|GÓRY MGLISTE|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


KOMPANIA OPUŚCIŁA RIVENDELL. Elanor wyruszyła tuż za nimi. Nie zauważyli jej i dzięki temu mogła, podążać za nimi niezauważona. Była pewna, że Rada już wie o zniknięciu krasnoludów jak i jej. Chociaż sama nie wiedziała, co ją podkusiło, aby wyruszyć za nimi.

- Bądźcie czujni.- powiedział Thorin- Wkraczamy do dzikiego kraju. Balin znasz te ścieżki, więc Prowadź.- powiedział, puszczając przodem siwowłosego krasnoluda i resztę kompani.

Białowłosa ukryła się widząc jak Bilbo się zatrzymuje i obraca w stronę Imladris, na które spoglądał z utęsknieniem. Thorin również się zatrzymał i spojrzał na hobbita.

- Panie Baggins. Radzę się nie ociągać. - powiedział i ruszył dalej, a chwilę później także Bilbo.

Dla pewności Elanor jeszcze chwilę pozostała w ukryciu i dopiero potem ruszyła dalej ich śladem. Kierowali się w stronę Gór Mglistych. Podejrzewała co tam, mogą spotkać i nie podobało jej się to. Dobrze wiedziała, że była to najszybsza droga do Ereboru, ale niebezpieczeństwo, jakie tam czyha, nie było warte tego. Jednak była możliwość, że uda im się przejść bez przeszkód, ale taka nikła szansa. W końcu pogoda w górach lubi się zmieniać i do dość często.

W tym czasie w Rivendell zakończyła się obrada Białej Rady. Galadriela i Gandalf jako jedyni zostali i rozmawiali o ucieczce krasnoludów I zniknięciu młodej elfki, która Wyruszyła za nimi.

- Podążysz ich śladem.- przemówiła Lady Galadriela - Słusznie pomagasz Thorinowi, ale boję się, że ta wyprawa obudziła do życia moce, których jeszcze nie pojmujemy. Trzeba rozwiązać zagadkę ostrza Morgulu coś, czego nie widzimy, czai się w cieniu, ukrywa się przed nami. Nie chcę się pokazać, jeszcze nie, ale z każdym dniem rośnie w siłę. Bądź ostrożny.

- A co z Elanor?

- Wkroczyła na ścieżkę swojego przeznaczenia. Jej droga właśnie się zaczęła i będzie trwać wiele lat, zanim pojmie, jakie zadanie zostało jej powierzone. Ona sama musi odkryć swoje przeznaczenie, nikomu z nas nie wolno powiedzieć jej prawdy. - powiedziała tajemniczo.

Gandalf skinął jedynie głową i ruszył do wyjścia, aby dogonić swoich kompanów jak najszybciej.

Kompania wędrowała już cały dzień, a Elanor podążała za nimi w ukryciu. Jak na razie udało, jej się pozostać niezauważoną jednak zdawała sobie sprawę, że będzie musiała się ujawnić. Thorin był bardzo nieufny, wobec niej w Rivendell i obawiałam się jego reakcji, gdy ja zobaczy.

Robiło się coraz ciemniej, a Kompania schodziła pomału z wysokiej przełęczy na drugą stronę gór. Wzrok elfki zatrzymał się na niebie. Duża ciemna chmura wisiała na niebie, co świadczyło tylko o tym, że dopadnie ich ulewa i to w dodatku w górach.

Zdziwiła się, że krasnoludy jeszcze jej nie zauważyły, tylko szły dziarsko przed siebie, nie oglądając się, naprawdę ich podziwiała. Byli na tyle wytrzymali i zdeterminowani, aby osiągnąć swój cel. Byli pierwszymi istotami, jakie spotkała i które jej zaintonowały. W szczególności Bilbo.

Zmrok zapadał w mgnieniu oka, a kompania doszła do samego serca gór, gdzie dopadła ich ulewa. Ścieżka była wąska i Kompania musiała iść gęsiego. Dodatkowo musieli bardzo uważać, by się nie poślizgnąć.

- Stać!- krzyknął Thorin.

Po chwili elfka zobaczyła jak Bilbo się poślizgnął, ale w porę został złapany przez Dwalina i Bofura.

- Szukajcie schronienia!

- Uwaga!- krzyknął ostrzegawczo Dwalin.

Ogromny głaz uderzył o skałę nad ich głowami. Wszyscy przytulili się do skały, aby nie dostać przypadkiem drobinami głazu, które spadły w przepaść.

- To niezwykła burza! To walka olbrzymów! Spójrzcie!- krzyknął Balin, wskazując ręką na olbrzyma.

Balin dostrzegł, jak skalny olbrzym wstaje i zrywa skałę, aby nią zaatakować innego kolosa.

- A niech mnie. Legenda nie kłamała. Skalne kolosy!- krzyknął podekscytowany Bofur.

Olbrzym rzucił skałą w drugiego, który znajdował się za kompanią.

- Uciekajcie ze stamtąd?- krzyknął Thorin do reszty.

Kamienie strącające przy tym półkę skalną, na której stali. Kompania poczuła jak skała, przy której stali zaczęła się nagle rozsuwać, rozdzielając kompanie. Okazało się, że tak naprawdę sami znajdowali się na skalnym olbrzymie.

Wszyscy starali się trzymać mocno skały, aby przypadkiem nie spaść, kiedy kolos został uderzony przez drugiego. Pierwsza część kompani z Thorinem dostrzegła możliwość ucieczki i szybko z niej skorzystała zaskakująco na stabilną półkę skalną. Niestety drugą część krasnoludów już takiego szczęście nie miała i nadal musiała jakoś wytrzymać na kolosie.

Trzy olbrzymy toczyły ze sobą zaciekłą walkę. Olbrzymem, na którym znajdowały się krasnoludy, hobbit i elfka rzucało. Wiele razy mieli szansę na zejście, jednak kolos poruszał się bardzo chaotycznie i szybko, co uniemożliwiało im żeście do reszty.

Olbrzym oberwał tak mocno, że stracił równowagę. Leciał wprost na skałę. Reszta przyglądała się temu z przerażeniem, obawiali się co z ich druhami. Kiedy jedna skała zderzyła się z drugą z ust Thorina wydobył się krzyk przerażenia.

Skała się odsunęła pusta bez reszty kompani i rozsypała się, a olbrzym spadł w przepaść. Thorin wraz z resztą szybko pobiegli w tamtą stronę, wołając towarzyszy. Oczom krasnoluda ukazała się reszta kompani leżącą na skałach. Udało im się zeskoczyć i uniknąć śmierci. Elanor również zeskoczyła, jednak znajdowała się trochę dalej od krasnoludów, dzięki czemu nadal zostawała niezauważoną.

Obserwowała kompanie, czy aby wszyscy są cali. Nie mogła jednak dostrzec nigdzie Bilba.

- Gdzie Bilbo?

Krasnoludy również zauważyły nieobecność hobbita i zaczęły się za nim rozglądać. Dostrzegli go wiszącego nad przepaścią. Ruszyli mu od razu z pomocą, widząc, jak pomału traci siły, aby się utrzymać.

Thorin zszedł do niego, pomagając, mu wejść na półkę skalną, jednak sam się przy tym ześlizgnął i zawisł nad przepaścią. Elanor nie myśląc wiele, rzuciła mu się na pomoc.

- Thorin chwyć moją rękę!- krzyknęła, białowłosa wyciągając do niego dłoń.

Wywoła tym samym zdziwienie u krasnoludów jak i u hobbita. Dębowa Tarcza, choć niechętnie złapał jej dłoń i razem z Dwalinem udało im się go wciągnąć na skałę.

- Co ty tu robisz!?- krzyknął na nią wściekły.

- Próbuje wam pomoc jak nie widać!

- Śledziłaś nas!

- Zginąłbyś bez mojej pomocy! A poza tym Gandalf mnie o to prosił.- dodała już łagodniej.

- Myślałem, że już po włamywaczu.- powiedział Dwalin chcąc przerwać napiętą atmosferę.

- I tak przepadnie prędzej czy później. Nie powinien z nami iść. Nie jest jednym z nas ta samo jak ona.- powiedział szorstko.

Słysząc jego słowa, krew zaczęła się w niej gotować. Nie rozumiała, że nie dostrzegał tego, co Bilbo dla nich robi. Ryzykuje własne życie, aby im pomóc, a ten nawet nie umie go zaakceptować i wciąż traktuje jak obcego.

Odszedł kawałek i zawołał resztę, wchodząc do jaskini, która znalazł. Krasnoludy podążyły za nim, tak samo jak hobbit i elfka.

- Tu będzie bezpiecznie.

- Przekonamy się.- powiedziała na tyle głośno, aby usłyszał, ale puścił jej słowa mimo uszu.

- Rozejrzyj się tu.- polecił Dwalinowi- Górskie jaskinie rzadko są niezamieszkałe.

- Pusto.- stwierdził i razem weszli w głąb jaskini.

- Trzeba, rozpalić ognisko.

- Nie, nie tutaj. Prześlijcie się, ruszamy o świcie.

- Pani Elanor jak nas znalazłaś?- zapytał zaciekawiony Bilbo.

- Widziałam jak opuszczaliście Rivendell, więc postanowiłam ruszyć za wami. Wcześniej Gandalf prosił mnie, abym wam pomogła.- odparła spokojnie.

- Skoro szanowna lady Elanor postanowiła nas śledzić, to pierwsza obejmie warte.- zwrócił się do niej krasnoludzki król.

- Jak sobie życzysz.- odpowiedziała równie zimno, co on.

- Bofur dotrzymasz towarzystwa naszej elfce.

Kompania rozłożyła się i poszła spać, a elfka wraz z krasnoludami usiadła w rogu i obserwowała, czy nic niepokojącego się nie dzieje.

- Dlaczego wyruszyłaś za nami?- zapytał, po chwili przerywając ciszę.

- Nie chciałam na początku, ale...coś się zmieniło. Straciliście dom, miejsce, w którym czulibyście się bezpiecznie. Ja swój mam i gdybym go straciła, to także zrobiłabym wszystko, aby go odzyskać.

- Mówisz pani o Rivendell?

- Nie innym miejscu, ale Imladris jest również bliskie memu sercu.

Usłyszała nagle, jak ktoś wstaje i zbiera swoje rzeczy. Poczekała chwilę i zobaczyła jak obok niej i Bofura przechodzi Bilbo, gotów do drogi.

- Bilbo, co ty robisz?- zapytała, patrząc na niego niedowierzająco.

- Wracam do Rivendell.

- Zwariowałeś? Chcesz tak po prostu odejść? Patrz, gdzie zaszedłeś?

- Nie możesz, jesteś częścią kompani, jesteś jednym z nas.- zgodził się z nią krasnolud.

- Chyba nie bardzo. Thorin miał rację. Nie powinienem był iść. Nie jestem Tookiem, ale Bagginsem. Nie wiem, co sobie wyobrażałem. Trzeba było nie wychodzić za próg.

- Tęsknisz za domem, rozumiem.- powiedział krasnolud.

- Nic nie rozumiesz. Żaden krasnolud tego nie zrozumie, przywykliście do tego. Wciąż jesteście w drodze, nigdzie nie macie domu, nie wiecie, gdzie wasze miejsce.- powiedział, dostanie, na co Bofur zamilkł, zrobiło mu się przykro. Te słowa dotknęła go.

- Wybacz.

- Może nie rozumieją, ale mimo to nie powinieneś odchodzić. Oni cię potrzebują.- odparła białowłosa.

- Mają ciebie.

- No i co z tego? Oni potrzebują włamywacza, a ja nim nie jestem, tylko ty.

- Masz rację.- przyznał po chwili ciszy krasnolud- Nie wiemy, gdzie nasze miejsce.- powiedział, obracając się do śpiących kompanów - Życzę Ci jak najwięcej szczęścia, naprawdę.

Elanor chciała coś powiedzieć, ale jej wzrok skupił się na mieczu hobbita, który zaczęła świecić.

- Twój miecz.- powiedziała, patrząc na broń.

Bilbo wysunął go delikatnie z pochwy, a on rozbłysł niebieskim blaskiem.

- O nie, to pułapka.- powiedziała wystraszona, a chwilę później skała pod nami się otworzyła i wszyscy wpadli do jej wnętrza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro