zamykając. Zostałam sama.
Przez jakiś czas siedziałam na podłodze, aż poczułam, jak sztywnieją mi ręce i nogi. Z wysiłkiem się podniosłam i od razu pożałowałam długiego przebywania na podłodze. Pojawiły się niemiłe ciarki w moich kończynach. Chciałam je rozchodzić, lecz to nie była taka prosta sprawa. Potykałam się o własne nogi i przytrzymywałam randomowych mebli. W końcu po wielu próbach mogłam normalnie ustać. Zirytowana weszłam do pokoju, który mi wskazał. Prychnęłam pod nosem, gdyż okazał się dokładnie taki, jaki sobie wyobrażałam. To była jaskinia niedźwiedzia. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej moje ciuchy. Było tak, jak mówił. W meblu znajdowały się kobiece ubrania, a także jego rzeczy. Wszystko starannie poukładane.
Ziewnęłam przeciągle i weszłam do łazienki, gdzie czekały na mnie typowo kobiece przybory do higieny. Niewiele myśląc, rozebrałam się, aby zmyć z siebie brud całego dnia. Wszystkie czynności zajęły mi nie więcej niż pół godziny. Oczy same mi się kleiły, więc dłuższe przebywanie w pomieszczeniu mogło się źle zakończyć, a zwłaszcza, gdy było tam gorąco. Nie czekałam, aż wyschną mi włosy, tylko wpakowałam się do łóżka. Najwyżej rano będą tłuste. Teraz nie w głowie było mi podobanie się Gorianowi.
~~~~
Rano obudziły mnie promienie słoneczne i zapach jedzenia. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się, wydając przy tym jakieś niezidentyfikowane dźwięki. Spało mi się wyjątkowo dobrze, pomimo porwania i wrażeń, jakie mnie spotkały. Zwlekłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Wykonałam wszystkie naglące czynności i wyszłam z sypialni. Oczywiście nie mogło być tak kolorowo, gdyż Gorian nie był sam. Miał towarzystwo w postaci mężczyzny o groźnym wyglądzie. Opaska na prawym oku i blizna w kąciku ust, mówiły same za siebie. Lepiej z tym gościem nie zadzierać. To, że przeżył, znaczyło, że ludzie, którzy mu to zrobili, byli martwi. Nie chciałam znaleźć się na jego celowniku.
Z ust nieznajomego wydobyły się obce dla mnie słowa. Mój porywacz odpowiedział również w tym samym języku. Nie lubiłam, gdy ludzie posługiwali się innymi językami, niż angielski. Można powiedzieć, że byłam trochę hipokrytką i egoistką, gdyż statystycznie najwięcej ludzi, z krajów, gdzie język angielski jest językiem urzędowym, nie posługuje się innym językiem, niż ojczysty. Jakoś tak się złożyło, że należałam do tego odsetka moich rodaków. Zawsze byłam oporna do poznawania języków. Hiszpański w szkole średniej wystarczająco mi zniechęcił naukę.
- Ja tu jestem – odezwałam się do mężczyzn, a oni od razu zamilkli.
- Jesteś pewien, że jest warta rozpoczęcia wojny ze starym Hale'em i tą suką Richardson? – zerknął w moją stronę. Już wystarczająco się zdziwiłam, że odezwał się tak, abym go zrozumiała. – Jest ładna, ale zastanów się dobrze.
- Już po fakcie. Porwałem ją sprzed ich nosa. Doskonale wiedzą, że to ja i to tylko kwestia czasu, aż zaczną jej tutaj szukać.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie.
Starszy mężczyzna spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią.
- Ona jest tego warta, gdyby nie była, nie starałbym się wybić jej z głowy powrotu do osób, które ją kontrolują na każdym korku – Gorian spojrzał na mnie, a jego oczy przeszyły mnie.
Zdanie, które wypowiedział i jego wzrok zupełnie mnie roztopiły. Byłam dla niego ważna, a on chciał wydostać mnie spod władzy rodziców.
- Jak uważasz – westchnął nieznajomy. – Ale jeśli coś zacznie się pierdolić, to wiesz co robić.
- To, że wiem co robić, nie znaczy, że to zrobię. Powinieneś już iść, wuju.
- Przemyśl, co ci mówiłem.
Na słowa nieznajomego Gorian nic nie powiedział. Poczekał, aż zostaliśmy sami i walnął się na krzesło. Zamknął oczy i przez dłuższą chwilę ich nie otwierał. Wiedziałam, że nie zasnął. Podeszłam bliżej niego i nachyliłam się na jego twarzą.
- Co do mnie czujesz? – zadałam nurtujące mnie pytanie.
- Lubię cię – powiedział bez zająknięcia i otworzył oczy. – Uważam, że do siebie pasujemy. Gdy u ciebie mieszkałem, byliśmy zgrani, a nawet jeśli udawałem zanik pamięci, to nie jestem osobą, z którą łatwo wytrzymać. Już sam fakt, że ty tego dokonałaś, świadczy o tym, że powinnaś zostać tu ze mną. Dam ci ochronę i nie pozwolę, aby cokolwiek cię tutaj ograniczało, nawet ja.
Głośno przełknęłam ślinę i wycofałam się pospiesznie. Położyłam dłoń na sercu i nawet przez skórę, czułam, jak szybko biło.
Chciał mnie.
- A co ze sklepem? Schedą po moim dziadku?
- Nie dasz rady go prowadzić. Twój ojciec go zamknął. Moi ludzie donieśli mi o tym dziś rano. Jak widzisz, tylko ciebie obchodziła spuścizna.
- On na mnie liczył...
- Jeśli cię kochał, to chciałby, abyś była szczęśliwa z facetem takim jak ja – wzruszył ramionami.
- Skromności to ty nie masz – burknęłam.
- A ty wstydu... zobacz, w czym powitałaś mojego wujka – mruknął i przejechał oczami po moim ciele.
Zarumieniłam się i zakryłam ciało rękami. Miał rację. Krótkie szorty i brak stanika nie były dobrym pomysłem na przyjęcie obcego mężczyzny.
- No już nie bądź taka skromna – zaśmiał się. – Wszystko widziałem.
- Może widziałeś, ale już więcej tego nie dostaniesz. Nie dla psa... - nie dokończyłam, lecz z wściekłością wyszłam z kuchni.
Wróciłam do pokoju, rozebrałam się i założyłam najzwyczajniejsze ubrania, jakie posiadałam, czyli ciemne spodnie i jasny T-shirt.
- Prawdziwy z ciebie uparciuch – usłyszałam za plecami, więc odwróciłam się szybko w kierunku głosu Goriana. – Kiedy myślę, że już cię urobiłem i chociaż w pewnym stopniu mi wybaczyłaś, ty się cofasz kilka kroków w tył. I tak skończymy razem. – Wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia.
- A ty dokąd?!
- Mam sprawy do załatwienia. Siedź tutaj, nic ci nie grozi w tym mieszkaniu.
- Grozi mi śmierć z nudów. Przypominam, że jeszcze kilka minut temu, sam powiedziałeś, że nie będziesz mnie ograniczał, a tymczasem zostawiasz mnie samą i najprawdopodobniej mnie zamkniesz, żebym nigdzie nie uciekła – powiedziałam na wdechu.
- Abym pozwolił ci gdziekolwiek iść, muszę mieć stuprocentową pewność, że nie wywiniesz jakiegoś numeru i wiedzieć, że twoja rodzinka mi cię nie zabierze. Widzimy się wieczorem – odpowiedział i zamknął drzwi.
Szybko podbiegłam do nich i zaczęłam w nie walić pięściami.
- Otwieraj! Wypuść mnie! – darłam się na całe gardło.
Po paru minutach walenia w drzwi i krzyku opadłam z sił. Osunęłam się na podłogę i przyłożyłam czoło do drzwi. Gardło mnie bolało, za bardzo je zdarłam.
- Idiota – wymamrotałam do siebie i z ociąganiem, podniosłam się.
Podeszłam do stołu, gdzie czekało na mnie śniadanie. Wszystko parowało i było już na talerzu. Z łoskotem odsunęłam krzesło, usiadłam i wzięłam się za jedzenie. Gorian miał talent kucharski. Zjadłam wszystko, co przygotował z wielkim smakiem, a następnie umyłam po sobie naczynia. Jako że nie miałam nic ciekawego do robienia, zaczęłam grzebać mu w rzeczach. W międzyczasie zrobiłam sobie krótką drzemkę.
Obudziłam się, gdy było ciemno. Przespałam większość dnia.                          Wkurzę się, jeśli jutrzejszy dzień będzie równie bezczynny. Nie twierdzę, że byłam pracoholikiem, jednak nie lubiłam takiej bezczynności. Tęskniłam za sklepem dziadka. Tak bardzo chciałam się znaleźć pośród znajomych płyt. Najlepiej bym się czuła, gdybym była tylko ja i mój sklep. Wiem, jednak że to niewykonalne. Moja rodzina była specyficzna. W tym musiałam przyznać Gorianowi rację.                                              Nagle szybko wstałam. Uświadomiłam sobie jedną rzecz. Ponownie przeczesałam szafki Goriana w poszukiwaniu jakiegoś twardego przedmiotu. Niestety nic takiego nie znalazłam. Zagryzłam wargę i uśmiechnęłam się przebiegle. Mało gustowny wazon stał na komodzie i stanowił element czysto dekoracyjny. Był paskudny, więc wiedziałam, że mężczyzna nie pogniewa się, gdy go stłukę. Prawie popukałam się w głowę. Plan ucieczki był taki prosty, a ja siedziałam bezczynnie. Gorian z pewnością nie spodziewał się, że mogłabym go zaskoczyć i ogłuszyć. Wzięłam wazon do ręki i przymierzyłam go w dłoni. Leżał idealnie.

Plan był mało inwazyjny, ale jak to mówią „dobry plan nie jest zły".
Oby się udało...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro