Mamy zadanie, zabić diabła tego miasta!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 stycznia 1944r. 

Za oknem po raz kolejny w tym roku, padał z nieba śnieg. Drobne i białe jak brzoza kuleczki spadały na chodniki, które musiały przyozdobić czystością swego koloru. Nie rozpuszczały się, od miesięcy panowały mrozy. Była to już piąta okupacyjna zima, wiedziano jak trzeba się do niej przygotować. 

Zośka siedział w swoim pokoju, pochylony nad tomem ,,Romea i Julii". Po wielu latach przemógł się do tej książki, która przez ponad dwadzieścia lat wywoływała w nim wstręt. Nigdy nie rozumiał, jak to się działo, że Romeo potrafił zginąć za miłość do czternastolatki. Jako licealista nie potrafił wczuć się w jego miłosne problemy, sam Zośka kochał rodzinę, nie miał dziewczyny bądź bardzo bliskiej przyjaciółki. 

Jak czternastolatka potrafiła pokochać na całe życie mężczyznę? Przypominała mu królową Jadwigę, która jako młodziutka panienka musiała wyjść za dojrzałego Jagiełłę, tylko dlatego żeby Polska zyskała. O niej można powiedzieć patriotka, a nie o tych z góry! Ponad cztery lata siedzieć w miejscu i się ukrywać, żadnej porządnej akcji, żadnego zbrojnego powstania! Siedzieć potrafi każdy, ale podjąć się odpowiedzialności za plutony, kompanie i bataliony to już ciężej. Myśleć o walce może każdy, ale walczyć tylko nieliczni. 

Zośka przywołał sobie obraz swojej łączniczki ,,Danki", która zawsze ze stoickim spokojem na niego czekała i dawała rozkazy. Pamiętał jak chwaliła ją jego siostra, która była Danki drużynową. Błękitna Czternastki, która wywodziła się od koloru chust drużyny, prężnie działała na każdej zbiórki. Zaś rodzeństwo Zawadzkich było znane z granatowych sznurów na ramionach. Tak, Danka to wspaniała kobieta. Potrafiąca w mundurze lub bez niego uśmiechać się do każdego. Jak to ona mawiała? ,,To harcerstwo nauczyło mnie, że ja nie jestem najważniejsza. To człowiek obok mnie jest ważny, a nie ja". 

Pochłonięty myślami Tadeusz nie usłyszał pukania do jego drzwi i radosnych kroków Bronka Lota oraz Bronka Woyciechowskiego. Połączeni węzłem swoich imion, stanowili teraz spójną i zgraną całość. Tuż przy nich był ,,Jeremi" oraz ,,Słoń", przypominali małe dzieci, które potrafiły zaufać sobie wzajemnie. Widać, że właśnie po takie relacje, Bronek stał się Cichociemnym. 

A ten oto, jak zawsze pływa po oceanie uczuć i myśli. — Lot pokazał palcem na zszokowanego nagłym przyjściem kolegów Zośkę. — Choć ponoć, lepiej mówić o marzeniach, wtedy mogą się spełniać, a nie dusić w sobie wszystkiego. 

Marzenia, a czym są te marzenia w czasie okupacji? Dla jednych to zdobycie pieniędzy na nowy, cieplejszy dom. Dla innych to przytulenie się do matki, która od miesięcy jest na Pawiaku lub co gorsza w obozie. Są jeszcze inni, którzy marzą tylko o śmierci. A przecież nie tak to wszystko powinno wyglądać...

Dwudziestoletni chłopcy powinni marzyć o dobrej pracy i założeniu rodziny. Matki powinny marzyć o dobrym wychowaniu swoich pociech. Dziadkowie powinni marzyć o spokojnej, zdrowej starości. A małe dzieci? One powinny marzyć o wszystkim czym chcą, one nie powinny mieć żadnych ograniczeń. 

O połowie swoich marzeń, nawet ja sam nie mam pojęcia. One są tak daleko, że nawet zapominam o ich istnieniu. Czasami lepiej skupić się na teraźniejszości, wtedy lepiej się funkcjonuje, senne wizje mogą w tym przeszkodzić. Bo jeśli sen jest naszym życiowym rajem, to dzisiejszy świat jest piekłem. A może właśnie tak jest? — w myślach chłopców pokazały się wszystkie strzały łapanek. 

Żyjemy w trudnych czasach, jednak każde pokolenie ma swój trudny czas. Dla jednych jest to wojna, dla innych zabory, a dla jeszcze innych napady Krzyżaków. Nie ma w historii świata spokojnych lat, zawsze będzie gdzieś zło i ból. Dopiero kiedy dojdzie ta fala zła do nas, rozumiemy jakie życie jest trudne. Potrafimy współczuć tylko tym, którzy są w takiej samej sytuacji co my sami. Dlatego kolejna wojna światowa złączyła ludzi na całym świecie, wszystkich łączy pierwszy września tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku. 

Zapamiętaj jednak, że to jest piekło zrobione przez ludzi. To wodzowie są twórcami tej piekielnej machiny na całym świecie. My jesteśmy zwykłymi pionkami, którzy są źli przez kolor skóry, wiarę bądź narodowość. — Bronek wzdrygnął się na wspomnienie strzałów i samolotów krążących nad walczącym Gettem. 

Już od dawna wiedziano, że Hitler ma bzika na punkcie czystości rasowej. Ponoć budował zamki, oddawał się medytacji i zabijał każdego, kto znał go z innej, tej gorszej strony. Jako niemiecki wódź, nie dawał tego czego chcieli ludzie, prawdy. Dawał im za to nadzieję, która była może ważniejsza od prawdy. To właśnie ten kraj przegrywał na każdej linii podczas pierwszej wojny światowej. Cała wina Serbii została zrzucona na naszych zachodnich sąsiadów. Chcieli sprawiedliwości, którą tak głośno głosił Adolf. Mężczyzna, który chciał na nowo pomalować cały świat. 

Nie wspominajmy złych rzeczy, wspominajmy dobre wydarzenia. Przecież ludzie zmieniają się z minuty na minutę, musimy patrzeć na nich, tak jakbyśmy widzieli ich pierwszy raz. To, że kiedyś było się znajomymi nie oznacza, że podczas wojny ta osoba będzie taka sama jak my. Ile razy przejechałem się na tych narodowcach, którzy pisali donosy bądź wypędzali z mieszkań podczas ukrywania się w łapance. — nagły impuls kazał Tadeuszowi delikatne wyjęcie smutków ze swojego serca, jednak na raz zamilkł speszony.  — A co was do mnie sprowadza, wtargnęliście tu jak wystrzeleni z procy! 

Spojrzeli na siebie zdezorientowani nagłym pytaniem, przypominając sobie szczęśliwą nowinę, którą chcieli przynieść do mieszkania na Koszykowej. Podrapali się po karkach i skupili myśli. Lot krzyknął szczęśliwy. 

Zośka, mamy załatwić raz na zawsze Kutschere, robimy to 1 lutego! Wszystko już jest załatwione, chcesz być dowódcą akcji? Góra bardzo na ciebie liczy, wie jaki masz w tym dar i potencjał. — zamrugał do niego porozumiewawczo. 

Tadeusz poczuł się doceniony, a może za bardzo przeceniony? Zrozumiał problem Alka, który nigdy nie widział granicy tych dwóch słów, dlatego zawsze się obruszał za pochwały. Dobrze być docenionym Zosieńko, ale nie jest dobrze być przecenionym. To obcina skrzydła, a jak mam bez skrzydeł cokolwiek zrobić pożytecznego, mawiał. 

Bujacie! Mamy zabić kata Warszawy? Przecież on jest najbardziej strzeżonym i chronionym Niemcem w mieście. Mamy udawać jego rodzinę i zabić go przy imieninach żony? — Zawadzki potraktował to jak nieudany żart. 

Usiedli naprzeciwko niego i pokręcili przecząco głowami. Ich stanowcze miny, które były gotowe na wszystko za każdą egzekucję na murach Warszawy. Rozumieli, że to oni zabiją tego, którego chciała zabić każda rodzina. Bowiem to właśnie ten diabeł, zamieszkał w każdej rodzinie, każdego poraził swoim wściekłym ogniem. Młodzi, niewinnie wyglądający harcerze mieli zabić kata Warszawy. Możliwe, że brzmiało to odrobinę jak żart, ale nic podobnego. Jedynie harcerze byli gotowi złamać swoje prawa, dla tak ważnej sprawy. 

Nie Zosieńko, to nam dano to zadanie. Wywiadowcy już działają, będzie sygnalizacja i będzie broń, będzie nawet nasz szczęśliwy samochód. Luty będzie miesiącem ostatecznego rozrachunku z diabłem tego miasta! — zawołał niezbyt głośno, ale dobitnie Woyciechowski. 

Słowa odbił się o ściany i trafiły do umysłu Tadeusza. Zrozumiał, że to co wpajał na zbiórkach przed wojną, teraz co raz częściej łamie. ,,Harcerz w każdym widzi bliźniego, i za brata uważa każdego innego harcerz". A może po prostu, teraz w żołnierzach nie można dostrzec bliźniego? Może cały świat jest ślepy, a nikt nie jest w stanie wyleczyć go z tego choroby? 




***


Chciałabym jak najszybciej zakończyć te opowiadanie i poświęcić się całym sercem Powstaniem. Myślę, że jak dobrze pójdzie to jeszcze 4 rozdziałki, i pożegnamy się z 1 częścią Rzuconych. Mało nas, ale zgrane z nas stadko! Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro