|BEORN|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NADSZEDŁ NOWY DZIEŃ. Elanor przez resztę nocy już nie spała. Nie była w stanie po tym śnie, który cały czas zaprzątał jej głowę. Zastanawiała się głównie nad jego znaczeniem.

Widziała jak krasnoludy budzą się jeden po drugim. Gandalf również wstał. Wstali już praktycznie wszyscy oprócz Bilba, który nadal spał w najlepsze.

Z zewnątrz dochodziły odgłosy rąbanego drewna. Znaczyło to, że Beorn przybrał ludzką postać i postanowił czymś się zająć.

- Powinniśmy znikać.- stwierdził Nori.

- Przed nikim nie będę uciekał.- oburzył się Dwalin.

- Nie ma sensu się kłócić.- przerwał im czarodziej.

- Nie przejdziemy dalej bez pomocy Beorna. Wytropią nas zanim jeszcze dojdzuemy do puszczy.- powiedziała.

- Bilbo jesteś.. - powiedział mag widząc hobbita- Teraz delikatnie. Musimy być ostrożni, ostatniego który go zaskoczył rozszarpał na strzępy.

Gandalf rzadko bywał tak bezpośredni, ale jak zwykle nie był zbyt delikatny. Zazwyczaj mówił zagadkami i trzeba było się domyśleć co chciał przekazać.

- Pójdę pierwszy. Bilbo ty i lady Elanor ze mną.

Pan Baggins wyglądał na zaskoczonego, ale Thorin i Fili zachęcili go aby poszedł. Był wystraszony, jednak podszedł do elfki i czarodzieja.

- Czy to dobry pomysł?

- Tak, reszta niech czeka w ukryciu póki nie dam sygnału.

- Zaczekamy.- powiedział Bofur wyglądając za okno.

-Żadnych gwałtownych ruchów, ani hałasów i nie wszyscy na raz, wychodzicie parami. Bomburze ty się liczysz za dwóch, więc wyjdziesz sam. Pamiętajcie czekać na sygnał.- powiawszy to wyszedł pierwszy, a za nim niziołek i białowłosa.

- A jaki to sygnał?- zapytał Bofur, ale czarodzieja już nie było.

Do krasnoludów doszło, że nie wiedzą na jaki sygnał mają czekać, więc zostało im jedynie czekać.

Kiedy trojka towarzyszy znalazła się już na zewnątrz zobaczyli Beorna stojącego do nich tyłem.

- Denerwujesz się.- zauważył Bilbo, a elfka spojrzała na Gandalfa.

- Bzdura.- zaprzeczył.

Elanor chciała temu zaprzeczyć, ale stwardziła, że nie ma sensu. Pokiwała jedynie przecząco głową i milczała dalej.

- Dzień dobry.- przywitaj się czarodziej.

Jednak Beorn zajęty swoją czynnością nie zwracając na niego uwagi. Zamachnął się ogromną siekierą, którą o mało nie oberwał Gandalf.

- Dzień dobry.- powtórzył trochę głośniej.

Tym razem Beorn zaprzestał rąbaniem drewna.

- Ktoś ty?- zapytał nadal stojąc tyłem.

- Gandalf Szary.- przedstawił kłaniając się.

Beorn obrócił się natychmiast opierając się o siekierę.

- Witaj Beornie.- powiedziała elfka uśmiechając się do niego przyjaźnie.

- Lady Elanor.- powiedział skinając do niej głowę, co również uczyniła w jego kierunku.- Nie znam.- zwrócił się tym razem do czarodzieja.

- Jestem czarodziejem. Może słyszałeś o moim druhu Radagaście Burym mieszka na południowym skraju Mrocznej Puszczy.

- Czego chcesz?

- Podziękować za gościnność. Zauważyłeś może, że schroniliśmy się wczoraj w twojej chacie.

- Co to za knypek?- zapytał dostrzegając Bilba, który był cały czas schowany za czarodziejem.

- Pan Baggins z Shire.- powiedział Mithrandir.

Gospodarz spiął się na jego słowa. Nie spotkałem się nigdy z nikim z krainy zwanej Shire i obawiał się że jest to jeden z krasnoludów, których nie znosi.

- Nie jest krasnoludom?- upewnił się.

- Ależ skąd, Bilbo jest hobbitem.- powiedziała.

- Niziołek, elf i czarodziej. Skąd się tu wzięliście?

- Mieliśmy pewne przejścia z goblinami.

- Po co się do nich zbliżaliście? To głupota.

- To był....nieoczekiwany zwrot akcji.- powiedziała ostrożnie dobierając słowa.

- Całkowita racja- potwierdził mag przytakując ręką w dziwny sposób.

Więc to był ten znak - pomyślałam białowłosa uśmiechając się przy tym.

Obrócili się, a z domu zaczęły wychodzić parami krasnoludy. Wystraszony zmiennoskóry podniósł siekierę w geście obrony.

- Dwalin i Balin.- przedstawił ich Mithrandir- Przyznaje, że większość z nas to... krasnoludy.- dokończył niepewnie.

- Dwóch to już wielu.

- Gdyby się nad tym zastanowić...może być ich więcej.- mówił zmieszany czarodziej.

Z domu zaczęli wychodzić pozostali członkowie kompani.

- Kolejni z naszej wesołej gromadki.

- Siedmiu to gromadka?- zapytał podniesionym głosem.

Gandal zaczął się śmiać ze stresowany chcą jakoś ochłodzić emocje, ale nie zbyt skutecznie.

- Gandalfie nie pogrążaj się.- powiedziała tak cicho, że nikt nie usłyszał.

- To jakiś wędrowny cyrk?

Z domu wychodzili pozostali, aż w końcu wyszedł Thorin jako ostatni. Oparł się on o drewniana kolumnę, a Beorn zaczął mu się dokładnie przypatrując. Po chwili wyglądał jakby zobaczył ducha.

Jak na gospodarza przystało zaprosił ich wszystkich do środka. Krasnoludy usiadły wokół dużego stołu. Beorn poczęstował ich mlekiem.

- Więc to ciebie nazywają Dębową Tarczą? Dlaczego Azog Plugawy na ciebie poluje?

- Nie tylko na mnie. - odparł patrząc na siedzącą w koncie elfkę, ktora przysluchiwala sje w milczeniu - Znasz go? Skąd?- zapytał zaraz.

- Moi przodkowie mieszkali w górach za nim z północy zjawili się orkowie. Plugawy zabił wielu moich krewnych, a niektórych wziął do niewoli. Nie po to, aby dla niego pracowali, tylko dla rozrywki. Zamykał ich w klatkach i torturował. To go bawiło.

Historia Beorna nie była szczęśliwa. Wiele wycierpiał zaznając wiele bólu i cierpienia. Elanor była jedyną osobą, która mu pomogła, dlatego też bardzo szanował młodą elfkę. Choć nie pałał na początku sympatią do niej to w końcu jej zaufał. Ona znała jego historię, a on znał jej. Można powiedzieć, że opiekowali się sobą nawzajem.

- Czyli nie jesteś jedyny?- zagadnął hobbit.

- Kiedyś było nas wielu.

- A teraz?- zapytał zaciekawiony Bilbo.

- Zostałem sam. Musicie dotrzeć do góry zanim przeminie jesień.- odparł siadając.

- Zanim minie Dzień Durina.

- Macie mało czasu.

- Dlatego pójdziemy przez Mroczną Puszczę.

- Dawno ogarnęła ją ciemność. Tam wśród drzew pełza czyste zło. Nie szedł bym tam chyba, że w ostateczności.

- Pójdziemy drogą elfów. Wciąż jest bezpieczna.

- Wątpię.- powiedziała, a wszyscy spojrzeli na nią.

Wstała z miejsca i ruszyła w stronę towarzyszy.

- Jeżeli Beorn ma rację, a na pewno ma i las toczy choroba, to żadna droga nie jest bezpieczna. - dokończyła patrząc na czarodzieja.

- Dobrze powiedziane. Elfy z Mrocznej Puszczy są niepodobne do innych, mniej rozważne i groźniejsze. No może oprócz jednego.- dodał zatrzymując qchwile wzrok na elfce, która uśmiechnęła się pod nosem na jego słowa – Ale to nieważne.

- Jak to?- zapytał Thorin obracając się w stronę gospodarza.

- Pełno tam orków, jest ich coraz więcej, a wy idziecie pieszo. Nie dojdziecie tam żywi. Przynajmniej nie wszyscy.- przerwał wstając z miejsca - Nie lubię krasnoludów, są zachłanne i ślepe. Nie widzą tych, których maja za słabszych i gorszych od siebie.- wziął do ręki małą mysz, która biegała po stole i podszedł z nią do Thorina i stanął przed nim.

- Ale orków nienawidzę bardziej. Czego wam trzeba?

Krasnoludy poprosiły go o kuce i prowiant, którego nie mieli już zbyt dużo. Beorn dał im wszystko czego potrzebowali. Kiedy kompania zapakowała wszystko wyszli na zewnątrz i osiodłali wierzchowce.

Elanor stała z boku i przyglądała się w zamyśleniu jak krasnoludy wchodzą na wierzchowce. Kątem oka zauważyła jak podszedł do niej Beorn.

- Postanowiłaś jednak wrócić.- zaczął.

- Tak, choć mam obawy. Boję się co zastaniemy w lesie.

- I słusznie. To już nie jest to samo miejsce co przed twoim odejściem. Musisz uważać, wiem że się tam wychowałaś, ale to nie zmienia faktu, że możecie się zgubić.

Elfka pokiwała jedynie głową i ruszyła w stronę konia, kiedy zatrzymały ją słowa Beorna.

- Lady Elanor. - odwróciła się w jego stronę - Jeżeli spotkasz tam swoją rodzinę to pokaż im swoją siłę, pokaż kim się stałaś i udowodnij, że nie odpuszczasz tak łatwo słusznych spraw. - powiedział.

Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Ruszyła do wierzchowca dosiadając go i wraz z krasnoludami czekali na Gandalfa, który jeszcze rozmawiał z Beornem.

- Kuce zostawicie przed wejściem do puszczy.

- Masz moje słowo. Ktoś nas obserwuje.- powiedziała Gandalf słysząc jak ptaki odleciały.

- Orkowie nie zrezygnują. Chcą zniszczyć krasnoludy za wszelką cenę, ją także.- powiedział patrząc na białowłosa elfkę rozmawiającą i śmiejąca się wraz z Kilim i Filim.

- Co sprawiło, że Plugawy właśnie teraz wypełzł z nory?

- Orkowie z Morii zawarli sojusz z magiem z Dol Guldur.

- Jesteś pewien.

- Widziano tam ich całe watahy. Z każdym dniem rosną w siłę.

- Co wiesz o tym magu zwanym czarnoksiężnikiem?

- Nie jest tym za kogo się podaję. Jego moc przyciąga zło. Azog go wielbi. Nie bez powodu schwytali wtedy lady Elanor. Zależy im na niej choć nie wiem z jakiego powodu. Musisz ją chronić. Jest w większym niebezpieczeństwie niż się może wydawać.- mówił bardzo spokojnie choć był bardzo przejęty.

- Gandalf, czas ucieka.- powiedział Thorin zwracając na siebie uwagę maga.

Czarodziej zatrzymał się jeszcze i chwilę rozmawiał z zmiennokształtnym. Usłyszeli wycie wargów, co oznaczało, że wróg jest blisko. Gandalf wszedł na wierzchowca i ruszyli galopem w stronę Mrocznej Puszczy.

Pod wieczór dotarli do granicy lasu. Faktycznie nie wyglądał jak kiedyś. Zmienił się, już z zewnątrz wyglądał przerażająco, a co dopiero w środku. W oczach elfki zebrały się łzy na widok jaki zastała. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego co zobaczyła.

Zsiadła z konia i podeszła do bramy. Gandalfa podszedł zaraz za nią i również zatrzymał się przed bramą.

- Brama elfów.- powiedziała.

- Zgadza się.- przytaknął –  O to nasza droga przez Mroczną Puszczę.- zwrócił się do pozostałych.

- Ani śladu orków. Mamy szczęście.- stwardził Dwalin.

- Puśćcie kuce. Niech wracając do swojego pana.- rozkazał czarodziej.

Elanor nie ruszyła się z miejsca. Dalej stała i patrzyła na las z smutkiem. To już nie był jej dom tylko obce miejsce, którego nie znała. Nie zauważyła nawet, że kiedy jej łzy spadły na ziemię i w miejscu, gdzie ziemią była martwa zmieniła się i pojawiły się żywe rośliny.

- Ten las źle wygląda. Jakby toczyła go choroba. Nie da się go obejść?- zapytał Bilbo.

- Musielibyśmy iść dwieście mil na północ albo dwa razy tyle na południe.

Gandalf zapuścili się trochę w las. Podszedł do obrośniętego posągu i zerwał bluszcz. Bystry wzrok elfki dostrzegł namalowany znak Mordoru. Podeszła do niego patrząc niedowierzając jak ktoś mógł tak zbezcześcić podobiznę królowej elfów.

- Potrzebuje konia.- powiedział głośno mag wracajcie do krasnoludów.

Elanor jak ocknęła się z transu wycierając mokre policzki i wróciła do reszty.

- Zostawiasz nas?- zapytał Bilbo.

- Nie chcę, ale muszę.- odparł z ciężkim sercem.

Podszedł do niziołka i zaczął z nim rozmawiać. W między czasie zaczął padać deszcz.

- Będę na płaskowyżu u stóp Ereboru. Strzeżcie mapy i klucza. Nie wchodźcie do góry beze mnie. To już nie jest dawny Zielony Las, wśród drzew płynie strumień nie dotykajcie wody. Przejdźcie na druga stronę kamiennym mostem. Elanor, was przeprowadzi. Trzymajcie się jej i słuchajcie.- powiedział i już chciał odjeżdżać, gdy zjawiła się przy nim białowłosa.

- Mithrandirze nie wiem, czy dam radę. Sam mówiłeś, że las się zmienił, a ja...Nie było mnie tu całe wieki skąd mam mieć pewność, że droga się nie zmieniła.- szepnęła elfka.

- Nie możesz mieć, ale jesteś ich nadzieją na lepszą przyszłość. Teraz może tego nie widzisz, ale jesteś wyjątkowa i to pod każdym względem.- odparł również szeptem, po czym odjechał.

- Dobrze zatem musimy trzymać się razem.- zaczęła stając przed wejściem do lasu- Nie wolno nam się rozdzielać pod żadnym pozorem. Nie możemy zejść również ze ścieżki, bo na nią nie wrócimy. Najlepiej trzymajcie się mnie. - powiedziała do kompani.

- A więc naprzód, musimy dotrzeć do Góry zanim zajdzie słońce w Dniu Durina. To jedyna szansa, aby znaleść ukryte drzwi.- powiedział Thorin wchodząc do lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro