Rozdział 2: Tylko przyjaciel.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jacob

Kurde...

I co ja dziś będę robił? - Zadałem sobie to pytanie już po raz setny w głowie.

─ Hmmm... Może zadzwonię do Edwarda? Na pewno już jest po wizycie, siedzi w domu i popija kawę, oglądając swój ulubiony serial. Ja już go za długo znam, by nie wiedzieć co robi w domu gdy mu się nudzi. Myślę, że to dobry plan, bardzo dobry. ─ Powiedziałem pod nosem.

No to dzwonimy!

Zadzwoniłem.

Pierwszy sygnał.

Drugi sygnał.

Trzeci sygnał.

Czwarty sygnał.

Odebrał.
______________________________________

Rozmowa z Edward

Hej, Stary po co dzwonisz? ─ Zabrzmiał głos po drugiej stronie telefonu.

No wreszcie odebrałeś. Ileż można?Nieważne. Mam pytanie, czy możemy się spotkać?

Spoko już jestem po wizycie... To gdzie chcesz iść?

Nie myślałem nad tym... Może do parku? Wiesz, jest tam małe boisko moglibyśmy zagrać w kosza... A poza tym... Muszę Ci się zwierzyć, a Ty jako mój wierny przyjaciel liczę, że mnie wysłuchasz

Uuuuu, pewnie ktoś Ci wpadł w oko, mam rację? Ty w ogóle do dziewczyn nie zarywasz. A dziewczyny się za tobą oglądają. No, ale okej... To co, za godzinkę?

Jasne. Weź piłkę do kosza.

Okeyyyy. To Nara!

Nara!
______________________________________

I to na tyle z naszej ,,Wspaniałej" rozmowy.

Zajęła ona mniej niż 4 minuty.

Wow. Pobiliśmy rekord. ─ Pomyślałem z rozbawieniem.

Ze Stellą gadam przynajmniej codziennie po pół godziny.

Wiem dziwne, ale cóż mam na to poradzić?

Tak. Jestem w niej zakochany, macie rację.

Długo myślałem czy komuś opowiedzieć o moim sekrecie, ale w końcu postanowiłem, że opowiem o tym Edward'owi.

W końcu to mój najlepszy przyjaciel.

Najgorsze jest to, że nie mogę wygadać się Stelli..

Oczywiście, była opcja by powiedzieć o tym dziewczynom, ale one albo wygadają TO świadomie albo nie świadomie.

A wtedy...

Byłaby istna katastrofa.

Bo jeżeli ona nie czuje tego samego co ja do niej...?

To wtedy zdecydowanie wolę pozostać przy przyjaźni niż z NICZYM.

Tylko co jeżeli ona powie...

Ekhem... Sami wiecie co.

Co wtedy?

Przecież ja tego nie przeżyje...

Dobra, Jake, ogarnij się, bo już zaczynasz mieć głupie pomysły.

Na pewno będzie dobrze, do tego pogadam o tym z kumplem to już w ogóle będzie idealnie.

Ale tak mi się wydaje, że jeżeli się już zdecyduje na wyznanie miłości Stelli to zrobię to później...

Na chwilę obecną muszę się na to przygotować... Mentalnie.

Ale przecież Stelka nie jest taka jak inne dziewczyny ona jest: wyrozumiała, mądra, miła, kochana, ładna... Bardzo ładna...

Stella ma krótkie, falowane blond włosy, po swojej mamie.
Piękne brązowe oczy, w których zawsze można dostrzec radość.
Nie jest niska, ale nie jest też wysoka. Jest średniego wzrostu.
Jest bardzo chuda.

To takie nasze... Słoneczko w paczce.

Zawsze gdy chcemy się gdzieś wybrać całą paczką to idziemy na taką malutką plażę na zachody słońca.

Wygladają cudownie, tak jak ona.

Ale jak jej powiem, że ją kocham?

Co wtedy? Owszem, jest bystra i mądra.

Oczywiście, że jest.

Ale dalej się martwię, że jest jakieś ryzyko i zerwię ze mną kilkuletnią przyjaźń.

Trochę się boję, martwię...

Już sam się pogubiłem w moich uczuciach...

Nie wiem co czuję.

Czy smutek czy radość.

Teraz tylko czekać na Edwarda...

Stella

Gdy wyszłam z szatni, poszłam do domu.

Potruchtałabym szybciutko do mieszkania, ale przez mój ciężki plecak nie chciało mi się.

***

Weszłam do domu.

─ Hej! Wróciłam! ─ Przywitałam się.

─ Hej, Kochanie! ─ Odkrzyknęła mama, która zaraz pojawiła się w salonie. ─ Już kończę gotować carbonare, umyj ręce i usiądź przy stole. ─ Odparła mama wycierając ręce w jakąś szmatkę.

─ Okey, a gdzie tata? Dalej w pracy? ─ Zapytałam zaskoczona, bo powienien być już tu pół godziny temu.

─ Tak... ─ Odpowiedziała mama, która nagle zjawiła się w kuchni i ostrożnie nakładała porcję carbonary na talerz. ─ Dzwoniłam do niego. Powiedział, że są korki, ale spokojnie, na pewno Cię odwiezie. Nie martw się, Skarbie.

─ Mhm.

─ Umyłaś w końcu te ręce? ─ Spytała mnie mama z założonymi na biodrach rękoma patrząc na mnie z rozbawieniem w oczach.

─ Yyyy... Nie...? ─ Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się niewinnie.

─ No to zasuwaj! ─ Krzyknęła kobieta i zaczęła się ze mnie śmiać.

Poszłam szybko do toalety.

Umyłam ręce i spojrzałam w lustro.

Nagle bardziej rozbolała mnie głowa.

Owszem w szkole też mnie bolała, ale nie aż tak jak teraz.

Lecz postanowiłam dalej nie mówić mamie, może samo przejdzie?

Wytarłam ręce w ręcznik, który wisiał obok umywalki.

I skocznym krokiem zeszłam po schodach do kuchni gdzie mama rozdawała widelce.

Gdy tylko blondynka mnie zobaczyła uśmiechnęła się i powiedziała:

─ Dobrze. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. ─ Odparła siadając razem ze mną do stołu.

─ Mmm... Mamo, to jest pyszne! Jak zawsze. ─ Odpowiedziałam zajadając się swoim posiłkiem.

Mama na to uśmiechnęła się serdecznie i również zaczęła spożywać swoją carbonare.

─ Kochanie. ─ Rozpoczęła rozmowę moja mama.

─ Tak?

─ Z czego dostałaś szóstkę?

─ Emm... Szóstkę? Z jakiego przedmiotu?

─ Z Matematyki.

─ Aaaa... Pamiętasz jak wczoraj siedziałam do późna nad zadaniem?

─ Mhm. Oczywiście, że pamiętam. Pytałaś się mnie o co w nim chodzi po północy.

─ To było zadanie dodatkowe dla chętnych, ja o tym nie wiedziałam i myślałam, że jest to zadanie domowe. Dowiedziałam się o tym dopiero na lekcji matmy. Pani nic nie mówiła, że będzie wstawiać za to szóstki. Ale jak widać, zrobiła to.

─ No to Brawo, Skarbie. ─ Pochwaliła mnie mama.

Była ze mnie dumna.

Zresztą ja też byłam.

Resztę kolacji gadaliśmy o mniej istotnych rzeczach typu:

,,Jak Ci minął dzień w szkole"
,,Jake Cię wkurzał? "
,,Jak tam z Jacobem?"

I tyle.

Ale dalej niemiłosiernie bolała mnie głowa.

Postanowiłam, że jednak powiem mojej mamie i wezmę sobie leki przeciwbólowe.

Tak więc, zeszłam po cichu na dół i zobaczyłam moją mamę w kuchni.

Bingo. ─ Pomyślałam podchodząc do niej.

─ Mamo? ─ Wypowiedziałam to słowo by zwrócić jej uwagę.

─ Co tam, Skarbie? ─ Zapytała

─ Boli mnie głowa, wezmę sobie leki przeciwbólowe, dobrze?

─ Oczywiście, wiesz gdzie są? ─ Spytała wyraźnie zmartwiona.

─ Wiem, wiem. Spokojnie, nie przejmuj się. To tyle ból głowy. Zaraz przejdzie.

─ No dobrze. ─ Powiedziała i podeszła do mnie, by ucałować mnie w czoło.

Gdy już to zrobiła, to podeszłam do szafki i wyciągnęłam tabletki.

Wzięłam jedną i przepiłam wodą.

Teraz pozostało mi tylko czekanie aż środki przeciwbólwe zaczną działać.

Super. Muszę się męczyć, dopóki mi nie przejdzie. ─ Pomyślałam.

Nienawidzę gdy boli mnie glowa, bo mogłabym w tym czasie zrobić tyle pożytecznych rzeczy.

A nie mogę, przez ten zasrany ból głowy.

Tak więc poszłam do swojego pokoju, by się położyć i wyciszyć.

Wtedy szybciej przejdzie.

Przynajmniej mam taką nadzieję.

Nastawiłam budzik na szesnastą, by się ogarnąć i spakować na zajęcia.

***

Zadzwonił mój budzik...

Byłam wypoczęta, najedzona, pobudzona i najważniejsze ─ nie bolała mnie głowa.

Wstałam z łóżka, spojrzałam na telefon, dostałam wiadomość od Pani Magdy, mojej trenerki.

______________________________________

Chat z Pani Magda <3

Pani Magda <3:
Stello, ze względu na to, że za niedługo mamy zawody postanowiłam, iż dzisiaj będą dwie godziny zajęć. Mam nadzieję, że nie masz planów. Przekaż dziewczynom. :)

Ja:
Dobrze, przekażę ;)
_

____________________________________

Okey... Czyli muszę wziąść więcej wody.

Nie zastanawiając się napisałam na naszą grupę.

______________________________________

Chat z Grupą dziewczyny <3

Ja:
Dziewczyny!

Rose:
Co tam Stelka?

Nicole:
No co tam?

Caroline:
Tak?

Ja:
Pani do mnie napisała, i powiedziała, że dzisiaj mamy wyjątkowo dwie i pół godziny zajęć.

Nicole:
Czemu?

Kira:
Nicolka jak zwykle nie ogarnięta...

Rose:
No przecież mamy zawody!

Veronica:
To trzeba wziąść więcej wody.

Ja:
Właśnie miałam to napisać Verca! Hah!

Rose:
Dobra dziewczyny, nie piszcie już tylko się zbierać!

Ja:
No paaa!

______________________________________

Jeszcze coś tam pisały, ale nie odczytywałam, bo byłam pewna, że się żegnają.

Poszłam się spakować.

Musiałam wziąść:

• Ubranie
• Gumkę do włosów
• Wodę
• ,,Kosmetyczkę"
• Buty sportowe
• Nakolanniki
• Rękawy

Gdy spakowałam wszystko to poszłam się ogarnąć.

Udałam się do toalety, spojrzałam w lustro.

Już nie byłam taka blada, można by nawet rzec, że nabrałam ,,kolorów".
Obmyłam twarz zimną wodą przy okazji zmywając mój niewidoczny make-up.

Następnie pomalowałam lekko rzęsy i posmarowałam usta balsamem.

Wyszłam z toalety.

Nie przebierałam się, bez sensu.

Położyłam się na łóżku.

Co ja mogę robić? ─ Powtórzyłam już kolejny raz w myślach.

Wiem!

Posłucham piosenek!

Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka.

Otworzyłam szafkę.

Jest.

Były tam moje śnieżno-białe słuchawki z napisem ,,I Love Music".

Włączyłam piosenkę ,,I Wanna Be Yours".

¹,,I Wanna be your vacuum cleaner
Breathing in your dust
I wanna be your Ford Cortina
I will never rust

If you like your coffee hot
Let me be your coffee pot
You call the shots, babe
I just wanna be yours

Secrets I have held in my heart
Are harder to hide than I thought
Maybe I just wanna be yours
I wanna be yours, I wanna be yours

Wanna be yours
Wanna be yours
Wanna be yours

Let me be your leccy meter
And I'll never run out
Let me be the portable heater
That you'll get cold without

I wanna be your setting lotion (Wanna be)
Hold your hair in deep devotion (I'll be)
At least as deep as the Pacific Ocean
Now I wanna be yours

Secrets I have held in my heart
Are harder to hide than I
Maybe I just wanna be yours
I wanna be yours, I wanna be yours"

Nuciłam piosenkę pod nosem. Lecz coś, a raczej ktoś mi przerwał.

Tym ktosiem była moja mama, bo kto inny?

Jestem jedynaczką i mi to bardzo pasuje.

Wracając.

To mama wołała mnie bym zeszła na dół:

─ Kochanie! Schodź na dół! Tata już chcę wyjechać, bo mówi że są straszliwe korki! Szybciutko! ─ Pośpieszała mnie mama.

─ Już idę!!! ─ Krzyknęłam i czym prędzej wzięłam torbę z moimi rzeczami i zbiegłam ze schodów.

─ Kochanie, masz wszystko? Nie boli Cię już głowa? ─ Zadawała pytania kobieta.

─ Nie boli mnie już głowa. Ani troszkę. A do twojego drugiego pytania to tak. Mam wszystko, Wodę, dużo wody, ubranie, rękawy, nakolanniki, buty sportowe i kosmetyczka, w której jest moja gumka. ─ Wymieniałam rzeczy, które były w torbie. ─ Aaaa. Zapomniałam Ci powiedzicieć, że dzisiaj mamy dwie i pół godziny.

─ A z jakiego powodu? Hmm? ─ Zapytała blondynka znów krzątając się po kuchni.

─ Bo mamy zawody i Pani chcę nas wyćwiczyć za wszystkie czasy. ─ Mówiąc to ubierałam buty.

Nie ubierałam czapki.

Nienawidzę czapek, wyglądam w nich jak jakaś...

Jak jakaś Debilka.

Dlatego postanowiłam, że założę kaptur.

A poza tym?

Było ciepło.

Tak więc ubrana, krzyknęłam:

─ Pa, Mamo!

─ Pa, Słoneczko! Baw się dobrze!

Zamknęłam drzwi.

Wzrokiem szukałam czarnego Volvo, auta moich rodziców.

Jest!

Stał obok domu.

Podbiegłam do samochodu a po otworzeniu drzwi do pojazdu tata już się ze mną ciepło przywitał.

─ Hej, Skarbie!

Ze względu na to, że usiadłam z przodu to mój tata miał możliwość ucałowania mnie w czubek głowy.

─ Hej tato! Jak tam w pracy? Mamy dzisiaj dwie i pół godziny zajęć więc przyjedź o dwudziestej, a nie o dziewiętnastej.

─ Dobrze, czyli mam przyjechać o dwudziestej... Z pracą wszystko dobrze, ale nie zajmujmy się nią. Lepiej powiedz jak tam w szkole. Co z Jacobem? Hm?

Zapomniałam dodać, że moi rodzice bardzo kibicują mi i Jake'owi.

Uważają, że jest to ,,Idealny Chłopak".

Ale dla mnie to jest tylko przyjaciel.

─ Tato... Proszę Cię. Mówiłam Wam już to sto razy! To jest T-Y-L-K-O P-R-Z-Y-J-A-C-I-E-L.

─ Oj no dobrze. ─ Przytaknął Tata, wywracając przy tym swoimi zielonymi oczami. ─ I tak w to nie wierzę ─ Wymamrotał pod nosem, ale tak żebym usłyszała.

─ Tato! ─ Krzyknęłam niby oburzona i zaczęłam się śmiać.

A tata zaraz po mnie.

Miał na imię Tom.

Był bardzo wysokim, muskularnym mężczyzną.
Miał proste, brązowe włosy.
Oczy miał mocno zielone.
Szanował kobiety, traktował je tak jak wszystkich.
Jego oczy zawsze patrzyły na mnie i mamę z troską i miłością.

Byliśmy jego dwoma skarbami, których nigdy nie odda.

Za to go kochałam.

Oczywiście, jak coś przeskrobałam, umie być zły.

Jak każdy rodzic.

Za to mama.

To jego kompletne przeciwieństwo.

Ma na imię Vanessa

Jest średniego wzrostu blondynką.
Jej włosy są lekko pofalowane i dosiegają jej do ramion.
Ma piękne niebieskie jak ocean oczy.
Zawsze widać w nich troskę o mnie.
Moja mama jest chuda, czasem myślę, że za chuda.

A ona myśli, że ja jestem za chuda.

Zresztą tata też tak uważa.

Zwykle o to się z nimi spieram.

A co do charakteru mamy...

Jest strasznie wygadana, nigdy buzia jej się nie zamyka.
U niej na twarzy zawsze jest uśmiech. Zaraża nim wszystkich dookoła. Ma w sobie taką energię... Której nie ma nikt.
Jest szalona. Bardzo szalona, jak na rodzica.

Czyli tak jak mówiłam kompletne przeciwieństwo taty.

Ale ponoć, przeciwieństwa się przyciągają.

Gdy tak sobie gadaliśmy dojechaliśmy na miejsce.

Wyszłam z auta, machając tacie na pożegnanie.

Odprowadziłam wzrokiem auto w którym znajdował się mój tata.

A gdy pojazd zniknął z mojego pola widzenia to udałam się do budynku gdzie miałam mieć wymagający trening...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro