Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzimy na kanapie, oglądając jakiś serial kryminalny. Tris jest całkowicie wyłączony ze świata rzeczywistego. Zawsze wie kto zabił nim zostanie to ujawnione - jest z tego dumny. Ja jeszcze nigdy nie byłam tak obojętna na to co się dzieje na ekranie. 

Wpatrywałam się ślepo w dłoń Tristana, leżącą na moim udzie. Od rana po głowie krąży mi jedna myśl - czy jestem chora psychicznie? Czy jestem szalona? 

Godzinę temu, gdy wyszłam po chipsy, specjalnie złapałam kogoś przypadkowego za rękę. Potem musiałam się tłumaczyć, ale to było konieczne. Dzięki temu mam porównanie. Dzięki temu mogę z całą mocą stwierdzić, iż dotyk dłoni Tristana jest równie realny co tego nieznajomego w sklepie. To raczej nie dobrze. 

Korzystając z nieobecności mentalnej chłopaka, spogladam na niego ukradkiem. Jestem coraz bardziej pobudzona. Osoba, na której niemal leżę jest namacalna, mogę dotknąć każdego centymetra jego ciała i będzie ono równie realne co wszystkich ludzi wokół mnie. To nie jest normalne, gdyż ci wszyscy ludzie, którzy mnie otaczają są realni, lecz dla mnie nie istnieją. Dla mnie istnieje tylko człowiek, który powstał dzięki mnie. Któremu to ja dałam życie. 

To nie jest normalne. Tak. Z całą pewnością mogę stwierdzić, iż jestem chora psychicznie. 

Lecz nie martwi mnie to. Nie martwi mnie to, choć może powinno. Codziennie wysłuchuję od Angel bądź Annabeth o ich problemach z chłopakami. Zdrady, kłamstwa, kłótnie...Mnie to nie dotyczy. Ja muszę tylko znosić ich spojrzenia pt. "Jest tak ładna i mądra, a nie ma nikogo...". Tak to jest chyba jedyny mankament mojego związku. Że nie mogę nikomu o nim powiedzieć. 

Żyję iluzją. 

Jako nastolatka, by przeżyć musiałam kogoś mieć. Nikogo nie znalazłam, więc mój instynkt samozachowawczy musiał jakoś sobie poradzić. Tak oto stworzyłam Tristana. Chłopaka, w którym jestem zakochana. Zakochana w istocie, która nawet nie istnieje. Istocie, od której jestem uzależniona i nawet nie poczułam, jak się uzależniałam. Tristan był, jest i z całą pewnością będzie całym moim światem. Jeśli nie pójdę na odwyk, nigdy nie znajdę nikogo innego. Tylko jest mały problem. Może tego kwiatu jest pół światu, lecz 2/3 chuja warte, a pozostała część już zajęta. Czy jestem dość silna, by zaryzykować? Poza tym, w jaki sposób miałabym to zrobić? Jak miałabym anihilować Tristana? 

Na samą myśl, że mogłoby go nie być obok, w oczach zbierają mi się łzy. To prawdziwe szczęście mieć kogos, kogo interesuje, jak ci minął dzień. Życie z Tristanem oznacza życie w samotności, ale czy mi to przeszkadza? Poza rodziną, Annabeth i Angel nie udzielam się towarzysko. Dlaczego? Ponieważ czasami lepiej odpuścić, jeżeli sprawa, o którą się walczy jest przegrana. Nie potrafię się dogadywać z ludźmi. Nigdy nie umiałam i nigdy nie będę umieć. 

Annabeth i Angel mają swoje życie. Ja jestem kompletnie sama. Zawsze byłam, jestem i będę. Wszystko inne to urojenie. Dlatego mam Tristana. 

Odwracam się tak, by móc ułożyć głowę na jego kolanach.

Nigdy nie będę miała dzieci. Nigdy nie wezmę ślubu, ani nie przedstawię rodzinie swojego wybranka. W oczach innych ludzi będę samotną starą panną z kotami. Lecz będę szczęśliwa. Czy nie to się w życiu liczy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro