Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Za możliwe błędy przepraszam. Miłej nocy!

****

Na resztę trasy został mi założony na głowę worek. Miałam nie dowiedzieć się, gdzie dokładnie jestem. Fakt, że nie znałam miejsca, w którym obecnie się znajdowałam, sprawiał, że czułam się nieswojo. Nie miałam żadnego punktu zaczepienia.

Samochód się zatrzymał, a ja zostałam podniesiona. Moje ręce dokładnie unieruchomiono, więc mogłam zapomnieć o wyszarpaniu się z uścisku. Byłam zdana na łaskę porywacza. Gdy tylko pomyślałam o porwaniu, w mojej głowie pojawił się Gorian. Chciałam, aby ramiona, które mnie otaczały, należały do niego. Starał się mnie chronić i przekonać do siebie. Teraz to doceniałam, wcześniej niekoniecznie. W środku nie czułam do niego nienawiści, czy wyrzutów z powodu oszustwa. Większość złości mi przeszła. Jakiś żal pozostanie, ale nie na tyle duży, abym nie widziała szansy na związek pomiędzy mną, a Gorianem. Tylko nie byłam pewna, czy on jeszcze będzie mnie chciał. Dawał mi aluzje i sprawiał wrażenie, jakby chciał stworzyć ze mną coś poważnego. Porwał mnie. Gdyby nic do mnie nie czuł, nie zrobiłby tego. Uparcie starał się naprawić naszą relację, lecz ja byłam zacięta i żal mi na to nie pozwalał. Sytuacja, w której obecnie się znajdowałam, sprawiła, że przejrzałam na oczy. Nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli o przebaczeniu, a on wiele razy mówił, że mnie nie wypuści. Samo to świadczyło o czymś wielkim.

- Jesteś taka leciutka – odezwał się męski głos.

Byliśmy w jakimś pomieszczeniu. Nie zorientowałam się, kiedy zostałam przeniesiona. Teraz dotarła do mnie różnica temperatur. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka spowodowana klimatyzacją. Zostałam postawiona na podłodze, a następnie ściągnięto mi nakrycie i kajdanki. Od razu zaczęłam przecierać nadgarstki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które nie przypominało mi więziennej celi. Wszystko było kunsztownie urządzone. Znajdowałam się w jakimś salonie, który był połączony z paroma innymi pomieszczeniami.

- Rozgość się. Spędzisz tutaj bardzo dużo czasu – powiedział do mnie Axel i opadł na kanapę znajdującą się niemal na środku salonu. – Usiądź obok mnie – poklepał miejsce obok siebie.

Zignorowałam go i uważnie zeskanowałam pomieszczenie. Wtedy uderzyła mnie jedna rzecz. Niczym rażona piorunem podbiegłam do pierwszych drzwi. Była to sypialnia. Weszłam głębiej i otworzyłam następne drzwi, które okazały się łazienką, a później kolejne, za którymi kryła się garderoba. Wybiegłam z sypialni i weszłam do innych pomieszczeń. Wszędzie to samo. Byłam załamana.

Nigdzie nie było okien. Byłam uwięziona w luksusowym więzieniu, z którego nie widziałam żadnej drogi ucieczki.

- Wypuść mnie – odezwałam się złamanym głosem.

Mój wzrok był rozbiegany.

- Już mówiłem, spędzisz tu dużo czasu. Przyzwyczaj się do tego mieszkania – uśmiechnął się i rozpostarł ramiona na długości oparcia kanapy.

- Ile zamierzasz mnie więzić? Miesiąc? Rok? A może całe życie? – prychnęłam i oddaliłam się od niego na bezpieczną odległość.

- Tyle ile będzie trzeba.

Spojrzałam groźnie w jego oczy. Chciałam zedrzeć mu z twarzy ten zarozumiały uśmieszek. Działał mi na nerwy. Jego zachowanie było niewybaczalne.

- Możesz pomarzyć. Gorian mnie stąd wyciągnie...

- A właśnie, jak mówimy o tym rosyjskim dupku... Nie uważasz, że sytuacja jest bardzo podobna, do tej, w której znalazłaś się jakiś czas temu? – Axel wstał i znalazł się przy mnie w zaledwie kilku krokach. – On też cię porwał i więził. Co on takiego ma, czego ja nie mam? – zasyczał. – W czym jest lepszy?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż przyciągnął mnie do siebie i wpadłam na jego tors. Wciągnęłam głośno powietrze, a on mocniej zacisnął ręce na mojej talii. Ręce miałam ułożone na jego klacie i pomimo tego, że go odpychałam, on przytulił mnie do siebie i sprawił, że moja głowa również przylgnęła do jego ciała.

- Sprawię, że stanę się dla ciebie najważniejszym mężczyzną. Popełniłem w przeszłości wiele błędów, lecz powoli je naprawiam. Jocelyn... - odchylił moją głowę w taki sposób, że miałam idealny widok na jego oczy. – Zostań moją kobietą. Nie potrafię nawet wyrazić tego, co do ciebie czuję.

Zamknął oczy i zaczął przybliżać do mnie swoją twarz. Wiedziałam, do czego to dążyło i nie zamierzałam na to pozwolić. Zebrałam w sobie siłę i nadepnęłam mu na stopę. Wypuścił mnie ze swoich ramion, a ja uderzyłam go otwartą dłonią w twarz. Pod wpływem mojego uderzenia mężczyzna się zatoczył i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. To był drugi razy, gdy go uderzyłam.

- Nie porównuj się do Goriana! Porwał mnie, ale łączy nas relacja, jakiej nigdy nie zrozumiesz! Nigdy mu nie dorównasz – rzuciłam nienawistnym tonem.

- Gdybym pierwszy cię porwał i zaczął zgrywać tego złego, to na mnie poleciałabyś! Przyznaj, że pociągają cię źli mężczyźni! Ja też taki jestem! On morduje ludzi, lecz ja również to robię. Zabiłem dla ciebie!

Głośno wciągnęłam powietrze i prawie się zachłysnęłam. Drżącą dłoń przyłożyłam do ust i zakryłam je, gdyż z przerażenia nie byłam w stanie ich zamknąć. Powoli zaczęłam się cofać, a on niczym drapieżnik polujący na zwierzynę, zaczął mnie osaczać. Przybliżał się do mnie, co sprawiało, że moje ciało było coraz bardziej roztrzęsione.

Ten człowiek był niezrównoważony psychicznie.

Czym innym było przebywanie z Gorianem, który zabijał ludzi, ale był racjonalny, a co innego bycie uwięzionym w jednym pomieszczeniu z psychopatą. Gorian nie robił tego dla przyjemności, to była jego praca, a tymczasem Axel kompletnie się w tym zatracił. Nie poznawałam go. Jako przyszła głowa gangu, musiał jakoś się wykazać, ale niezrozumiałym było dla mnie zabijanie człowieka z powodu sympatii do kogoś, kogo właściwie się nie znało.

- Co masz na myśli? – Wreszcie wydałam z siebie głos. Był zachrypnięty i drżał z powodu strachu.

- Jocelyn, kochanie... Zrobiłem to wyłącznie dla ciebie. To taki prezent ode mnie – uśmiechnął się i stanął naprzeciw mnie.

Skrzyżowałam ręce i chwyciłam się za ramiona. Zrobiło mi się zimno. Nie chciałam, żeby mnie dotykał. Napawało mnie to obrzydzeniem.

- Kim była ta osoba? – zadałam to pytanie, choć wcale nie chciałam znać na nie odpowiedzi.

Axel podszedł do mnie, przez co prawie stykaliśmy się ciałami. Chciałam się odsunąć, lecz złapał mnie za ramiona i potrząsnął z wielką siłą.

- Wszystko zrobiłem z myślą o tobie. Liczysz się tylko ty. – Ponownie zaczął swój wywód, którego miałam już dosyć.

- Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam, wyrwałam się i zamachnęłam, aby go uderzyć, lecz przewidział mój ruch.

- Ponownie nie nabiorę się na tą zagrywkę – wydyszał i chwycił mnie mocno za rękę. – Jesteś przewidywalna, co powoli staje się nudne. Od kiedy zrobiłaś się taka niedotykalska i wycofana? – zaśmiał się i zbliżył twarz do mojej.

- Jesteś obrzydliwy. – Niemal wyplułam z siebie te słowa. – Kogo skrzywdziłeś?

- Gorian zabija i to akceptujesz, lecz jak ja sprzątnę kogoś od czasu do czasu, robisz wielkie ,,halo''.

- Nie porównuj się do niego.

- Nie dałaś mi wyboru. Chciałem zrobić coś dla ciebie, a ty tymczasem ponownie mnie odrzucasz.

- Nie rozumiem, co takiego zrodziło się w twojej głowie, że postanowiłeś tak mnie dręczyć. Ranisz mnie, nie widzisz tego? Dlaczego nie możesz pojąć, że nigdy nie będziemy razem? Ten związek z góry był skazany na porażkę i w głębi duszy o tym wiesz. Nie mam już do ciebie siły. Odkąd pamiętam, widziałam, jak zmieniasz kobiety jak rękawiczki i ty uważasz, że cokolwiek mogłoby nas połączyć? – spojrzałam mu prosto w oczy z niedowierzaniem.

Axel wyglądał, jakbym bardzo go zraniła. Spojrzenie pełne wyrzutu, jakim mnie obdarzył, zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Znowu był sobą.

- Byłem zaślepiony – odpowiedział. – Chciałem się wyszaleć.

- Nie sądzisz, że to idiotyczna wymówka? Wykorzystałeś moich braci, aby naprawić swoje błędy. Myślałeś, że oni zdołają mnie przekonać do związku z kurwiarzem! – wykrzyczałam ostatnie słowa.

W momencie, w którym to powiedziałam, Axel jakby zastygł w bezruchu. Przez chwilę nic nie mówił, a następnie z całej siły zamachnął się na mnie i uderzył mnie w twarz. Z powodu mocy uderzenia upadłam na tyłek. Chwyciłam się za pulsujący policzek i spojrzałam na niego zszokowana. Powoli zaczęło docierać do niego, co zrobił. Jego szał zamienił się z niedowierzania w skruchę. Przerażona odsunęłam się i dotarłam aż pod ścianę. Skuliłam się i podciągnęłam do siebie nogi.

- Jocelyn, ja nie chciałem – niemal załkał.

- Zostaw mnie!

Spełnił moją prośbę. Wyszedł z mieszkania i zostałam sama z bolącym sercem i policzkiem.

~~Gorian~~

Minęły dwa dni, odkąd Jocelyn została porwana, a ja z całych sił starałem się trzymać nerwy na wodzy. Była to chyba jedna z najtrudniejszych rzeczy z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Jo przebywała z psychopatą, a mi było trudno skupić się, aby wymyślić jakikolwiek sensowny plan jej odzyskania. Nie dość, że musiałem się zmierzyć z samym sobą, to jeszcze miałem na karku jej rodzinę. Wiedziałem, co muszę zrobić. Najrozsądniej byłoby połączyć siły z Oliverem i Isabel w poszukiwaniu Jocelyn, lecz najpierw musiałem ich do siebie przekonać. W związku z tym postanowiłem udać się do moich byłych zleceniodawców. Spędziłem kilka godzin na przekonywaniu ich do swoich racji, dlatego teraz stałem przed celą Ryana i to jego musiałem przeciągnąć na swoją stronę. Z jakiegoś powodu czułem, że to będzie trudniejsze niż wizyta u ludzi kierujących tym krajem.

- Podziwiam cię przyjacielu – odezwał się Rodion. – Gdy Mavis została porwana, szalałem i nie mogłem rozsądnie myśleć.

- Pamiętam – westchnąłem i przeczesałem moje przydługie włosy. – Staram się to wszystko poukładać w głowie, ale jest mi naprawdę trudno.

- Jeśli cię nie wysłucha, będzie największym skurwysynem, jaki chodził po tym świecie. Dotąd ciężko mi zrozumieć, dlaczego pomagał Axelowi, tym samym skazując Jocelyn na nieszczęście – wtrącił Ravil.

Rodion z Ravilem byli moimi przyjaciółmi. Swego czasu pomogłem Rodionowi odzyskać jego kobietę, za co się teraz odwdzięczał. Wcześniej nie mogłem pojąć chęci ochrony kobiety. Obecnie było to dla mnie zrozumiałe uczucie. Jocelyn była dla mnie kimś więcej niż tylko zadaniem, które miałem wypełnić, aby dostać się do jej matki. Z biegiem czasu zrozumiałem, jak ważnym była dla mnie człowiekiem. Znaczyła dla mnie więcej niż ktokolwiek wcześniej. W momencie jej porwania i w ciągu trwania następnych godzin pojąłem, że darzę ją czymś więcej, niż zwykłym uczuciem sympatii. Teraz rozumiem, dlaczego nie mogłem jej zostawić w Stanach. Na razie trudno jest mi nazwać to uczucie po imieniu, lecz jak tylko wezmę ją w ramiona, nie wypuszczę jej. Będzie na mnie skazana, gdyż wyzwoliła moje serce i sprawiła, że zacząłem czuć.

- Zostańcie na zewnątrz. Sam muszę go przekonać – powiedziałem do towarzyszy głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- Zmieniłeś się. – Zanim wszedłem do środka, usłyszałem za plecami głos Rodiona. – Dawniej nie przywiązywałeś do niczego wagi. Byłeś typem popieprzonego lekkoducha ze zrytą psychiką. Nie wiem, co takiego ta kobieta uczyniła, ale odwaliła kawał dobrej roboty.

Nie odpowiedziałem. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się opłakany widok Ryana. Starszy brat Jocelyn był tym upartym, co nie działało na moją korzyść, ale od tej rozmowy zależało wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro