Zginęli za Dziś

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zbliżało się lato. Maj był jednym z tych miesiąców, kiedy każdy chciał przesiadywać na dworze. Drzewa pachniały słodyczą wiosny, pogoda nadawała się idealnie na spacery i wędrówki. Warszawa pozbierała się po kolejnej zimie, po udanym zamachu na Kutschere. Była jednak garstka osób, która nie chciała wychodzić z domu, która siedziała nad drewnanym stołem i milcząc przywoływała obraz innych, lepszych czasów. 

— Pamiętak jak Bronek bał się wysokości. Na początku siadał na największym koniu, później stopniowo dokładał sobie metrów, żeby przyzwyczaić się do czegoś nowego. Zawsze był taki uparty, zawsze dążył do bycia idealnym, bez wad. Chciał żeby świat nigdy go nie zadziwił. — Mówiła do grupki zebranych znajomych Marysia. 

Kiedy spotkali się pod Barbakanem, rozmawiali tylko na parę podstawowych tematów. Nigdy nie wyznali sobie prawdziwej miłości, nigdy na palcu dziewczyny nie zalśnił pierścionek od Woyciechowskiego. Kochali się i każde z nich o tym wiedziało. Kiedy jednak zapadał zmrok, ciało Bronka krzyczało, że chce aby u jego boku pojawiła się Marysia. Rano jednak obawy znikały, wraz z kończącą się nocą. 

Dziewczyna przestała już płakać, za wiele łez wylała od lutego, kiedy to dowiedziała się o samobójstwie i postradaniu zmysłów przez jej Bronka. Jakże to był czuły, delikatny i prawdziwy mężczyzna, potrafiący zachować gorącą krew, a w nocy umierać z tęsknoty i płaczu. 

— Michał był prawdziwym uśmiechem. Ale nie takim jak ty Alek, on był bardziej podrywaczem. Jego wzrok patrzył na mnie zupełnie inaczej niż kogokolwiek innego. Był wspaniały, dobry i taki troskliwy. Zabił Niemca, żeby mnie obronić. Dacie wiarę, że stojąc na Krakowskim nie mogłam trafić w szybę kamieniem? Ileż to się ze mnie Michał śmiał, jakże to wypominał z uśmiechem na twarzy. — Zaśmiała się na wspomnienie tego incydentu Ania. 

Okienna miłość, bo tak można nazwać spotkanie się tej pary. Ona, roztargniona dziewczyna ucząca się opanowania i precyzji. On, wyszkolony Cichociemny chodzący zawsze dumnie przez miasto. Byli tacy różni, ona cicha i spokojna, a on chodząca muzyka. Jednak ta różnorodność ich połączyła, a nie podzieliła. Wymieniali się pomysłami, doświadczeniem i umiejętnościami. Mówili szczerze o swoich marzeniach, zawsze wierząc w to że dożyją, aby je spełnić. 

— Byli tacy prości, byli takimi zwykłymi ludźmi. Przecież nie różnili się niczym. Bronek był kiedyś bogaty, ale teraz chodził nawet czasami gorzej ubrany niż my sami. Byli jak my. — Patrząc na wspólne zdjęcie odezwał się Bytnar. 

Zdjęcie z ostatniego wspólnego obozu. Była cała zgraja Buków. Zarówno Zeus, jak i bracia Wuttke, Konarscy, kapelan. Każdy się szczerzył do kamery, stojąc w mundurach. Michałowi opiął się guzik od kieszeni, Władek go poprawiał. Rudy szturchał Zośkę w ramię, pokazując w obiektyw aparatu. Za nimi stał z założonymi na siebie rękami Alek. Zeus siedział na trawie, trzymając proporzec i notatnik w którym napisywał przemyślenia i zadania na następne dni. Uczniowie Batorego w ostatnim wolnym i pięknym sierpniu 39' roku. 

— Dlatego, że byli tacy zwyczajni, polacy o nich będą pamiętać. — Szepnął Zośka. 

Alek dopiero teraz zrozumiał, że tak naprawdę każdy z nich może zginąć. Każdy z nich bierze udział w grze, w wielkiej i jakże ważnej grze. My strzelamy, to i do nas mają prawo strzelać. My zabijamy, i nas mogą zabić. Powoli okupanci wraz z polakami stają się równi. Niemiec strzeli, to i Polak też kiedyś do niego wystrzeli z pistoletu. O akcjach dywersyjnych coraz częściej słychać na mieście. Wszystko zmierza do jednego ważnego punktu, do powstania. 

Dziś - Jutro - Pojutrze. Nasz Dziś powoli dobiega ku końcowi, czuć to już w powietrzu, nieuchronnie zbliża się Jutro, myślał Alek. To tak jak przekroczenie jednego piętra w kamienicy, ich jeszcze czekała wyprawa na dwa pozostałe. Byli coraz bliżej ich Pojutrza, w myślach już w nim żyli. 

— Nie możemy tu siedzieć i gnić, nikt tego by nie chciał. Jedźmy na wieś, za miasto chociaż na kilka dni. — Zaproponował Rudy patrząc na smętnych przyjaciół. 

Spojrzeli na niego jak na szaleńca. Kilka miesięcy temu chowali przyjaciół, narzeczonych i swoje miłości. Depresja, która nastała po cichych pogrzebach była straszna. Nie dziwili się czasami Bronkowi, że najzwyczajniej w świecie zwariował, postrzegał świat inaczej niż powinien. Bo kiedy twoje otoczenia zmienia się, ludzie znikają jak kałuże po ulewie, ty sam nie wiesz czy jeszcze istniejesz, czy jeszcze możesz pokonać ten okropny ból życia. Rozumieli to, tak bardzo to rozumieli. 

— Jedźmy do Olesinka, tam jest zawsze tak spokojnie, tak jak kiedyś. Są sady, marmolady, słoma i siano. — Uśmiechnął się na wspomnienie Alek. — Może Basię bym zabrał. 

Wszyscy ożywli się na tę miłą wizję. Potrzebowali odpoczynku, zapachu innego powietrza niż tego, w którym czuli zapach krwi przyjaciół. Czasami dobrze jest zostawić nasze życie, zmienić coś bądź coś z niego wyrzucić. Gdy coś znika, w jego miejscu zostawiamy jeszcze lepszą rzecz. 

Potwierdzili kiwnięciem głów. 


***


— Basiu! Pojedziesz ze mną do Olesinka za kilka dni? — Uśmiechnął się do dziewczyny, która otworzyła mu drzwi do mieszkania. 

Spojrzała na niego z uśmiechem na twarzy, a jej oczy zabłyszczały. Nie musiała się odzywać, wiedział że się już zgodziła. Basia podeszła do niego i zaczęła zdrapywać zaschłą marmoladę z alkowej koszuli. 

— Może tam wreszcie pomyślisz o sobie. — Spojrzała na niego z dołu z groźną miną. 

Przytulił ją prosto do serca, czując zapach jej włosów pod nosem. Pachniały spokojem, głuszą i dobrem. Już niedługo i on sam miał tak pachnieć. 







*** 

Na początku chciałabym was przeprosić, ,,Rzuceni po Honor" wydawało mi się przyjemnym opowiadaniem z którym nie będę miała problemu. Myliłam się. 
Przerósł mnie fakt prowadzenia 7 bohaterów, tego było za dużo i nie potrafiłam zgrać pomysłów w całość. 
Rozdziały pisałam mozolnie, nie miały sensu i ładu. Jednak kiedy wreszcie zawiesiłam Rzuconych, na reszcie dopisałam kilka rozdziałów do końca! 
Okładkę na 2 część czyli ,,Rzuceni po Wolność" mam już od dawna, mam nadzieję, że kiedyś ją wykorzystam. 
Jeśli jeszcze czytacie tę historię, to chcę jeszcze raz przeprosić. 
Dużo się zmieniło. Mój profil został teraz inaczej postrzegany, ale nie przestanę pisać. Tylko dzięki Wattpadowi czuję, że żyję. Że mam jakieś hobby i pomysły na przyszłość. I tego nikt mi nie odbierze. 

Trzymajcie się cieplutko! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro