|DEMONY PRZESZŁOŚCI|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

STALI TAK PRZEZ DŁUŻSZĄ CHWILĘ PATRZAC SOBIE WZAJEMNIE W OCZY. Żadne z nich nie odważylo sie pierwsze zabrac głosu. Elanor wiedziała, ze ten moment jest już bliski i bedzie musiała potozmawiać otwarcie z bratem wyjaśniając mu wszytsko.

Sigrid zrozumiała, że to coś ważnego, dlatego zabrała siostrę i same ruszyły na poszukiwania ojca i brata.

Zostali sami, tylko ona i on.

- Nic ci nie jest?- zapytał w końcu przerywając ciszę.

Legolas nie wiedział jak zacząć rozmowę. Kiedy usłyszał jak smok nagle spadł do wody musiał zawrócić i upewnić się, że z jego siostrą i przyjaciółka wszystko w porządku. Teraz kiedy stał na przeciwko Elanor widząc ja całą sam nie był pewny, czy tak faktycznie jest.

- Nie, nic mi nie jest. Wszystko jest dobrze.- odparła nad wyraz spokojnie.

- Nie wyruszasz z nimi?- zapytał wskazując głową na kroslonudów, którzy za jej plecami szykowali się do drogi, a Kili rozmawiał z rudowłosą.

- Nie, pewnie cie to ucieszy. Obiecałam Thorinowi, że doprowadzę go i kompanie do Góry i to zrobiłam. To koniec mojego zadania.- odparła patrząc na odpływający w stronę Ereboru krasnoludy za którymi patrzała Tauriel.

- Ale nie wrócisz do domu. Znam cie zbyt dobrze Elanor i wiem, że tego nie zrobisz.

- Masz rację nie wrócę.- zaczęła przenosząc wzrok na niego- Przynajmniej jeszcze nie teraz. Jestem tutaj potrzebna, ci ludzie potrzebują pomocy. Stracili wszytsko co mieli. Domy, bliskich, a przede wszystkim miejsce, gdzie czuli się bezpiecznie. Słyszałam, że zajęliście się z Tauriel orkami w Esgaroth. Dotarliście na czas, gdyby nie wy dzieci Barda i krasnoludy byliby martwi.

- Szliśmy za ich śladam, a właściwie to Tauriel szła. Ja dołączyłem do niej później.

- Rozumiem.- powiedziała i znów nastała cisza.

- To chyba jest twoje.- powiedział wyciągając sztylet, który podał białowłosej- Hannon le.* Uratowałaś mi życie.

- Jesteś moim bratem, to chyba oczywiste. Poza tym Thorin również żucił wtedy orężem w tego orka. Także uratował ci życie.- powiedziała, a po jej słowach nastąpiła cisza. Oczywiście książę wiedział, że krasnolud również wtedy uratowal mu życie, ale nie chciał tego przyznać, że i jemu był wdzięczny.

- Posłuchaj wiem, że dużo przeszłaś i nie chce naciskać, ale...

- Chcesz znać prawdę.- dokończyła przerywając mu- Wiem, jestem ci to winna. Miałeś rację, byłam zimna i obojętna, jak ojciec. Zrozumiałam to dzięki tobie, że źle postępuje wobec ciebie. Przepraszam.

- Przeprosiny przyjęte.- odpowiedział po chwili- Ciesze się, że to zrozumiałaś.- wyznał uśmiechając się. Elanor także się uśmiechnęła. Udało jej się zrobić pierwszy krok.

Tauriel po pożegnaniu z Kilim patrzyła jak odpływają. Siostrzeniec Thorina zaproponował elfce, aby ta ruszyła z nimi. Jednak rudowłosa nie mogła tego zrobić.

Kiedy oddalili się rozejrzała się do okoła i zobaczyła rozmawiających ze sobą Legolasa i Elanor. Uśmiechnęła się na ten widok i podeszła do nich.

- Dobrze, że jesteś.- zaczęła białowłosa- Ty też powinnaś to usłyszeć.- westchnęła ciężko.

Rok 2646 TE

Księżniczka Leśnego Królestwa wstała wraz ze wschodem słońca. Szybko przebrała się w wygodny strój i ruszyła w kierunku stajni.

- Lyria kochana.- zwróciła się do siwej klaczy, która widząc swoją panią zarżała - Co ty na małą wycieczkę?- zapytała głaszcze ją na co ponownie rżnęła.

Księżniczka uśmiechnąła się jeszcze szerzej i poszła po siodło i ogłowie, które założyła. Kiedy klacz była gotowa wyprowadziła ją z boksu do wyjścia z stajnii. Rozejrzała się dookoła, czy nikt przypadkiem nikt nie nadchodzi, po czym wspieła się na grzbiet przyjaciółki i ruszyła do lasu.

Jadąc czuła wiatr we włosach, którego jej brakowało. Już bardzo dano nie była na żadnej przejażce. Wiedziała, że Lyria potrzebuje ruchu. Nie mogła cały czaj jedynie być w stajni lub przebywać w zagrodzie z innymi koniami. Potrzebowało wolności, poczucia, że może beż przeszkód gnać przed siebie. Elanor miała dokładnie tak samo. Także potrzebowała wolności. Oderwania się od tych wszystkich obowiązków księżniczki sztywnych zasad i etykiety. Nic dziwnego, że dogadywały się i rozumiały.

Jadąc przez dłuższy czas elfka dotarła do Rhosgobel, które było położone na południowym skraju Eryn Galen. Widząc znajmomy dom usmiechnęła się, a nastepnie zeszła z wierzchowca. Złapała za uzdę i zbliżyła się do drewnianej chatki.

Puściła konia i zapukała do drzwi. Nie czekała długo kiedy zostały one otwarte przez dobrze znanego jej czarodzieja- Radagasta Burego.

- Witaj przyjacielu.

- Księżniczka Elanor, jak dobrze cie widzieć. Wejdź, wejdź proszę.- zaprosiła ją do środka.

Elfka przekroczyła próg jego domu zorglądajqc się. Nic się nie zmieniło od jej ostatniej wizyty. W środku jka zwykle było pełno zwierząt, które powychodziły zaciekawione gościem czarodzieja.

- Nic się nie zmieniło jak widzę.- stwrdziła, siadając na krześle.

- A co się miało niby zmieni?- zapytał, przechodząc obok niej - Zmienia to się świat, a nie dom. - stwrdział, na co elfka wywróciła oczamiibzasmiql pod nosem- Proszę napij się.- podał jej kubek z herbatą ziołową, której elfka się napiła - To co cie do mnie sprowadza?

- To już nie można odwiedzić przyjaciela?

- Oczywiście, że można, ale znając ciebie to masz powód.- stwrdził, siadając na przeciw niej.

- Musiałam...wyrwać się z domu. Mam już trochę dość tego, że co chwilę ktoś mi mówi, jak mam się zachowywać i co robić.- westchnęła ciężko.

- A czego się spodziewałaś? Jesteś przecież następczynią tronu Leśnego Królestwa. Od dziecka jesteś przygotowywana do roli królowej.- zauważył.

- Tylko, że mojemu ojcu nie spieszy się do przekazania mi władzy i bardzo dobrze. Nie jestem zbytnio przekonana, czy nadaję się na królową.

- Droga Elanor, oczywiście, że nadajesz się na królową. Pomyśl tylko. Będziesz pierwsza elfką zasiadającą na tronie Eryn Galen.

- Radagaście, ale ty wiesz, że będę dopiero trzecim władcą Eryn Galen?

- Tak, tak wiem, wiem, że to król Oropher założył wasze królestwo, ale i tak. Jeszcze nigdy w historii elfów na tronie nie zasiadała królowa. W dodatku nie zapominaj, że to dla ciebie twój dziadek zmienił prawo dziedziczenia tronu, a twoja matka walczyła o to po narodzinach twojego brata, abyś to ty nadal pozostawała dziedziczką.

- Może masz rację, ale...

- Nie ma żadnych ale. Jesteś urodzoną królową. Potrafisz dogadać się ze wszystkimi leśnymi zwierzętami, co jest nielada wyzwaniem, a w dodatku w mowie wspólnej. Masz potencjał Księżniczko, a teraz lepiej wracaj. Ojciec będzie się o ciebie martwił.- oznajmił wstając.

- Masz rację powinnam wracać.- zgodziła się z nim i również wstała. Dobiła jeszcze napój i ruszyła ku drzwiom - Lyria!- zawoła w strone lasu- Miło było cie zobaczyć Radagaście.

- Ciebie również Elanor. Odwiedzaj mnie częściej, ale bez opuszczania lekcji.

- Postaram się.- obiecała wsiadając na klacz, która słysząc białowłosą przybiegła- A może następnym razem to ty odwiedzisz mnie?- zapytala patrząc na czarodzieja z uśmiechem.

- Nie, nie nadaje się na pałace, ale dziękuję za zaproszenie. Jedź ostrożnie.

- Oczywiście.- powiedziała i ruszyła w stronę powrotną.

Gdy oddalili się wystarczająco od Rhosgobel zwolniła. Nie spierzyło jej się do pałacu, dlatego planowala opóźnić swój powróć jak tylko się dało. Podejrzewała, że pewnie odkryli jej nieobecność i wszczeli alarm i szukają jej.

W pewnym momencie zatrzymała Lyrię i zsiadła z niej. Znalazła się niedaleko Leśnej Rzeki, do której podeszła. Woda była krystalicznie czysta dzięki czemu można było dojrzeć jej dno. Elanor usiadła na brzegu spoglądając w tafle wody.

Zastanawila się jak wyglada świat. Nie to, ze nieopuszczała lasu. Owszem podrożowala do Rivendell, czy Lothlórien, ale nigdzie więcej. No może raz udało jej dotrzeć do Dale i zobaczyć nie tylko ludzi, ale także i krasnoludy, o których dużo słyszała. Nie by to miłe rzeczy, raczej wszycy wpajali jej, że krasnoludy są zadufane w sobie i zależy im jedynie na złocie. Będąc w mieście zdążyła się przekonać, że nie jest to zbytnio prawdą. Nie da się ukryć, że zależy im na złocie, choć wydawać się mogło, że podobmnie jest z ludźmi, ale wracając do mieszkańców Ereboru. Zdążyła nawet podjąć bardzo miłą rozmowę z jedną z krasnoludzić, od której kupiła wtedy amulet, który od tamtej pory nosiła pod ubraniem. Podczas pobytu w Dale udało jej się ukryć fakt, że jest elfem i nie wzbudziła w ten sposób sensacji.

Na myśl o tamtym czasie wyciągnęła amulet spod ubrania obrucila kilka razy w dłoni uśmiechając się przy tym. Wisiorek nie był jakoś szczególny. Był to kamień, na którym zostały wygrawerowane runy mające chronić podróżnych przed niepowodzeniem i zapewnić im bezpieczną drogę. Marzyła, że kiedyś będzie mogła udać się w taka wyprawę i przeżyć niesamowite przygody. Nie chciała, aby jej życie było skupione tylko i wyłącznie na przygotowywaniu się do roli królowej.

W pewnym momencie przeniosła wzrok na niebo i dostrzegła, że robi się coraz ciemniej. Szybko podniosła się z ziemi wołając przy tym Lyrie, która zjawiła się chwilę później przy niej. Wsiadła na jej grzbiet i galopem ruszyła do domu.

Dość szybko znalazla się niedaleko pałacu, który znajdował się już w zasięgu jej wzroku. Zsiadal z grzbietu klaczy i stanęła przy przytulając się do niej i patrząc na pałac wyłaniający się zaa drzew. Westchnęła ciężko na myśl o powrocie. Jednka wiedziała, że musi się zdobyć w końcu na odwagę, aby porozmawiać szczerze z ojcem.

Lyria wyczuwając niepokój księżniczki traciła ją łbem w bark. Elanor od razu przeniosła wzrok na klacz, która wydała się niespokojna.

- Wiem kochana. Wracamy już.- odparła wsiadając na grzbiet przyjaciółki i ruszyła kłusem.

Gdy była przed stajnią zeszła z Lyrii i wprowadziła ją do boksu, gdzie zdjęła z niej uzdę i siodło, które odniosła na miejsce. Podeszła ostatni raz do siwej klaczy, z którą się pożegnała i ruszyła w stronę pałacu.

- Pani tu jesteś.- zwrócił się jeden z strażników widząc wchodząca do pałacu księżniczkę, na widok której się ukłonił.- Król pragnie cie widzieć.

- Gdzie jest?

- W sali tronowej.- odpowiedział, a Elanor od razu ruszyła w wspomnianym kierunku.

Nie mylila się. Został podniesiony alarm i wszycy jej szukali, a widząc ja teraz zmierzajaca w kierunku sali tronowej, ci których mijała odedtcgneli z ulgą. Nie tylko strażnicy, jak i służba byli zaangarzowani w jej poszukiwania. Białowłosa często znikała, co nie było nowością jednak nigdy nie znikała na tak długo. Wracała zawsze do południa, jednakże tym razem nie zblizała się noc, a jak nadal nie było.

- Chciałeś mnie widzieć.- powiedziała stając przed tronem, na którym siedział jej ojciec.

- Coś ty sobie myślała?- zaczął patrząc na nią groźnie- Nie dość, że wymykasz się z pałacu na co i tak patrzę z przymrużeniem oka to w dodatku znikasz na cały dzień! Mieliśmy umowę!- przypomniał- Możesz wychodzić z pałacu, ale masz wracać przed zachodem słońca! Jest praktycznie nocy, a ty teraz raczyłaś łaskawie wrócić!

- Co w tym złego?! Przecież wróciłam, tak? To chyba najważniejsze, że jestem cała i zdrowa.- zauważyła lekko podniesionym głosem.

- Powinnaś być bardziej odpowiedzialna! Nie możesz sobie od tak wymykasz się kiedy tylko chcesz! Był to twój ostatni taki wybryk od jutra z tym koniec!

- Co!? Nie możesz mi tego zabronić!- sprzeciwiła się natychmiast.

- A właśnie, że mogę! Powinnaś bardziej przywiązywać wagę do tego co jest ważne! Jako przyszła królową nie powinnaś wymykasz się z pałacu!

- A czy kiedykolwiek powiedziałam, że chce nią być?! Nie. Od kiedy tylko pamiętam zawsze ktoś chodzi za mną i mówi mi co mam robić, jak robić i się zachowywać! Nie chcę tego! Nie chcę być królową!

- To niby czego chcesz?

- Być wolna. Móc zwiedzić świat, poznać inne Królestwa i ich mieszkańców, a będą tutaj tego nie zrobię. Ja sie tutaj duszę, czuje jak w klatce. Dlatego proszę ojcze pozwól mi spełnić to marzenie. - wyznała patrząc błagalnie na króla, który jedynie uśmiechnął się.

- Nie.- oznajmił po chwili namysłu - Nie opuścisz murów pałacu do póki nieprzemyślisz swojego zachowania.- powiedzial schodząc po stopniach.

- Jakiego zachowania? Co niby takiego zrobiłam złego? - zaczęła dopytywać- Chodzi o to co powiedziałam? Że nie chce być królową? Proszę zrozum ja potrzebuje wolności, duszę się tutaj.

- Wracaj do siebie.- odparł jedynie mijając Elanor.

Białowłosa stała tak przez dłuższy chwilę przyswajając sobie to co powiedział jej król. Nie mogła uwierzyć w jego słowa. Miał za nic to co czuje i czego chce. Dał niego liczyło się jedynie przyszłość ich Królestwa i nic poza tym.

Obrucila się na pięcie i wyszła z sali tronowej. Skierowala się do swojej komnaty, ale nie po to, aby tam zostać tylko by zabrac najpotrzebniejsze rzeczy i odejść. Już od dłuższego czasu to planowała, ale teraz postanowiła wcielić swój plan w życie.

Zamknęła drzwi od komnaty, które zastawiła krzesłem. Weszła do garderoby, gdzie przebrała się w ciemne spodnie, czarne buty przed kolano, beżową tunikę, na którą zarzuciła brązowy płaszcz, do którego przypięła pas z mieczem. Zabrała jeszcze sztylety, które schowała do butów, a także łuk i kołczan.

Gotowa wyszła przez okno i złapała się bluszczu, który rósł na murze. Powoli udało jej się zejść na dół i skierowała się od razu w stronę stajni. Miała duże szczęście, bo udało jej się dostać o stajni niezauważoną.

Podeszła do boksu, do którego weszła i zostawiła łuk i kołczan. Poszła do siodło i uzdę. Kiedy wróciła przestraszyła się widząc znajoma jej elfkę.

- Ethelien? Co ty tu robisz?- zapytała dochodząc do boksu, przy którym wspomniana elfka stała.

- Wiem, co chcesz zrobić, dlatego przyniosłam ci to.- powiedziała podnosząc do góry worek- Przyda Ci się jedzenie i coś do picia.- powiedziała z uśmiechem podając księżniczkę worek.

- Hannon le.*- powiedziała przytulając brązowowłosą elfkę.

Gdy Lyria była już przygotowana do drogi i Elanor wyprowadziła ją z stajni ostatni raz pożegnała się z elfką i ruszyła w kierunku zachodu.

Elanor była już w drodze kilka tygodni. Nie spieszyło jej się zbytnio z podróżą. Około tygodnia spędziła w Beorna, którego często kiedyś odwiedzała. Później udała się w dalszą podróż ku zachodowi. Chciała dotrzeć do Eriadoru. Według jej obliczeń pozostało jej conajmniej półtora tygodnia drogi. Była już niedaleko Gór Mglistych. Po drodze chciała sie zatrzymać w Rivendell, a z tamtad już do celu.

Jadąc spokojnie usłyszała nagle trzask gałęzi. Elfka rozejrzala się, ale niczego niedostrzegła. Była w niewielkim lesie i w dodatku ściemniało się. Trochę się wystraszyła, ale postanowiła się niezatrzymywac i jechać dalej. Po chwili hałas się powtórzył. Nagle z zarośli wyskoczyli orkowie na wargach.

Wystraszona klacz stanęła dęba widząc i czując zagrożenie. Białowłosej udało się ją uspokoić po wypowiedzeniu kilku słów w języku elfów. Gdy Lyria się uspokoiła ruszyła galopem przed siebie.

- Niro lim.*- powiedziała, dostrzegając orków, którzy zrównali się z nią.

Niezauważyla kiedy jeden z nich naciągnął strzałę na cięciwę i wypuścił ją trafiając w wierzchowca. Lyria nagle się zatrzymała czując ból. Zaczęła wierzgać, aż zrzuciła z grzbietu elfkę, ktora upadła na zimię. Ork wypuścił kolejna strzałę dobijając tym samym konia, aby elfka nie mogła uciec.

Elanor widząc jak z jej ukochanej klaczy wypływa życie zebrały się łzy w oczach. Miała wiele koni, ale Lyria byal wyjątkowa. Jeszcze z żadnym nie miała tak silnej więzi jak z nią.

Widząc co zrobili orkowie gniew wziął nad nią górę. Podniosła się z ziemi wyciągając miecz. Stała na przeciw pięciu orków gotowa do walki. Nie czekając na ich ruch rzuciła się na niech. Podczas walki nie zwróciła uwagi na jeden bardzo ważny szczegół. Orków było znacznie więcej niż myślała. Tuż za nią na białym wargu siedział Blady ork, który przyglądał się walczącej elfce.

Nagle jeden z orków powalił białowłosa na ziemię przyglądając jej ostrze do szyi. Księżniczka zaczęła szybciej oddychać z myślą, że za chwile nastąpi jej koniec. Zamknęła oczy i czekała, aż stwór dokończy to co zamierzał. Nic takiego się jednak nie stało. Zamiast tego podeszli pozostali orkowie waraz z dowódcą, który uśmiechnął się widząc w jakim położeniu znalazła się księżniczka Eryn Galen. Zszedł z swojej bestii i podszedł do leżącej elfki stajac tuż przed nią.

- W końcu wyszłaś że swojej nory.- przemówił w czarnej mowie, której elfka niezrozumiała - Zabrać ją! -rozkazał wracając spowrotem na warga.

Jeden z orków podszedł do Elanor i uderzył ją w głowę przez co straciła przytomność.

Otworzyła oczy. Od razu poczuła, że nieznajduje się już lesie, a w jakims ciemnym cuchnącym miejscu. Obolała podniosła się do siadu i uporała się o zimną ścianę. Czuła, że jej ruchy nie są swobodne jak zawsze. Spojrzala na swoje nadgarstki, na którym zobaczyła kajdany, z którym dwa grube łańcuchy były przytwierdzone do podłogi. Nie wiedział, gdzie się znajduje. Jedyne co pamiętała to walkę z orkami oraz to jak jeden z nich ją nagle ogłuszył. Dotarło wtedy dobniej, że musieli ją gdzieś zabrać. Pytanie tylko gdzie?

Drzwi celi, w której się znajdowała stanęły otworem, a w nich zobaczyła dwóch orków, którzy podeszli do niej odpinając kajdany, po czym siłą wyciągnęli ją na zewnątrz. Białowłosa nie chciał się poddawać. Rzucała mu się i starał wyrwać, ale bez skutku.

Orkowie prowadzili ją przez ciemne korytarze, które oświetlały jedynie zawierzone na ścianach pochodnie. Dotarli do pomieszczenia, gdzie znowu została zakuta w kajdany, ale tym razem łańcuch był przymocowany do ściany, w dodatku zostały one naciagniętę, aby nie była w stanie się w jakikolwiek sposób ruszyć.

Do pomieszczenia weszła trójka orków. Jeden z nich wyróżniał się bardzo. Był dużo większy i masywniejszy niż inni. Stanął on wprost na przeciw elfki patrząc na nią przenikliwym wrozkiem. Powiedział coś, ale Elanor tego niezrozumiała i nie wiedziała zbytnio co się dzieje.

Dzwi ponownie się otworzyły i do pomieszczenia weszła kolejna osoba. Nie był to ork tego była pewna. Wyglądała jak człowiek, ale czy nim był tego też nie mogła stwierdzić. Był ubrany w długi czarny płaszcz z założonym kapturem, który zasłanianiał jego twarz.

- W końcu się spotykamy, po tylu latach.- przemówił.

- Kim jesteś? Czego odemnie chcesz?- zapytała na co mężczyna się zaśmiał.

- Dobrze wiesz Księżniczko Eryn Galen.- powiedział, po czym powiedział coś do dużego pladego orka i wyszedł zostawiając elfkę na pastwę orków, którzy przystąpili do ich ulubionej rozrywki- tortur.

- Nie wiem ile trwało, ale każdy dzień wyglądał tak samo.- na wspomnienia o tamtym czasie w oczach Elanor zebrały się łzy- Przychodzili po mnie, aby zabrać mnie do sali, gdzie biczowali mnie, łamali i miażdżyli kości oraz przypalali rozrzażonym żelazem. Na początku krzyczałam i błagałam o śmierć, ale z czasem przywykłam do tego. Po kilkudziesięciu latach przestałam cokolwiek mówić. Nie reagowałam na nic. Stałam się cieniem samej siebie.

- To stąd te blizny.- stwrdził cicho Legolas, na co białowłosa przytaknęła.

- Gdzie cie trzymali?- zadała tym razem pytanie Tauriel.

- W Gundabadzie.- powiedziała po chwili - Do tej pory nie mam pojęcia jak udało mi się uciec. Pamiętam, że gdy wyszłam poraz pierwszy na zewnątrz słońce niemal mnie oślepiło. Przyzwyczaiłam się do mroku i tego co mi robili. Zaczęłam też rozumieć czarną mowę, która się posługiwali z tąd też umiem w niej mówić. Po ucieczce udałam się do Lothlórien, gdzie z pomocą Lady Galadrieli udało mi się dojść do siebie. Spędziłam tam jakieś niecałe sto lat. Później udałam się do Rivendell, gdzie po dwóch tygodniach zjawił się Mithrandir z krasnoludami. Później wyruszyłam z nimi w podróż, a resztę już znacie.- zakończyła obserwując dwójkę elfów.

Legolas nic nie powiedział jedynie podszedł do siostry zamykając ją w szczelnym uścisku. Nie spodziewał się, że jego siostrą aż tyle przeszła i tyle wycierpiała. Żałował, że tak wtedy postąpił i nie był w stanie pomóc wtedy siostrze. Oboje jednak nie zdawali sobie sprawy z tego, że wydarzenia sprzed trzystu lat będą mieć wpływ na to co nastąpi.

*Hannon le ~ Dziękuję

*Niro lim ~ Jedź prędko

°•☆•°

Dobra przyznaje się dość długo mnie nie było i raczej dość szybko nie wrócę do regularnego pisania i wstawiania.
Jest to najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam naprawdę. Z reguły jak pisałam to miałam max 2k słów, a tu mam aż 3k.
Ogólnie nie wiem czy dobrze jest to napisane. Pisałam to chyba z trzy dni i zmieniałam co chwilę koncepcję, ale wydaje mi się, że dobrze to napisałam, jak uważacie?

Ogólnie nie jestem w stu procentach pewna, czy dobrze tłumaczę niektóre elfickie słowa, dlatego proszę o wyrozumiałość

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro